Reklama

Nsame – piłkarz z przeszłością. Trudne sprawy nowego napastnika Legii

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

09 lipca 2024, 12:53 • 12 min czytania 70 komentarzy

Jean-Pierre Nsame przychodząc do Legii stał się najbardziej oczywistym kandydatem do korony króla strzelców Ekstraklasy. Jeżeli ktoś zdobył 109 bramek na najwyższym szczeblu w Szwajcarii i trzykrotnie sięgnął tam po snajperskie berło, to po prostu musi być w tym fachu dobry. Niestety, z Kameruńczykiem kojarzą się nie tylko imponujące statystyki, ale i pewne niechlubne wydarzenie z rodzinnej przeszłości…

Nsame – piłkarz z przeszłością. Trudne sprawy nowego napastnika Legii

Jest listopad 2015 roku. Nsame zaczyna się przebijać do składu francuskiego ekstraklasowicza Angers. Zdążył zadebiutować w Ligue 1. Prywatnie też wszystko zdaje się układać. Jest żonaty, para doczekała się córeczki, która ma już pięć miesięcy. Pewnego dnia piłkarz po raz pierwszy miał się w pełni samodzielnie zająć maleństwem w domu. Skończyło się to… pilną wizytą w szpitalu. Oszołomiona dziewczynka musiała być hospitalizowana, groziła jej nawet utrata wzroku ze względu na znaczny krwotok oponowy.

Przymusowa rozłąka z rodziną

Dla lekarzy sprawa była jasna: dzieckiem gwałtownie wstrząsano. Podnieśli alarm, zawiadomili odpowiednie organy. Następnego dnia Nsame został przesłuchany. Podejrzewano go o znęcanie się nad dzieckiem. Po przesłuchaniu został wypuszczony, ale służby wciąż miały go na oku, a on sam musiał się wyprowadzić od żony i córki. Otrzymał zakaz zbliżania się do nich. Rozpoczęto dochodzenie. Gdyby uznano go za winnego, mógłby trafić do więzienia nawet na 15 lat.

Na szczęście koniec końców dziewczynce nic poważnego się nie stało, ale siłą rzeczy jego wizerunek mocno ucierpiał. Mimo to w Angers się od niego nie odwrócili. – Mógł zostać. Zadbaliśmy o to, aby w pracy czuł się jak w domu. Jego zachowanie było wzorowe. Miał jednak dość inteligencji, aby opuścić Ligue 1 i zacząć od nowa – mówił dyrektor generalny klubu Olivier Pickeu.

Chociaż klub mnie chronił, moja sytuacja stała się zbyt skomplikowana – wspominał sam zawodnik.

Reklama

22-latek nie był rozchwytywany, mając na koncie jednego gola w Ligue 2 i siedem w trzeciej lidze francuskiej, a gdy dodamy do tego historię z córką, widzimy, w jak trudnym położeniu się znalazł. Niektórzy właśnie przez jego pozaboiskowe problemy rezygnowali z podpisania kontraktu. Tak było w angielskim Walsall. Nsame stawił się na testach, zagrał w sparingu i wszystko zdawało się zmierzać do rozpoczęcia współpracy, ale wtedy do szefów klubu dotarły wieści o wydarzeniach z wcześniejszego roku. Mimo że Kameruńczykowi nadal nie postawiono żadnych zarzutów, działacze Walsall postanowili z niego zrezygnować. Klubowy rzecznik po fakcie wyraził duże rozczarowanie piłkarzem i jego agentem za to, że nie ujawnili na starcie tej sprawy.

Szwajcaria wygranym losem na loterii

W końcu rękę do Nsame wyciągnęło Servette Genewa, które znajdowało się w trudnym okresie i zaczynało trzeci z rzędu sezon na zapleczu szwajcarskiej ekstraklasy. Zanim doszło do złożenia podpisów, klub musiał skonsultować transfer z francuskimi władzami, które dały zielone światło.

Obie strony z pewnością nie żałowały tej decyzji. Nsame z miejsca zaczął dziurawić siatki rywali. Już w trzecim występie zaliczył hat-tricka, a w piątym ustrzelił dublet. W całym sezonie 2016/17 zdobył aż 23 bramki i został królem strzelców, ale jego drużynie nie dało to awansu. Servette skończyło na trzecim miejscu i ponownie obeszło się smakiem.

Kameruńczykowi układało się zawodowo, lecz prywatnie cierpiał, bo wciąż nie mógł się widywać z żoną i córką. Przez cały ten czas mieszkały one w Normandii z babcią piłkarza. – Fakt, że nie mogę ich zobaczyć, rozdziera mi serce. To normalne u ojca. Kocham moją córkę ponad wszystko. Każdego dnia pracuję jeszcze ciężej, aby również jej zapewnić dobre życie. Wiele osób pyta mnie, jak sobie z tym radzę – w październiku 2017 mówił Nsame w rozmowie z tabloidem „Blick”.

Sprawa zmierzała już wtedy ku końcowi. Zawodnik był przekonany, że zostanie uniewinniony. – To, co wtedy napisano, jest po prostu nieprawdą. Wnioski wyciągnięto zbyt szybko – komentował.

Reklama

Wyrok w zawieszeniu

Wreszcie, udało się. Na przełomie 2017 i 2018 roku Nsame został… No właśnie, nie tyle w pełni oczyszczony ze wszystkich zarzutów, jak teraz po jego transferze zdawkowo podawało kilka źródeł w Polsce, co ponownie umożliwiono mu kontakt z rodziną. Jednocześnie – jak czytamy na portalu nzz.ch – sąd skazał go na trzy lata w zawieszeniu, co daje do myślenia.

W każdym razie, rodzina znów mogła być razem, a zawodnik wręcz skakał z radości. – Teraz zaczęło się dla mnie nowe życie. Ściśle mówiąc, już w połowie grudnia. Otrzymałem zielone światło od francuskiego wymiaru sprawiedliwości. Moja żona i córka natychmiast poleciały do ​​Berna. Co za dzień! Co za ulga! – cieszył się na łamach „Blicka”. Państwo Nsame niemal od razu udali się z córką na wakacje do Hiszpanii.

Rodzina zawsze była niezwykle ważna dla nowego napastnika Legii. Chęcią bycia przy córce rozpoczynającej szkołę tłumaczył w 2021 roku odrzucanie powołań do reprezentacji Kamerunu. – W pierwszej kolejności jestem ojcem, dopiero potem piłkarzem. Gdybym zdobył wszystkie możliwe trofea, a jednocześnie moja córka byłaby nieszczęśliwa lub mnie nienawidziła, tak naprawdę nic bym nie wygrał – argumentował.

W Warszawie najbliżsi także będą mu towarzyszyć. – Sprawdzałem informacje o klubie. Wiem, że Legia ma fantastycznych i fanatycznych kibiców. To świetnie. Miasto też robi wrażenie. Jest tu ogromna przestrzeń i wiem, że moja rodzina będzie się tutaj dobrze czuć – cytowała go oficjalna strona „Wojskowych” przy prezentacji transferu.

W kadrze „Nieposkromionych Lwów” zadebiutował już w 2017 roku, ale później zagrał w niej jeszcze tylko trzykrotnie. Jesienią 2022 wystąpił w dwóch sparingach i pojechał na mundial do Kataru. Tam jednak wszystkie trzy spotkania fazy grupowej przesiedział na ławce. Nie była to wielka ujma patrząc na jego rywali do składu w osobach Vincenta Aboubakara i Erica-Maxime’a Choupo-Motinga, ale on sam czuł się rozczarowany i od tej pory nie przyjeżdżał już na zgrupowania.

Wielu zawodników w kontekście drużyny narodowej jest w stanie schować swoje ambicje do kieszeni, tyle że w przypadku Nsame brakowało większego związku emocjonalnego z krajem urodzenia, co nieraz podkreślał i za co miano do niego sporo żalu. – Lubię mówić, że nie jestem Afrykaninem, ale osobą kolorową. Do Europy przyjechałem w wieku sześciu lat i zostałem adoptowany przez moją adopcyjną matkę, która jest Portugalką. Moja historia sprawia, że ​​zawsze czułem się Europejczykiem. Wróciłem do Afryki 18 lat po wyjeździe i przeżyłem szok kulturowy. Również dlatego zdecydowałem się nie grać już w reprezentacji Kamerunu. Wiem jednak, że te korzenie są częścią mnie – stwierdził niedawno w wywiadzie dla „focus-swiss”.

Szok kulturowy

We Francji towarzyszyła mu młodsza o rok siostra oraz ojciec ze swoją nową żoną, czyli wspomnianą Portugalką. Mama ze łzami w oczach żegnała go na lotnisku. – Poświęciła się, została w Afryce i dała nam inne życie. Zawsze będę jej za to wdzięczny – opowiadał.

Początki nad Sekwaną nie należały do łatwych. – To był szok! Wszędzie beton, samochody, autobusy. Robiłem wielkie oczy, bo nic o tym nie wiedziałem. Wciąż widzę, jak wsiadam do samochodu w Paryżu, którym jechał mój ojciec. Pomyślałem sobie: gdzie ja jestem? Znałem jedynie Afrykę. Nie mieliśmy telewizorów. A kiedy już gdzieś oglądaliśmy telewizję, to tylko piłkę nożną. Jedyne, co było tam widać, to boisko i dlatego pomyślałem, że cała Europa też jest zielona. Zamiast tego, zobaczyłem szarość – zwierzał się „Blickowi”.

Nie zadawałem sobie wielu pytań. Jestem fatalistą i potrafię się bardzo dobrze przystosować do zastanych okoliczności – dodawał, tłumacząc, że miał od początku dodatkową motywację, by sobie poradzić. – W żadnym wypadku nie chciałem, żeby moja mama poświęcała się na próżno, chcąc zapewnić nam lepsze życie. Dziś na lotnisku wciąż widzę jej łzy! A powiedziano mi, że wyjeżdżam na dwa miesiące na wakacje…

Z matką zobaczył się dopiero po osiemnastu latach od wyjazdu. W 2017 roku otrzymał pierwsze powołanie do kameruńskiej kadry. Skorzystał z okazji i odwiedził rodzinne strony. Nie musicie pytać, czy było wzruszająco.

Era sukcesów w Young Boys

Nim Nsame na dobre podpadł w Kamerunie za stawianie reprezentacji na dalszym planie, zraził do siebie fanów Servette, odchodząc po roku do Young Boys Berno. Kibice uważali, że wymusił transfer. – W pewnym stopniu to rozumiem. Chcieli, żeby w ich zespole pozostało ważne ogniwo, po prostu. To są emocje. Ale moja misja w Genewie dobiegła końca. Kolejny sezon w Servette zablokowałby mnie. Powiedziałem sobie, że mam już 24 lata i pora wykonać kolejny krok, ponieważ jestem niezwykle ambitny. Nie stawiam sobie żadnych ograniczeń – odpierał zarzuty.

Wybrał Young Boys, choć ten klub znajdował się na zupełnie innym etapie niż obecnie. – To był naturalny wybór. Znałem już kilku zawodników, takich jak Yoric Ravet, z którym grałem w Angers. Do tego YB to najbardziej francuskojęzyczny klub w niemieckojęzycznej Szwajcarii – jeszcze raz zacytujemy wypowiedź dla „Blicka”.

Wraz z jego przyjściem zaczął się najlepszy okres w dziejach „Żółto-Czarnych”. W premierowym sezonie z kameruńską bestią w ataku (2017/18) udało im się odzyskać tytuł po trzydziestu dwóch latach przerwy! Mimo że Nsame od początku nie zawodził liczbowo, w drugiej części rozgrywek stał się zmiennikiem kontuzjowanego wcześniej Guillaume’a Hoarau, co rzecz jasna mu nie odpowiadało, ale to właśnie on po wejściu na ostatni kwadrans strzelił zwycięskiego gola z FC Luzern, zapewniającego mistrzostwo na cztery kolejki przed końcem rozgrywek. – To jeden z najlepszych momentów w mojej karierze. Całe miasto na to czekało – wspominał. W kolejnych latach jeszcze pięć razy świętował wygranie ligi szwajcarskiej, dokładając do tego dwa krajowe puchary.

Pierwszy rok w Bernie Nsame zamknął na trzynastu ligowych golach i pięciu asystach, co było jedynie wstępem do dalszych popisów.

  • 2018/19: 31 meczów, 15 goli, 4 asysty
  • 2019/20: 32 mecze, 32 gole, 3 asysty
  • 2020/21: 30 meczów, 19 goli, 8 asyst

Rosja i kraje arabskie na czarnej liście

Można się było zastanawiać, co go powstrzymuje przed transferem do jeszcze lepszego klubu. Eksperci wskazywali na jego ograniczenia jeśli chodzi o szybkość (potężny chłop mierzący 188 cm wzrostu rzadko jest sprinterem) i intensywność gry. Nie należy on do tytanów pracy w grze bez piłki. Nie przez przypadek w europejskich pucharach statystyki ma słabsze (44 mecze, 13 bramek), z czego tylko sześć trafień dotyczy faz grupowych i to Ligi Europy, a nie Ligi Mistrzów.

Mimo tych braków chętnych na niego nie brakowało. Gdy Nsame w końcu opuścił Szwajcarię i wybrał się do Venezii, dyrektor sportowy YB Christoph Spycher stwierdził na portalu 4-4-2.com, że w ostatnich latach żaden zawodnik klubu nie otrzymał tylu ofert, co Kameruńczyk. Zawsze jednak czegoś brakowało do finalizacji. Czasami sam piłkarz odrzucał zaloty, chociażby w przypadku klubów rosyjskich czy arabskich, podkreślając, że ze względów etycznych nigdy nie będzie grał w tych państwach.

Być może doszłoby do kasowego transferu latem 2021, tyle że na sam koniec wcześniejszego sezonu Nsame doznał kontuzji ścięgna Achillesa i do końca roku już nie zagrał. Aby odbudować formę, ruszył więc na wypożyczenie do Venezii i jednocześnie przedłużył kontrakt z Young Boys do czerwca 2024. W beniaminku Serie A po tak długim rozbracie z boiskiem nie zaistniał. Rozegrał 11 meczów, nic nie strzelił, tylko raz wyszedł w pierwszym składzie. Venezia spadła, więc sam zainteresowany nie chciał dłuższej współpracy i wrócił do Berna.

Nieprzyjemne rozstanie z Young Boys

I trzeba przyznać, że znów pięknie się odrodził. W sezonie 2022/23 zdobył 21 ligowych bramek, znów zostając królem strzelców i mistrzem Szwajcarii. W ostatnim sezonie jego pozycja jednak wyraźnie osłabła. Jesienią ubiegłego roku grał już znacznie mniej, choć liczby wciąż się zgadzały. Mimo że nie dobił nawet do tysiąca minut w szwajcarskiej ekstraklasie, mógł się pochwalić dziewięcioma trafieniami. Nsame nie ukrywał w mediach frustracji z powodu swojej sytuacji, jednocześnie coraz bardziej dając do zrozumienia, że czuje się w klubie niechciany. Popsuły się jego relacje z kierownictwem Young Boys, w tym ze Stevem von Bergenem, z którym po przyjściu do Berna dzielił szatnię i z którym rozmowy bardzo wiele mu dały, gdy w pierwszym sezonie został zmiennikiem Hoarau.

Zaczęło się przerzucanie oskarżeniami. Nsame zarzucał klubowi, że zawsze myślał o swoim interesie i storpedował kilka jego transferów, nawet wtedy, gdy już wiedział, że nie dojdzie do podpisania nowego kontraktu. Tak latem 2023 miało być w przypadku rozmów z Realem Valladolid. Zimą z kolei Young Boys zablokowali jego powrót do Servette, a zainteresowane było również FC Basel. – Powiedzieliśmy mu, że może szukać klubu w dowolnym miejscu na ziemi, byle nie w Szwajcarii – przyznał von Bergen.

Działacze odbijali piłeczkę, mówiąc, że Nsame kieruje się emocjami, ma wybujałe ego i chce być większy od klubu, oczekując zarobków nieprzystających do jego aktualnego wpływu na drużynę.

Skończyło się na sprzedaży za kilkaset tysięcy euro do Como, z którym wywalczył awans do Serie A. Nie dopasował się jednak do taktyki Cesca Fabregasa, poprzestał na jednej asyście w ośmiu spotkaniach i ostatecznie wylądował w Legii.

W Warszawie mogą być pewni, że pozyskują kogoś, kto bardzo poważnie podchodzi do swojego zawodu i do życia. – Dużo trenuję i wykorzystuję na regenerację energię, którą mam wokół siebie. Ciekawość bardzo mi pomaga w dbaniu o umysł. Lubię odkrywać nowe rzeczy: zajmuję się na przykład sofrologią i medytacją. Interesuje mnie wszystko, co może pomóc w samokontroli, oddychaniu lub radzeniu sobie ze stresem. Mam także trenera mentalnego. Kocham czytać, szczególnie Biblię, pozwala mi to spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy i napełnić się pozytywnymi informacjami. Dzięki temu filtruję to, co przychodzi z zewnątrz i biorę tylko to, co jest dla mnie dobre. Moje myśli nie błądzą i nie mam potrzeby wypowiadania się na każdy temat. Konsekwencją jest to, że ludzie czasami uważają mnie za zbyt oschłego, ponieważ nie zwracam uwagi na rzeczy, które mnie nie interesują lub które nie są poważne – mówił dla „focus-swiss”.

Mam w domu pokój, który wykorzystuję jako salę gimnastyczną. Mam aparat do krioterapii, rower i normatec, but do terapii ciśnieniowej. Od września mecze rozgrywamy co trzy dni. Dlatego ważne jest dla mnie, aby poświęcić 45 minut lub godzinę na fizyczną regenerację. Wiąże się to również z dobrym snem i dobrym odżywianiem, korzystam z usług dietetyka – dodawał.

Biorąc pod uwagę fakt, iż Tomas Pekhart wciąż problemy zdrowotne, a Legia chce grać dwójką napastników, Nsame jest pewniakiem do składu. Od jego postawy bardzo dużo zależy. Jeżeli będzie potrafił wykorzystywać swoje największe atuty, czyli snajperski instynkt i wielką siłę, ma szansę nawiązać do wyczynów ze Szwajcarii. Jednocześnie trzeba mu dać chwilę, żeby wszedł na najwyższe obroty. Pierwsze wrażenie niekoniecznie musi być wiążące. Nemanja Nikolić po transferze do Polski nie imponował w sparingach, słabiutko zagrał w debiucie w Superpucharze Polski z Lechem Poznań, gdy głównie łapano go na spalone, ale po paru tygodniach odpalił i został idolem trybun. Czy tu będzie podobnie?

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
1
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
7
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Ekstraklasa

Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
1
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
7
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Komentarze

70 komentarzy

Loading...