Aleksandra Jarecka, Alicja Klasik, Martyna Swatowska-Wenglarczyk i Renata Knapik-Miazga dziś zdobyły drugi medal igrzysk olimpijskich dla naszej kadry. Polki w rywalizacji drużyn szpadzistek najpierw wygrały z USA, w półfinale uległy gospodyniom z Francji, ale w walce o brąz pokonały szermierki z Chin. Oto garść ciekawostek na temat dzisiejszych bohaterek polskiego obozu.
Alicja Klasik to najmłodsza szermierka w drużynie. Walcząca na co dzień w klubie RMKS Rybnik szpadzistka urodziła się w Walentynki, czyli 14 lutego… 2004 roku. W turnieju drużynowym walczyła tylko raz. I nie zawiodła, bo podczas ćwierćfinałowej rywalizacji z USA pokonała Margheritę Guzzi Vincenti 3:2.
Trener Bartłomiej Język nie zdecydował się skorzystać z jej usług podczas innych walk i teraz można się tylko zastanawiać, czy taka decyzja nie była jego błędem. 20-latka pokazała bowiem w konkursie indywidualnym, że posiada nieprzeciętny talent. Jako jedyna pokonała pierwszą rywalkę, i to nie byle jaką. Jej przeciwniczką była Giulia Rizzi, rozstawiona z 5. numerem w drabince aktualna mistrzyni Włoch w szpadzie. Zawodniczka z elity. Nasza szpada ma więc przed sobą świetlaną przyszłość.
Aleksandra Jarecka była tą zawodniczką, która w kolejnych dwóch walkach spotkania z USA zastąpiła Alę Klasik. Krakowianka jest bardziej doświadczona od Klasik, co było głównym powodem obdarzenia jej zaufaniem przez trenera Języka. Warto jednak dodać, że Jarecka na planszę szermierczą powróciła stosunkowo niedawno, bo w ubiegłym roku. Wcześniej spędziła dwa lata na urlopie macierzyńskim. Kiedy jednak wróciła, to z przytupem. Już w swoich pierwszych zawodach Pucharu Świata w Legano zajęła trzecie miejsce!
Nie było jednak tak, że Jarecka miała w kadrze pewne miejsce na igrzyska. W maju tego roku w środowisku szermierki szerokim echem odbiła się decyzja Polskiego Związku Szermierczego, który podczas powołań postanowił, że o ostatnie miejsce w kadrze odbędzie się dogrywka pomiędzy Aleksandrą, a Ewą Trzebińską. Choć ta ostatnia miała piąte miejsce w rankingu, z dużą stratą do Jareckiej, a termin kwalifikacji do igrzysk minął w marcu. Ostatecznie jednak trener Język zdecydował się postawić na zawodniczkę AZS AWF Kraków.
Najwyraźniej dowiedział się, że Ola w przyszłym roku będzie zdawać egzamin adwokacki. A to nie najlepszy pomysł, by wojować z przyszłą panią prawnik na przepisy… Albo po prostu zaufał swojej intuicji. A ta go nie zawiodła, bo dziś Jarecka zapewniła nam brązowy medal! W ostatniej walce z Chinkami, w ogromnych emocjach związanych także z błędami natury technicznej, które pojawiły się w Grand Palais, na 4 sekundy przed końcem Ola wyrównała stan rywalizacji po 31. A w dogrywce po 14 sekundach wywalczyła punkt na wagę brązowego medalu! To było wielkie odkupienie Jareckiej za igrzyska w Tokio, po których obwiniano ją za ćwierćfinałową porażkę z Estonią.
CAŁA POLSKA. TERAZ.#TeamPL 🇵🇱 #MaxPL#HomeOfTheOlympics #Paris2024 https://t.co/MAsh0xcKuy pic.twitter.com/uHkRCQOgXu
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) July 30, 2024
Renata Knapik-Miazga to prawdziwa liderka polskiej kadry. Jest najbardziej doświadczona, posiada też największe sukcesy spośród naszych szpadzistek. W tym indywidualne, bo w 2013 i 2016 roku stawała na najniższym stopniu podium mistrzostw Europy. Urodzoną w Tarnowie 37-letnią szermierkę najbardziej doświadczyło też zdrowie. Już jako nastolatka cierpiała na przetoki tętniczo-żylne w prawej ręce. Dolegliwość ta polega na tym, że krew w żyłach nie przepływa prawidłowo, co doprowadza do obrzęku ręki. To dolegliwość, która wręcz wyklucza z szermierki. Bo w końcu jak walczyć z niesprawną, obolałą ręką?
– Poszłam więc do specjalisty od naczyń krwionośnych. Zdiagnozował mnie i powiedział: „Wybrała pani niewłaściwy sport, bo szermierka oznacza, że ręka będzie wyjątkowo wrażliwa na tępe uderzenia. Radzę, by zmieniła pani dyscyplinę”. Miałam 14 lat i od razu wpadłam na pomysł, że w takim razie zmienię rękę. Będę walczyć lewą, a prawą trzymać z tyłu – mówiła w niedawnej rozmowie z Weszło Knapik-Miazga.
I tak z natury praworęczna zawodniczka doszła do perfekcji, posługując się lewą ręką. Niejeden lekarz pewnie by nie uwierzył gdyby usłyszał, że osoba z takimi dolegliwościami zdrowotnymi może dojść w szermierce do poziomu, który da jej medal olimpijski.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Martyna Swatowska-Wenglarczyk to zawodniczka, której do tej pory paryski turniej olimpijski po prostu się nie układał. W pierwszym meczu drużynowym ze Stanami Zjednoczonymi przegrała dwie walki. Podobnie stało się w spotkaniu z Francją. Ale Martyna to szermierka znana z wybitnych końcówek. Taka, która nie pęknie w decydującej fazie spotkania. W końcu to ona rok temu w finale mistrzostw świata z arcymocnymi Włoszkami, w ostatniej walce zaliczyła aż trzy trafienia w ciągu pół minuty! Całe spotkanie wygrała aż 9:3, a ogólnie polskie szermierki triumfowały 32:28.
Ponownie oddajmy głos Renacie Knapik-Miazdze: – Martyna Swatowska-Wenglarczyk to dziewczyna, która, gdy wierzy w siebie, potrafi przenosić góry. Łapie wiarę we wspólny sukces, pojawia się u niej większy luz i daje z siebie wszystko. Lubi mieć wszystko zaplanowane, pod kontrolą. Zadaje milion pytań, bo ma potrzebę, by jak najwięcej wiedzieć.
Pomimo słabszej dyspozycji na przestrzeni całej rywalizacji drużynowej, genialne końcówki również dziś pozostały atutem Martyny. W pierwszym meczu z USA Swatowska-Wenglarczyk odkupiła swoje winy, kiedy pokazała moc z Katharine Holmes. Triumfowała 7:4, a Polki w całym meczu – 31:29. Z Francją comeback się nie udał, ale 31-latka pokonała tam Coraline Vitalis 5:2. Wygrała też swój ostatni pojedynek z Chinką Nuo Xu. I chociaż tym razem bohaterką ostatniej akcji została inna z Polek, to Martyna również ma w ten medal ogromny wkład.
Fot. Newspix
Czytaj też: