W poprzednim sezonie znajdował się w drugiej setce rankingu i był przerażony, gdy myślał o nadchodzącym meczu. Bał się bólu, kontuzji, grania pięciu setów. To go paraliżowało. W tym roku Jack Draper wygrywa kolejne mecze na US Open, do tej pory nie stracił seta, i jest już w półfinale. Miał zaledwie 12 lat, gdy pierwszy raz zagrał w tenisa z Andym Murrayem. Dziś cała Wielka Brytania mówi, że jest jego godnym następcą. Jeżeli Draper sprawi sensację i ogra Jannika Sinnera, awansując do finału, kraj oszaleje.
Ktoś powie, że miał po prostu szczęście w losowaniu, bo w drodze do półfinału nie zmierzył się z żadnym czołowym tenisistą świata. Tyle że w III rundzie tegorocznego US Open na drodze Jacka Drapera stanął Holender Botic van de Zandschulp, który dwa dni wcześniej sensacyjnie i dość łatwo ograł Carlosa Alcaraza. Draper nie dał mu większych szans, a później bez trudu rozprawił się z groźnym Czechem Tomasem Machacem (stracił w tym meczu ledwie sześć gemów).
W ćwierćfinale ci, którzy patrzyli przede wszystkim na miejsce w rankingu, przed turniejem spodziewali się pary Alcaraz – Hubert Hurkacz, tymczasem na kort w środę o 19.30 polskiego czasu wyszli Draper i Alex de Minaur. Efekt? Australijczyk, jeden z najszybszych zawodników w stawce, przegrał w trzech setach. Gdy w drugiej partii wyszedł na prowadzenie 5:4 i wydawało się, że może odwrócić spotkanie, Anglik znów zaczął grać swój najlepszy tenis.
Sceptycy powiedzą, że Draper znowu miał farta, bo widać było, że de Minaur zmaga się z bólem kontuzjowanego w ostatnich miesiącach biodra. Ale czy w momencie gdy ktoś dochodzi do wielkoszlemowego półfinału, nie tracąc seta, można sprowadzać to głównie do szczęścia?
Jack Draper podczas ćwierćfinału z de Minaurem
Grał z Murrayem w swojej szkole
Świetny, zróżnicowany serwis, do tego mocne i coraz celniejsze uderzenia zza końcowej linii. To jego broń. Ale Draper potrafi też zaskoczyć rywala. Raz zaserwuje mocno po linii, by po chwili zagrać dużo lżej, ale z taką rotacją na zewnątrz, że przeciwnik ma małe szanse na odbicie piłki. W meczu z de Minaurem dwa razy zagrał tak dokładne i do końca ukrywane skróty, że Australijczyk nawet do tych piłek nie pobiegł.
Tegoroczny turniej US Open to wielkie chwile Anglika. Draper wygrał kolejnych piętnaście setów, bijąc rekord swojej rodaczki Emmy Raducanu, która w 2021 roku, mając 18 lat, zwyciężyła w kobiecym turnieju, wygrywając 14 kolejnych setów. Wychodząc na ćwierćfinał z de Minaurem, Draper pierwszy raz w życiu miał okazję grać na Arthur Ashe Stadium, największym tenisowym obiekcie na świecie. Nie przestraszył się ogromnego stadionu i wygrał, zostając pierwszym Brytyjczykiem od 2012 roku, który dotarł do półfinału US Open. 12 lat temu całą imprezę wygrał Andy Murray.
Ich losy splotły się już w 2013 roku. Murray, wówczas będący u szczytu sławy – zwycięzca US Open i Wimbledonu oraz mistrz olimpijski z Londynu – odwiedził Reed’s, szkołę, do której uczęszczał Draper. Na uroczystości był też Tim Henman, inny znakomity były angielski tenisista, do tego absolwent tej placówki. Draper został wtedy wybrany, by zagrać z legendami tenisa debla. Do dziś świetnie pamięta tamten dzień.
– Andy mnie wtedy oszukał. Zagrałem asa, idealnie trafiając w linię, a on zaczął krzyczeć, że był aut, choć musiał to widzieć jak na dłoni – wspomina obecny półfinalista US Open, a prywatnie syn Rogera Drapera, byłego dyrektora wykonawczego angielskiej federacji, oraz Nicky, byłej dobrej zawodniczki i trenerki. Jeżeli dorastasz w takim domu, twoje życie musi się kręcić wokół tenisa.
Kariera Murraya to droga sportowego geniusza, mistrza wybierania odpowiednich rozwiązań na korcie, który w epoce Novaka Djokovicia, Rogera Federera i Rafy Nadala dał radę odnieść trzy wygrane wielkoszlemowe. Ale Murray walczył też z bólem i strasznymi kontuzjami. Gdy w czasie tegorocznych igrzysk w Paryżu po porażce w ćwierćfinale debla oficjalnie kończył swoją wielką karierę, powiedział, że tak naprawdę nie lubił grać w tenisa. Draper natomiast, jego naturalny następca (zwłaszcza w ostatnich dniach tak piszą o nim angielskie media), sprawia wrażenie gościa, który coraz bardziej cieszy się grą.
Panowie w ostatnich dniach wymieniają między sobą wiele wiadomości. – Jeżeli zrobię w połowie taką karierę, jak Andy, to będę szczęśliwy. Ten gość jest legendą – mówi z szacunkiem o koledze Draper. Ale potrafi wypowiedzieć się też w nieco inny sposób. Po jednym z meczów tegorocznego US Open, jeszcze na korcie, wypalił: – Będzie mi brakowało obecności Andy’ego w szatni. Możliwości krzyczenia na niego. Jego śmierdzących butów i i innych śmierdzących ubrań.
Draper podczas ubiegłorocznego Australian Open
Przeciwko sobie w meczu turnieju ATP zagrali tylko raz, w Indian Wells w ubiegłym roku. Młodszy z Anglików wygrał 7:6, 6:2 i, jak pewnie się domyślacie, media w Anglii zaczęły pisać o symbolicznej zmianie warty.
Pokonał Alcaraza na trawie
Ale ta zmiana warty trwała nieco dłużej, niż ta przy londyńskim Buckingham Palace, bo Draper, żeby znaleźć się tu, gdzie jest, musiał sporo przejść. Jack już w przeszłości pokazywał, że stać go na wielkie rzeczy. Miał 16 lat, gdy w 2018 roku dotarł do finału juniorskiego Wimbledonu, choć w nim przegrał. Jako junior najwyżej był siódmy na świecie. W 2021 roku w tym samym Wimbledonie trafił w I rundzie na Djokovicia. Główny kort, cały świat patrzył. Miliony ludzi. I wielka presja. 19-latek nic sobie z tego nie zrobił i sensacyjnie wygrał pierwszego seta. W kolejnych trzech dostał jednak lekcję tenisa. W 2022 roku na turnieju w Bazylei trafił na Alcaraza i mocno mu się postawił. Hiszpan wygrał, ale w trzech setach, w ostatnim było 7:5. Tego samego Alcaraza w końcu pokonał w tym roku na trawiastych kortach Queen’s Clubu w Londynie. Media pisały o sensacji, ale to był już nowy Draper. Draper, który w coś pozytywnego przekuł negatywne doświadczenia z poprzedniego roku.
W 2023 roku Anglik czasem bał się wychodzić na kort. Wszystko przez poważną kontuzję ramienia i związane z nią komplikacje. Niby dotarł do IV rundy US Open, pokonując po drodze w trzech setach Hurkacza, ale o tamtym sezonie chciałby jak najszybciej zapomnieć. W 2022 roku był w końcu 38. na świecie, by później wypaść poza pierwszą setkę. „Utalentowany, ale nieprzygotowany fizycznie” – tak często pisały o nim angielskie media.
– Przed meczami byłem nerwowy i niepewny siebie. Zastanawiałem się: „Czy ja wytrzymam to spotkanie? Czy nie będą mnie łapać skurcze? A może po prostu padnę fizycznie lub doznam kontuzji?”. Zdarzało się, że wstawałem i paraliżowała mnie myśl, że mam być może do rozegrania pięć setów. Myślę, że moje urazy w tamtym czasie brały się z przetrenowania albo wykonywania niewłaściwych ćwiczeń – stwierdził w rozmowie z „New York Timesem”, zapytany o tamten trudny czas.
Dlatego postanowił coś zmienić. Zatrudnił Willa Herberta, który w przeszłości pracował jako trener z Emmą Raducanu. Ściągnął też do swojego teamu Stevena Kotze, trenera przygotowania motorycznego, znanego z pracy z Murrayem i w wielu kręgach uważanego za cudotwórcę. Głównym szkoleniowcem Drapera pozostał James Trotman. Mają świetny kontakt, doskonale się rozumieją. Wyniki przyszły szybko. Oprócz wspominanego ogrania Alcaraza, Draper zwyciężył też w turnieju w Stuttgarcie, pokonując w finale Matteo Berrettiniego. A teraz notuje tak fantastyczną serię w US Open, choć na początku turnieju nie było mu łatwo, bo na konferencjach prasowych musiał odpowiadać na pytania dotyczące sytuacji z turnieju w Cincinnati.
Draper podczas tegorocznego US Open
Zrobili z niego oszusta
„Najbardziej kontrowersyjna piłka meczowa w historii” – tak ją nazwano. Było tak: Draper grał o awans do ćwierćfinału, a jego rywalem był Kanadyjczyk Felix Auger-Aliassime. Anglik w trzecim secie miał piłkę meczową i w swoim „nowym” stylu (wcześniej grał bardziej zachowawczo) po serwisie pobiegł do siatki. Rywal odegrał nisko i mocno, tuż nad siatką. Draper dostawił rakietę i piłka najpierw uderzyła w kort, by wylecieć w górę i spaść, po muśnięciu siatki, po stronie Kanadyjczyka.
Wszystko działo się bardzo szybko. Sędzia orzekł, że Anglik zagrał poprawnie i zakończył spotkanie. Doszło do kłótni pod siatką. Auger-Aliassime przekonywał, że piłka najpierw odbiła się po stronie rywala, a Draper mówił, że nie widział całej sytuacji, bo patrzył na Kanadyjczyka. Mówił prawdę? Kłamał? Nie wiadomo. Anglik proponował od razu, by obejrzeć powtórkę, ale arbiter nie miał takiej możliwości i nie zmienił swojej decyzji.
Powtórki pokazały jasno, że sędzia popełnił poważny błąd w sytuacji, gdy trzeci set był wyrównany i mógł się różnie zakończyć. Pozostał niesmak, a Draperowi doprawiono łatkę oszusta. Niektórzy byli przekonani, że na pewno widział, jak leciała piłka.
Teraz jednak Anglik jest opisywany już głównie jako największa rewelacja US Open.
– Zmienił się. Stał się zawodnikiem, grającym z większą pewnością siebie. Jestem przekonany, że to tylko kwestia czasu, kiedy znajdzie się w pierwszej dziesiątce rankingu – powiedział o Draperze Tomas Machac, pokonany przez niego w IV rundzie turnieju.
– Ma wiele, by stać się czołowym zawodnikiem świata, ale są też braki. Jack dobrze serwuje, jednak powinien częściej trafiać pierwszym podaniem, minimum na poziomie 60 procent – zauważa Henman, który w Nowym Jorku jest ekspertem Eurosportu. Rzeczywiście, do spotkania z de Minaurem statystyka Anglika w tym elemencie wynosiła 52%. To przeciętny współczynnik.
W półfinale Drapera czeka największe wyzwanie w karierze, bo zagra z numerem jeden na świecie, czyli Jannikiem Sinnerem. – Znamy się świetnie, jesteśmy dobrymi kolegami, ale na korcie nie będzie żadnych sentymentów. Jestem pod wielkim wrażeniem gry Jacka w tym turnieju i na pewno czeka mnie bardzo trudny mecz – powiedział Włoch po pokonaniu w ćwierćfinale w czterech setach Daniiła Miedwiediewa.
Grali ze sobą raz, w 2021 roku, na kortach Queen’s Clubu. Wtedy po dwóch tie-breakach górą był Draper, ale to był też inny Sinner. Teraz mimo wszystko wyraźnym faworytem spotkania wydaje się być Włoch.
– Patrząc na towarzystwo, jakie zostało w męskim turnieju, Draper powinien przegrać w trzech setach. Może nie 1:6, 2:6, 1:6, bo jednak ma dobry serwis i nie jest łatwo go przełamać, ale na zdrowy rozum wydaje mi się, że będzie takie 6:4, 7:6, 6:4 dla Sinnera. Pracowałem przy meczu Włocha z Miedwiediewem i uważam, że jeśli Sinner zagra nawet nie na 100, ale tak na 80 procent możliwości, to sobie dość spokojnie poradzi. Zwycięstwo Drapera byłoby hipersensacją – mówi w rozmowie z Weszło komentator Eurosportu, Tomasz Wolfke.
Po wypowiedziach Drapera widać, że wyniki w Nowym Jorku dodają mu pewności siebie. – Wiele przeszedłem, by być jednym z najlepszych tenisistów świata i wierzę, że dojdę na ten poziom, jeżeli będę dalej poprawiał swoje przygotowanie fizyczne i nastawienie mentalne – stwierdził niedawno Anglik, który wspina się na tenisowy Everest w tempie najbardziej sprawnych himalaistów świata.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O TENISIE NA WESZŁO: