Reklama

Niespodziewane problemy, ale Iga Świątek wygrała pierwszy mecz w Paryżu

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

27 lipca 2024, 14:14 • 3 min czytania 8 komentarzy

To miał być łatwy mecz. W końcu Irina-Camelia Begu to tenisistka z drugiej setki rankingu WTA. I to taka, którą Polka kiedyś ograła na Wimbledonie, tracąc przy tym tylko jednego gema. A jednak Iga Świątek miała w starciu z Rumunką spore problemy. W drugim secie była nawet o gema od przegrania partii. Ale ostatecznie odwróciła jej losy.

Niespodziewane problemy, ale Iga Świątek wygrała pierwszy mecz w Paryżu

Możesz wygrywać turnieje wielkoszlemowe. Być najlepszą tenisistką świata. Ale igrzyska to inny turniej. Inna presja. Iga Świątek przekonała się o tym – choć wtedy była jeszcze na innym poziomie – w Tokio, gdzie przegrała w drugiej rundzie. W Paryżu ma oczywiście wygrać. Wszyscy na to liczą, pewnie i ona sama. To w końcu jej korty, triumfowała tam czterokrotnie w Roland Garros, przy czym jej łupem padły trzy ostatnie edycje turnieju. Stąd Polacy oczekują, wiadomo, złotego medalu. Ale z kilku powodów wcale nie musi być o niego łatwo.

Przede wszystkim – igrzyska lubiĄ niespodzianki. W 2016 w Rio triumfowała Monica Puig, która nigdy więcej w karierze nawet nie zbliżyła się do podobnego wyniku. W Tokio solidna, regularna, ale jednak na co dzień znajdująca się na nieco niższym poziomie Belinda Bencić. Stąd, co oczywiste, niczego nie można być w stu procentach pewnym. Ale też pewne jest jedno – że nikt inny na starcie turnieju nie był faworytem takim jak właśnie Iga.

A co na to sama Polka?

Reklama

Cóż, w meczu otwarcia poszło jej… średnio. Owszem, wygrała, ale z rywalką pokroju Begu – która najlepsze lata ma już raczej za sobą – oczekiwaliśmy raczej spokojnego zwycięstwa, meczu trwającego ot, godzinkę, może nieco ponad. A tymczasem dostaliśmy dłuższy mecz, w którym Rumunka miała swoje momenty. Choćby na początku, gdy była w stanie odłamać Igę i od stanu 0:2 doprowadzić do remisu. Potem co prawda do głosu doszła Świątek i pierwszego seta wygrała do dwóch, ale mimo wszystko było kilka akcji, za które można było bić brawo Rumunce.

CZYTAJ TEŻ: „KAŻDY MEDAL UCIESZY NIESAMOWICIE”. MACIEJ RYSZCZUK O IDZE ŚWIĄTEK I PŁOTKARZACH

A w drugim secie tych było więcej. Begu zaczęła grać ciekawiej, odważniej, jakby zrozumiała, że w starciu z liderką rankingu nie ma nic do stracenia. A na mączce przecież umie grać. Wygrała na tej nawierzchni dwa turnieje w karierze, dwukrotnie była w IV rundzie Roland Garros. To nie tak, że to kompletna outsiderka. I w drugiej partii ewidentnie chciała to udowodnić. Zaczęła uderzać dokładniej, precyzyjniej, za to myliła się Iga. Słabo funkcjonował zwłaszcza forehand Polki, którym regularnie posyłała piłki za kort.

Begu z tego korzystała. Przy stanie 3:3 po kilku błędach Igi przełamała Polkę. Potem wygrała swój serwis. I była o krok od zamknięcia seta, potrzebowała tylko jednego gema. Ale wtedy Iga podniosła poziom swojej gry. Łatwo – w dużej mierze za sprawą podania – wygrała własnego gema. Potem zaatakowała rywalkę. Wypracowała sobie przewagę 40:0, ale Begu w dobrym stylu wybroniła wszystkie trzy piłki. Chwilę później jednak Świątek udało się jednak wygrać gema. A potem poszła za ciosem, zamknęła i kolejne dwa.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

I tak wygrała pierwszy mecz. Choć można się było spodziewać, że zrobi to łatwiej. Ale z drugiej strony – może to dobrze? Czasem trudniejszy mecz potrafi nakręcić, pokazać, że trzeba podnieść poziom swojej gry. I oby tak właśnie było z Igą w tym turnieju.

Reklama

Iga Świątek – Irina-Camelia Begu 6:2, 7:5

Fot. Newspix

CZYTAJ TEŻ:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

8 komentarzy

Loading...