Reklama

TOP5 finałów EURO z udziałem Hiszpanów i Anglików

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

14 lipca 2024, 16:15 • 6 min czytania 1 komentarz

Przyznajemy bez bicia, stworzenie tego zestawienia nie było najtrudniejszym zadaniem w naszym życiu. Choćby dlatego, że reprezentacje Hiszpanii i Anglii zaliczyły łącznie dokładnie pięć finałów mistrzostw Europy. Tym samym wspomnimy każdy z nich. Cofnijmy się w czasie, aby zaostrzyć apetyt przed wieczornym daniem głównym EURO 2024.

TOP5 finałów EURO z udziałem Hiszpanów i Anglików

Hiszpanie trzykrotnie wznosili puchar Henriego Delaunaya (1964, 2008, 2012) i tylko raz schodzili z boiska pokonani (1984). Anglicy wciąż czekają na pierwszy triumf, a dziś rozegrają pierwszy finał poza domem. Dotychczas „Synowie Albionu” zasmakowali na dużych turniejach tylko dwóch finałów – obu na Wembley (podczas EURO 2020 i w 1966 roku na mistrzostwach świata, których dziś nie bierzemy pod uwagę).

[1964] Hiszpania – ZSRR 2:1

Pereda 6’, Martinez 84’ – Chusainow 8’

Madryt – Estadio Santiago Bernabeu

Drugie w historii mistrzostwa Europy i pierwszy tytuł Hiszpanów. La Furia Roja pożarła gości ze Wschodu we własnym domu. Gości niemile widzianych – dodajmy. Generał Francisco Franco – delikatnie mówiąc – nie miał najlepszego zdania o Związku Radzieckim (szok). Hiszpański dyktator nie trawił Sowietów do tego stopnia, że cztery lata wcześniej zabronił swoim piłkarzom wyjazdu do Moskwy na mecz ćwierćfinałowy, co skończyło się walkowerem i awansem reprezentacji ZSRR do turnieju finałowego we Francji (w turnieju finałowym grały tylko cztery zespoły – wcześniej rozgrywane były eliminacje systemem pucharowym, mecz i rewanż).

W Paryżu Sowieci sięgnęli po tytuł mistrzowski, więc napięcia polityczne nie były jedynym smaczkiem madryckiego finału. Trener Jose Villalonga, niczym rasowy matador, znalazł jednak sposób na czerwonego byka. Hiszpanie wyszli na prowadzenie już w szóstej minucie meczu, lecz podopieczni Konstantina Bieskowa po chwili wyrównali. O zwycięstwie gospodarzy zadecydowało precyzyjne uderzenie głową w wykonaniu Marcelino Martineza. Hiszpanie dwukrotnie pokonali Lwa Jaszyna (który rok wcześniej – jako jedyny bramkarz w historii – zdobył Złotą Piłkę), co budziło respekt, a u samego zainteresowanego niedowierzanie. Radziecki bramkarz był tak pewny swego, że bardziej od przygotowań do finału interesowała go gra w szachy.

Reklama

EURO 1964 na długo zapisało się w pamięci Hiszpanów. Pokonanie ZSRR wychodziło daleko poza sukces sportowy. 80 tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach Estadio Santiago Bernabeu manifestowano narodową dumę. A najbardziej dumny ze wszystkich był zapewne generał Franco.

[1984] Hiszpania – Francja 0:2

Platini 57’, Bellone 90’

Paryż – Parc des Princes

Aby La Furia Roja dotarła do kolejnego finału mistrzostw Europy, musiało dorosnąć nowe pokolenie. Tym razem to rywale Hiszpanów byli gospodarzami. Turniej powrócił nad Sekwanę. Zakwalifikowało się osiem drużyn – dwukrotnie więcej niż w 1964 roku. Hiszpanie wygrali grupę z Portugalią, Republiką Federalną Niemiec oraz Rumunią. W półfinale pokonali w rzutach karnych Duńczyków. Finał rozegrano w paryskim Parku Książąt, a faworytami byli Francuzi.

To był bezdyskusyjnie turniej Michela Platiniego. Absolutny szczyt jego kariery. Dziś emocjonujemy się wyścigiem żółwi o koronę króla strzelców EURO 2024, z których każdy ma na koncie oszałamiające trzy gole. 40 lat temu Platini uzbierał dziewięć bramek w pięciu meczach, z czego ostatnią dołożył w finale.

Kapitan Trójkolorowych pokonał Luisa Arconadę w 57. minucie, czym potwierdził francuską dominację. Samo trafienie było dość kuriozalne. Platini niezbyt mocno uderzył z rzutu wolnego obok muru. Wydawało się, że hiszpański bramkarz dość łatwo złapał piłkę, jednak po chwili futbolówka wyślizgnęła się spod jego brzucha i minęła linię bramkową. Arconada już do końca życia zmagał się z upiorami. W samej końcówce wynik na 2:0 ustalił Bruno Bellone.

[2008] Hiszpania – Niemcy 1:0

Torres 33’

Wiedeń – Ernst Happel Stadion

W 2008 roku Hiszpanie doczekali się pierwszego zwycięskiego finału po 44 latach przerwy (igrzysk olimpijskich nie liczymy). Niebywałe, ale prawdziwe. Obowiązujący od 1964 roku slogan „grali jak nigdy, przegrali jak zawsze” został odczarowany.

Reklama

W Austrii Hiszpanie sięgnęli po drugi tytuł Mistrzów Europy. Zespół dyrygowany przez doświadczonego Luisa Aragonesa zachwycał. Cały świat pokochał tiki-takę. Krótkie podania, kontrola nad piłką i płynne przechodzenie z obrony do ataku były fundamentem zwycięstwa Hiszpanów. Ostatnią przeszkodę na drodze do pucharu stanowili Niemcy.

Jedynego gola w finale strzelił Fernando Torres, który w 33. minucie otrzymał perfekcyjne podanie od Xaviego, minął Philippa Lahma i posłał piłkę nad interweniującym Jensem Lehmannem.

70-letni selekcjoner dowodził zmianą pokoleniową w reprezentacji. Po mundialu w Niemczech Aragones odsunął od kadry między innymi Raula. W miejsce symboli niepowodzeń weszli młodzi gniewni. Wspomniany już Torres, Cesc Fabregas, David Silva, Sergio Ramos czy Andres Iniesta potwierdzili, że dorośli do wielkich rzeczy. Do pomocy mieli choćby Carlesa Puyola czy Xaviego, który wybrany został MVP turnieju. Iker Casillas, który zachował czyste konto przez całą fazę pucharową, stwierdził po finale ze łzami w oczach: „To nie jest koniec, to dopiero początek”. I jak się okazało, miał absolutną rację.

[2012] Hiszpania – Włochy 4:0

Silva 14’, Alba 41’, Torres 84’, Mata 88’

Kijów – Stadion Olimpijski

1 lipca 2012 roku Hiszpanie przeszli do historii jako pierwsza drużyna, która obroniła mistrzostwo Europy. Finał polsko-ukraińskiego turnieju był demonstracją dominacji nad bezbronną Italią. 4:0 to najwyższe zwycięstwo w historii finałów nie tylko mistrzostw Europy, ale i świata. Tuż po EURO 2008 Vicente del Bosque przejął batutę od Aragonesa, a hiszpańska orkiestra wciąż grała bez nuty fałszu.

Casillas znów potwierdził wielką klasę i również w 2012 roku przeprowadził Hiszpanów przez fazę pucharową bez straty gola. Podczas całego turnieju tylko raz wyciągnął piłkę z siatki – w pierwszym meczu grupowym, w którym rywalami La Furia Roja – tak samo jak w finale – byli Włosi. Wówczas skończyło się remisem 1:1.

W ofensywie Hiszpanie błyszczeli równie mocno, jak cztery lata wcześniej (w obu turniejach zdobyli po 12 bramek). Królem strzelców został Fernando Torres. Hiszpański napastnik przeszedł do historii jako pierwszy zawodnik, który trafił do siatki w dwóch różnych finałach mistrzostw Europy.

W 2008 roku przestała być drużyną wiecznie niespełnionych talentów i nadziei, cztery lata później potwierdziła galaktyczną wielkość. Niesamowita podróż, która rozpoczęła się w Wiedniu, za stację końcową obrała Kijów. Podczas polsko-ukraińskiego EURO domknęła się złota era hiszpańskiego futbolu, na którą złożyło się także wywalczone w 2010 roku mistrzostwo świata.

[2021] Anglia – Włochy 1:1 (3:2 po karnych)

Shaw 2’ – Bonucci 67’

Londyn – Wembley

EURO 2020, ale rozgrywane latem 2021 roku. Turniej rozsiany po kilkunastu krajach, ale z finałem w Anglii. Finałem dla gospodarzy historycznym, bo debiutanckim, jeśli chodzi o mistrzostwa Europy.

Anglicy przystępowali do starcia z Włochami z ogromnym bagażem nadziei. Po raz pierwszy od 55 lat mieli realną szansę na sukces. Wielu kibiców nie zdążyło jeszcze zamówić piwa, a już było 1:0. W drugiej minucie Luke Shaw dał prowadzenie ekipie prowadzonej przez – podobnie jak dziś – Garetha Southgate’a. W 67. minucie Włosi wyrównali za sprawą Leonardo Bonucciego.

Wynik nie zmienił się ani po 90 ani po 120 minutach. A rzuty karne, które nastąpiły później, przeszły do historii przynajmniej angielskiego futbolu. „Jedenastki” zmarnowali: Marcus Rashford, Jadon Sancho i Bukayo Saka. Dwaj pierwsi zostali wprowadzeni na boisko przez Southgate’a specjalnie na rzuty karne.

Wypełnione w 75 procentach Wembley zalały angielskie łzy, a Leandro Bonucci nucił „It’s coming to Rome!”.

Od tamtego finału mijają dokładnie trzy lata i trzy dni. Anglicy, z Sancho i Southgatem (który na wyciągnięcie ręki ma nie tylko puchar, ale i tytuł szlachecki) na czele, mają coś do udowodnienia. Faworytem są jednak rzecz jasna Hiszpanie, którzy w razie zwycięstwa sięgną po czwarte w historii mistrzostwo Europy. Początek berlińskiego finału już o godzinie 21:00.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

EURO 2024

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

1 komentarz

Loading...