Koszykarska liga NBA reklamowała się kiedyś hasłem „Where amazing happens”, a Adidas – mottem, że „impossible is nothing”. Podobnie jest z kadrą polskich siatkarek – gdy te rozgrywają ważny mecz z bardzo mocnym rywalem, emocje są zazwyczaj gwarantowane. A kiedy myślisz, że coś już jest rozstrzygnięte, nagle następuje niespodziewany zwrot akcji. Dziś Polki przegrały co prawda 0:3 z Brazylią, ale czy przy stanie 19:24 w drugim secie komuś w ogóle przyszło do głowy, że ta partia skończy się wynikiem 36:38? No właśnie. W ćwierćfinale Polki zagrają z USA i tylko to się teraz liczy. Dziś przegrały mecz, który nie miał olbrzymiego znaczenia.
To była niesamowita końcówka seta, rzadko spotykana w kobiecej siatkówce. Polki, które były już pogrzebane, nagle broniły kolejne piłki setowe. W sumie obroniły ich 10, Brazylijki wykorzystały dopiero jedenastą. Biało-Czerwone miały siedem swoich szans na wygranie seta. Nie wykorzystały ich. Mało tego – przegrały partię, w której w bloku wygrały w stosunku 10:0. Głównie przez to, że Brazylijki aż 29 punktów w samym tym secie zdobyły atakiem. Szkoda, że tak się to skończyło, ale z drugiej strony – dobrze, że happy endu zabrakło akurat w meczu, który nie miał wielkiej stawki. W ćwierćfinale, półfinale, meczu o brąz (a może i o złoto) niech to Polki będą górą w nerwowych końcówkach.
One to potrafią. Stefano Lavarini stworzył zespół, który nie pęka. Który wytrzymuje presję. I który zachowuje się tak, jakby wręcz lubił rozgrywanie najważniejszych piłek przy wyrównanym wyniku. Szkoda tylko trochę, że dziś w pozostałych dwóch setach jego zawodniczki były tylko tłem.
Przepaść w ataku
Od początku spotkania przez półtora seta Polska zupełnie nie radziła sobie w ataku. Magdalena Stysiak miała w pewnym momencie jedną skończoną piłkę na 10, a przyjmujące – Martyna Łukasik i Natalia Mędrzyk – skuteczność grubo poniżej 40 procent.
Skuteczność skrzydłowych w ataku w całym spotkaniu:
Magdalena Stysiak – 10 na 33
Natalia Mędrzyk – 8 na 23
Martyna Łukasik – 7 na 21.
Mizernie.
Jeżeli marzysz o olimpijskim medalu, musisz w tym elemencie być znacznie lepszy. Nie możesz tak bardzo się męczyć. Dla porównania: liderka Brazylijek, Gabi, skończyła w tym spotkaniu 21 z 37 piłek. Przepaść, prawda?
Dużo skuteczniejsza od koleżanek w ataku była Martyna Czyrniańska (10 skończonych akcji na 19), która pojawiła się na boisku, ale ona dzisiaj prezentowała się gorzej w innych elementach. Niemniej – Lavarini po raz kolejny przetestował dziś wariant z jej wejściem, który pewnie przyda nam się w najważniejszych meczach.
Trzeci set był ewidentnie konsekwencją drugiego. W siatkówce często tak jest, że jeżeli w jakieś partii jesteś bardzo blisko i długo walczysz na noże, ale przegrywasz, w kolejnej to rozpamiętujesz. Dziś mieliśmy dobry tego przykład.
Spotkanie bez presji
Polki, dzięki pokonaniu Japonek 3:1 w pierwszym meczu, znalazły się w dobrym położeniu. Po planowanym zwycięstwie 3:0 z Kenią mierzyły się z najsilniejszą w grupie Brazylią, nie będąc pod żadną presją, bo oba zespoły były przed meczem pewne gry w ćwierćfinale. Można było zagrać na luzie z drużyną, z którą zawsze jest nam bardzo ciężko. Polki w ostatnich parunastu latach tylko dwa razy wygrywały z Brazylią, za każdym razem po tie-breaku. Ostatni raz – w meczu o brąz tegorocznej Ligi Narodów, który dał Joannie Wołosz pierwszy historyczny medal, wywalczony z reprezentacją.
Porażka Polek oznacza, że w ćwierćfinale czekają Amerykanki. Niby mówimy o aktualnych mistrzyniach olimpijskich, ale też o drużynie, z którą Biało-Czerwone potrafią wygrywać.
Mistrzostwa świata w 2022 roku, jeszcze za Jacka Nawrockiego? 3:0 dla Polski.
Mecz o brąz ubiegłorocznej Ligi Narodów? 3:2 dla Polek.
Tegoroczna Liga Narodów? 3:1 dla Polski.
Można mieć wrażenie, że Amerykanki leżą drużynie Lavariniego nieco bardziej, niż Serbki czy Turczynki. A przy okazji Polki nie wpadają w ćwierćfinale na Brazylię, Włochy i Chiny, a te trzy drużyny wyglądają na razie najlepiej w turnieju olimpijskim.
Na pewno trzeba będzie zagrać dużo lepiej w ataku, również ze środka. Dziś Agnieszka Korneluk miała tylko 50% skuteczności, a Magdalena Jurczyk – 33%.
Ale szanse we wtorek będą. Może skończyć się dobrze. Mecz Polek z USA o 17.
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO: