Hiszpania została mistrzem Europy. Zasłużenie. Oczywiście, że zasłużenie. Nie było na tym turnieju lepszej drużyny. W ćwierćfinale pokonali silnych Niemców, w półfinale wskazywanych jako faworytów Francuzów, a w finale zabijających futbol Anglików. Tak powinno się grać. I tak powinno się wygrywać.
W pierwszej połowie to Anglicy wciągnęli Hiszpanów w swoją grę. Taktyczną, zachowawczą, asekurancką. Taką, która skutecznie wielu ludziom na całym kontynencie ten turniej obrzydziła. I taką, która skarykaturyzowała hasełko „Football’s Coming Home”. W konsekwencji Dani Olmo czy Lamine Yamal, zamiast czarować w ofensywie, harowali w defensywie, co godne było oczywiście pochwały, ale wrzucało ich też w nudziarskie ramy.
Przyjemność z oglądania takiego widowiska była porównywalna z czekaniem w kolejce do dentysty przed wyrwaniem ósemek na NFZ. Największe emocje wzbudzały ochłapy: Jude Bellingham zakładający siatkę Rodriemu, John Stones blokujący ofiarnym wślizgiem Nico Williamsa, od biedy Unai Simon wyłapujący niezbyt groźne uderzenie Phila Fodena. Niewątpliwie wyjątkowego pecha do finałów Euro ma Bukayo Saka. Trzy lata temu został memem za sprawą chwytu Giorgio Chielliniego, teraz sugestywnym gestem w stylu „nie bądź beksa” wyśmiał go Dani Carvajal.
Do tego momentu Hiszpanie rozgrywali swój najgorszy mecz na tym turnieju. Chwilę później jednak Yamal dograł do Williamsa, a 21-letni skrzydłowy Athletic Club płaskim strzałem wpakował piłkę do bramki. Fenomenalnie na tych mistrzostwach Europy prezentowała się ta dwójka. Byli jak wybuch na niebie. Nie dało się ich przeoczyć. Ich rodacy naoglądali się w ostatnich dekadach wybitnych reprezentantów. Rozkochali i dopieszczali ich Xavi, Andres Iniesta, Xabi Alonso, Cesc Fabregas, Fernando Torres czy David Villa. W złotym okresie 2008-2012 nie mieli jednak nikogo z gatunku Yamala i Williamsa.
Wtedy akcje przechodziły genialnym środkiem.
Teraz napędzały je fenomenalne skrzydła.
W kilka minut drugiej połowy mogło być 2:0 albo 3:0 dla Hiszpanów. Williams był bliski zapisania sobie asysty, ale minimalnie niecelnie uderzał Olmo. Yamal dograł do Moraty, ten minął strzałem Jordana Pickforda, ale jego próbie zabrakło siły i skutecznie interweniował jeden z Anglików. Tych okazji La Furia Roja miała jeszcze kilka. Drużyna Luisa de la Fuente nabrała klasycznego dla siebie kształtu: najlepszej drużyny na Euro 2024…
I wtedy pach.
Saka do Bellinghama, ten do Cole’a Palmera, który sprzed pola karnego pokonał Simona. Dużo psioczyło się na Anglików podczas tego turnieju, ale trzeba im oddać jedno: długo byli nie do ubicia. W fazie pucharowej z tarapatów uciekali już ze Słowacją, Szwajcarią, Holandią, a w finale bliscy byli tego z Hiszpanią. Tym bardziej że wcześniej z zaskoczenia gola zdobyć mógł też Bellingham, a później główką Marc Guehi…
Tylko że wtedy było już 2:1 dla Hiszpanów. Mikel Oyarzabal napędził bowiem Cucurellę, ten dograł mu zwrotną i tak piłkarz Realu Sociedad został wielkim bohaterem finału Euro 2024. Bohaterem jest też Dani Olmo, który przy wspomnianej główce Guehiego wybił piłkę z linii bramkowej. Zrobił to pięknie, przepisowo, nie jak niegdyś Luis Suarez na mundialu 2010. Zresztą, cały turniej w wykonaniu 26-letniego Hiszpana był fenomenalny.
Anglików dopadła sprawiedliwość. Drużyna Garetha Southgate zbyt długo igrała z losem. Przepychała mecze kolanem. Do kolejnych faz dostawała się bocznymi drzwiami. Nie budziła sympatii. Raczej antypatię. Ostatecznie znów była o krok od złotego medalu i wywaliła się przed wdrapaniem się na najwyższy stopień podium. Dość powiedzieć, że nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby któraś z reprezentacji dwa razy z rzędu poniosła porażkę w finale mistrzostw Starego Kontynentu…
Hiszpania na wygranie Euro zasłużyła. Była najlepsza. Nie szła na skróty. Nie godziła się na kompromisy. Nie dawała się wciągać w antyfutbol. Pokonała wszystkich: Chorwatów, Włochów, Albańczyków, Gruzinów, Niemców, Francuzów i wreszcie Anglików. Kłaniamy się w pas, bo na mistrzostwach Europy, która jakoś w połowie utraciły tempo i stały się cholernie nudne, oni sprawiali, że chciało się ten turniej wciąż śledzić. I było komu kibicować. No i pocieszające, że w piłce nożnej wygrywają ci, którzy w ten futbol grają po prostu najlepiej.
Hiszpania 2:1 Anglia
Williams 47, Oyarzabal 86′ – Palmer 73′
Zmiany:
Legenda
Czytaj więcej o Euro 2024:
- Niezrównoważony turniej [REPORTAŻ]
- Kroos głosem ludu. Migracja przeciąża Niemcy [REPORTAŻ]
- Diament wśród kominów. Düsseldorf to najfajniejsze miasto w Niemczech [REPORTAŻ]
- Euro w niemieckiej dziurze, czyli witamy w Gelsenkirchen
- Ulice Dortmundu gonią nazioli i towar. Oto współczense Niemcy [REPORTAŻ]
- Frankfurtem rządzi crack. Euro w mieście zombie
- Za wielką Albanię chcą umrzeć nawet dzieci. Bałkańskie upiory EURO [REPORTAŻ]
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
- Od Hitlera do papieża. Historia Olympiastadion w Berlinie
Fot. Newspix