W Tokio niewiele jej zabrakło, by dość niespodziewanie znalazła się na podium. W końcu Klaudia Zwolińska zrobiła to w Paryżu. Nasza kajakarka górska w kapitalnym stylu sięgnęła dziś po srebrny medal. Była poważną kandydatką do medalu w slalomie K-1 i świetnie poradziła sobie z presją. Druga w eliminacjach, druga w półfinale i ostatecznie druga na koniec zawodów. Zwolińska wywalczyła pierwszy medal obecnych igrzysk dla Polski. Zanim jednak stała się zawodniczką światowej klasy, dawała się we znaki trenerom jako roszczeniowa nastolatka. Poznajcie jej historię.
W ślady brata
Większość mistrzów olimpijskich swoją przygodę z daną dyscypliną zaczyna w wieku dziecięcym. Nie inaczej było w przypadku naszej olimpijki, która w finale slalomu K-1 na igrzyskach w Tokio zajęła ostatecznie 5. miejsce. Urodzona w Nowym Sączu, choć pochodząca z małej wsi Kłodne w powiecie limanowskim, Klaudia Zwolińska jako dziewięciolatka rozpoczęła jeszcze nie tyle, co poważne treningi, ale po prostu zabawę z kajakami i wodą. A wszystko to dzięki starszemu bratu, Pawłowi, który będąc czynnym zawodnikiem, mógł przekazywać swojej siostrze tajniki dyscypliny.
Młoda Klaudia szybko połknęła kajakarskiego bakcyla, ale musiała ukształtować charakter. W pierwszych latach regularnie trenowała, ale nie wyróżniała się zbytnio na tle grup wiekowych, w których akurat startowała. Co więcej, bywała czasem nieco trudna dla trenerów, emocjonalnie reagując na różne sytuacje podczas przygotowań. Ale od początku wiedziała, co chce osiągnąć w ukochanym kajakarstwie górskim. I szybko zaczęło to procentować.
Klaudia Zwolińska na zawodach w 2015 roku. Fot. Newspix.pl
Zwolińska bez większych problemów łączyła intensywne treningi z nauką. Ostatecznie przeszła z grupy młodziczek do juniorek i otrzymała powołanie do kadry narodowej. Na swoich pierwszych mistrzostwach świata w kajakarstwie górskim zajęła 5. miejsce, a potem było już tylko lepiej: przełomowy okazał się rok 2014, w którym na mistrzostwach Europy juniorek Klaudia zdobyła srebrny medal w K-1. I wcale nie zamierzała spuścić z tonu.
Finalnie na międzynarodowych imprezach dla młodszych zawodników była jedną z najlepszych kajakarek. Łącznie z juniorskich ME przywiozła dwa złota (2015, 2016) i jedno srebro, a na mistrzostwach świata w tej samej kategorii wiekowej zdobyła krążek z najcenniejszego kruszcu w 2016 roku, dokładając do niego również brąz w drużynowym K-1. Zwolińska coraz częściej zaczęła przebijać się w różnego rodzaju plebiscytach, otrzymywała też nagrody od prezydenta Nowego Sącza. Modelowo prowadzona kariera szła w parze z dojrzewaniem, które akurat w przypadku Klaudii przebiegało szybko, ale i czasem burzliwie.
Wybuchowa nastolatka dojrzałą profesjonalistką
Całemu procesowi miał okazję przez lata przyglądać się Bogusław Popiela, wiceprezes Polskiego Związku Kajakowego, a obecnie także i prezes klubu Start Nowy Sącz, w którym Zwolińska trenuje od najmłodszych lat. Jak twierdzi, choć na samym początku kariery trudno było przewidzieć, że zostanie tak dobrą zawodniczką, to w ciągu zaledwie kilku sezonów wyraźnie przestała skupiać się na emocjach, a skoncentrowała się przede wszystkim na nauce i treningach, zostając wielką profesjonalistką.
– Klaudia na przestrzeni ostatnich pięciu, sześciu lat, przeszła ogromne przeobrażenie. Jest solidną osobą, której trenerzy muszą pilnować bardziej pod kątem tego, żeby nie robiła za dużo, bo do pracy nie trzeba jej gonić. Z utalentowanej juniorki stała się jedną z najlepszych kajakarek na świecie. Ale taką największą zmianę widzę u niej pod względem życiowym. Jako młodsza zawodniczka była trochę wybuchowa, roszczeniowa, a teraz jest bardzo dojrzałą, mądrą kobietą. Twardo stąpa po ziemi, wie, czego chce, nie ulega poklaskowi czy jakimś niepotrzebnym rzeczom, które mogłyby ją rozpraszać. Koncentruje się przede wszystkim na solidnym treningu, nie zaniedbuje też nauki – powiedział na temat Zwolińskiej Popiela.
I rzeczywiście, edukacja odgrywa u Klaudii ważną rolę już od najmłodszych lat. Do kształcenia podeszła ambitnie – już podczas zwiększenia intensywności w karierze kajakarskiej, Klaudia z powodzeniem radziła sobie też w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Sączu. A tytuł licencjata obroniła… w Tokio, jeszcze przed dołączeniem do wioski olimpijskiej. Całą procedurę przeprowadzono zdalnie, idąc na rękę zawodniczce.
Wielokrotnie dziękowała ona zresztą władzom uczelni za wyrozumiałość. Dostosowywany ściśle do jej startów w kajakarstwie górskim harmonogram zaliczeń podczas studiów zapewnił Zwolińskiej możliwość zdobycia wymarzonego wykształcenia. Ale i ona sama musiała udowodnić, że jest w stanie poradzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami, które przed sobą stawia.
Pomógł jej w tym profesjonalizm, bo właśnie z niego słynie dziś Klaudia Zwolińska. Rzadko się myli, jest pewna siebie i wie, czego chce, choć w początkowym etapie kariery seniorskiej zaliczała rozmaite pomyłki. Kulisy z tamtego okresu odsłoniła Natalia Pacierpnik, z którą w drużynowym K-1 Zwolińska odnosiła sukcesy na mistrzostwach świata (brąz w 2022 roku) i Europy (srebro w 2015):
– Znamy się dość długo i na przestrzeni tych wszystkich lat mogę powiedzieć, że Klaudia szybko dojrzała. Pamiętam, że gdy się poznałyśmy, była jeszcze trochę dziecinna. Przeszła jednak długą drogę, świetnie się rozwinęła i teraz ma już wszystko, by zostać medalistką olimpijską. Kiedyś trzeba było bardziej się nią opiekować, zaliczała różne małe wpadki, by ostatecznie stać się profesjonalistką na najwyższym światowym poziomie. Cieszę się, że mogłam widzieć cały ten proces rozwoju u Klaudii, że byłam tego częścią – mówi o swojej koleżance z kadry doświadczona Pacierpnik.
Co natomiast pozostało przy Zwolińskiej, to uśmiech. Podobnie jak w czasach juniorskich, również i będąc już seniorką, kajakarka w wywiadach zaraża optymizmem. Potwierdza to zresztą wspomniana Natalia Pacierpnik, która dodaje: – Jak się pozna Klaudię bliżej, to jest naprawdę świetną osobą – sympatyczną, pomocną, koleżeńską. Oczywiście wyróżnia ją profesjonalizm, przykłada się do treningów i lubi ciężko pracować, natomiast przede wszystkim zostaje przy tym otwarta do ludzi. Zawsze uśmiechnięta, nie ma nigdy problemu z tym, by z kimś porozmawiać, wesprzeć – ocenia Pacierpnik.
Gotowa na sukces
Zanim jednak Zwolińska rozpoczęła starty w najstarszej grupie kajakarek, świetnie poradziła sobie na imprezach poprzedzających przejście na kategorię seniorską. Do medali z czasów juniorskich dołożyła kolejne krążki: złoto (2018) i dwa srebra (2019, 2020) w K-1 na młodzieżowych mistrzostwach Europy, na których zdobyła jeszcze brąz w drużynowym K-1 w 2017. Nie próżnowała też na młodzieżowych mistrzostwach świata, gdzie udało się jej być wicemistrzynią (2019) i zająć 3. miejsce (2017).
Wszystko to sprawiło, że Klaudię Zwolińską typowano jako mocną zawodniczkę w gronie seniorek. Kiedy wreszcie się nią stała, zrobiła to, czego nie udało się dotychczas Polakom w kajakarstwie slalomowym – wygrała w zawodach Pucharu Świata w swojej koronnej konkurencji, czyli indywidualnym K-1.
Po tym zwycięstwie, które miało miejsce w 2021 roku, tuż przed igrzyskami w Tokio, mocno rozbudziły się nadzieje polskich kibiców na medal olimpijski Klaudii Zwolińskiej w kajakarstwie górskim. Choć sama zawodniczka Startu Nowy Sącz tonowała nieco nastroje, to przyznawała, że taki triumf dał jej bardzo dużo pewności siebie. W wywiadach podkreślała wartość rywalizacji z Natalią Pacierpnik, dzięki której obie kajakarki mogły wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.
Natalia Pacierpnik. Fot. Newspix.pl
Przyznaje to zresztą koleżanka Zwolińskiej z reprezentacji narodowej: – Przez wiele lat napędzałyśmy się we dwie – ja oczywiście byłam w kadrze dłużej, więc na początku Klaudia nadrabiała do mnie, potem to się wyrównało i miałyśmy podobny poziom, teraz ja ją musiałam gonić. I dzięki temu też sportowo obie mogłyśmy się rozwijać – mówi o wspólnych startach Pacierpnik.
Do Japonii Zwolińska leciała z nadziejami, ale mimo wszystko były to jej pierwsze igrzyska. A na nich do każdej konkurencji kajakarstwa górskiego zgłoszeni byli Polacy, co dotyczyło też slalomu K-1 i C-1. W stawce pierwszego z nich znalazła się Klaudia, która nie bez problemów przebrnęła przez eliminacje (była w nich dziesiąta, awansują 24. zawodniczki) i półfinały (zajęła dziesiątą, ostatnią z pozycji kwalifikujących do finału). Ale w kluczowym starcie poradziła sobie wyśmienicie, ocierając się o sprawienie nie lada sensacji w kajakarstwie górskim na igrzyskach w Tokio.
Choć ostatecznie zajęła 5. miejsce, to była z niego bardzo zadowolona. Słusznie – na pierwszym turnieju olimpijskim osiągnęła fenomenalny rezultat, a do wejścia na podium zabrakło naprawdę niewiele. Zadecydowały 4 punkty karne i błąd techniczny popełniony już w dolnej części trasy slalomu. I gdyby nie dwukrotne muśnięcie bramek, to Klaudia z igrzysk wróciłaby z olimpijskim krążkiem na szyi.
Potrójna szansa na medal
Impreza w Tokio była jednak wyjątkowa dla Zwolińskiej z kilku względów. Przede wszystkim odbywała się w czasach pandemii koronawirusa, co przecież mocno wpłynęło na jej atrakcyjność. Zabrakło kibiców, którzy mogliby dopingować zawodników, a konieczność ścisłego utrzymania sterylnych warunków dokuczała i odbierała nieco radości z występu na igrzyskach. Były one jednak dla Klaudii przetarciem, choć jak sama twierdziła już po nich, nie odczuwała strachu czy nadmiernej presji z powodu występu na olimpijskim turnieju. Ale według Bogusława Popieli, takie doświadczenie to dodatkowy atut przed Paryżem:
– Ma doświadczenie z pierwszych igrzysk, zapłaciła tam frycowe. Mimo wszystko zaliczyła w Tokio bardzo dobry występ, otarła się o medal, a przy tym musiała po raz pierwszy przeżywać wszystko to, co jest związane z imprezą olimpijską. Już wtedy pokazała, że jest zawodniczką przede wszystkim silną psychicznie, która doskonale radzi sobie z presją. W Paryżu znajdzie się w gronie faworytek i będą to już dla niej inne igrzyska, ale musimy pamiętać o tym, że świat nie śpi i inne kajakarki również bardzo intensywnie się do tego turnieju przygotowywały. Dlatego medal choćby w jednej z trzech konkurencji, w których Klaudia wystartuje, będzie czymś wielkim, a wszystko ponad – czymś absolutnie cudownym – mówi wiceprezes PZKaj.
No właśnie, trzy konkurencje. W odróżnieniu od Tokio, w Paryżu Klaudię Zwolińską można w kajakarstwie górskim zobaczyć nie tylko w K-1, ale i C-1 oraz emocjonującym kayak crossie. Polka wymieniana jest w gronie faworytek przede wszystkim w pierwszej z tych konkurencji, ale, jak wskazuje Natalia Pacierpnik, ma wszystko, by wrócić z Paryża nawet z trzema krążkami:
– Myślę, że w przypadku Klaudii medal olimpijski w kajaku jest na wyciągnięcie ręki. Ma duże szanse na spory sukces na igrzyskach, zrobiła ogromny postęp i wielokrotnie zresztą już pokazała, że stać ją na zdobycie krążka w Paryżu. Na pewno ma wszystko, by sprawić też miłą niespodziankę w C-1 czy kayak crossie – ocenia Zwolińską jej koleżanka z kadry.
A Klaudia multimedalistką zostawać lubi i… potrafi. Na mistrzostwach Polski w 2023 roku aż pięciokrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium. Złoto wywalczyła w trzech konkurencjach indywidualnych i dwóch drużynowych. Potwierdziła tym samym swoją dominację na krajowym podwórku, choć w stawce międzynarodowej również udowadniała, że aspiruje do miana najlepszej kajakarki górskiej. Na mistrzostwach świata w 2023 w slalomie K-1 Zwolińska wywalczyła brązowy medal, co z kolei dało jej kwalifikację właśnie na paryskie igrzyska.
BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI
Fot. Newspix.pl
Czytaj więcej o igrzyskach w Paryżu: