Reklama

Śląsk Wrocław został nowym ekstraklasowym królem remisów

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

25 sierpnia 2024, 22:56 • 4 min czytania 92 komentarzy

Umarł król, niech żyje król! Drużyna Jacka Magiery oficjalnie przejmuje od Piasta Gliwice tytuł pana i władcy remisów. W piątym ligowym meczu tego sezonu Śląsk czwarty raz dzieli się z rywalem punktami. I to po meczu, który generalnie zawiódł. Zamiast pysznego deseru na koniec weekendu, dostaliśmy niestrawne, przeterminowane ciastko, które mogło przyprawić o mdłości.

Śląsk Wrocław został nowym ekstraklasowym królem remisów

Pierwsza połowa tego spotkania to był żart, niestety wyjątkowo nieśmieszny. Policzmy absurdalne historie, jakie się podczas niej wydarzyły:

  • Cebula, który w genialnej sytuacji nie trafia w piłkę i potyka się o własne nogi.
  • Nahuel, który w genialnej sytuacji, z najbliższej odległości… podaje piłkę do Tobiasza.   
  • Ortiz, który w genialnej sytuacji zamiast strzelać zagrywa do Musiolika, co jest generalnie bez sensu, bo przecież wiadomo, że to antymidas – czego się nie dotknie w polu karnym, to spierdzieli. Choć po prawdzie, tu nawet nie zdążył doskoczyć do piłki, był o pół tempa spóźniony.

Z tego powinny paść przynajmniej dwie bramki. To, że wrocławianie nie zdobyli żadnej, jest ich niezaprzeczalną kompromitacją.

Mało? To dodamy jeszcze Nahuela próbującego pokonać Kacpra Tobiasza centrostrzałem. Gdyby trafił, byłoby to idealne podsumowanie śląskowych starań, no ale piłka przeszła tuż obok słupka.

Generalnie – syf, kiła i mogiła. Po obu stronach, bo przecież tu nie tylko Śląsk jest winowajcą. Gospodarze oddali piłkę Legii, czekając na ewentualne kontry. Legia może i chciała coś utkać w ataku pozycyjnym, ale nie potrafiła. Współpraca Pawła Wszołka z Bartkiem Kapustką? Nie istniała. Ryoya Morishita z przodu? Katastrofa. Marc Gual? Podobnie. Coś tam próbował działać Ruben Vinagre, ale po czasie nawet on, piłkarz z nieco lepszego do niedawna świata, się poddał. No nie szło za cholerę tego oglądać, szczególnie, że jak już ktoś miał szansę, to koncertowo ją partolił, o czym pisaliśmy powyżej.

Reklama

O marnej jakości tego “widowiska” świadczy fakt, że najwięcej działo się podczas… zderzeń zawodników. Najpierw Peter Pokorny i Kapustka stuknęli się kolanami, co jak wiadomo nie wróży dobrze temu drugiemu. Jego noga dziwacznie się wygięła, na szczęście mógł kontynuować grę, ba strzelił nawet dość efektownego gola, ale o tym za chwilę. Potem Artur Jędrzejczyk i Kacper Tobiasz walnęli się głowami tak spektakularnie, że aż zadrżeliśmy. Zamiast na boisko udali się więc do szpitala, miejmy nadzieję, że nic poważnego im się nie stało.

 

Po przerwie jakość tego meczu nieco wzrosła, z naciskiem na nieco. Ale też poprzeczka nie była zawieszona tak wysoko, jak w Chorzowie, gdzie Armand Duplantis wyskakał dziś kolejny rekord świata.

Przede wszystkim – ocknął się Kapustka. Chłop wpadł w pole karne Śląska jak do siebie i otworzył wynik meczu. Wiecie, ilu piłkarzy gospodarzy obserwowało z szesnastki jego atak? Ano pięciu! Aż przypomniało nam się słynne foto z mundialu w 1986 roku, kiedy to Diego Maradona ma piłkę, a sześciu przerażonych belgijskich zawodników czeka, co z nią zrobi. Tu było podobnie – piłkarze Jacka Magiery stali i podziwiali pomocnika Legii.

Żeby jednak nie wrzucać kamieni tylko do jednego ogródka – goście też dali popis we własnym polu karnym. Po dośrodkowaniu Petra Schwarza Tommaso Guercio miał w nim tyle miejsca, że zanim wyrównał, miał czas na… przyjęcie piłki na trzecim metrze od bramki. No ludzie kochani, są jakieś granice miernoty w defensywie. Albo i nie ma, jak widać.

Reklama

Jeszcze nie otrząsnęliśmy się po tym golu i wydawało się, że piekło zamarzło, bo oto… trafił Musiolik. Pozbyć się Patryka Klimali i odblokować Sebastiana w jeden weekend? To byłoby doprawdy coś, prawda?! No ale jednak suma szczęścia w życiu równa się zero, więc okazało się,  że wrocławski snajper był na minimalnym spalonym.

Generalnie Musiolik zaliczył oczywiście kiepskie spotkanie, ale jeszcze gorszy był Marcin Cebula. Jeśli ktoś pamięta jego najlepsze występy z Korony czy Rakowa, to musi dojść do wniosku, że chłop był dziś cieniem… cienia siebie z tamtych czasów. No niestety. A że w ataku, delikatnie mówiąc, nie za specjalnie brylowali też Nahuel i Arnau Ortiz, to Śląsk nie wcisnął drugiej bramki. Kibice, którzy pamiętają jego wygraną 4:0 z Legią z zeszłego roku, po tym spotkaniu muszą przybici. Naprawdę współczujemy. 

4
Leszczyński
6 +
Guercio
1
3
Petkov
3
Paluszek
yellow-card
3
Żukowski
4
Pokorný
yellow-card
4
Nahuel
4
Schwarz
2 -
Cebula
2
Ortiz
2
Musiolik
S. Marciniak 5

Zmiany:

icon-swap
Tudor Băluță
2
Arnau Ortiz
icon-swap
Łukasz Gerstenstein
M. Cebula
icon-swap
J. Eyamba
S. Musiolik

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

Fot. FotoPyk/400mm.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Lillehammer przyniosło nam… najstarszego lidera PŚ w historii. Polacy? Bez błysku

Błażej Gołębiewski
0
Lillehammer przyniosło nam… najstarszego lidera PŚ w historii. Polacy? Bez błysku

Ekstraklasa

Komentarze

92 komentarzy

Loading...