Piłkarze z Wrocławia nastrzelali tyle, co we wszystkich wcześniejszych meczach razem wziętych i przegrali. Po tym szalonym spotkaniu podobno nadal szukają drogi do domu, a niektórym naprawdę łatwo nie będzie. Paluszek zgubił się jeszcze przed wejściem na boisko. Pokorny z Cebulą wcale do Szczecina nie przyjechali, ale w stolicy Dolnego Śląska też podobno nie zostali, w sumie nie wiadomo, gdzie są. Ince zniknął. Kreowany na nowego lidera Nahuel sam chyba odmawia tej nominacji i też próżno go szukać. A Jacek Magiera drapie tylko podbródek.
– Co ja mam zrobić, co tu nie gra? – zdaje się zastanawiać często pokazywany przez realizatorów szkoleniowiec Śląska. Odpowiadamy więc:
- Nie grają obrońcy, którzy w ostatnich meczach są wręcz pośmiewiskiem Ekstraklasy. Linia defensywna wicemistrzów Polski to ledwie luźna wariacja na temat tej z ubiegłego sezonu. Dziś dali kolejny popis, choć ich honor uratował golem Aleks Petkow.
- Nie grają skrzydła. To może opinia deczko na wyrost, ale dziś w bocznych sektorach Śląsk nie zaprezentował nic godnego uwagi. Dosłownie, na bokach hulali Grosicki, Biczachczjan i wiatr.
- Nie gra nikt w środku pola, gdy trzeba wymienić kilka celnych podań. Petr Schwarz to naprawdę fajny piłkarz, ale sam ze sobą w piłkę grać nie będzie.
Zagrały dziś za to dwa stałe fragmenty gry, które wykonywał właśnie Czech. Wynik może odrobinę przysłoni tę beznadzieję, jaką zaprezentowali goście, ale nie dajcie się zwieść. We Wrocławiu trudno będzie nawiązać do sukcesu z ubiegłego sezonu, a po zwycięstwie Lechii, Śląsk pozostaje jedyną w tym sezonie drużyną bez wygranego meczu. Nie ma w tym przypadku.
Pogoń – Śląsk 5:3. Dziś kręcimy się jak w karuzeli
Na pierwsze pół godziny Pogoń zabrała gości w pouczającą podróż. Grała w grę, o której we Wrocławiu chyba jeszcze nie słyszeli. Bo ludzie, jak to tak podawać z pierwszej piłki!? Albo po ziemi? Piłkarze Śląska patrzyli długimi fragmentami na swoich rywali jak na magików wyciągających z kapelusza białe króliki.
W wiatraki Petkowa i Guercio zamienił już na samym początku Koulouris, ale po wideoanalizie okazało się, że w ferworze walki pomagał sobie ręką. Po chwili magicznym dotykiem popisał się Kurzawa. Z jego doskonałego podania użytek zrobił Biczachczjan, a akcję zwieńczył golem Ulvestad. Portowcy nie spuszczali z tonu, dalej kręcili Śląskiem, który bidny nie mógł się odnaleźć. Po wybiciu Cojocaru piłkę zebrał znów Biczachczjan i, szast-prast, wyczarował drugą asystę dogrywając Grosickiemu. Zabawa.
GOOOOOL! Ulvestad daje prowadzenie Pogoni! ⚽
Chwilę wcześniej sędziowie nie uznali gola Koulourisa, ale jak widać co się odwlecze, to nie uciecze 👀
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/J6kllFAAa6
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 1, 2024
Petkow, główka, brama
Nagle jednak stało się coś bardzo niespodziewanego. Rzut wolny dla Śląska, błysk Schwarza, ładny gol Petkowa i kontakt. Potem rzut rożny, kolejny błysk Schwarza i… jeszcze większe zaskoczenie! Gol Musiolika, który cieszył się z tego trafienia jak dziecko. Z perspektywy bezstronnego widza – fajne emocje, dwie szybkie bramki.
Z perspektywy Pogoni – jakiś nieśmieszny żart. Jasne, stały fragment to element rozgrywki, nic nie zwalnia z wygrania walki o górną piłkę. Tyle że naprawdę trudno było w tamtym momencie mówić o “zasłużonym wyniku”.
A jest coś takiego. Ta sprawiedliwa, choć nieżywa, oliwa.
ŚLĄSK WRACA DO GRY! Najpierw kontakt daje Alex Petkov, a chwilę później do remisu doprowadza Sebastian Musiolik! Ależ mecz w Szczecinie 🤯
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/CAWI7bnhZY
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 1, 2024
Wygrywa lepszy
Koniec końców w meczach piłkarskich to lepsza drużyna wygrywa. Pogoń odzyskała prowadzenie po zaledwie czterech minutach pokazując wrocławianom, że jej także nie są obce dobrze wykonywane stałe fragmenty. Do przerwy mieliśmy więc solidne 3:2, ale 4:0 też byłoby całkiem sprawiedliwe.
Po trzech kwadransach skończyła się już cierpliwość trenera Magiery do Paluszka, którego na drugą połowę zmienił Petrow. W ogóle dużo musiało się dziać w szatni Śląska, bo goście wyszli na murawę nastawieni już trochę inaczej. Przede wszystkim, kilka razy zagrozili bramce Pogoni z gry. W sumie zdobyli z tej gry gola. Ale zdołali też przy okazji stracić kolejne dwa.
Znowu rozłazili się bez mapy po własnym polu karnym i w ogóle grali… no szkoda gadać, może w tej drugiej połowie faktycznie cokolwiek zaprezentowali, może nawet strzelili w sumie trzy gole, ale byli dziś za słabi, by choć przez chwilę myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.
Głównie dlatego, że w engelowskim Futbolu na Tak gospodarze tego spotkania chyba nie mają sobie równych. Rywal strzela nam trzy gole? Spoko, my siekniemy pięć, piłeczka chodzi. A że Śląsk nie gra pod własną bramką wcale i jego obrońcy zamiast bronić, wyręczają kolegów w strzelaniu, to o efektowny wynik nietrudno. My generalnie lubimy, jak w meczu pada dużo goli, ale jest taki jeden siwy pan, który pewnie się na taki stan rzeczy wścieka.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Stolarski wreszcie spłaca się Legii. Koncert przy Łazienkowskiej!
- Polska piłka to czeski film, czeska to sukces w Europie. Jak to robią sąsiedzi? [REPORTAŻ]
- Lechia znów traci gole, ale tym razem też strzela i… wygrywa!
Fot. Newspix