Goncalo Feio wybrał osobliwy sposób na świętowanie awansu po remisie (1:1) z Broendby. Portugalski szkoleniowiec Legii Warszawa pokazał środkowe palce kibicom gości, a następnie wykonał w ich kierunku „gest Kozakiewicza”. Trzeba przyznać, że postawił na bardzo ciekawą formę podziękowania Duńczykom za gościnę, jaką ci okazali fanom z Warszawy przed tygodniem.
Całą scenkę uchwycił realizator Polsatu Sport:
Feio XDDDD pic.twitter.com/Od6W8GClqL
— Michał (@majkeI1999) August 15, 2024
Co tu dużo mówić – żenada.
Zwyczajne buractwo, które nie przystoi nawet młodym, rozemocjonowanym piłkarzom, a co dopiero mówić o szkoleniowcu, który powinien studzić gorące głowy swoich podopiecznych, a nie dolewać oliwy do ognia.
Jeżeli Feio nie trzyma ciśnienia po AWANSIE do czwartej rundy eliminacji do Ligi Konferencji, to aż strach pomyśleć, co by wyczyniał, gdyby przyszło mu PRZEGRAĆ starcie o poważniejszą stawkę. Żadna kuwetka na dokumenty w promieniu stu kilometrów nie mogłaby się czuć bezpieczna.
Piękny rewanż za gościnę
Przypomnijmy, że przed tygodniem fani Broendby wypuścili gości z Warszawy na trybuny, mimo ciążącego na Legii zakazu wyjazdowego. Był to wspólny sprzeciw fanów obu klubów, wymierzony w UEFA. Tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego Feio akurat duńskich kibiców obrał za cel swoich chamskich gestów. Ale próba nadążenia za kontrowersyjnymi zachowaniami Portugalczyka jest chyba z góry skazana na niepowodzenie, więc nie będziemy nawet próbować.
Zresztą nawet gdyby założyć, że Feio padł w ofiarą jakichś prowokacji ze strony rywali (na co się uskarżał podczas konferencji), i tak by go to w tych okolicznościach nie tłumaczyło. Przecież taki wybryk może się spotkać z kolejną karą dla Legii ze strony europejskiej federacji – tym razem mowa o zawieszeniu szkoleniowca.
I po co to klubowi? Po co taki smród w momencie, gdy udało się wyeliminować mocnego rywala?
Tylko że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż dziś prowokatorem pomeczowego zamieszania był właśnie trener Legii. Mowa nie tylko o burackich gestach, ale i złośliwych odzywkach do sztabu szkoleniowego Broendby. – Trener Goncalo Feio wszedł na murawę po meczu, odwrócił się do naszej ławki rezerwowych i krzyknął – „wracajcie do domu”. Szedł w kierunku kibiców Broendby, czekając jakby na naszą reakcję, spodziewał się jej zapewne. Mam szacunek do Legii, ale nie uważam, że było to normalne zachowanie pracownika klubu – podsumował Jesper Sorensen, szkoleniowiec duńskiej drużyny, cytowany przez Marcina Szymczyka.
Nie zmienia się nic
– Popełniłem błędy, w tym jeden duży. Nie ucieknę od tego i poniosłem różne konsekwencje. Jestem też człowiekiem, który wyciąga wnioski i najpierw wymaga od siebie, by wymagać od innych. Chcę być lepszy i pragnę, by wszyscy dookoła także szli w zgodzie z tą myślą. Zdaję sobie sprawę, że na stanowisku trenera Legii trzeba świecić przykładem. Mam historię, która w pewnym stopniu może inspirować – mówił Feio wiosną, po objęciu stanowiska trenera Legii.
Widać jednak już teraz, choć sezon 2024/25 jeszcze się dobrze nie rozkręcił, że opowieści Portugalczyka o wewnętrznej przemianie i wyciągnięciu wniosków z dawnych błędów są – no właśnie – tylko opowieściami. W rzeczywistości Feio nadal ma poważne problemy z trzymaniem emocji i temperamentu na wodzy.
A że zasiada na najgorętszym stołku w polskiej piłce klubowej, to zapewne nie będziemy musieli długo czekać na jego kolejne wygłupy.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trela: Mentalność, pressing, problemy z piłką przy nodze, pierwsze wojenki. Początki Feio w Legii
- Poszukujemy nowej Girony. Kto zaskoczy wielkie trio w La Liga?
- Nie dziwimy się Gustafssonowi. Pogoń przestała rokować
- Szansa dla wychowanka. Wiemy, kto zastąpi Jensa Gustafssona w Pogoni Szczecin
- Mbappe rozpoczął w Warszawie erę jeszcze bardziej galaktycznego Realu
Fot. Newspix