Tomasz Oleksy to legenda polskiej wspinaczki ściankowej. Tarnowianin był pierwszym mężczyzną z Polski, który zdobywał medale mistrzostw świata w tym sporcie: jeden w boulderingu i dwa we wspinaczce na czas. Oleksy obecnie przebywa w Paryżu, gdzie jest jednym z route setterów olimpijskiej trasy wspinaczkowej w boulderach. Mógł więc z bliska obserwować wielki sukces Aleksandry Mirosław, a także Aleksandry Kałuckiej, która zdobyła brąz. – Bazując na wynikach z ostatnich kilku lat, to nie ma drugiej zawodniczki ani zawodnika z taką liczbą zwycięstw i tak wielką przewagą nad konkurencją. Jej zwycięstwo to naturalna kolej rzeczy – mówi nam Oleksy o złotym medalu Polki.
SZYMON SZCZEPANIK: Pozwól, że rozpocznę od dość trywialnego pytania. Jak wrażenia?
TOMASZ OLEKSY: To były ogromne emocje, ale stało się to, co miało się stać. Osiągnęliśmy najlepszy możliwy wynik, więc w polskim obozie zapanowało szaleństwo.
Opowiadaj, co działo się na miejscu.
Działo się sporo. Zaraz po zwycięstwie Aleksandra przyszła do swojego trenera i zarazem męża, Mateusza. Długo stali i rozmawiali ze sobą. Wprawdzie nie wiem o czym dokładnie, ale wyglądali na bardzo szczęśliwych. Na trybunach było bardzo dużo kibiców z Polski, widziałem wiele flag z naszego kraju. Wszyscy bardzo dopingowali nasze zawodniczki, a po ostatnim biegu zapanowała euforia. Niesamowite wrażenie. Fajnie było zobaczyć to na żywo.
Do Paryża pojechałeś jako osoba funkcyjna. Jesteś jednym z route setterów, czyli człowiekiem odpowiedzialnym za układanie trasy, konkretnie w boulderingu. Ale na zapleczu widziałeś wszystkich zawodników. Jak Ola Mirosław zachowywała się przed dzisiejszą rywalizacją? Było widać po niej stres?
Według mnie była zestresowana, ale zarazem potrafiła się odciąć od tego całego zgiełku, który panował wokół niej. Trzymała się jakoś. Miała w głowie swój plan, który jak widać, wykonała w stu procentach. Starała się zachować spokój. Widać było, że już po pierwszym biegu była bardziej zrelaksowana, stres trochę zelżał. A później zrobiła swoje.
Spodziewaliście się, że Ola w Paryżu może pobić dwa rekordy świata w odstępie zaledwie kilku minut, jak to zrobiła dwa dni temu w kwalifikacjach?
Liczyliśmy na to, że ona pobije tu rekord. Widzieliśmy, jak świetnie jest przygotowana. Ale chyba nikt – może poza nią i jej mężem – nie spodziewał się, że zrobi to w taki sposób. W końcu osiągnęła niesamowity rezultat, 6.06 s. Ola Mirosław nie poprawiła rekordu sprzed igrzysk olimpijskich [6.24 – dop. red.] o kilka setnych. Ona go wręcz zmiotła.
Nasuwa się zatem pytanie, czy Aleksandra Mirosław będzie pierwszą wspinaczką w historii, która przełamie na ściance barierę sześciu sekund?
Wydaje mi się, że to kwestia czasu. Ola robi niesamowity progres, cały czas się rozwija i jest o długość przed innymi wspinaczkami. Zresztą we wspinaczce na szybkość w ogóle mamy obecnie historyczne rezultaty. Przypomnę, że w rywalizacji mężczyzn w Paryżu także mieliśmy pobity rekord świata, bo Amerykanin Sam Watson pobiegł 4.75. Więc skoro faceci zeszli z wynikami poniżej pięciu sekund, to myślę, że Ola spokojnie może złamać barierę sześciu.
Jak wiadomo, układ trasy we wspinaczce na czas zawsze jest taki sam. Ale czy poza nim, tory w różnych miejscach na świecie mogą się różnić?
Dawniej, kiedy ja startowałem, to na ścianach w poszczególnych miejscach występowały różnice. Jak powiedziałeś, układ uchwytów był i jest ten sam, ale te uchwyty mogły różnić się wielkością. Teraz wszystko jest kontrolowane wcześniej tak, by spełniało określone standardy. Ściana jest mierzona, wszystko jest dokładnie analizowane. Jeżeli tylko jest podejrzenie, że coś jest nie tak, to oficjalnie na takiej ściance nie można bić rekordu świata. Dlatego ta droga jest wszędzie na świecie identyczna.
Nie możemy nie porozmawiać chwilę o drugiej Oli, Kałuckiej, twojej krajance. Bo wydaje mi się, że owszem, Mirosław w finale miała ciężkie zadanie z Lijuan Deng, ale najcięższy bieg stoczyła z Kałucką.
Zdecydowanie tak. Jeżeli chodzi o kwestie psychologiczne, to był trudny start dla obu naszych zawodniczek. Ola Mirosław sprostała zadaniu, ale myślę, że Aleksandra Kałucka też bardzo fajnie wytrzymała tę presję. Bałem się o to, że może popełnić gdzieś błąd, bo wcześniej jej się to zdarzało. Dziś była perfekcyjna, a w rywalizacji z bardziej utytułowaną rodaczką zrobiła swoje. Z czasem 6.34 pobiła swój życiowy rekord, więc stanęła na wysokości zadania, choć na Mirosław to nie wystarczyło. Ale ostatecznie wszystko poukładało się po jej myśli i w kolejnym biegu wywalczyła brązowy medal.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Ty, Adam Pustelnik oraz Olga Niemiec, jesteście w Paryżu odpowiedzialni za układanie tras. Będziecie mieli dziś trochę czasu na świętowanie medali?
Szczerze mówiąc, dziś mam dzień odpoczynku i chyba raczej spędzę go na spokojnie, bo jutro wszyscy mamy trochę pracy. Zatem nie mamy jakiś szczególnych planów… ale to wszystko jeszcze wyjdzie w praniu. (śmiech)
W Polsce byliśmy wszyscy strasznie napaleni na złoty medal – w końcu pierwszy na tych igrzyskach dla naszej reprezentacji. Spodziewałeś się, że będą tu aż dwa krążki, w tym jeden złoty?
W przypadku Aleksandry Mirosław nie mogło być inaczej. Wszystkie statystyki pokazywały, że ona jest najlepsza. Bazując na wynikach z ostatnich kilku lat, to nie ma drugiej zawodniczki ani zawodnika z taką liczbą zwycięstw i tak wielką przewagą nad konkurencją. Jej zwycięstwo to naturalna kolej rzeczy. W przypadku Aleksandry Kałuckiej, tutaj nie było pewności co do medalu, aczkolwiek ja osobiście uważałem, że zdobędziemy dwa krążki. I tak też się stało.
Dwa medale trudno mi to nazwać niedosytem, ale może tak minimalnie mamy czego żałować, że obie Ole wpadły na siebie w półfinale. Bo szansa na polski finał była.
Tak, ale niestety w eliminacjach czasowych tak jest, że drabinki mogą ułożyć się bezlitośnie. Później często zdarzają się przez to bratobójcze pojedynki, w których niestety ktoś musi odpaść.
Co ten medal znaczy dla polskiej wspinaczki? Na igrzyskach to wprawdzie młoda dyscyplina, ale właśnie zdobyliśmy w niej pierwsze medale – i to od razu dwa!
Ten sukces ma ogromne znaczenie dla rozwoju polskiej wspinaczki. Mam nadzieję, że zapoczątkuje on znaczący rozwój tej dyscypliny w naszym kraju. A przynajmniej ja bardzo na to liczę.
W jakim kierunku ten rozwój miałby pójść? Oczekiwałbyś lepszej promocji tego sportu, znalezienia środków na postawienie większej liczby ścianek wspinaczkowych?
Plan jest taki, że chcemy uczynić ze wspinaczki sport bardziej masowy. Rozpropagować ją w szkołach, lepiej zaadaptować wszystkie istniejące ścianki, a także wybudować ich więcej w różnych miejscach tak, żeby były one dostępne dla dzieciaków. Jesteśmy już w trakcie realizacji tego projektu, więc te medale na pewno pomogą nam przekonać ludzi w Ministerstwie Sportu, że warto zainwestować w tę dyscyplinę.
Wspinaczka na czas jest naszym sportem narodowym?
Chciałbym, żeby tak było! Mówiąc serio, we Francji to szalenie popularny sport. U nas jednak wciąż jesteśmy bardzo niszową dyscypliną. Ale może wraz z kolejnymi sukcesami ulegnie to zmianie.
ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj też: