Reklama

Ma 20 lat i gra, jakby nie miała układu nerwowego. O dziewczynie, która chciała być jak Wilfredo Leon

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

31 lipca 2024, 16:47 • 9 min czytania 2 komentarze

Były trener mówi, że nie kalkuluje. Koleżanki – że nie ma układu nerwowego. Brat – że nigdy nie odpuszczała. Martyna Czyrniańska jako dziecko potrafiła pokonać w meczu na piasku swojego trenera i zezłościć się na niego, że w kilku akcjach grał na pół gwizdka. W szkole musiała poradzić sobie z tym, że mama uczy ją matematyki. Pochodzi ze wsi Czyrna, ale śmieje się, że nie jest szlachcianką. Pewnie grałaby dziś na jeszcze wyższym poziomie, gdyby nie powracający problem ze zdrowiem, przez który nie mogła wstać z łóżka. Na Weszło opisujemy historię zawodniczki, która weszła na boisko w końcówce i została bohaterką kadry siatkarek z ich pierwszym meczu na tych igrzyskach, z Japonią (3:1).

Ma 20 lat i gra, jakby nie miała układu nerwowego. O dziewczynie, która chciała być jak Wilfredo Leon

Była jeszcze dziewczynką, gdy pojechała na mecz polskich siatkarzy z Francją w Lidze Narodów. Ale nie siedziała na trybunach. Była tuż przy parkiecie, bo podawała piłki. Mogła zobaczyć z bliska Earvina N’Gapetha, jednego z dwóch swoich idoli. W pewnym momencie podszedł do niej trener Francji, Laurent Tillie. Spytał po angielsku o wiek i pochwalił jej technikę odbicia. Martyna Czyrniańska tamtego wieczoru nie zapomni do końca życia. Teraz sama jest we Francji i chce w Paryżu spełnić marzenie o olimpijskim medalu.

Zrobiła to w stylu Leona

Gdy była dzieckiem, często odbijała piłkę z chłopakami, a męską siatkówkę oglądała dużo chętniej, niż kobiecą. Drugim z idoli Martyny był Wilfredo Leon. – Uważałam Leona i N’Gapetha za świetnych i niemal kompletnych zawodników. Leon ma czasami problemy w przyjęciu, zupełnie jak ja. Zawsze, gdy oglądałam ich w telewizji, powtarzałam wszystkim wokół, że chcę w przyszłości być taka, jak oni – mówiła mi w 2021 roku, gdy miała 18 lat.

Dziś jest 20-latką, a pierwsze spotkanie Polek w igrzyskach olimpijskich zakończyła w stylu Leona. Najpierw przez prawie dwie godziny stała w kwadracie dla rezerwowych. Trener Stefano Lavarini wprowadził ją na boisko w końcówce czwartego seta meczu z Japonią, gdy ważyły się losy spotkania. Polki prowadziły 2:1 w setach, ale właśnie straciły przewagę. Kluczowe piłki, wiążące się z wielką presją. Na trybunach kocioł. Czyrniańska najpierw atakuje przy stanie 23:24. Polki zdobywają punkt, choć nie bezpośrednio po jej uderzeniu. Kolejna wystawa do niej, 25:26, znów przy piłce setowej dla Japonii. Czyrniańska uderza po rękach rywalek, zachowując olimpijski spokój. Robi się remis. W kolejnej akcji podbija piłkę w obronie, po czym znów idzie na zagrywkę. Krótki rozbieg, uderzenie, as serwisowy. Zagranie a’la Wilfredo Leon. I jest po meczu.

Jej koleżanki mówią po spotkaniu, że to dziewczyna pozbawiona układu nerwowego. – Stres był ogromny, ale trzeba było działać. Nie miałam czasu myśleć, że debiutuję w igrzyskach – stwierdza sama Czyrniańska, cytowana przez Edytę Kowalczyk z „Przeglądu Sportowego Onet”.

Reklama

Mam taką teorię, że osoby konsekwentnie dążące do celu i jednocześnie mające duże umiejętności nie stresują się na boisku. A Martyna jest zawodniczką zdeterminowaną, która doskonale wie, dokąd zmierza – mówi w rozmowie z Weszło Przemysław Kawka, asystent szkoleniowca w Eczacibasi Stambuł – klubie, w którym Czyrniańska spędziła ubiegły sezon.

W głowie Martyny nie ma żadnych kalkulacji. To jej wielki atut i dlatego wiele rzeczy przychodzi jej łatwo – dodaje Radosław Wodziński, który jako asystent oraz pierwszy trener prowadził ją w Chemiku Police.

Patryk Czyrniański, starszy o cztery lata brat, stwierdza wprost: – Nie zdziwiło mnie to, co zrobiła w meczu z Japonią. Wiem na, ile ją stać. Jeśli wejdzie na boisko, zawsze będzie ogień. 

Martyna Czyrniańska, podczas igrzysk w Paryżu 

Nie jest szlachcianką

Patryk też gra w siatkówkę, obecnie jest zawodnikiem Necko Augustów. Martyna ma jeszcze starszą siostrę, Anetę, ale ona, będąc w gimnazjum, zrezygnowała z uprawiania tej dyscypliny. Bohaterka spotkania z Japonią pochodzi ze wsi Czyrna, leżącej w Beskidzie Niskim. Wieś znajduje się nad potokiem Czyrnianka, ale zbieżność tych nazw z ich nazwiskiem wydaje się przypadkowa. – Mój mąż pochodzi ze Środy Śląskiej i przybył tam z dziadkami. W Czyrnej mieszka rodzina o identycznym nazwisku, od lat związanym z okolicą, ale to nie my – tłumaczyła Marta Czyrniańska, mama zawodniczki, w rozmowie z „Przeglądem Sportowem”. A Martyna śmiała się, gdy trzy lata temu ją o to pytałem. – Cóż, wychodzi na to, że nie jestem szlachcianką – stwierdziła.

Reklama

Żeby dojechać z Czyrnej do oddalonej o kilkanaście kilometrów Krynicy-Zdrój, pokonuje się pełną zakrętów drogę. Zwłaszcza zimą, gdy padał śnieg, było to dla rodziców Martyny dużym wyzwaniem. Czyrniańska kiedyś strasznie się popłakała, gdy rodzice jej powiedzieli: „Przykro nam, ale przez pogodę nie możemy cię dzisiaj zawieźć. Za duże ryzyko”. Jej pierwszym trenerem był Krzysztof Poprawa, który w latach 90. założył w Krynicy klub UKS Dwójka. Pasjonat, uwielbiał siatkówkę. O dziewczynach, również w lokalnych mediach, zrobiło się głośno, gdy w 2016 roku pojechały na ogólnopolski finał zawodów Kinder+ Sport i sensacyjnie zajęły drugie miejsce w kraju. Martyna chodziła wtedy do szóstej klasy podstawówki i była najlepszą zawodniczką tamtej ekipy.

Poprawa pamięta jedną historię, która szczególnie kojarzy mu się z Martyną. Obóz w Niechorzu, wyszedł z dziewczynami na plażę, żeby odbijać piłkę, ale większości nie chciało już się grać. Został z Martyną, postanowili zagrać przeciwko sobie. Było 8:5 dla Poprawy, Czyrniańska podczas akcji zraniła sobie twarz. Mimo bólu, grała dalej i chciała wyrównać. Poprawa kilka kolejnych akcji zagrał na pół gwizdka, bo było mu jej żal. Martyna zaczęła serwować tak, że nawet gdyby grał na poważnie, i tak nie miałby szans. Przegrał tamten mecz, a po zakończeniu usłyszał jeszcze od Czyrniańskiej, że ona wszystko zauważyła i nie podobało jej się, gdy odpuszczał.

Czyrniańska na treningu w Paryżu 

Już wtedy Poprawa zrozumiał, że ma do czynienia z mądrą, świadomą i wyjątkową zawodniczką. Później będzie się jeszcze łapał za głowę, widząc, jak 15-letnia Martyna łapie piłkę na wysokości 314 cm. W tym wieku u kobiet to niespotykany wynik.

Mama uczyła ją matematyki

Oprócz siatkówki, Martyna grała też w ping-ponga, trochę tańczyła, chodziła na kółko szachowe. Ale ostatecznie wybrała jeden sport. Przez jakiś czas występowała w klubie UKS Dwójka Poprad Stary Sącz-Krynica Zdrój. Jako zawodniczka Energi MKS Kalisz w 2020 roku wywalczyła mistrzostwo kraju zarówno jako kadetka, jak i juniorka. W turnieju finałowym mistrzostw Polski juniorek dostała nagrodę MVP, mimo że była młodsza o trzy lata od niektórych zawodniczek. Siatkarska Polska zaczęła się powoli uczyć nazwiska „Czyrniańska”.

W 2019 roku trafiła do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Z Beskidu Małego przeniosła się w Beskid Śląski. Ale nigdy nie lubiła gór. Miała ich przesyt, dlatego cieszyła się, gdy w 2021 roku podpisała umowę z Chemikiem Police. Przenosiny na drugi koniec Polski. Pojechała z nią mama, bo Martyna nie była jeszcze pełnoletnia. Pani Marta chciała jej pomóc z codziennymi sprawami.

Co ciekawe, pani Marta Czyrniańska jest nauczycielką i w szkole podstawowej uczyła córkę matematyki. Nie dało się tego uniknąć, bo była jedyną nauczycielką tego przedmiotu. W 2021 roku poprosiła w pracy o urlop. Rozumiała, jak ważna jest właściwa aklimatyzacja córki w nowym miejscu na tym etapie kariery. Poza tym – ten 2021 rok to również początki Martyny w dorosłej reprezentacji. Weszła do niej odważnie – miała 17 lat, gdy grała w Lidze Narodów i również w tym wieku była kluczową zawodniczką w 1/8 finału mistrzostw Europy. To dzięki jej świetnej grze Polkom udało się wygrać 3:1 z Ukrainkami.

Czyrniańska w debiucie w dorosłej reprezentacji, 2021 rok 

Tamtego pracowitego lata Czyrniańska zagrała też w mistrzostwach świata juniorów. Szóste miejsce, nieźle odebrane przez środowisko. Ale nie przez nią. – Mogłyśmy stanąć na podium – mówiła później w wywiadach.

Gdy Martyna była u nas w Chemiku, imponowała grą w ataku, oraz tym, jak z krótkiego podrzutu potrafiła mocno i skutecznie zaserwować – wspomina Wodziński.

Z aklimatyzacją w nowych miejscach Czyrniańska raczej nie ma problemów. W ubiegłym roku postanowiła wyjechać za granicę i skusiła się na ofertę Eczacibasi Stambuł, jednej z najlepszych drużyn Europy ostatnich lat. – Razem z Łukaszem Filipeckim, który odpowiada u nas w klubie za przygotowanie motoryczne, byliśmy bardzo ciekawi, jak Martyna poradzi sobie po przyjeździe do Turcji. Nowy kraj, zupełnie inna kultura, to nie jest łatwa sytuacja. Ale nasze obawy były bezpodstawne, bo ona przyjechała i błyskawicznie dogadała się ze wszystkimi. Czyrniańska jest raczej typem introwertyczki, ale jeżeli ją poznasz, staje się otwarta i komunikatywna – opowiada Kawka, asystent trenera Eczacibasi.

W nowym sezonie Czyrniańska będzie wypożyczona do słabszej drużyny, Bahcelevlier Belediyesi. – Ale my wciąż bardzo w nią wierzymy. Wypożyczenie jest na rok. Plan zakłada, że wraca do nas i jest czołową zawodniczką – dodaje Kawka.

Wypożyczenie wiąże się trochę z tym, że znów dał o sobie znać częsty problem Czyrniańskiej. Kontuzje. Bohaterka meczu z Japonią ma za sobą wyjątkowo pechowy sezon.

Złamanie ręki na grillu

Gdy Martyna miała osiem lat i była na grillu u cioci, odbijała piłkę z rodziną i znajomymi. W pewnym momencie uderzyła w ziemię, poczuła ból. Złamana ręka, w dodatku z przemieszczeniem. Jej mama miała w głowie coś w stylu: „A nie mówiłam?”, bo wcześniej bała się o córkę, gdy widziała, jak ta gra ze starszym rodzeństwem, a oni mocniej od niej uderzają piłkę.

Ale tamta historia nie zraziła Martyny, choć problemy ze zdrowiem będą powracać w kolejnych latach. Miała 15 lat, gdy w Szczecinie przeszła dość skomplikowany zabieg zszycia łąkotki. Przez kłopoty z plecami i barkiem przez jakiś czas występowała jako libero. Później z powodu nawracającego urazu mięśni brzucha omijały ją wielkie imprezy z dorosłą kadrą: mistrzostwa świata w 2022 roku i mistrzostwa Europy rok później. Z tego samego powodu Martyna nie mogła grać przez kilka miesięcy w Eczacibasi, straciła również część tego sezonu kadrowego. Jak słyszymy, to była w dużej mierze kwestia przeciążeń.

– Ma specjalny program, który ma sprawić, by nie miała już takich problemów – mówi nam Kawka. – W pewnym momencie ból tak się nasilał, że po treningu nie byłam w stanie wstać z łóżka. Wiem jednak, nad czym pracować. Ćwiczenia przynoszą efekt – powiedziała niedawno, cytowana przez „Przegląd Sportowy Onet”.

Teraz jest wreszcie zdrowa i występuje na wielkim turnieju, dlatego cieszy się chwilą. Wygrana 3:1 z silnymi Japonkami otworzyła Polkom szeroko drzwi do ćwierćfinału igrzysk, bo w środę Biało-Czerwone zagrają z najsłabszą drużyną turnieju, Kenijkami, a dwa zwycięstwa oznaczają pewne miejsce w najlepszej ósemce. W niedzielę zmierzą się jeszcze z Brazylią. Co może w Paryżu osiągnąć drużyna Lavariniego z Martyną w składzie?

Kawka: – Widać w zespole dobrą atmosferę, granie przychodzi dziewczynom łatwo. Mam nadzieję, że zdobędą upragniony medal.

Wodziński:- W układzie, jaki teraz mamy, mają dużą szansę na półfinał. Grają bardzo dobrze. Nie jest łatwo w meczu otwarcia wielkiej imprezy podnieść się po przegraniu pierwszego seta, a one zrobiły to w świetnym stylu. Zaimponowały mi tym, że nie zwiesiły głów, tylko pokazały charakter i zespołowość, czym zdominowały Japonki. Pewnie byłoby lepiej, gdyby dziewczyny uniknęły w ćwierćfinale Turczynek i Chinek. Niech grają z nimi później, o medale.

Na koniec Patryk: – Martyna nigdy nie odpuszczała. To ją wyróżniało o dziecka. Jeżeli będą ją omijać kontuzje, powinna niebawem wejść na jeszcze wyższy poziom. A Polki z nią w składzie już teraz mogą stanąć na podium. 

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Igrzyska

Komentarze

2 komentarze

Loading...