Reklama

Bolesna lekcja siatkówki. Srebrni Polacy zdeklasowani w finale przez Francję

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

10 sierpnia 2024, 14:35 • 4 min czytania 87 komentarzy

To miał być ich dzień. Wielki powrót Biało-Czerwonych na olimpijski tron, którzy w Paryżu, stolicy Francji, mieli pokonać gospodarzy. A jeśliby trzeba było – nawet wyszarpać zwycięstwo z ich gardeł. Dokładnie tak, jak było to w przypadku spotkania z USA. Dziś jednak nic takiego nie miało miejsca. Francuzi zabrali Polaków do siatkarskiej Sorbony i na swoim terenie udzielili naszym zawodnikom bolesnej lekcji. Podopieczni Nikoli Grbicia mogli co najwyżej podgryzać w tym meczu swoich rywali. I choć srebro z pewnością nie będzie parzyć w pierś Bartosza Kurka i spółki, to trudno ocenić to spotkanie inaczej: dziś Biało-Czerwoni zostali zdeklasowani.

Bolesna lekcja siatkówki. Srebrni Polacy zdeklasowani w finale przez Francję

PIERWSZY SET, CZYLI ZIMNY PRYSZNIC

Biało-Czerwoni rozpoczęli spotkanie o tytuł w składzie: Tomasz Fornal, Wilfredo Leon, Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Jakub Kochanowski, Norbert Huber i na pozycji libero Paweł Zatorski. Cieszyć mogła zwłaszcza obecność Janusza i Zatorskiego, o których problemach zdrowotnych było głośno przed meczem. Jednak pozostawało pytanie, czy obaj wytrzymają trudy całego spotkania o mistrzowski tytuł.

Wydawało się, że Polacy z animuszem rozpoczęli ten mecz, a przynajmniej na tablicy wyników spotkanie wyglądało na bliskie. Niestety z biegiem seta coraz bardziej uwidaczniała się różnica w skuteczności ataku pomiędzy naszym zespołem, a drużyną gospodarzy. Obrońcy mistrzowskiego tytułu byli w tym elemencie bliscy perfekcji, podczas gdy Bartosz Kurek, Wilfredo Leon i przede wszystkim Tomasz Fornal wręcz przeciwnie. Mało tego, podopieczni Nikoli Grbicia popełniali mnóstwo własnych błędów.

Tym sposobem Francuzi szybko zyskali bezpieczną przewagę, którą później bez większych problemów dowieźli. Wygrali pierwszego seta 25:19 i byli w jednej trzeciej drogi do tego, by ponownie zgarnąć olimpijskie złoto. A Polacy musieli się obudzić i znaleźć sposób na to, jak zatrzymać Barthélémy’ego Chinenyeze (4/4 skończone piłki), Trevora Clevenota (3/3) czy Jeana Patry’ego (4/5).

Reklama

DRUGI SET, CZYLI SZTUKA WPADANIA W KŁOPOTY

W drugiej partii jak tlenu potrzebowaliśmy naszego lidera w tym turnieju – Wilfredo Leona. A także więcej gry środkiem, w której – jak twierdził we wczorajszym programie „Stan Igrzysk” Kuba Lewandowski – mieliśmy największą przewagę nad reprezentacją prowadzoną przez Andreę Gianiego.

Na całe szczęście polski przyjmujący zaczął być coraz bardziej zauważalny w ataku. W dodatku Janusz mądrze wykorzystywał Kubę Kochanowskiego, a po drugiej stronie siatki potrafiliśmy zatrzymać N’Gapetha, co przed spotkaniem także wydawało się przepisem na sukces. Polacy przez pierwszą część drugiej partii prowadzili i nadawali tempo większości akcji.

Doprawdy to było aż dziwne, że w połowie seta Francuzi nawiązali walkę i wyszli na prowadzenie, bo nic tego nie zapowiadało. Ale Francja, pomimo zmian polskiego stylu, konsekwentnie grała swoje. Bo co z tego, że Polacy zatrzymali ich lidera, skoro w ataku szalał Jean Patry. Skoro Antoine Brizard na rozegraniu wykonywał świetną pracę, a cenne punkty ponownie dokładał Clevenot. Jasne, można pocieszać się tym, że Bartosz Kurek był w tej partii skuteczny. Ale Francja była po prostu lepsza. I tak zgarnęła kolejnego seta, pokonując Polaków do 20.

TRZECI SET, CZYLI KONIEC MARZEŃ

Przed meczem chyba nikt nie zakładał, że trzeci set będzie już dla Polaków partią o wszystko. I to po niecałej godzinie spędzonej na boisku. To był dramat. A najgorsze, że Biało-Czerwoni poruszali się, jakby sami nie bardzo wierzyli w to, że są w stanie odwrócić losy spotkania. Albo tak, jakby dopiero dziś odczuli trudy półfinałowego spotkania z USA – zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

Nikola Grbić musiał rotować składem. Wprowadzał na parkiet Bartłomieja Bołądzia czy Aleksandra Śliwkę. I oni dali naprawdę dobre zmiany. Ale dziś Francuzi najzwyczajniej w świecie pokazali Biało-Czerwonym miejsce w szeregu. Niesieni chóralnym dopingiem publiczności zgromadzonej na trybunach South Paris Areny, szli jak po swoje. Od początku byli pewni swego i niemiłosiernie bawili się z polskim blokiem. A przecież ten element siatkarskiego rzemiosła w poprzednich spotkaniach dostarczał nam wielu cennych punktów.

Przy stanie 18:17 na parkiecie po polskiej stronie byli obecni wspomniani już Bołądź, Śliwka oraz Grzegorz Łomacz, który zastąpił Janusza. Szkoleniowiec z Serbii próbował dziś wszystkiego. Ale siatkarze z Francji poruszali się tak, jakby każdą polską akcję mieli rozrysowaną na kartce i nauczyli się jej na pamięć. A w kluczowym momencie partii, tak jak w dwóch poprzednich, odjechali Polakom. Zaliczyli świetną serię i nagle zrobiło się 22:18. Wtedy już niemal pewne było, że przy tak grających gospodarzach, odwrócenie tego wyniku będzie cudem.

Reklama

Rzecz w tym, że w tym turnieju limit cudów został już przez Biało-Czerwonych wykorzystany. Polacy przegrali ostatnią partię 23:25 i tak zakończyli marzenia o mistrzostwie olimpijskim. Ta porażka z pewnością boli ze względu na jej styl. Francja nie zostawiła w tym spotkaniu cienia złudzeń co do tego, kto obecnie jest najlepszym reprezentacyjnym zespołem na świecie. I choć medal kadry Nikoli Grbicia należy niesamowicie docenić, to jednak za sam obraz tego meczu ciężko jakkolwiek chwalić polską drużynę.

Francja-Polska 3:0 (25:19,25:20, 25:23)

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

87 komentarzy

Loading...