Reklama

„Gasparik kocha wygrywać 1:0”. Dobra wiadomość dla Wisły przed meczem w Trnawie

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

08 sierpnia 2024, 16:57 • 8 min czytania 1 komentarz

Spartaka Trnawa polskim kibicom przedstawiać nie trzeba. Przed rokiem ekipa sklecona z transferowych niewypałów Termaliki, Zagłębia Lubin czy Wisły Płock wyrzuciła z europejskich pucharów Lecha Poznań. Wcześniej Trnawę – z różnym skutkiem – odwiedzały Raków i Legia. Dziś o kontynuację tradycji zadba Wisła Kraków. – Myślę, że Spartak wygra bez większych problemów. Ta drużyna jest z roku na rok silniejsza, mimo że gra bardzo defensywnie – twierdzi Martin Chudy, były bramkarz między innymi Górnika Zabrze i Arki Gdynia, który w Trnawie świętował zdobycie mistrzostwa Słowacji.

„Gasparik kocha wygrywać 1:0”. Dobra wiadomość dla Wisły przed meczem w Trnawie

Martin Chudy był jednym z wielu zawodników Spartaka, którzy po 2018 roku trafili do polskiej ekstraklasy. Oczywiście ruch odbywał się w obie strony. I tak jest do dziś.

Wystarczy rzucić okiem na kadrę Spartaka z dowolnego sezonu ostatnich lat, by dostrzec wiele znajomych nazwisk.

Kogo zastaniemy tam obecnie?

Reklama

To będzie długa wyliczanka: Dobrivoj Rusov, Lubos Kamenar, Martin Miković, Martin Sulek, Roman Prochazka, Filip Bainović, Martin Bukata, Samuel Stefanik, Erik Daniel, Milan Corryn, Robert Pich. Nie mówcie, że nie pamiętacie tych ananasów. W Trnawie uzbierali całą jedenastkę z pieczątką Ekstraklasy. No i trenera rzecz jasna, czyli Michala Gasparika, byłego zawodnika Górnika Zabrze.

Jak to jest, że goście, którzy niekoniecznie radzili sobie w Niecieczy czy Płocku, w Trnawie tworzą ekipę do zadań specjalnych, czyli eliminowania polskich drużyn z pucharów? – W domu zawsze czujesz się lepiej – twierdzi Martin Chudy. – Za granicą jesteś obcokrajowcem. Bywa, że trudno się w tym odnaleźć. Nawet jeśli mowa o Słowakach w Polsce. Nie wszyscy potrafią udowodnić umiejętności. A u siebie wyglądają dużo lepiej. No ale są też tacy, jak Robert Pich, który w Śląsku grał super albo Michal Duris, który strzelał gole jak na zawołanie w każdej lidze, do której trafił.

Pich i Duris postanowili domykać kariery w ojczyźnie. Dziś obu 36-latków znajdziemy w kadrze Spartaka. Na liście tegorocznych transferów klubu z Trnawy jest w sumie kilkanaście nazwisk. – To mądrze budowany zespół. Powinni być silniejsi niż w poprzednim sezonie. Doszło kilku ciekawych zawodników. Wyróżniłbym choćby Milana Corryana, Belga, który dwa lata temu grał w Warcie Poznań albo Zigę Freliha, bardzo dobrego bramkarza ze Słowenii, który zaliczył świetny sezon w Michalovcach – wylicza Chudy. – Po dziewięciu latach wrócił Erik Sabo, wychowanek, który z Trnawy trafił do PAOK-u Saloniki. Doświadczony zawodnik, bardzo solidny. Ale z Wisłą chyba jeszcze nie zagra, bo podpisał kontrakt dwa dni temu. Trener Gasparik wie, jak grać w pucharach. Ma doświadczenie, bo przecież Spartak co roku występuje w Europie. To jest nadrzędny cel klubu. Do tego chcieliby rzucić wyzwanie Slovanowi w lidze, ale to trudne. Spartak stara się zbliżać krok po kroku, żeby z każdym sezonem ten dystans do Bratysławy się zmniejszał. W zeszłym roku udało się zakwalifikować do fazy grupowej Ligi Konferencji, więc poza doświadczeniem wpadło trochę euro do klubowej kasy. Dzięki temu można było sprowadzić ciekawych zawodników.

Zdaniem byłego bramkarza Górnika i Arki największym atutem Spartaka w pucharach jest stadion w Trnawie i kibice:

– Podczas ważnych meczów panuje tu magiczna atmosfera. W mieście i wokół klubu jest dobry klimat. Wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane. Może nie jest to poziom topu polskiej ekstraklasy, ale na pewno wyższy niż choćby w Arce. Mimo że w biurach nie pracowało dużo ludzi – za moich czasów, czyli pięć lat temu, bodaj siedem osób – to niczego nie brakowało. Jako piłkarze nie musieliśmy martwić się wyżywieniem czy sprzętem, co na przykład w Arce się zdarzało. Baza treningowa też bardzo fajna. Ośrodek jest oddalony o trzy kilometry od stadionu, sześć boisk. Wiem, że ostatnio coś tam dobudowywali, więc obecnie jest jeszcze lepiej.

Reklama

stadion-rywala-rakowa-sprtaka-trnawa

Trnawa nie jest dużym miastem. Nieco ponad 60 tysięcy mieszkańców. Mniej więcej tyle, co w Tomaszowie Mazowieckim, Chełmie albo Kędzierzynie-Koźlu. – U nas skala jest inna – tłumaczy Chudy. – Na Słowacji nie ma wielkich miast. Tylko Bratysława i Koszyce mają ponad 100 tysięcy mieszkańców. Dlatego Trnawa to jeden z większych ośrodków, chyba siódmy, co do wielkości. Mimo że od Bratysławy położona jest zaledwie 40 kilometrów, nie są to przedmieścia stolicy. Na Słowacji miasta są od siebie oddalone, rozdzielone polami, lasami i tak dalej. Nie jest tak, jak często bywa w Polsce, że kończy się jedno miasto, zaczyna drugie – jak w aglomeracji śląskiej czy w Trójmieście. 

Mimo to, spotkania Spartaka Trnawa ze Slovanem Bratysława nazywane są Derbami Tradycji. O tej tradycji zbudowanej w Trnawie pisaliśmy na Weszło kilka lat temu:

„Spartak miał swój złoty okres, kiedy liczyć się z nim musiał każdy na kontynencie. Zdominowali ligę czechosłowacką na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a przecież to nie było żadne kurnikowe granie – w 1976 roku Czechosłowacy sięgnęli po prymat na Starym Kontynencie. Największy europejski sukces Spartak odniósł w sezonie 68-69, kiedy dotarł do półfinału Pucharu Europy. O wszystkim zdecydował zażarty dwumecz z Ajaksem Amsterdam prowadzonym przez Rinusa Michelsa, w którego składzie występował Johan Cruyff. Rywalizacja miała pełen emocji przebieg – Ajax wygrał u siebie 3:0 i szykował się do spokojnego rewanżu. Tymczasem do końca musiał drżeć o awans, bo Ladislav Kuna dwa razy pokonał Gerta Balsa”.

– Rywalizacja pomiędzy Spartakiem a Slovanem oparta jest przede wszystkim na historii. To dwa słowackie kluby z największymi sukcesami. Kibice Spartaka rozsiani są po całym kraju. Wiem, że nawet w Koszycach, czyli na wschodzie, jest dużo fanów. Często pojawiają się na meczach wyjazdowych, a do Trnawy przyjeżdżają na najważniejsze spotkania. Zazwyczaj na trybunach pojawia się około trzech-czterech tysięcy kibiców. Jest dobra atmosfera, ale nie nadzwyczajna. Dopiero mecze pucharowe albo te, decydujące o mistrzostwie, przyciągają więcej osób. Wtedy atmosfera jest rewelacyjna. To generalnie problem na Słowacji. Ludzie nie przychodzą tłumnie na stadiony. Co jeszcze odróżnia słowackich kibiców od polskich? Na Słowacji nigdy nie doświadczyłem negatywnej presji od fanów. Nigdy. Nie było czegoś takiego, że kibice przychodzili na jakieś rozmowy podczas treningów albo kazali oddawać koszulki. Zawsze mocne wsparcie z ich strony – mówi nasz rozmówca.

Od rozwodu Słowacji z Czechami, czyli od 1993 roku, Spartak tylko raz sięgnął po mistrzostwo kraju – w sezonie 2017/2018. Martin Chudy był członkiem tamtej ekipy. – To był niesłychany sukces. Nie tylko pierwsze mistrzostwo Słowacji, ale też pierwsze w ogóle po 45 latach. Po raz ostatni Spartak był mistrzem Czechosłowacji w 1973 roku. Radość była wielka, a sezon fantastyczny – mówi 35-letni bramkarz. I dodaje: – Wszedłem do składu na decydujące mecze. Złapaliśmy serię i ostatecznie wyprzedziliśmy Slovana o pięć punktów. Co ciekawe, mistrzowski sezon zaczął się od bojkotu kibiców, co było związane z właścicielami klubu. Ale w końcu wrócili na trybuny, a na ostatnich meczach było blisko kompletu.

Szkoleniowcem Spartaka był wówczas Nestor El Maestro. Urodzone w Belgradzie (jako Nestor Jevtić), wychowane w Anglii trenerskie „cudowne dziecko”. Już jako szesnastolatek zdobył licencję UEFA B. Doświadczenie zdobywał w sztabach West Hamu, Juventusu, Valencii czy Schalke. W Spartaku zadebiutował jako pierwszy trener.

– Bardzo dobrze go wspominam – przyznaje Chudy. – Do Trnawy trafiłem z ligi czeskiej, która pod każdym względem wyprzedza słowacką, ale ani w Teplicach, ani w Dukli Praga nie zetknąłem się z metodami, które wprowadzał Nestor. Oczywiście mieliśmy tam odprawy, ale nie tak nowoczesne, jak przygotowywane przez niego. Coś, co dopiero od niedawna jest standardem, czyli te wszystkie prezentacje, zaznaczanie zawodników kółkami, rysowanie strzałek w akcji w czasie rzeczywistym, El Maestro stosował już siedem lat temu. Na tamten czas to była spora nowinka, która robiła duże wrażenie. Był rewelacyjny pod względem taktycznym. Przygotowywał nas pod każdego przeciwnika. Do tego kwestie mentalne. Wiedział, jak motywować. Przygotowywał różne filmiki. Na przykład, gdy dziennikarze pisali, że kwestią czasu jest, kiedy się zatrzymamy i zaczniemy tracić punkty, to potrafił to wykorzystać do zmotywowania nas. Wygrywaliśmy jeszcze częściej. Fizycznie też czuliśmy się świetnie. No i potrafił zadbać o atmosferę. Zwracał uwagę na detale. Przykładał się do indywidualnych kontaktów z zawodnikami. Organizował wypady dla całej drużyny – a to jakieś steki, a to bowling, różne atrakcje. Spajał grupę. I za tym przyszło mistrzostwo. Trochę dziwię się, że jego kariera rozwija się dość wolno.

El Maestro zdobył ze Spartakiem mistrzostwo i po wykonanej misji odszedł do CSKA Sofia. W Bułgarii spędził niecały rok i kolejna przeprowadzka. Tym razem do Austrii, gdzie objął Sturm Graz. Rok i znów na wschód, tyle że dalszy: Al.-Taawoun. Potem Goztepe. A potem znów CSKA Sofia. Od kwietnia El Maestro pozostaje bezrobotny.

Tymczasem trenerem Spartaka od stycznia 2021 roku jest znany w Zabrzu Michal Gasparik – urodzony i wychowany w Trnawie. Jak oceniana jest jego praca?

Całkiem nieźle. Szczególnie po ostatnim sezonie, kiedy awansował do grupy Ligi Konferencji. Wcześniej dwa razy poprowadził Spartaka do Pucharu Słowacji – mówi Chudy. – Pamiętam Gasparika jeszcze z czasów sezonu mistrzowskiego. Trenował wtedy drużynę do lat 19. Pojawiał się praktycznie na każdym treningu pierwszego zespołu. Stawał z boku, podpatrywał El Maestro i robił notatki. Jako piłkarz nie słynął z wielkiego profesjonalizmu, ale gdy został trenerem, to ewidentnie dojrzał. Teraz jest bardzo pracowity.

Jednak nie jest tak, że wszyscy są ślepo zakochani w Gaspariku. Jak to zazwyczaj bywa, rozchodzi się o styl gry.

Wiele osób uważa, że Spartak gra zbyt zachowawczo. Za bardzo defensywnie. Gasparik wychodzi z pragmatycznego założenia, kocha wygrywać 1:0 i to nie wszystkim się podoba. Kibice i dziennikarze woleliby bardziej ofensywną grę. Twierdzą, że Spartak od kilku sezonów gra na jedno kopyto – kończy Martin Chudy.

Dla Wisły Kraków defensywny styl gry preferowany przez Gasparika może być całkiem dobrą informacją. Szczególnie po łomocie zebranym w stolicy Austrii. Z drugiej strony Spartak potrafi odpalić w ofensywie w najmniej spodziewanym momencie, jak z Lechem czy wcześniej z Legią Warszawa, gdy Słowacy odprawili mistrzów Polski w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Legionistów pogrążyli wówczas Jan Vlasko (który dwa lata wcześniej odbił się od Zagłębia Lubin) i Erik Grendel (który do dziś mylony jest z Romanem Gergelem).

Na kogo wypadnie dziś? Czy katem „Białej Gwiazdy” okaże się Robert Pich? A może Roman Prochazka trafi w okno z czterdziestu metrów? Wszystkie scenariusze są prawdopodobne. Włącznie z wysokim zwycięstwem grającej w dziesiątkę ekipy Kazimierza Moskala. Początek pierwszego starcia Wisły ze Spartakiem już dziś o godzinie 20:30.

WIĘCEJ NA WESZŁO: 

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Szymon Piórek
2
Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Inne ligi zagraniczne

Ekstraklasa

Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Szymon Piórek
2
Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Komentarze

1 komentarz

Loading...