Zwykle mówiąc, że Widzew Łódź ma twarz Frana Alvareza, mamy na myśli zespół cechujący się chirurgiczną precyzją, fundujący fajerwerki. Tym razem z takiego porównania drużyna trenera Daniela Myśliwca ucieszyć się nie może, bo w Białymstoku oznaczało to wyjątkowo głupią stratę punktów.
Sięgamy pamięcią tak daleko, jak się da, ale ciężko nam przypomnieć sobie tak kretyńską czerwoną kartkę, jak ta w wykonaniu Frana Alvareza. Hiszpan od samego początku meczu wyglądał, jakby na Podlasie przyjechał jak na plażę, co świadczyłoby źle nie tylko o jego mentalu, ale i jego pojęciu o geografii.
Przy bramce zorientowanie się, że powinien uprzedzić rywala, zajęło mu tak dużo czasu, że pozostało mu nerwowe gestykulowanie po precyzyjnym wykończeniu Afimico Pululu. Później prosił się o absurdalne wykluczenie, faulując dwukrotnie – w tej samej akcji! – piłkarzy Jagiellonii.
Wreszcie doprosił się od sędziego pozwolenia na zejście do szatni przed wszystkimi. Próbując zabezpieczyć zespół przed szybkim wznowieniem gry z rzutu wolnego przez Jagę, stanął przy piłce. Metoda znana od boisk Klasy B po Ligę Mistrzów, tyle że Hiszpanowi coś się pokiełbasiło i machnął nogą, co stanowi książkowe „wykroczenie” na żółtą kartkę.
Widzew w dziesiątkę! Fran Alvarez wylatuje z boiska na własne życzenie… 👀
📺 Jagiellonia 1:0 Widzew do przerwy! Druga połowa już za chwilę w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrlEG pic.twitter.com/y2lU1zjsBH
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 1, 2024
W taki oto sposób Widzew Łódź pomógł Jagiellonii Białystok w przerwaniu jej czarnej serii.
Jagiellonia – Widzew 1:0. Hajrizi i Alvarez sabotowali kolegów
Co się Widzew zacznie nakręcać, to sypią się śrubki i trzeba maszynkę składać od nowa. To już trzecie spotkanie obecnych rozgrywek, którego łodzianie nie kończą w pełnym składzie. Dwa poprzednie udało się zremisować, tym razem punkcik plamy nie zmaże. W Łodzi muszą się irytować, bo poza tymi przypadkami, RTS przegrał ledwie raz, więc w tabeli mogło to wyglądać nawet lepiej.
A może nie mogło, bo Daniel Myśliwiec nawet mając jedenastkę graczy do dyspozycji, nie ma łatwego zadania? Przed sezonem stracił napastnika numer jeden, którego — w wyniku starcia Saida Hamulicia z drzwiami — póki co w kadrze imituje Hubert Sobol. Łatki na linii obrony wyglądały na tyle solidnie, że od tygodni pytano: dlaczego nie gra Kreshnik Hajrizi, stoper z najlepszym CV w składzie?
Jagiellonia pozwoliła kibicom Widzewa lepiej zrozumieć tę sprawę. To Hajrizi leciał na tyłku, gdy Miki Villar napędzał akcję bramkową, mknąc po skrzydle. Kosowianin tracił piłki, bywał spóźniony, zarobił żółtą kartkę. W akcji, która zakończyła się rzutem karnym dla gospodarzy (słusznie odwołanym – Hanousek dostał w rękę, ale najpierw odbił piłkę nogą) też był nieobecnym obserwatorem. Ewidentnie nie był to debiut roku w jego wykonaniu. Czasami trzeba jednak zaufać trenerom, oni naprawdę widzą więcej.
To nie koniec kryzysu Jagiellonii, ale jest światełko w tunelu
Jagiellonia na przerwę reprezentacyjną nie uda się z cygarem w ustach, ale z uczuciem ulgi już tak. Sześć porażek z rzędu budziło grozę, mogło zachwiać tożsamością i pomysłem na grę drużyny Adriana Siemieńca. Z Widzewem nie obejrzeliśmy Jagi w najlepszym wydaniu, Jagi rodem z poprzednich rozgrywek, jednak białostoczanie swoje wykreowali. Grając już w przewadze, spokojnie mogli zamknąć mecz, gdyby tylko Jesus Imaz lub Kristoffer Hansen trafili do siatki.
W Białymstoku tym razem ustrzegli się błędów, choć nie wszystkich – wszak Hajrizi miał szansę się zrehabilitować, gdy doszedł do strzału głową, minimalnie chybiając. Maksymilian Stryjek ciut bardziej zapracowany był jednak w meczu z Ajaksem, dość powiedzieć, że gdy zbił strzał Samuela Kozlovsky’ego z dystansu po, mniej więcej, trzydziestu minutach gry, można było pochwalić go za koncentrację między słupkami.
A wtedy Widzew grał jeszcze w jedenastu.
Mistrz Polski wysłał jednak sygnał, że jeszcze żyje i spróbuje się podnieść, bogatszy o letnie doświadczenia. Dotyczy to także Adriana Siemieńca, który przecież nie uporał się do końca z kryzysem, w jaki puchary wpędziły jego zespół. Żeby tak było, Jagiellonia będzie musiała pójść za ciosem po powrocie ligowych zmagań.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Osiem goli! Śląsk wsadzony na karuzelę, nie wytrzymał
- Stolarski wreszcie spłaca się Legii. Koncert przy Łazienkowskiej!
- Lechia znów traci gole, ale tym razem też strzela i… wygrywa!
fot. Newspix