Reklama

Formalności dopełnione. Jaga odprawiła FK Panevezys

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

31 lipca 2024, 22:32 • 4 min czytania 61 komentarzy

W przypadku takich meczów można i nawet trzeba stosować starą studencką zasadę trzech zet – zakuć, zdać, a na koniec zapomnieć. Litwini nie byli dla mistrzów Polski wymagającymi rywalami, w obu spotkaniach zaprezentowali się blado i cały dwumecz nie pozostawi w naszej pamięci żadnego trwałego śladu. Oczywiście, samo się nie wygrało, a Jagiellonia zagwarantowała sobie dziś co najmniej udział w fazie grupowej Ligi Konferencji, ale głupio jakoś cieszyć się z tego osiągnięcia, gdy o krok dalej czekają kolejne, o wiele większe. I nie umniejszamy Jadze, co to, to nie. Po prostu prosimy o więcej.

Formalności dopełnione. Jaga odprawiła FK Panevezys

Trudno wierzyć, że sufitem tej drużyny jest ogranie, z całym szacunkiem, ogórków cieniujących w lidze litewskiej. Ekipa z Poniewieża to tylko przystawka przed daniem głównym eliminacji – starciami z rywalami, których będzie trzeba bezdyskusyjnie uznać za poważnych i których pokonanie będzie już naprawdę czymś godnym większych pochwał. Na razie Jaga spełniła absolutne minimum wymagań, które mamy wobec mistrza Polski. Choć, przyznajmy, dorzuciła od siebie ładny, ofensywny styl, który upiększył nam nieco dzisiejszy miły wieczór.

Kilka kombinacyjnych akcji zawodników z formacji ataku musiało podobać się każdemu widzowi. Hansen bawił się piłką. Imaz próbował ubarwić spotkanie jakimś efektownym golem z woleja. A Pululu… ten to jest naprawdę nie do zdarcia. Jaga od pierwszego gola bawiła się na boisku pysznie i swoją postawą w momentach zrywu przypominała tylko ligowym rywalom, że potencjał tej drużyny jest naprawdę spory.

A we wszystkich innych momentach po prostu odpoczywała.

Jagiellonia – FK Panevezys 3:1. Spacerem do kolejnej rundy

Przyjemnie minęło dziś niemal całe to półtorej godziny z podopiecznymi trenera Siemieńca. Nie pozwolili piłkarzom z Litwy nawet przez chwilę uwierzyć w korzystny wynik, choć był jeden taki moment, w którym i goście nas trochę ucieszyli. To chyba najbardziej widowiskowa akcja FK Panevezys w tym meczu, ale za to jaka! Rozluźnieni białostocczanie zamiast wybijać piłkę z własnego pola karnego dali się popisać Noelowi Mbo, który złożył się do efektownej przewrotki i tym jednym strzałem zaznaczył obecność Litwinów w stolicy Podlasia. Przy okazji potwierdziło się, że w bramce mistrzów Polski stał dziś Sławomir Abramowicz, bo i on mógł się wykazać.

Reklama

Poza tym grała już głównie Jaga. Choć raz na jakiś czas oddawała piłkę przeciwnikom, pozwalała im na całkowicie jałowy atak pozycyjny, to wszystko miała pod kontrolą. Na trybunach radość, na boisku pewność siebie. Tak wielka, że pod koniec pierwszej połowy do ataku ruszył sobie Adrian Dieguez, który efektownym dryblingiem minął jednego i położył na murawie drugiego rywala, choć gola ostatecznie nie strzelił.

Może momentami pewność siebie przeradzała się dziś w nonszalancję, ale nie dajmy się zwariować – ta drużyna potrafi się w razie potrzeby skupić się na robocie, a dziś po prostu nie musiała. W efekcie zmarnowała kilka dogodnych okazji, dwa czy trzy razy pozwoliła Litwinom wejść w swoje pole karne i w końcówce straciła gola. Lecz znów, rywal nie zrobił wystarczająco wiele, by za te drobne błędy mistrzów Polski faktycznie pokarać.

Gole padały, ale i tak trochę żal

Jeśli czegokolwiek w dzisiejszym meczu Jagiellonii zabrakło, to gola gospodarzy z gry. Jagiellonia nastawiła się bardziej na fajną piłkę niż zabójczą skuteczność i szkoda, że nie udało jej się zapewnić obu. W zastępstwie dostaliśmy jednak dwa kapitalnie wykonane rzuty karne. Jedenastki zamienione dziś na bramki przez Afimico Pululu można pokazywać w akademiach piłkarskich na całym świecie. Spokój, zdecydowanie i precyzja. Klasa.

Przy drugiej z dzisiejszych okazji angolski piłkarz wykonał rozbieg tak szybko, że niektórzy mogli wręcz go przegapić. Tak samo jak chwilę wcześniej sędzia przegapił kopnięcie w głowę Dusana Stojinovicia – zagranie brzydkie i niebezpieczne, po którym ostatecznie podyktowano rzut karny, choć nie obyło się bez wsparcia asystentów z wozu VAR.

Nie zapominajmy też o efektownym trafieniu samobójczym i golu honorowym dla gości. Najpierw Litwini uraczyli nas przyjemną dla oka grą z klepki we własnym polu karnym, a Markas Beneta załadował piłkę pod ladę, zdobywając gola numer trzy dla Jagiellonii. Kilka chwil później mistrzowie Polski odwdzięczyli się prezentem od Jakuba Lewickiego, który nieudolnie wybijał piłkę spod bramki Abramowicza i ostatecznie sprezentował ją Sivertowi Gussiasowi.

Nie zmieniło to jednak faktu, że Jagiellonia zrobiła swoje i bez większego wysiłku awansowała do kolejnej fazy rozgrywek. Dawajcie już to Bodo/Glimt, bo nie możemy się doczekać nieco większych emocji!

Reklama

Jagiellonia Białystok – FK Panevezys 3:1 (1:0)

Afimico Pululu 12′ (k.), 69′ (k.), Markas Beneta 84′ – Sivert Gussias 87′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

61 komentarzy

Loading...