Reklama

Samotność kapitana. Powiedz „Lewy”, gdzieś ty był? [Komentarz]

Wojciech Górski

Autor:Wojciech Górski

08 września 2024, 23:01 • 6 min czytania 108 komentarzy

Powiedz, stary, gdzieś ty był? – można zanucić dziś wiekową melodię „Czerwonych Gitar” Robertowi Lewandowskiemu. Pierwszą połowę graliśmy w praktyce bez naszego kapitana. W pierwszym kwadransie „Lewy” nie zaliczył żadnego kontaktu z piłką. Przez pierwsze pół godziny – żadnego na połowie rywala. Przed przerwą – żadnego w w polu karnym Chorwatów. Tylko w jakim stopniu to wszystko jest w ogóle winą napastnika Barcelony?

Samotność kapitana. Powiedz „Lewy”, gdzieś ty był? [Komentarz]

Już w meczu ze Szkocją zwracaliśmy uwagę na to, jak rzadko nasi napastnicy znajdują się przy piłce. W teorii – przy takim opakowaniu kreatywnymi zawodnikami – mogłoby się wydawać, że akurat o dostarczanie im podań nie będziemy musieli się martwić. W praktyce – Krzysztof Piątek przez pierwsze 30 minut ze Szkotami nie odebrał, ani nie wykonał żadnego podania. Lewandowski przy piłce był ledwie trzy razy, choć po ładnym obrocie i asyście do Szymańskiego, mogło przejść to niezauważone.

„Ciało obce” – pisaliśmy wówczas o Piątku, biorąc pod uwagę, jak znikomy był jego udział w grze drużyny. Wydaje się, że podobnie musiał myśleć też Probierz, bo przeciwko Chorwacji zdecydował się pominąć go w wyjściowym składzie. Zamiast tego Lewandowski został obudowany kolejnym, przynajmniej w teorii, kreatorem, Mateuszem Boguszem.

Efekt? W pierwszych 15 minutach Lewandowski nie dotknął piłki ANI RAZU.

Nie, że jedynie nie otrzymał żadnego podania od kolegi. Nie, że żadnego nie wykonał. W tym czasie nie wszedł w żaden pojedynek, nie powalczył o „głowę”, nie został sfaulowany, ani sam nie faulował przeciwnika. Piłka nawet przypadkowo ani razu nie spadła pod jego nogi.

Reklama

Wyglądało to tak, jakby 36-letni napastnik zupełnie nie łapał nici porozumienia z boiskowymi kolegami. Najdobitniej było to widać w 21. minucie, gdy koszmarnie wręcz nie zrozumiał się z Janem Bednarkiem. Obrońca Southampton płasko podał mu piłkę, licząc, że „Lewy” cofnie się do gry, w momencie, gdy napastnik Barcelony chciał zaatakować wolną przestrzeń za plecami defensywy rywala. W efekcie piłkę przejęli Chorwaci i akcja mogła skończyć się dla nas fatalnie. Luka Modrić tylko nieznacznie pomylił się strzałem z dystansu.

Pierwsza połowa bez Lewandowskiego

Na pierwszy kontakt z piłką nasz kapitan czekał do 17. minuty. Nic dziwnego, że z każdą chwilą frustrował się coraz bardziej, cofając się głębiej i głębiej, by w ogóle uczestniczyć w grze. Ale gdy w 28. minucie wdał się w drybling na naszej połowie, tracąc piłkę, więcej było z tego szkody, niż pożytku.

Mapa kontaktów z piłką Lewandowskiego po pół godzinie gry wyglądała następująco:

Reklama

I wszystko mogłoby być okej, gdyby nie fakt, że bramka Chorwatów ulokowana jest na grafice po lewej stronie. Wszystkie kontakty miały miejsce na naszej połowie.

Na pierwszy kontakt z piłką na połowie gospodarzy „Lewy” czekał do 33. minuty. Biało-Czerwoni wychodzili wówczas z kontrą, po lewej stronie Lewandowskiego pokazywał się Zieliński, ale ten podał mu piłkę zbyt mocno, zupełnie niwecząc szansę na groźny atak. A była to okazja na naprawdę niezłą akcję Polaków.

Łącznie, jak podaje Whoscored.com, przed przerwą Lewandowski na połowie Chorwatów wykonał ostatecznie cztery podania. Dwa do tyłu, dwa niecelne. Masakra.

Samotność kapitana

Pytanie, z czego wynika tak tragiczne wykorzystanie Lewandowskiego, pozostaje otwarte. „Lewy” w kadrze od dawna jest sam: często odizolowany na boisku, a teraz, po odejściach z kadry Peszki, „Grosika”, Krychowiaka, czy Szczęsnego, pozbawiony też swoich najbliższych kumpli.

Dziś na hotelowych korytarzach otaczają go zawodnicy z zupełnie innej bajki, niż napastnik Barcelony. Chłopcy z innego pokolenia, żyjący innymi sprawami, mający swoje, inne ścieżki myślenia. Mający też tak dalece inny status od kapitana kadry: piłkarski, jak i społeczny, że czasami ta różnica jest nie do zasypania.

Dość powiedzieć, że obecnie na kadrze Lewandowski najbliżej trzyma się z Kubą Moderem i Tymoteuszem Puchaczem. Obrońca Holstein Kiel błyskawicznie skraca dystans z każdym, ale dla reszty młodych chłopaków Lewandowski jest trochę żywym pomnikiem. I nawet jeśli ich relacje są poprawne, to trochę na zasadzie kontaktu z sąsiadem, który z rodziną wychodzi na spacer w niedzielne popołudnie, kiedy ty jeszcze siedzisz z kumplami na ławce i omawiasz przeżycia wczorajszego wieczoru.

Trudno nie odnieść wrażenia, że ta przepaść rzutuje później na to, jak wygląda boiskowy obraz gry.

„Lewy” bez piłek w polu karnym

Ale boiskowe odseparowanie Lewandowskiego od zespołu narasta już od dłuższego czasu. Właściwie, wyjąwszy kadencję Paulo Sousy, od końca przygody z kadrą Adama Nawałki. A stan ten mocno pogłębił się podczas kadencji Czesława Michniewicza i Fernando Santosa.

To wtedy zacząłem zwracać uwagę, jak rzadko dostarczamy Lewandowskiemu piłkę w pole karne rywala.

W Tiranie, w meczu, po którym zwolniony został Santos, „Lewy” miał jeden kontakt z piłką w szesnastce przeciwnika. W swojej: dwa.

To taki sam bilans jak w żenującym meczu o wyjście z grupy na mundialu w Katarze. Przeciwko Argentynie Lewandowski też piłkę w polu karnym przeciwnika dotknął zaledwie raz.

Za Michniewicza był to zresztą standard. Z Walią, czy Belgią w Lidze Narodów zaliczał po cztery takie kontakty. Mając w składzie napastnika, który wówczas był absolutnym światowym topem – to kompromitujące wykorzystanie gracza takiego formatu.

Wcale nie trzeba wiele. Ale trzeba podawać

A przecież nawet dzisiaj Lewandowski pokazał, jak groźny potrafi być, gdy tylko dostarczy mu się piłkę w pole karne. I wcale nie musi być to wybitne podanie. Swój kunszt snajpera pokazał w 70. minucie. To wtedy opanował trudną piłkę, jednocześnie przestawiając obrońcę. Po chwili huknął w poprzeczkę i byliśmy bardzo bliscy zdobycia wyrównującej bramki.

Tylko, że po tej akcji „Lewy” znów został odcięty od gry. W ciągu ostatnich 20 minut był przy piłce raptem 5 razy. Czterokrotnie w okolicach połowy boiska i raz, w doliczonym czasie gry, próbując oddać strzał rozpaczy sprzed pola karnego. Został zablokowany.

Mapa kontaktów z piłką Lewandowskiego z ostatnich 20 minut:

A przecież oglądając mecze Barcelony gołym okiem widać, że trudno wymagać od 36-letniego Lewandowskiego, by jak dawniej brał na siebie także ciężar rozegrania. Gdy schodzi głębiej: popełnia błędy techniczne, traci piłki, irytuje.

Ale w polu karnym wciąż jest piekielnie niebezpieczny.

Tu znów jak bumerang wraca kluczowe pytanie. Jeśli Michał Probierz rzuca jednocześnie na plac gry najbardziej technicznych, kreatywnych, błyskotliwych graczy z polskim paszportem: Zielińskiego, Szymańskiego, Urbańskiego, Zalewskiego, Bogusza i Kamińskiego, a Lewandowski przez cały mecz może liczyć na jedno – jedno, bo trudno doliczyć do tego także dośrodkowanie z początku drugiej połowy, gdy kapitan uderzał piłkę barkiem – dogranie w pole karne, to co jest z nami, do diaska, nie tak?

I choć każdy ma świadomość, że to już ostatni etap reprezentacyjnej kariery Lewandowskiego, smutno patrzeć, jak kiepsko potrafimy wykorzystać jej najlepszego zawodnika w historii.

A dla tych, którzy zaraz wysuną argument, że nie ma sensu dalej budować reprezentacji pod Lewandowskiego, odpowiedź jest prosta: jeśli nie potrafimy wykorzystać „Lewego”, jak obsłużymy innych napastników? Problem dostarczania piłki do atakujących byłby dziś żywy niezależnie od tego, kto zająłby miejsce na szpicy.

Rozwiązanie tego kłopotu nie powiodło się ani Michniewiczowi, ani Santosowi. Pora, by udało się to Probierzowi.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Feta z goli Bellinghama lub Haalanda na Narodowym? Co nas czeka w Lidze Narodów     

AbsurDB
1
Feta z goli Bellinghama lub Haalanda na Narodowym? Co nas czeka w Lidze Narodów     

Liga Narodów

Liga Narodów

Feta z goli Bellinghama lub Haalanda na Narodowym? Co nas czeka w Lidze Narodów     

AbsurDB
1
Feta z goli Bellinghama lub Haalanda na Narodowym? Co nas czeka w Lidze Narodów     

Komentarze

108 komentarzy

Loading...