To musiało tak się skończyć. Skoro GieKSa i Motor walczyły o drugie zwycięstwo w tym sezonie, przy Bukowej obejrzeliśmy bezbramkowy remis w pierwszoligowym tempie. Starcie beniaminków wyglądało jak murawa w Katowicach – głównie piach.
Na start piątej kolejki zaserwowano nam mecze z udziałem Puszczy Niepołomice, Lechii Gdańsk, GKS-u Katowice i Motoru Lublin. Tym samym w piątek zaprezentował się nam komplet beniaminków. Gdańszczanie udowodnili w Krakowie, że na ten moment bliżej im do klubu komediowego niż piłkarskiego. Natomiast katowiczanie i lublinianie nie pokazali nic. No dobra: niewiele.
Przed bezpośrednim starciem obaj beniaminkowie mieli sporo wspólnego:
- po jednym zwycięstwie;
- po cztery punkty na koncie;
- po przegranym meczu z Rakowem.
Główną różnicą był fakt, że Motor rozegrał o jeden mecz mniej i odpoczywał o osiem dni dłużej. GieKSa mierzyła się z Piastem w miniony poniedziałek, podczas gdy lublinianie – dzięki przełożonemu meczowi z Jagiellonią – odpoczywali od 4 sierpnia.
Tę świeżość było widać przy Bukowej jedynie w pierwszych fragmentach spotkania. Motor był dziś drużyną odrobinę lepszą. Lepszą nie znaczy, że dobrą. Oglądając starcie niedawnych pierwszoligowców nieustannie myśleliśmy o tym, skąd do Ekstraklasy przybyli. To po prostu była pierwszoligowa kopanina toczona w spacerowym tempie. Podejrzewamy, że dzisiejsza potyczka Stali Stalowa Wola z Chrobrym Głogów wyglądała bardzo podobnie.
Choć sam początek był nawet obiecujący. Obie ekipy sprawiały wrażenie zdeterminowanych, ale nie daliśmy się nabrać. Nasi kochani beniaminkowie wytrzymali około kwadrans, podczas którego urządzili sobie konkurs na najbardziej niecelny strzał. Później gra przeniosła się do środka pola.
Jedynym, który jako tako próbował rozbujać ten mecz był Mbaye Ndiaye (dopóki starczyło mu sił, czyli tylko w pierwszej połowie). Senegalczyk strzelił nawet gola. Pod koniec pierwszej połowy otrzymał świetne podanie od Sebastiana Rudola, po czym niemiłosiernie zakręcił Lukasem Klemenzem i pokonał Dawida Kudłę. Wynik się zmienił, ale czekaliśmy na analizę VAR. Patryk Gryckiewicz przez kilka minut przestępował z nogi na nogę, a gospodarze z Klemenzem na czele wpatrzeni byli w arbitra jak obrazek. Gdy ręka poszła w górę, „Blaszok” radośnie ryknął na cały Śląsk.
Później powodów do okrzyków już raczej nie było.
„Do trzech razy sztuka” – myśleli w Katowicach przed meczem. W końcu GieKSa przy Bukowej jeszcze nie wygrała. Ba, podopieczni Rafała Góraka na własnym terenie dotychczas strzelili tylko jednego gola. Teraz 0:0 z Motorem. Bieda. Do tego bezbramkowy remis z ekipą Pawła Stolarskiego był chyba najgorszym występem katowiczan w tym sezonie. Lublinian też nie ma za co chwalić. Jedyne pocieszenie: obie ekipy są na ten moment lepsze od Lechii. O to nie trudno.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- KOWALCZYK: LEGIA POWINNA ZWOLNIĆ FEIO JUŻ TERAZ
- DONALD TUSK: POLSKA POSTARA SIĘ O ORGANIZACJĘ IGRZYSK
- MECZ WISŁY KRAKÓW ZE SPARTAKIEM ZAPAMIĘTAJĄ POKOLENIA
Fot. Newspix