Reklama

Sylwestrzak wyrwał się przed szereg. Sędziowski absurd Gdańsku

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

14 września 2024, 17:09 • 4 min czytania 31 komentarzy

Kiedy napastnik jest na spalonym widocznym nawet ze statku kosmicznego SpaceX i tak pozwala mu się dokończyć akcję, bo co jeśli jakimś cudem VAR pokaże, że jednak nie był na ofsajdzie? Gdy z kolei Camilo Mena upada dziś w szesnastce, słyszy gwizdek dokładnie w momencie, gdy Maksym Chłań składa się do uderzenia. Uderzenia, które ląduje w sieci. A sędzia Damian Sylwestrzak gola nie uznaje. Totalny absurd na stadionie w Gdańsku.

Sylwestrzak wyrwał się przed szereg. Sędziowski absurd Gdańsku

Sekwencja zdarzeń jest następująca:

  1. Mena rozpędza się i dynamicznie wbiega w pole karne.
  2. Tam ściera się z Donisem.
  3. Piłka spada pod nogi Chłania.
  4. Sylwestrzak gwiżdże karnego.
  5. Dosłownie w tej samej sekundzie skrzydłowy oddaje strzał.
  6. Piłka wpada do siatki.
  7. Gola nie ma, jest karny.
  8. Mena trafia z jedenastu metrów.


Pół biedy, że skończyło się bez konsekwencji. Gdyby Kolumbijczyk nie trafił z jedenastu metrów, mówilibyśmy o hipergigamax wielkiej kontrowersji sędziowskiej. No bo gdzie tu jakaś logika – dwumetrowe spalone są znacznie łatwiejsze do oceny, a arbitrzy są przy nich świętsi od papieża i wstrzymują się z gwizdkiem do samego końca akcji. Przy faulach jest przecież znacznie więcej niuansów, które mogą wpłynąć na decyzję w tę lub drugą stronę. Nawet ten faul Donisa na Menie nie był przecież klarowny i oczywisty.

Reklama

Tak szczerze – był trochę naciągany, miękki jak gąbka, choć pewnie zmieści się w ulubioną przez Kowala narrację pod tytułem „sędzia się wybroni”. Trudno tam dostrzec kontakt, choć przy takiej dynamice sama próba nieczystej interwencji mogła spowodować upadek. To byłaby dopiero heca, gdyby Sylwestrzak najpierw zabrał gola, a później musiał odwołać karnego, bo nie można byłoby dopatrzyć się tam przewinienia nawet na siłę. Sylwestrzak często widzi jedenastki tam, gdzie inni ich nie widzą, zwłaszcza w obliczu obecnych zaleceń, o czym przekonali się w piątej kolejce piłkarze Radomiaka podczas meczu z Legią (wyczarowanie wapna po arcydelikatnym pojedynku Goncalvesa z Jakubikiem).

Tyle dobrego, że Sylwestrzak nie szedł w zaparte i od razu pokazał wszystkim uczestnikom meczu, że popełnił błąd i chce za niego przeprosić.

Lechia wygrywa drugi mecz z rzędu, a więc wydaje się, że zapłaciła już słynne frycowe. Dzisiaj ekipa Grabowskiego naprawdę mogła się podobać. Nie minęło piętnaście minut meczu, a oglądaliśmy dwie rewelacyjne klepki zakończone akcjami bramkowymi – przy pierwszej Mena skiksował i nawet nie trafił nogą w piłkę, przy drugiej Chłań trafił do siatki ze spalonego. Przez zdecydowaną większość pierwszej połowy gdańszczanie cisnęli. Były strzały z ostrego kąta Meny i Conrado, główka Pllany, próba Chłania przewrotką, wyjście na czystą pozycję Wjunnyka, który przestraszył się obrońców i postanowił strzelać sprzed pola karnego…

Przez prawie czterdzieści minut meczu mieliśmy wrażenie, że Lechia będzie mogła pluć sobie w brodę, jeśli zejdzie na przerwę z remisem. Do tego momentu Radomiak nic nie grał. Jeśli Rocha miał kontakt z piłką, to głównie we własnym polu karnym, asekurując przy stałych fragmentach. W końcówce pierwszej odsłony przyszło przebudzenie. Wolski miał sam na sam po przebojowej akcji (Olsson pięknie pojechał wślizgiem na raz…), chwilę później dograł na głowę Rochy, a piłka trafiła w słupek po odbiciu przez bramkarza. W obu przypadkach interwencje Weiraucha to tak zwany masterclass. To on także zaczął swoją paradą akcję, po której później padła bramka. 

Radomiak grał słabo i bez polotu, ale swoje okazje miał. Jeszcze w drugiej połowie były dwie potencjalne setki. Potencjalne, bo przy pierwszej Rocha niby wychodził sam na sam, ale robił to tak ślamazarnie, że obrońcy bez problemu go dogonili, przy drugiej Wolski dostał podanie kilka metrów przed bramką, ale skiksował.

Radomiak ma już w tym sezonie pięć porażek na koncie. Nie zdziwimy się, jeśli za chwilę zaczną się nerwowe ruchy w gabinetach. Po Bruno Baltazarze przyjdzie pewnie Polak, który nie będzie mógł dogadać się z zagraniczną szatnią. Potem w jego miejsce zatrudni się inny wynalazek z zagranicy. I tak się to będzie kręcić.

Reklama
7 +
Weirauch
yellow-card
5
Conrado
yellow-card
3
Olsson
5
Pllana
5
Piła
yellow-card
4
Zhelizko
6
Khlan
5
Tsarenko
5
Kapić
6
Mena
1
3
Viunnyk
yellow-card
D. Sylwestrzak 2

Zmiany:

icon-swap
Kacper Sezonienko
3
Bogdan Viunnyk
icon-swap
Tomasz Neugebauer
A. Tsarenko
icon-swap
L. Guého
M. Khlan

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją

Szymon Piórek
0
Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją
Hiszpania

Dlatego Hazard nie trafił do Barcelony. Skaut: Miał umiejętności, ale fatalne nastawienie

Paweł Wojciechowski
1
Dlatego Hazard nie trafił do Barcelony. Skaut: Miał umiejętności, ale fatalne nastawienie

Ekstraklasa

Hiszpania

Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją

Szymon Piórek
0
Lewandowski gotowy zostać w Barcelonie – nawet z niższą pensją
Hiszpania

Dlatego Hazard nie trafił do Barcelony. Skaut: Miał umiejętności, ale fatalne nastawienie

Paweł Wojciechowski
1
Dlatego Hazard nie trafił do Barcelony. Skaut: Miał umiejętności, ale fatalne nastawienie

Komentarze

31 komentarzy

Loading...