Reklama

Czy Szeremeta walczy o złoto z mężczyzną, czyli dlaczego nie można ufać IBA?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

10 sierpnia 2024, 11:26 • 20 min czytania 117 komentarzy

Dziś o 21:30 Julia Szeremeta stoczy najważniejszą walkę w swoim życiu. Przeciwniczką Polki w starciu o złoty medal kategorii do 57 kilogramów będzie Lin Yu-Ting. Tajwanka to obok Imane Khelif jedna z zawodniczek, których tożsamość płciowa jest szeroko komentowana. Międzynarodowe Stowarzyszenie Bosku (IBA) wykluczyło obie pięściarki z ubiegłorocznych amatorskich mistrzostw świata. Ale czy mamy dowody na to, że Yu-Ting i Khelif nie są kobietami? Na jakiej podstawie IBA wydała taką decyzję? Jak do czasu igrzysk obie pięściarki były traktowane przez tę organizację oraz rywalki? I czy w takiej sprawie warto zaufać federacji skonfliktowanej z MKOl, którą rządzi człowiek Władimira Putina? W poniższym tekście odpowiadamy na te pytania.

Czy Szeremeta walczy o złoto z mężczyzną, czyli dlaczego nie można ufać IBA?

INTERNET JUŻ WYDAŁ WYROK. NA PODSTAWIE ZDJĘCIA

Ustalmy to już na wstępie, żeby nie było żadnych wątpliwości. Jeżeli podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu kobiety występują z mężczyznami, to – jako że wydarzenie dobiega końca – wyniki osób z męskimi chromosomami (XY) powinny zostać unieważnione, a ich medale oddane pięściarkom, które przegrały z nimi w finałach i półfinałach. Gdyby zostało to udowodnione, to same zawodniczki walczące z takimi rywalami powinny pozwać MKOl i domagać się ogromnych odszkodowań w związku z tym, że Komitet naraził ich zdrowie i życie na niebezpieczeństwo. W końcu boks, nawet uprawiany w rękawicach olimpijskich, które dobrze tłumią siłę uderzenia, to sport walki. W biegach, skokach czy rzutach, po porażce kobiety z mężczyzną, może ucierpieć jej duma. Podczas okładania się na pięści z facetem, szkody będą już fizyczne. I być może nieodwracalne w skutkach.

Tylko właśnie: wydajmy wyrok, jeśli pojawią się dowody, które potwierdzą, że Imane Khelif i Lin Yu-Ting, bo o nich mowa, rzeczywiście nie powinny rywalizować wśród kobiet. Jak na razie bowiem, takich dowodów nie ma. No chyba, że mamy oceniać je wyłącznie na podstawie fotografii. Ale przyznacie, że to dość słabe uzasadnienie. Gdyby bowiem mieli oceniać sportsmenki wyłącznie po wyglądzie, to wiele z nich oblałoby „test na kobiecość” z powodu chociażby swojej muskulatury.

Przekonała się o tym Katie Ledecky. Amerykanka to dziewięciokrotna mistrzyni olimpijska w pływaniu (w Paryżu zdobyła dwa złota). Kiedy Ian Miles Cheong, prawicowy influencer z Malezji wstawił jej zdjęcie z podpisem „Mężczyzna czy kobieta? To, jak odpowiesz, określi siłę twojego charakteru”, po czym w kolejnym poście dodał ankietę z możliwością odpowiedzi na to pytanie, ponad 60% określiło Ledecky mężczyzną. I jasne, nie poruszamy się na X od wczoraj, część z ankietowanych mogła podać taką odpowiedź dla żartu. Ale sporo z nich jednak całkiem serio oceniło, że Amerykanka jest facetem.

Reklama

– Ale przecież są dowody na to, że Yu-Ting nie jest kobietą! IBA przeprowadziła badana, na podstawie których wykluczyła ją z ubiegłorocznych mistrzostw świata! – zapewne powiedzą niektórzy z Was. Owszem, Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu wykluczyło Algierkę i Tajwankę na podstawie badań. Jakich? Ano tego właśnie nie stwierdzono. W rozmowie z “Faktem” opowiadał o tym także Jakub Sawicki, trener od przygotowania fizycznego w bokserskiej kadrze kobiet.

– Wokół sprawy jest bardzo dużo dezinformacji i niedomówień. To bardzo problematyczne. Trzeba to podkreślić, IBA nie chce ujawnić, na bazie jakich testów zdyskwalifikowano zawodniczki. Ukrywają to, a w Internecie panuje chaos. Jedne źródła podają, że chodziło o chromosomy XY, inne, że Khelif i Yu-ting miały zawyżony poziom testosteronu. IBA w oświadczeniu tłumaczyła jednak, że nie chodziło o testosteron, był to jednak “inny szeroko uznany test”. Jaki? Tego już nie ujawnili, co także budzi podejrzenia do intencji IBA. Tak czy inaczej, nietypowe jest to, że obie zawodniczki zdyskwalifikowano przed finałami mistrzostw świata. A testy antydopingowe robi się po zakończonym turnieju lub przegranej walce – powiedział Sawicki.

CZŁOWIEK PUTINA

Zanim jednak opowiemy więcej o tej sprawie, przedstawmy, kim jest Umar Kremlow – człowiek, którego nazwisko wyraża więcej, niż tysiąc słów. Zarządza on International Boxing Association, czyli IBA. To dawna AIBA, zatem największa organizacja boksu amatorskiego na świecie.

41-latek władzę w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Boksu objął pod koniec 2020 roku. Kremlow przejął urząd, kiedy federacja znajdowała się w fatalnej sytuacji finansowej, a także PR-owej. Rosjanin musiał załatać w federacji dziurę budżetową, która sięgała szesnastu milionów dolarów, a powstała głównie za sprawą [nie]rządów Gafura Rachimowa. Uzbek był prezesem AIBY w latach 2017-2019, a okres jego panowania to czas defraudacji środków organizacji, korupcji oraz wałków sędziowskich na ogromna skalę. Rachimowa oskarżano nawet o… handel narkotykami.

Kremlow to gość od lat zakorzeniony w rosyjskim układzie politycznym, który już w 2009 roku był prezesem Centrum Rozwoju Strategicznego i Modernizacji przy rosyjskiej Dumie Państwowej. Jego pierwotne nazwisko brzmiało jednak Lutfollojew. Zmienił je, gdyż za młodu należał do jednego z podmoskiewskich gangów i nie chciał, by smród dawnych lat ciągnął się za nim bardziej, niż to dopuszczalne.

Reklama

Czego natomiast Kremlow się nie wyparł (a jedynie zdystansował od tej organizacji) to dawnej przynależności do Nocnych Wilków – rosyjskiego klubu motocyklowego, którego szefem jest Aleksandr Załdostanow, przyjaciel Władimira Putina. To nic innego, jak gang. Z tą różnicą, że w chorym, zamordystycznym systemie władza, zamiast z nim walczyć, jeszcze go wspiera. A bywało, że sam dyktator uświetniał swoją osobą zjazdy tej organizacji.

Umar Kremlow (w środku) i lider Nocnych Wilków Aleksandr Załdostanow (po lewej). Źródło: Rus.Team

Z biegiem lat Kremlow piął się w drabince układów. W 2010 zamienił nazwisko na obecne. Wielu ludzi twierdzi, że przybrał je by jeszcze bardziej podlizać się władzy. Mało tego, Umar zdecydował się nawet zmienić wiarę, by pokazać swoją – nomen omen – wierność wobec wyżej postawionych przyjaciół. Z czasem poznawał coraz to bardziej wpływowych ludzi, zakładał (lub „przejmował”) dochodowe biznesy, aż w 2017 roku stanął na czele Rosyjskiej Federacji Bokserskiej. Posiadał już spore koneksje, które tylko rosły. Chociażby w 2019 roku rząd wskazał jedną z jego firm, by ta została operatorem Loterii Narodowej. Dziwnym przypadkiem ta sama spółka później zaczęła sponsorować RFB. Wśród rosyjskich elit obecny szef IBA nawiązał szczególnie bliską relację z Aleksiejem Rubieżnojem. Człowiekiem od lat związanym z Federalną Służbą Ochrony Federacji Rosyjskiej, w dużym uproszczeniu będącą odpowiednikiem polskiego Biura Ochrony Rządu, ale posiadającą o wiele szersze uprawnienia. Rubieżnoj, który dosłużył się rangi generała dywizji, jest zastępcą szefa organizacji, która odpowiada za ochronę samego Władimira Putina.

A skąd Kremlow wziął taką kasę już na wejściu do światowej federacji? Ano stąd, że wraz z jego prezydenturą do federacji został podłączony rurociąg pieniędzy płynących prosto z Gazpromu. Jak możecie się domyślać, działacz ze Wschodu nie musiał przekonywać decydentów gazowego molocha swoją olśniewającą wizją wyprowadzenia AIBY (której nazwę zmienił później na IBA) na prostą. Należał do układu. Jest jednym z kacyków Putina i dzięki państwowej kasie kupił sobie środowisko bokserskie.

Jeszcze nigdy w boksie amatorskim nie było takich pieniędzy i pewnie żaden inny prezydent nie zagwarantowałby podobnych warunków. Między innymi to także z tego powodu Kremlow ma aż tak wysokie notowania. Dodatkowo pomaga krajowym federacjom. […]  Wystarczy powiedzieć, że na ostatnich mistrzostwach za pierwsze miejsce w kategorii płacono 100 tysięcy dolarów, za drugie 50 i 25 tysięcy za trzecie. Te środki są imponujące, a zawodnicy w końcu mają alternatywę i nie muszą od razu iść do boksu zawodowego. Trzeba przyznać, że Kremlow bardzo dużo robi dla naszej dyscypliny, a w związku z tym poparcie też ma bardzo duże – mówił w czerwcu 2022 roku na łamach Sportowych Faktów prezes Polskiego Związku Bokserskiego Grzegorz Nowaczek.

Miesiąc wcześniej Kremlow ponownie wygrał wybory na stanowisko prezydenta Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu. Przy czym dokonał tego w typowo wschodnim stylu, usuwając z listy kandydatów Borisa van der Voorsta. Powód? Prezes Holenderskiej Federacji Bokserskiej złamał regulamin wyborów, ponieważ przedwcześnie rozpoczął kampanię wyborczą.

SPÓR O BOKS OLIMPIJSKI

Do momentu igrzysk w Rio de Janeiro, pieczę nad organizacją turnieju olimpijskiego sprawowała AIBA. Ale wraz z kolejnymi skandalami w światowej federacji, MKOl postanowił podjąć drastyczne kroki i odebrał jej prawo do przeprowadzenia tych zawodów. Mówiło się nawet o tym, że szermierka na pięści może nawet wypaść z programu. Ostatecznie do tego nie doszło, ale zorganizowanie zawodów odpowiadał prezes… Światowej Federacji Gimnastycznej. Który działał oczywiście w ścisłej współpracy z Komitetem.

Kiedy zaś przyszło do organizowania turniejów eliminacyjnych na igrzyska olimpijskie w Paryżu, Kremlow pokazał, że jest człowiekiem – nomen omen – Kremla. Rosjanin opowiadał się za tym, by pięściarze z jego kraju oraz Białorusi mogli uczestniczyć w kwalifikacjach olimpijskich. Mało tego, Umar nie chciał iść na żaden kompromis i domagał się, by na igrzyskach Rosjanie i Białorusini występowali pod swoimi flagami. MKOl na to nie mógł wyrazić zgody. Tym sposobem to Komitet odpowiadał za organizację turniejów kwalifikacyjnych. Za to IBA wciąż sprawuje pieczę nad mistrzostwami świata oraz organizuje inne prestiżowe turnieje w tym sporcie. Choć niektóre kraje, jak USA, Wielka Brytania, Holandia czy Polska, zrezygnowały z udziału w MŚ, to jednak wciąż cieszą się one sporym zainteresowaniem. Nie tylko ze względu na prestiż samego tytułu, ale też pieniądze. Męscy medaliści tej imprezy otrzymują po 200 (złoty), 100 (srebrny) i 50 (brązowi) tysięcy dolarów. Kobiety które znajdą się na podium, inkasują kolejno 100, 50 i 25 tysięcy zielonych. Dla wielu zawodników i federacji to kupa szmalu.

Mimo wszystko w boksie stricte olimpijskim Rosjanie obecnie nie mają nic do powiedzenia. Mało tego, IBA posiada aktualnie konkurencję w postaci World Boxing. To organizacja powstała w wyniku opozycji wobec rządów Kremlowa. WB została powołana w efekcie nadużyć w IBA, a jej celem jest utrzymanie boksu na igrzyskach w Los Angeles. Przypomnijmy, że na razie ta dyscyplina sportu nie została wpisana do programu następnej edycji igrzysk. World Boxing, która aktualnie zrzesza 37 krajów, stara się przejąć schedę organizacji turnieju po MKOl, który podjął się tego zadania w trybie awaryjnym. Taka sytuacja jednak nie mogła trwać wiecznie.

WYKLUCZENIE, KTÓRE MA DRUGIE DNO

Tym oto sposobem przenosimy się do marca 2023 roku i organizowanych przez IBA mistrzostw świata kobiet w New Delhi. Imane Khelif walcząca kategorii 66 kilogramów, oraz Lin Yu-Ting boksująca w wadze 57 kg, bardzo dobrze radzą sobie w swoich kategoriach. Odpowiednio 23-letnia i 27-letnia zawodniczka, to żadne nowe twarze w kobiecym boksie. Pięściarka z Algierii walczy w amatorskiej odmianie tego sportu od 2018 roku. Według portalu statystycznego Boxrec, który w amatorskim boksie ma dość niekompletne dane, Khelif legitymuje się bilansem 41-9 (6 KO). Niezły rekord, ale nie wybitny.

Zawodniczka z Tajwanu bije się z kolei od 2013 roku, a jej rekord to 45-14 (1 KO). Innymi słowy, przegrała w karierze niemalże co czwartą walkę. Miała też okazję wystąpić na turniejach organizowanych przez AIBA/IBA. W tym na sześciu (!) edycjach mistrzostw świata. Pod egidą tej organizacji toczyła mnóstwo pojedynków. Brała też udział w poprzednich igrzyskach olimpijskich. Odpadła w pierwszej walce, gdzie jej rywalką była… Nesthy Petecio. Ta sama pięściarka, którą w tej edycji turnieju w półfinale pokonała Julia Szeremeta.

Zatem bokserki z Tajwanu i Algierii były już znane. Występowały na wielu turniejach. W przypadku Yu-Ting AIBA/IBA przez dziesięć lat nie miała żadnych wątpliwości, że pięściarka może rywalizować wśród kobiet. Aż do ubiegłorocznych mistrzostw świata. W przypadku Khelif, kwestionować jej płeć zaczęto po latach pięciu. Czy to nie wydaje się dziwne?

Imane Khelif. Fot. Newspix

Kuriozalny był też termin ogłoszenia tej decyzji. Otóż IBA podjęła ją 24 marca, czyli w trakcie trwania turnieju, który miał miejsce w dniach 15-26 marca. Jak Khelif i Yu-Ting radziły sobie na tych zawodach? Imane doszła do półfinału w kategorii 66 kg, gdzie pokonała 5:0 zawodniczkę z Tajlandii Janjaem Suwannapheng. Wcześniej rozprawiła się z Nawbakor Chamidową, a przed pięściarką z Uzbekistanu wygrała z Azalią Aminjewą. Reprezentantką Rosji. I co ważne: wielką faworytką zawodów. Z kolei Yu-Ting pokonała kolejno rywalki z Rumunii, Hiszpanii i Bułgarii, by 23 marca, w półfinale przegrać 1-4 z Kariną Ibragimową z Kazachstanu.

Dzień później Tajwanka dowiedziała się, że IBA podjęła decyzję o anulowaniu jej wyników. Według relacji samej zainteresowanej, organizatorzy poprosili ją o pisemne przyznanie się do naruszenia zasad rywalizacji. Kiedy jednak się na to nie zgodziła, to usłyszała, że jej wyniki zostaną anulowane niezależnie od jej decyzji. Za to Khelif miała za dwa dni miała walczyć w finale zawodów.

Zgodzimy się chyba, że to co najmniej dziwne, że wyniki takich badań respektuje się w trakcie trwania zawodów. IBA powołuje się jeszcze na jeden przypadek: mistrzostw świata w Stambule z 2022 roku. Według federacji, obie pięściarki wtedy też nie przeszły testu potwierdzającego ich płeć… ale te przyszły dopiero po zawodach, więc nie można było zmienić ich wyników. Zatem IBA twierdzi, że w trakcie trwania turnieju może zdyskwalifikować zawodniczkę, ale nawet dzień później już nic nie może jej zrobić. Co brzmi wręcz kuriozalnie. Przecież gdyby działało to w ten sposób, to praktycznie żadna wpadka dopingowa, do której też potrzeba badań, nie mogłaby mieć wpływu na wynik złapanego zawodnika. A jak dobrze wiemy, jest zupełnie odwrotnie.

SPRAWA POLITYCZNA

Już po losowaniu, ale jeszcze przed startem dwóch zawodniczek na igrzyskach, wybuchła afera związana z ich przynależnością płciową. Wraz z tym jak wzbierała na sile, 31 lipca głos w sprawie zabrała IBA, która wydała specjalne oświadczenie. Czytamy w nim m.in.:

24 marca 2023 r. IBA zdyskwalifikowała zawodniczki Lin Yu-Ting i Imane Khelif z Mistrzostw Świata 2023 w New Delhi. Dyskwalifikacja ta była wynikiem niespełnienia przez nie kryteriów kwalifikacyjnych do udziału w zawodach kobiet, określonych w Regulaminie IBA. Decyzja ta, podjęta po skrupulatnej analizie, była niezwykle ważna i konieczna w celu utrzymania poziomu uczciwości i jak najlepszej integralności zawodów.

Należy zauważyć, że sportowcy nie przeszli badania testosteronu, ale zostali poddani oddzielnemu i uznanemu testowi, którego szczegóły pozostają poufne. Test ten jednoznacznie wykazał, że obaj sportowcy nie spełnili wymaganych kryteriów kwalifikacyjnych i stwierdził, że mają przewagę konkurencyjną nad innymi zawodniczkami.”

Lin Yu-Ting. Fot. Newspix

Czy zatem na zawodniczkach przeprowadzono badanie na podwyższony poziom testosteronu? Nie. Możemy być jednak pewni, że Khelif i Yu-Ting takowego nie posiadają. A powód naszej pewności jest prosty: obie nie raz przechodziły badana na obecność dopingu w organizmie, które w olimpijskim boksie są bardzo skrupulatne. Wyższy poziom testosteronu zostałby w takich testach momentalnie wykryty.

Czym więc był ten „oddzielny i uznany test”? Tego właśnie nie wiadomo! IBA rzuciła coś w eter o przeprowadzonych badaniach, ale pytana o szczegóły, nie potrafi (lub nie chce) na nie odpowiedzieć.

Na pismo IBA dzień później swoim oświadczeniem odpowiedział MKOl. W nim z kolei czytamy:

W raportach widzieliśmy mylące informacje na temat dwóch zawodniczek biorących udział w Igrzyskach Olimpijskich Paryż 2024. Obie zawodniczki od wielu lat rywalizują w międzynarodowych zawodach bokserskich w kategorii kobiet, w tym w Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2020, Mistrzostwach Świata Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu (IBA) i turniejach zatwierdzonych przez IBA.

Te dwie sportsmenki padły ofiarą nagłej i arbitralnej decyzji IBA. Pod koniec Mistrzostw Świata IBA w 2023 r. zostali nagle zdyskwalifikowani bez należytego procesu.

Zgodnie z protokołami IBA dostępnymi na ich stronie internetowej, decyzja ta została początkowo podjęta wyłącznie przez Sekretarza Generalnego i Dyrektora Generalnego IBA. Zarząd IBA ratyfikował ją dopiero później i dopiero później zażądał, aby procedura postępowania w podobnych przypadkach w przyszłości została ustanowiona i uwzględniona w Regulaminie IBA.

W niedzielę 4 sierpnia rzecznik MKOl Mark Adams skomentował oświadczenie organizacji zarządzanej przez Umara Kremlowa: – Te testy nie są legalnymi testami. Ich procedura i doraźna natura nie są legalne. Same testy, pomysł testowania, które odbyło się w zasadzie z dnia na dzień, nic z tego nie jest wiarygodne i nie zasługuje na odpowiedź.

PYTANIA, KTÓRE DLA IBA SĄ NIEWYGODNE

Podkreślmy jeszcze raz to, co napisaliśmy na początku tekstu. Jeżeli znalazłyby się wiarygodne dowody na to, że obie zawodniczki są mężczyznami, to powinny zostać zdyskwalifikowane, a ich wyniki – unieważnione. Spojrzenie na fotografię i stwierdzenie, że ktoś wygląda jak mężczyzna, takim dowodem nie jest. Mówi się o tym, że obie posiadają męskie chromosomy. Albo, że są osobami interpłciowymi, czyli posiadają zarówno męskie jak i żeńskie cechy płci. Tylko ponownie: to są domysły, na które nie dano żadnych dowodów. Nie przedstawiła ich też IBA, choć to przez nią cała inba.

Mało tego, organizacji zarządzanej przez Umara Kremlowa można postawić kilka pytań, których odpowiedzi mogą dać do myślenia w kwestii intencji IBA. A te pytania brzmią:

Czy IBA miała interes w tym, by zdyskredytować MKOl? Tak. Obie organizacje są ze sobą skonfliktowane.

Czy IBA ma interes w tym, by turniej olimpijski został skompromitowany? Tak. Pokazując skandal na najważniejszym turnieju boksu amatorskiego, który organizowany jest przez MKOl, IBA może pójść w narrację, że jest jedyną organizacją, zdolną przeprowadzić takie zawody w należyty sposób. Nie zważając na to, że w poprzednich latach chociażby ze względu na skandaliczne decyzje sędziowskie jej się to nie udawało…

Czy IBA jest organizacją zależną od Rosji? Tak. Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu jest zarządzane przez Umara Kremlowa, który należy do środowiska Władimira Putina i jest wiernym człowiekiem prezydenta Rosji. Poniżej post z profilu Kremlowa na Instagramie z 10 września 2022 roku. Szef IBA oprowadzał wtedy prezydenta kraju po nowo otwartym Międzynarodowym Centrum Bokserskim w Łużnikach.

Czy wobec wykluczenia sportowców z Rosji i Białorusi działania IBA mogą posłużyć jako element wojny propagandowej, mającej na celu ośmieszyć igrzyska olimpijskie? Tak. I to po części się udało. Częsta jest narracja o tym, jak to „zgniły zachód” doprowadził do sytuacji, w której kobiety pod olimpijskim sztandarem są bite przez mężczyzn. Zalew dezinformacji i fake newsów w całej sprawie jest porażający.

Czy IBA sama miesza się w swojej narracji? Tak. Przytoczyliśmy oświadczenie tej organizacji, w którym napisano, że Khelif i Yu-Ting nie zostały poddane badaniu na zwiększony poziom testostetonu. Jednak sam Umar Kremlow w zorganizowanej 5 sierpnia konferencji prasowej w której uczestniczył za pośrednictwem łącza wideo, powiedział:- Wyniki testów, które pozwolono nam wykonać pokazują, że obie zawodniczki mają wysoki poziom testosteronu, tak jak mężczyźni. Ale podczas tej samej konferencji prasowej, dyrektor generalny IBA Chris Roberts, zapytany przez dziennikarzy tej stacji, czy rzeczywiście wykonano badania pod kątem ilości testosteronu w organizmie, jak to powiedział Kremlow, odparł: Nie, wykonano badania krwi. Opierały się na kryteriach ustalonych w stosunku do… to był test płci, test krwi. Nie zamierzam twierdzić, że Kremlow się mylił.

W IBA następuje więc totalne pomieszanie z poplątaniem. Okazuje się bowiem, że jeżeli organizacja przeprowadziła badania, to nie wie nawet jakie.

Ta cała sprawa śmierdzi na kilometr. I wygląda na to, że pięściarki zostały wykorzystane przez organizację Kremlowa do brudnych politycznych gierek.

A co, jeśli przyjmiemy wątpliwe argumenty IBA o tym, że Algierka i Tajwanka nie są kobietami? Jeżeli tak, to nie sposób nie zagrać tu kartą uno reverse i odwrócić kierunek narracji. Czy w takim razie to oznacza, że IBA, ta sama która teraz stoi na straży praw kobiet do uczciwej rywalizacji w sporcie, przez dziesięć lat konsekwentnie na te prawa pluła, narażając życie i zdrowie walczących na jej turniejach zawodniczek? Przypomnijmy, że Lin Yu-Ting na pierwsze mistrzostwa świata pojechała w 2014 roku. Dlaczego federacja nie zainterweniowała wcześniej? I z jakiego powodu nie odebrała tym zawodniczkom medali, nie skasowała ich rekordów?

Jak widzicie, w postępowaniu IBA nic nie trzyma się całości.

RYWALKI KIEDYŚ JE ŚCISKAŁY, DZIŚ POKAZUJĄ ZNAK „X”

A jak na te całe sensacje zareagowały przeciwniczki Imane Khelif i Lin Yu-Ting? W tym przypadku dochodzimy do ciekawej sytuacji. Jak już wspomnieliśmy, Algierka boksuje od 2018, a Tajwanka od 2013 roku. Bynajmniej nie było tak, że masa zawodniczek przez lata buntowała się przeciwko ich występom (swoją drogą, czy to też nie świadczyłoby źle o IBA, że federacja nie słuchała ich głosu?).

Przyjrzyjmy się zatem temu, jaka atmosfera panowała pomiędzy Yu-Ting, a jej rywalkami podczas zeszłorocznych mistrzostw świata – tych samych w trakcie których 27-latka została zdyskwalifikowana. To ogólnodostępne materiały z kanału YouTube… IBA, która zamieszcza w nim zapisy live organizowanych turniejów. Yu-Ting nie wzbudza tam żadnych negatywnych emocji wśród przeciwniczek. Po każdej walce obie strony wzajemnie oddają sobie szacunek.

Nagle to wszystko zmieniło się na igrzyskach. I to najlepszy dowód na to, że IBA w procesie niszczenia wizerunku boksu w Paryżu poczyniła wielkie (zamierzone!) szkody. Przekonała bowiem do swojej nie popartej dowodami narracji także wiele pięściarek, które nagle zmieniły zdanie co do postrzegania Yu-Ting. Choć przez lata rywalizacja z Tajwanką im nie przeszkadzała. Nie było pomiędzy nimi wrogości.

Przykładem niech będzie walka Yu-Ting z Kariną Ibragimową. Kiedy Kazaszka pokonała Tajwankę w półfinale ubiegłorocznych mistrzostw świata, to wyściskała swoją rywalkę.

Lin Yu-Ting i Karina Ibragimowa po walce. Źródło: YouTube/IBA Boxing

Wygrała, więc dała upust swoim emocjom – powiecie. Co zatem można powiedzieć o scenie po pojedynku ze Swietłaną Kamenową? Lin pokonała ją w ćwierćfinale turnieju, ale tam obie pięściarki także się wyściskały.

Lin Yu-Ting i Swetłana Kamenowa podczas mistrzostw świata w New Delhi. Źródło: YouTube/IBA Boxing

Ta sama Kamenowa kilkanaście miesięcy później, po walce z Yu-Ting pokazywała znak „X”. W ten sposób Bułgarka demonstrowała, że w ringu to ona była jedyną zawodniczką z żeńskimi chromosomami (XX). Czy w tym czasie zmieniła swoje poglądy? A może po prostu jej reakcja wynikała z frustracji po przegranej walce? Odpowiedzi na te pytania możemy się tylko domyślać.

Jednak najszerszym echem obiła się „walka” drugiej zawodniczki, której płeć IBA zakwestionowała. Kiedy bowiem Imane Khelif wyszła do ringu z Angelą Carini, Włoszka poddała walkę po 46 sekundach i przyjęciu kilku ciosów. Ten pojedynek rozwścieczył sporą część opinii publicznej. Carini opuszczała ring zalana łzami, a na gorąco po walce powiedziała stacji BBC: – To mogła być najważniejsza walka w moim życiu, ale w tamtej chwili musiałam myśleć o moim zdrowiu.

I tak w świat poszła narracja, że w paryskim ringu olimpijskim mężczyźni biją kobiety. Internet zalała fala głosów sprzeciwiających się dopuszczeniu Khelif i Yu-Ting. Przerabiano logo wydarzenia, przypominające kobiecą twarz, dodając jej siniaka. Zaraz po walce głos zabrał troskliwy Umar Kremlow, który powiedział: – Nie mogłem patrzeć na jej [Carini – dop. red.] łzy. Nie jestem obojętny na takie sytuacje i mogę zapewnić, że będziemy chronić każdą bokserkę. Nie rozumiem, dlaczego [w MKOl] zabijają kobiecy boks. Tylko uprawnieni sportowcy powinni rywalizować na ringu, dla bezpieczeństwa.

Czego jednak później nie cytowano tak chętnie, jak słów Carini o ochronie własnego zdrowia, to kolejnej wypowiedzi pięściarki z Włoch: – Wszystkie te kontrowersje mnie smucą. Przykro mi z powodu mojej przeciwniczki. Jeśli MKOl powiedział, że może walczyć, szanuję tę decyzję. To wycofanie i brak podania ręki to nie było coś, co zrobiłam zamierzenie. Właściwie to chciałabym przeprosić ją i wszystkich. Byłam zła, bo moje marzenia o medalu olimpijskim poszły z dymem. Nie mam nic przeciwko Khelif. Gdybym spotkała ją ponownie, przytuliłabym ją.

Nie powiedziano też o tym, że Włoszka… nawet nie przeprowadziła rozgrzewki przed pojedynkiem. A IBA zaraz po przegranej postanowiła wynagrodzić jej ból kwotą stu tysięcy dolarów. Czyli równowartością sumy, którą organizacja ustaliła dla złotych medalistek olimpijskich. Połowa tych pieniędzy trafi bezpośrednio do Carini, zaś po dwadzieścia pięć tysięcy otrzymają jej trenerzy oraz włoska federacja bokserska. Tutaj naprawdę ciężko nie dojść do wniosku, że całe show mogło zostać ukartowane.

Swoją drogą, kiedy Imane Khelif wczoraj wygrała złoty medal w swojej kategorii, to wśród żadnej z pozostałych medalistek nie było widać wrogości okazywanej wobec Algierki. A wręcz przeciwnie.

CO W RINGU CZEKA JULIĘ?

Przed dzisiejszym pojedynkiem Julia Szeremeta także podgrzewała temat płci swojej rywalki – choć dodajmy, że Polka szybko usunęła posty poruszające tę kwestię. Bo jeszcze raz podkreślmy, że nie ma dowodów na to, że Lin Yu-Ting nie jest kobietą. Sugeruje się też, że zarówno ona jak i Imane Khelif to osoby interpłciowe. Ale jeszcze raz: na ten moment to tylko sugestie, które nie zostały potwierdzone żadnym poważnym badaniem. Bo za takie nie możemy uznać hucpy zorganizowanej przez IBA.

Co zaś na ten temat kwestionowania odnośnie swojej płci twierdzi sama zainteresowana?

— Oczywiście, że irytuje mnie czytanie niektórych komentarzy, ale jedyne, co mogę zrobić, to przekonywać siebie, że nie mam wpływu na to, co gadają inni ludzie. Niech mówią sobie, co chcą. Ja mam w tej kwestii czyste sumienie. Myślę, że to prawdopodobnie z powodu mojego wyglądu. Przykuwa dużą uwagę. Czasami, gdy idę do toalety, słyszę pytanie: “czy to ta właściwa?”. Wtedy mówię, że jestem kobietą. Pewnie to też kwestia mojego wzrostu i fryzury — mówiła mierząca 175 centymetrów Tajwanka w rozmowie z CNN News.

Przede wszystkim jednak warto podkreślić to, że Ting jest dobrą zawodniczką, ale nie jest żadną maszyną, która w ringu niszczy każdą rywalkę. Pomimo sukcesów, ona też ponosiła porażki. I jasne, Julię dziś wieczorem czeka szalenie ciężkie zadanie. Yu-Ting dysponuje sporym zasięgiem ramion, ale też dobrze odnajduje się w półdystansie. Lecz na tym turnieju jeszcze nie walczyła z zawodniczką o tak nieszablonowym stylu, jaki prezentuje Szeremeta. Pięściarką, która pomiędzy linami porusza się jak kot, a jej szybkość wyprowadzania ciosów potrafi zaskoczyć każdą rywalkę. Która pomimo zaledwie dwudziestu wiosen, emanuje pewnością siebie i dziś na sto procent nie pęknie na robocie, nie ugnie się pod presją.

Z tego względu, chociaż Julia nie jest faworytką, to moim zdaniem ma atuty wskazujące na to, że może jeszcze raz zadziwić świat. Dokładnie tak, jak zapowiadała to przed i w trakcie turnieju.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Michał Kołkowski
0
Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Boks

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
23
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
11
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

117 komentarzy

Loading...