To miał być łatwy mecz. W końcu Irina-Camelia Begu to tenisistka z drugiej setki rankingu WTA. I to taka, którą Polka kiedyś ograła na Wimbledonie, tracąc przy tym tylko jednego gema. A jednak Iga Świątek miała w starciu z Rumunką spore problemy. W drugim secie była nawet o gema od przegrania partii. Ale ostatecznie odwróciła jej losy.
Możesz wygrywać turnieje wielkoszlemowe. Być najlepszą tenisistką świata. Ale igrzyska to inny turniej. Inna presja. Iga Świątek przekonała się o tym – choć wtedy była jeszcze na innym poziomie – w Tokio, gdzie przegrała w drugiej rundzie. W Paryżu ma oczywiście wygrać. Wszyscy na to liczą, pewnie i ona sama. To w końcu jej korty, triumfowała tam czterokrotnie w Roland Garros, przy czym jej łupem padły trzy ostatnie edycje turnieju. Stąd Polacy oczekują, wiadomo, złotego medalu. Ale z kilku powodów wcale nie musi być o niego łatwo.
Przede wszystkim – igrzyska lubiĄ niespodzianki. W 2016 w Rio triumfowała Monica Puig, która nigdy więcej w karierze nawet nie zbliżyła się do podobnego wyniku. W Tokio solidna, regularna, ale jednak na co dzień znajdująca się na nieco niższym poziomie Belinda Bencić. Stąd, co oczywiste, niczego nie można być w stu procentach pewnym. Ale też pewne jest jedno – że nikt inny na starcie turnieju nie był faworytem takim jak właśnie Iga.
A co na to sama Polka?
Cóż, w meczu otwarcia poszło jej… średnio. Owszem, wygrała, ale z rywalką pokroju Begu – która najlepsze lata ma już raczej za sobą – oczekiwaliśmy raczej spokojnego zwycięstwa, meczu trwającego ot, godzinkę, może nieco ponad. A tymczasem dostaliśmy dłuższy mecz, w którym Rumunka miała swoje momenty. Choćby na początku, gdy była w stanie odłamać Igę i od stanu 0:2 doprowadzić do remisu. Potem co prawda do głosu doszła Świątek i pierwszego seta wygrała do dwóch, ale mimo wszystko było kilka akcji, za które można było bić brawo Rumunce.
CZYTAJ TEŻ: “KAŻDY MEDAL UCIESZY NIESAMOWICIE”. MACIEJ RYSZCZUK O IDZE ŚWIĄTEK I PŁOTKARZACH
A w drugim secie tych było więcej. Begu zaczęła grać ciekawiej, odważniej, jakby zrozumiała, że w starciu z liderką rankingu nie ma nic do stracenia. A na mączce przecież umie grać. Wygrała na tej nawierzchni dwa turnieje w karierze, dwukrotnie była w IV rundzie Roland Garros. To nie tak, że to kompletna outsiderka. I w drugiej partii ewidentnie chciała to udowodnić. Zaczęła uderzać dokładniej, precyzyjniej, za to myliła się Iga. Słabo funkcjonował zwłaszcza forehand Polki, którym regularnie posyłała piłki za kort.
Begu z tego korzystała. Przy stanie 3:3 po kilku błędach Igi przełamała Polkę. Potem wygrała swój serwis. I była o krok od zamknięcia seta, potrzebowała tylko jednego gema. Ale wtedy Iga podniosła poziom swojej gry. Łatwo – w dużej mierze za sprawą podania – wygrała własnego gema. Potem zaatakowała rywalkę. Wypracowała sobie przewagę 40:0, ale Begu w dobrym stylu wybroniła wszystkie trzy piłki. Chwilę później jednak Świątek udało się jednak wygrać gema. A potem poszła za ciosem, zamknęła i kolejne dwa.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
I tak wygrała pierwszy mecz. Choć można się było spodziewać, że zrobi to łatwiej. Ale z drugiej strony – może to dobrze? Czasem trudniejszy mecz potrafi nakręcić, pokazać, że trzeba podnieść poziom swojej gry. I oby tak właśnie było z Igą w tym turnieju.
Iga Świątek – Irina-Camelia Begu 6:2, 7:5
Fot. Newspix
CZYTAJ TEŻ: