Gdyby ktoś wpadł na pomysł nakręcenia piłkarskiego „Dnia Świstaka”, akcja filmu spokojnie mogłaby się dziać w Kielcach. W stolicy województwa świętokrzyskiego przygotowania do sezonu co rok – z drobnymi wyjątkami – przebiegają według dobrze znanego scenariusza. Nie inaczej jest tym razem. Mieliśmy więc klubową rewolucję, przepychanki z miejskimi włodarzami, tradycyjną debatę o kasie, a raczej jej braku, a to wszystko okraszone sporą liczbą transferów do i z klubu Jak widać jedyne czego próżno przy Ściegiennego szukać, to stabilizacja. I wbrew pozorom to może być dla kielczan… dobry znak. Bo jeśli w czymś mają szukać ukojenia przed startem sezonu, to właśnie w znakach. A te mówią wyraźnie – jak Korona jest przez wszystkich wkoło skreślana i skazywana na spadek, na koniec sezonu pokazuje wszystkim figę i zostaje w Ekstraklasie.
Przykładów na potwierdzenie powyższej tezy nie trzeba długo szukać. Jednym z najbardziej spektakularnych jest ten z 2015 roku, kiedy Marcin Brosz przejmował kielecki zespół i na pierwszym treningu miał do swojej dyspozycji pięciu zawodników, w tym trzech bramkarzy. Wtedy nie dość, że udało się w miarę spokojnie utrzymać, to jeszcze koroniarze wykręcili serię 12 meczów bez porażki z rzędu.
W następnych latach aż tak źle nie było, ale mimo tego kielczanie zawsze byli wymieniani, jeśli nie w pierwszym, to w drugim szeregu kandydatów do spadku. – Jak w końcu przestaniecie o nas pisać, że się nie utrzymamy, to naprawdę zlecimy – żartował później wieloletni kapitan Korony, Bartosz Rymaniak. I… tak się w sumie stało, bo akurat przed startem sezonu 2019/20 o takim scenariuszu było dość cicho.
Ah shit, here we go again
Znacie tego mema z GTA, z cytatem użytym w śródtytule, prawda? Jasne, że znacie. To jeden z najmocniej przeoranych obrazków w internecie, ale jeśli ktoś może go z czystym sumieniem wśród ekstraklasowych kibiców użyć, to właśnie fani Korony. U nich wejście w nowy sezon częściej bywa lękiem przed nieznanym i strachem przed katastrofą niż początkiem nowej przygody z czystą kartą. I tak też jest teraz.
Dziś o Koronie znów mówi się głównie w kontekście walki o ligowy byt. I w sumie trudno się dziwić. Po wywalczonym w heroicznych i nieco szczęśliwych (ale na to akurat zespół Kamila Kuzery musiał sobie zapracować) okolicznościach, utrzymaniu, przy Ściegiennego spokojnie było może przez 24 godziny. Radość z pozostania w ekstraklasie szybko zastąpił kac po pożegnaniu prezesa Łukasza Jabłońskiego, który po 3,5 roku ogłosił rezygnację z funkcji.
– Chciałem odejść z klasą. Nie powinienem siedzieć tu dziś sam. Dzwoniłem do pani prezydent przed tą konferencją… Nie chcę być atakowany politycznie. Najważniejszy powinien być interes Korony, dlatego dziś chcę jasno zadeklarować, że nowy prezes klubu może liczyć na moje pełne wsparcie. Odchodzę mając czyste sumienie, bo dałem z siebie maksa – stwierdził na pożegnalnej konferencji Jabłoński, pierwszy od niepamiętnych czasów kompetentny prezes kieleckiego klubu.
Strach ma tylko wielkie oczy?
Jeśli zerkniemy na listę jego poprzedników, szybko zrozumiemy dlaczego po jego rezygnacji atmosfera przy Ściegiennego była taka, jakby klub zleciał z hukiem z ligi. Tomasz Chojnowski, Marek Paprocki, Krzysztof Zając… słysząc te nazwiska fani Korony dostają ciarek, a strach głęboko zagląda im w oczy. I nic dziwnego, że teraz znów kibice kieleckiego klubu żyli w strachu, że miejskie władze po raz kolejny wyznaczą na stanowisko prezesa kogoś niekompetentnego. Szansa na to, że właśnie tak się stanie była ogromna.
Na razie wygląda jednak na to, że strach miał w tym przypadku wielkie oczy. Nominowany na to stanowisko Karol Jakubczyk podejmuje na razie dość logicznie wyglądające decyzje, a jeśli przystawić ucho tu i ówdzie, da się słyszeć opinie, że może być godnym kontynuatorem myśli Jabłońskiego.
Przede wszystkim w Kielcach skończyła się era szastaniem pieniędzmi na lewo i prawo. Ma być godnie, ale bez kominów płacowych i sztucznie napompowanej kadry. W porządkach Jakubczykowi pomaga Paweł Tomczyk, który na stanowisku dyrektora sportowego zastąpił Pawła Golańskiego. Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa pionu sportowego była rezygnacja z kilku graczy, którym kończyły się kontrakty. – Od razu wiedzieliśmy, że lista tych, którzy odejdą z klubu będzie dłuższa niż tych, którzy do nas dołączą. Ale taki był plan – przekonują przy Ściegiennego.
I pewnie można byłoby uznać, że tak po prostu muszą mówić, bo nic innego im nie pozostaje, ale na razie trudno odmówić większości transferowych ruchów Korony sensu. Shuma Nagamatsu wydaje się wzmocnieniem więcej niż solidnym (10 goli i 5 asyst na zapleczu ekstraklasy w poprzednim sezonie). Konrad Matuszewski też powinien się nieźle odnaleźć w zespole Kamila Kuzery, a i Pedro Nuno na papierze prezentuje się nieźle.
To skoro jest tak dobrze, czemu jest tak źle?
Odpowiedź jest banalnie prosta i zawarta w czterech literach: czas. – W trakcie przygotowań wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Jedyny problem był taki, że co chwilę musieliśmy nieco modyfikować plan, bo przychodzili kolejni zawodnicy i pewne sprawy trzeba było układać inaczej. Mamy jeszcze kilka dni do startu ligi i zrobimy wszystko, by ruszyć z przytupem – zapewniał po ostatnim, wysoko przegranym 0:3, sparingu z Piastem, Kuzera.
Gorący stołek
Dla wielu kibiców Korony to właśnie trener, a nie tykający bezlitośnie zegar, będzie największym problemem ich zespołu. Już pod koniec poprzedniego sezonu większość fanów domagała się zwolnienia szkoleniowca. Ten dostał jednak mocne wsparcie od zarządu i ze swojej pracy się wywiązał, utrzymując kielczan w lidze.
Czy Kuzera rzeczywiście był problemem Korony? Raczej nie. Zespół był źle zbilansowany, sporo było w nim średnich obcokrajowców, którzy może i indywidualnie nieźle kopali piłkę, ale gdy przyszło zaprezentować umiejętności na boisku, w zespole, działo się z nimi coś złego. Jak trzeba było przyspieszyć, zwalniali. A jak mogli podać na lewo, wybierali drugą stronę boiska.
A że Kuzera akurat preferuje styl nieco inny od tego, jaki sam prezentował na boisku (dla tych, którzy nie pamiętają trenera Korony z boiska – to był typ przecinaka), to i wykonawców musi mieć do niego lepszych. Dlatego transfer Nagamtsu i Nuno może być dla kielczan kluczowy. W poprzednim sezonie po tym jak więzadła zerwał Nono, nie było komu dostarczyć piłki do napastników, a teraz graczy potrafiących to zrobić będzie przy Ściegiennego trzech.
Kasa, misiu, kasa
Oczywiście nie ma się co czarować – Korona potrzebuje jeszcze kilku wzmocnień, by z większą pewnością patrzeć w przyszłość, ale nie za bardzo ma za co je zrobić. Klub wciąż ma długi i nowy prezes, całkiem słusznie, nie zamierza żyć ponad stan. Dlatego przy Ściegiennego pojawi się pewnie jeszcze maksymalnie dwóch nowych zawodników i na tym wzmocnienia się skończą.
No chyba, że z Kielcami pożegna się Xavier Dziekoński. Ale tu też nikt nie ma zamiaru przyjmować pierwszej lepszej oferty. Nowe władze dość sprawnie posługują się excelem i szybko przeliczyły sobie, że 20-letni bramkarz nie tylko zagwarantuje odpowiednią jakość na boisku, ale też dorzuci kasę z Pro Junior System i zabezpieczy pozycję młodzieżowca, co pozwoli uniknąć kary. Dlatego jeśli ktoś (Udinese) chce go z Kielc wyciągnąć, najpierw będzie musiało wyciągnąć z konta sporo gotówki.
Poszukiwania kasy trwają też w obszarach marketingowych. Wciąż prowadzone są negocjacje z firmami mogącymi nabyć prawa do nazwy stadionu i zająć miejsce na froncie koszulki. Bardzo możliwe, że będą to dwa podmioty, a nie jak było to w ostatnich latach jeden (Suzuki zgarnęło oba pakiety dla siebie, mocno przyczyniając się do tego, że kielecki klub dalej istnieje).
Co czeka Koronę w nadchodzącym sezonie? Trudno powiedzieć. Jeśli kielczanie dobrze zaczną sezon, mogą zakręcić się w środku stawki. Jeśli zacznie słabo, będzie to oznaczało szybkie poszukiwania nowego szkoleniowca, bo Kuzera już na starcie siedzi na gorącym krześle i każde jego potknięcie może oznaczać rychłe zwolnienie.
DOTYCHCZASOWE TRANSFERY:
PRZYSZLI:
Wiktor Długosz (z Rakowa Częstochowa)
Wojciech Kamiński (z Odry Opole)
Konrad Matuszewski (z Warty Poznań)
Shuma Nagamatsu (ze Znicza Pruszków)
Pau Resta (z CE Sabadell)
Pedro Nuno (z Sebali FK)
Xavier Dziekoński (z Rakowa Częstochowa)
ODESZLI:
Marius Bricaeg (Arges Piteszti)
Konrad Forenc (Podbeskidzie Bielsko-Biała)
Petteri Forsell (Sanliurfaspor)
Fredrik Krogstad (szuka klubu)
Bartosz Kwiecień (Miedź Legnica)
Jakub Łukowski (Widzew Łódź)
Kyryło Petrow (szuka klubu)
Jacek Podgórski (Miedź Legnica)
Dalibor Takač (FC Kosice)
Dla Pawła Tomczyka to pierwsze okno w roli dyrektora sportowego Korony i wygląda na to, że poradził sobie z nim całkiem nieźle, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę warunki, w jakich musiał pracować. Rewolucja w klubie, ograniczony budżet i brak czasu to nie są wymarzone warunki do budowy ekstraklasowego składu.
Tomczyk już na samym początku pracy zaznaczył, że nie ilość a jakość ma decydować o wartości jego pracy. Dlatego może liczba transferów nie jest imponująca, ale to może Koronie wyjść na dobre. Lepiej mieć 20 solidnych graczy w kadrze niż 25 przeciętniaków.
Na papierze lista wzmocnień Korony, wygląda – jak na kielecki klub – nieźle. Właściwie każdy z zawodników, którzy dołączyli do zespołu Kamila Kuzery powinien walczyć o miejsce w pierwszym składzie. A nawet jeśli się do niego nie zmieści, na pewno podniesie jakość rywalizacji o miejsce w jedenastce. I to już coś.
POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW
Xavier Dziekoński
Młody, zdolny, pewny siebie. Bramkarz Korony ma wszystko, by stać się jednym z liderów zespołu w najbliższym sezonie. Już w poprzednich rozgrywkach udowodnił, że nie pęka w trudnych momentach, a teraz może jeszcze mocniej ugruntować swoją pozycję i zapracować na zagraniczny transfer (o ile już tego nie zrobił i za chwilę nie odejdzie z Kielc).
– Każdy za każdego musi być gotów złamać nogę – takie wypowiedzi dla pamiętających Bandę Świrów kieleckich kibiców to miód na serce i argument, by w hierarchii ulubieńców wskoczyć kilka pozycji wyżej. Zresztą nie tylko w układance kibiców Dziekoński może zajmować wysokie miejsce, bo i jego pozycja w szatni kieleckiego klubu jest całkiem wysoka i to mimo młodego wieku.
Spora w tym zasługa współpracy z trenerem mentalnym, który pomógł bramkarzowi zyskać więcej pewności siebie nie tylko między słupkami, ale też w relacjach między zawodnikami. Dziekoński imponuje dojrzałością i robi wszystko, by wykorzystać swój ogromny potencjał w stu procentach.
Jeśli zostanie w Kielcach i dalej będzie pracował na takim poziomie, może nie tylko odchodzić z klubu jako jeden z najlepszych zawodników, ale też bramkarz, którego kibice będą wspominali za kilka lat.
No i da Koronie zarobić, co też nie jest w tej relacji bez znaczenia.
KRYĆ NA PLASTER
Pedro Nuno
Jeśli do Ekstraklasy trafia gracz, który rozegrał 152 mecze na najwyższym szczeblu w Portugalii, strzelił tam 20 goli i zaliczył 16 asyst i nie jest jeszcze w wieku emerytalnym, mamy prawo oczekiwać, że będzie na naszych boiskach błyszczał. To po pierwsze.
Po drugie, możemy się też obawiać, że coś z nim jest nie tak i ma jakiś ukryty defekt, o którym dowiemy się później. 29-letni ofensywny pomocnik w poprzednim sezonie grał w azerskim Sebail, gdzie spisywał się nieźle strzelając 10 goli i notując 5 asyst. I takie statystyki fani Korony pewnie wzięliby w ciemno. – Przychodzę tu, by pomóc klubowi. Ale jeśli miałbym wskazać jedną swoją mocną stronę, byłoby to ostatnie podanie – stwierdził Portugalczyk.
I to na pewno coś, czego brakowało nie tylko Koronie, ale też większości ekstraklasowych drużyn. Więc jeśli kogoś przeciwnicy mają się obawiać, to jego.
INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…
…w sumie nie ma czego Koronie zazdrościć
Stadion, choć wciąż prezentuje się godnie, już nie robi takiego wrażenia. Klubowa rewolucja, jaką obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach, sprawia, że niepewność przy Ściegiennego jest spora i raczej nikt za bardzo nie wie, czego się po zespole Kuzery spodziewać. Skład może i prezentuje się lepiej niż w poprzednim sezonie, ale był montowany na szybko i czasu na zgranie drużyny naprawdę było mało. Klubowa kasa też raczej nie pęka w szwach… No naprawdę nie ma tu powodów do zazdrości, ale może w trakcie sezonu się to zmieni?
KORONA KIELCE 2024/2025 – PRZEWIDYWANY SKŁAD
ZAPOWIEDŹ SEZONU EKSTRAKLASY, POZOSTAŁE KLUBY:
- Gra pozorów w Gliwicach. Czy Piast zdoła wrócić do ligowej czołówki? | PIAST GLIWICE
- Trudne zadanie Stali. Utrzymać się w dobie kryzysu i to raczej nie finansowego| STAL MIELEC
- Skazani na utrzymanie. Puszcza sprowadziła przyszłą gwiazdę Ekstraklasy? | PUSZCZA NIEPOŁOMICE
- Nowy zespół, ale w klubie stare problemy. Na co stać Lechię w Ekstraklasie? | LECHIA GDAŃSK
- Renesans Motoru w rękach i portfelu Zbigniewa Jakubasa | MOTOR LUBLIN
- Doświadczenie, odwaga i sporo nowej jakości. GKS Katowice nie chce być chłopcem do bicia | GKS KATOWICE
- Make or break, czyli Kamil Glik i nadchodzący sezon w Cracovii | CRACOVIA
- Stabilizacja ma pokonać przeciętność. Przepis na lepsze Zagłębie, część 2115 | ZAGŁĘBIE LUBIN
- Krok w kierunku TOP5. Prezes Widzewa chce progresu, a trener i kibice napastnika | WIDZEW ŁÓDŹ
Fot. Newspix