Reklama

100 meczów Igi w Wielkim Szlemie. Dziś Polka otwiera drugą setkę

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 września 2024, 21:24 • 8 min czytania 4 komentarze

Momentami trudno uwierzyć, że nastolatka, którą niedawno oglądaliśmy, gdy wchodziła do seniorskiej rywalizacji, jest już niezwykle utytułowaną zawodniczką z pięcioma turniejami wielkoszlemowymi na koncie. Przez niemal sześć sezonów gry w tourze, Iga Świątek dobiła też do stu spotkań w imprezach najwyższej rangi. Jak wyglądała ta setka? Rozbiliśmy ją na najważniejsze statystyki, ale też przypomnieliśmy spotkania, które stanowiły kolejne stopnie na tej drodze. 

100 meczów Igi w Wielkim Szlemie. Dziś Polka otwiera drugą setkę

Bilans? Jeden z najlepszych

W niemal każdym z wielkoszlemowych turniejów Iga występowała do tej pory sześciokrotnie. Wyjątkiem jest Wimbledon. Ten w 2020 roku nie odbył się z powodu pandemii, stąd ta luka. Jaki jest jej bilans spotkań w Szlemach? Ogólny to 83-17 (nie liczymy kwalifikacji), a więc… naprawdę znakomity. Jak na Twitterze (tak, nadal używamy tej nazwy) podał Bastien Fachen, to jeden z lepszych bilansów w pierwszych stu meczach. Nawet w porównaniu do absolutnych legend kobiecego tenisa.

Wygląda to tak:

  • Monica Seles: 93-7;
  • Chris Evert: 90-10;
  • Steffi Graf: 87-13;
  • Serena Williams i Martina Hingis: 86-14;
  • Venus Williams: 85-15;
  • Iga Świątek: 83-17; 
  • Maria Szarapowa: 82-18;
  • Justine Henin: 81-19;
  • Martina Navratilova: 80-20.

Żeby porównać to z najlepszą przed Igą Polką w historii tenisa – Agnieszka Radwańska miała (naprawdę dobry!) bilans 72-28. A jak Iga wypada, gdy chodzi o poszczególne turnieje? No to w sumie zaskoczeń nie ma. Zdecydowanie najlepiej na Roland Garros, najgorzej – na Wimbledonie.

Reklama

Po rozbiciu na mecze i procenty wygranych jest tak:

  • Australian Open: 23 mecze, 17-6, 76,90% wygranych.
  • Roland Garros: 37 meczów, 35-2, 94,60% wygranych.
  • Wimbledon: 16 meczów, 11-5, 68,80% wygranych.
  • US Open: 24 mecze, 20-4, 83.30% wygranych.

W każdym z turniejów jest więc zdecydowanie pozytywnie, ale pole do poprawy ma Polka jeszcze czy to w Australii, czy – zwłaszcza – na trawiastych kortach. Innymi słowy: tam gdzie do tej pory nie triumfowała czy nawet nie grała w finale. Statystyki potwierdzają więc to, co widać gołym okiem. I dobrze, lubimy takie sytuacje.

CZYTAJ TEŻ: JESSICA PEGULA. CÓRKA MILIARDERA, KONTUZJE I PRZEKLĘTE ĆWIERĆFINAŁY

Doskonale wiemy też, że w wygrywanych przez siebie meczach Iga często dokłada do tego wysokie triumfy w setach. I to też znajdzie swoje odzwierciedlenie w statystykach:

Do tej pory w turniejach wielkoszlemowych aż 26 partii wygrała do zera, a trzy tak przegrała – ale ostatni raz w meczu z Simoną Halep w IV rundzie Roland Garros 2019 (warto też dodać, że jeden z meczów, gdzie tak oberwała w secie, ostatecznie wygrała). 6:1 z kolei triumfowała w 24 partiach, a przegrała – w 10 partiach, ale dwa mecze mimo tego wygrała. A sama, gdy rozbijała rywalki do zera lub jednego, nigdy nie oddała im potem spotkania.

A skoro o rywalkach mowa, to z jakimi zaliczała historyczne spotkania na najważniejszych tenisowych turniejach?

Reklama

Dycha, ćwiartka i pięćdziesiątka. Mecze na drodze do setki

1. mecz: Iga Świątek – Ana Bogdan (I runda AO 2019)
6:3, 3:6, 6:4

Australian Open 2019 to jedyny turniej wielkoszlemowy, do którego Iga przechodziła kwalifikacje. Mało brakowało, a wyleciałaby z nich już w pierwszej rundzie, ale z Olgą Danilovic – reprezentantką gospodarzy – poradziła sobie po przegraniu pierwszego seta. Drugiego wygrała w tie-breaku, a trzeciego 7:5. Po takim horrorze, dalej było już dużo spokojniej, bo i Alionę Bolsovą, i Danielle Lao pokonała w dwóch setach. Z Rumunką Aną Bogdan znów jednak potrzebowała rozegrać trzy partie.

A więc zagrała i wygrała. To Iga zaczęła lepiej, triumfując do trzech gemów, ale dokładnie tym samym zrewanżowała jej się przeciwniczka. W trzecim secie Polka wydawała się bardzo zestresowana, broniła piłek na przełamanie w każdym z pierwszych trzech własnych gemów serwisowych. W dwóch pierwszych przypadkach zrobiła to skutecznie, za trzecim razem się nie udało, zresztą stratę serwisu przypieczętowała podwójnym błędem serwisowym. Wtedy poprosiła jednak o przerwę medyczną, na kort wróciła z zabandażowanym udem i… zaczęła grać dużo lepiej. Odrobiła stratę przełamania, potem zagrała świetnie przy swoim podaniu, a na końcu znów przełamała rywalkę. I awansowała do II rundy, na której jednak jej udział w tamtym Szlemie się zakończył.

10. mecz: Iga Świątek – Timea Babos (I runda AO 2020)
6:3, 6:2

Traf chciał, że dziesiąte spotkanie w swoich występach wielkoszlemowych Iga Świątek rozegrała dokładnie tam i dokładnie w tej samej fazie, gdzie pierwsze. W kolejnym sezonie wróciła bowiem do Australii i w pierwszej rundzie zmierzyła się z Timeą Babos. Nie był to jednak mecz z większą historią. Polka od początku była lepsza i pewnie zmierzała do zwycięstwa zarówno w I, jak i II secie. Całe spotkanie trwało tylko 67 minut, rozstrzygnęło się więc w ekspresowym tempie, do którego wkrótce mieliśmy się naprawdę przyzwyczaić.

25. mecz: Iga Świątek – Camila Giorgi (II runda AO 2021)
6:2, 6:4

Ćwiartka pękła Idze… znów w Australii, ledwie sezon później. Tym razem jednak w drugiej rundzie. Meczu z doświadczoną i całkiem uznaną Camilą Giorgi miała prawo się nieco obawiać. Dwa lata wcześniej to właśnie Włoszka ograła ją w Melbourne, oddając tylko dwa gemy. Ale wtedy Iga była nowicjuszką, a w 2021 przyjeżdżała na drugą stronę świata już jako mistrzyni wielkoszlemowa. Pierwszy stres odgoniła w poprzedniej rundzie, więc do meczu z Giorgi przystąpiła pewna siebie.

I od początku to pokazywała. Już w pierwszym gemie była bliska przełamania, ale wtedy Giorgi jeszcze się obroniła. Przy kolejnych okazjach już jej się to nie udało i do końca seta ugrała jedynie gema więcej. Druga partia była bardziej zacięta, ale… dopiero w późniejszym okresie. Bo od przełamania zaczęła ją Iga. Rywalka tym razem zdołała jednak tę stratę odrobić i zaatakować Polkę, ta jednak świetnie się broniła, przeczekała napór Włoszki i gdy ten zmalał, sama zaatakowała. Efekt? Przełamanie i wkrótce koniec meczu.

50. mecz: Iga Świątek – Qinwen Zheng (IV runda RG 2022)
6:7 (5), 6:0, 6:2

Pamiętny mecz z kilku powodów. Raz, że było to pierwsze spotkanie Polki z Chinką, która w tym sezonie miała okazać się jej pogromczynią na igrzyskach w Paryżu. Dwa, że to w nim Iga straciła jedynego seta na drodze do triumfu w Roland Garros, a przy okazji była to też jej pierwsza przegrana partia od 10 spotkań. A trzy? To demolka, jaką Iga zafundowała Qinwen w dwóch kolejnych setach. Bo gdy po pierwszym, w którym Chinka grała znakomity tenis, wydawało się, że może stanowić dla Świątek zagrożenie (a przypomnijmy, że ta kontynuowała wówczas swoją znakomitą serię bez porażki), w kolejnych Iga nie pozostawiła rywalce wątpliwości co do tego, że jest lepsza.

A potem? Potem poszła po swoje, pokonując kolejno Jessicę Pegulę, Darię Kasatkinę i Coco Gauff, wszystkie w dwóch setach. Wygrała tym samym drugie w karierze Roland Garros, a jedyną większą przeszkodą na jej drodze była właśnie Qinwen.

100. mecz: Iga Świątek – Liudmiła Samsonowa (IV runda US 2024)
6:4, 6:1

Można się było obawiać tego spotkania, Samsonowa potrafiła bowiem w przeszłości sprawić Idze problemy. Jak się okazało – nie tym razem. To historia najnowsza, sprzed dwóch dni, więc nie będziemy specjalnie zanudzać was opisami tego spotkania. Niemniej, Iga wygrała i to pewnie, pieczętując w udany sposób swoją pierwszą setkę spotkań rozegranych w turniejach wielkoszlemowych. Mamy nadzieję, że dokładnie tak samo otworzy drugą, dziś w nocy, starciem z Jessicą Pegulą. A do ilu dobije? A to już zagadka.

Garść ciekawostek

Co jeszcze warto napisać? Ano choćby to, że Iga w turniejach wielkoszlemowych nigdy nie grała z liderką rankingu WTA, a w całej karierze tylko dwukrotnie. Wynika to, oczywiście, częściowo z faktu, że od 2022 roku to ona (z krótką przerwą) tą liderką pozostaje, a wcześniej Ash Barty omijała wiele turniejów w okresie pandemii. Dwukrotnie w najważniejszych turniejach Polka grała za to z rankingowymi „dwójkami”, a właściwie dwójką – w obu przypadkach była to bowiem Simona Halep. Bilans? 1-1.

Ogółem jeśli chodzi o rywalki z TOP 10 rankingu WTA – co świadczy zresztą o nieprzewidywalności kobiecego tenisa – Iga grała w turniejach wielkoszlemowych 10 razy. Przegrała tylko dwa mecze, oba z Halep. Najwyżej notowaną rywalką, z którą wygrała, była z kolei Coco Gauff na tegorocznym French Open. Amerykanka była wtedy trzecią rakietą światowego tenisa. Raz z kolei Polka grała – i wygrała – z tenisistką, która nie była jeszcze wówczas notowana w światowym rankingu. Było to w I rundzie Roland Garros 2019, gdy po drugiej kortu stanęła grająca z dziką kartą Selena Janicijević. Iga wygrała 6:3, 6:0.

A z tenisistkami z jakich państw Polka mierzyła się do tej pory w Szlemie najczęściej?

Co nie dziwi – z Amerykankami. Grała z nimi aż 16 razy. Ośmiokrotnie rywalizowała przeciw Rosjankom (z czego aż trzykrotnie w trwającym US Open!), sześciokrotnie z Rumunkami, a po pięć razy z Czeszkami, Francuzkami i Włoszkami. Co ciekawe cztery razy grała z reprezentantkami Estonii, czyli tyle samo ile z Chinkami, Chorwatkami, Hiszpankami i Ukrainkami, a więc reprezentantkami krajów znacznie bardziej kojarzonych z tenisem.

A z kim nie grała? Między innymi ze Słowaczkami – które w pewnym momencie miały naprawdę niezłe zawodniczki – Dunkami czy Belgijkami. A przede wszystkim – z Polkami. Ba, do tej pory tylko dwukrotnie grała z Polkami w tourze. Magdę Fręch pokonała w 2022 roku w Warszawie 6:1, 6:2. Z kolei sezon później Magdzie Linette oddała tylko dwa gemy (6:1, 6:1) w starciu w turnieju w Pekinie. Na podobny mecz w jednym z czterech najważniejszych turniejów poczekamy co najmniej do kolejnego sezonu.

Fot. Newspix

Czytaj też:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

4 komentarze

Loading...