Przed meczem ze Słowenią Gareth Southgate zapowiadał twardy reset i zmianę nastawienia. Nic z tego nie nastąpiło ani wtedy ani dziś. Bo przecież nie możemy zachwycać się Anglikami za kilkanaście czy kilkadziesiąt minut naporu na dzielnych Słowaków. Southgate nie będzie jednak jak Tomasz Wieszczycki i nie zatrzyma się na 99 meczach w roli selekcjonera. Mecz numer sto czeka go w ćwierćfinale. To będzie ostatni moment na nowe otwarcie.
Rozkosznie było obserwować sposób, w jaki Słowacy poruszali się dziś po boisku. Podziwiać, jak zgrabnie i synchronicznie przesuwali się po murawie całymi liniami – jakby cała dziesiątka graczy z pola powiązana była jakimś niewidocznym sznurkiem. Wydawało się, że to właśnie zmysł taktyczny Francesco Calzony i jego talent do wpajania słowackim piłkarzom neapolitańskich założeń będą głównymi atutami naszych południowych sąsiadów. Ale nie, tych atutów było znacznie, znacznie więcej. Przez większość meczu Słowacy nie tylko byli doskonali taktycznie i zespołowo, ale też przewyższali Anglików indywidualnie. Słowacy przewyższali indywidualnie Anglików. Słowacy. Anglików.
Przed pierwszym gwizdkiem wydawało się, że piłkarze spod Tatr, nawet jeśli wespną się na szczyty możliwości, będą potrzebowali fury szczęścia. Gdy mecz się rozpoczął, wiedzieliśmy, że wcale nie musi tak być. Po 20 minutach gry było 3:1 w groźnych sytuacjach dla Słowaków i 3:1 w żółtych kartkach dla Anglików. Piłkę prezentowali rywalom boczni obrońcy z wysp: Kieran Trippier i Kyle Walker. Marc Guehi musiał uciekać się do faulu, by nie dopuścić Ivana Schranza do wyjścia sam na sam z Jordanem Pickfordem. Zobrazowaniem tego fragmentu meczu powinien być jednak strzał Trippiera z ósmej minuty. Podręcznikowy viral.
Według najnowszych informacji NASA, piłka po strzale Kierana Trippiera opuściła już orbitę okołoziemską 🙃
📲 Oglądaj #ENGSVK ▶️ https://t.co/635COh9W9Z pic.twitter.com/F9ryi3LgF6
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 30, 2024
Wkrótce dostaliśmy dowód słowackiej dominacji w postaci gola. Trudno o bramkę bardziej zasłużoną.
𝐆𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐎𝐋❗ Ivan Schranz!
Słowacja obejmuje prowadzenie z Anglią! 🔥📲 Oglądaj #ENGSVK ▶️ https://t.co/635COh9W9Z pic.twitter.com/29GUPY8Ts7
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 30, 2024
Moglibyśmy napisać, że 55 milionów Anglików było w szoku, ale bardzo możliwe, że w szoku nie był ani jeden z nich. Angielscy kibice przywykli. Szykowali się na lanie od sparingowej porażki z Islandią. 7 czerwca podopieczni Garetha Southgate’a przegrali na Wembley 0:1. Przed wyjazdem do Niemiec żegnały ich gwizdy i drwiny, które w kolejnych tygodniach nie ucichły ani na moment. Jedynie wzmagały się z dnia na dzień.
Anglicy grali fatalnie. Na tyle fatalnie, że po 30 minutach, komentujący mecz w TVP Robert Podoliński ogłosił, że szkoda, iż nie trafiliśmy na nich w grupie, bo na pewno bez problemu wygralibyśmy z tak bezradną i pogubioną drużyną.
Piłkarze Southgate’a zmieniali ustawienie, lecz w ich grze nic się nie zmieniało. Harry Kane szczelnie przykryty był peleryną niewidką. Nie istniał. Jednak nieuczciwe byłoby skupienie się wyłącznie na angielskim marazmie. Bo jednak ten marazm z czegoś wynikał. Konkretnie z tego, że Słowacy grali genialny mecz.
Wszyscy spodziewali się, że od pierwszych sekund podopieczni Calzony zejdą do niskiej obrony, a oni grali średnim pressingiem. Ustawieni blisko siebie, szczelnie i twardo na nogach. Praktycznie nie dopuszczali Anglików we własne pole karne. Wyjątki można było policzyć na palcach jednej ręki.
Przestraszeni Anglicy omijali środek pola, gdzie roiło się od niebieskich żołnierzy z Napoleonem Lobotką na czele. Jakby uznali, że nie ma co próbować, bo i tak nie uda się przedrzeć przez tę niebieską ścianę. Calzona dyrygował swoją armią za linią, Lobotka na boisku.
W pierwszej połowie Lobotka był lepszy od Rice’a.
Schranz lepszy od Kane’a.
Haraslin lepszy od Saki.
I wreszcie Calzona lepszy od Southgate’a.
Jednak druga połowa to już zupełnie inna opowieść. Pierwszy sygnał, że Anglicy wskoczyli w przerwie do kubła z zimną wodą mieliśmy już po pięciu minutach od powrotu na boisko. Piłkę jak po sznurku poprowadzili Saka, Kane, Trippier, a Phil Foden skierował ją do siatki. Po chwili okazało się jednak, że był na pozycji spalonej.
Słowacy wciąż prowadzili, ale Anglicy pomału budzili się z długiego snu. „Synowie Albionu” wreszcie przestali być byle jacy. To byli Anglicy podrażnieni, chcący udowodnić, że nie należy się im wiadro pomyj.
Słowacy ulegli wywieranej presji, cofnęli się głęboko i odliczali minuty do końca. Bronili dzielnie i wytrwale. Gdy nie dawali rady, pomagał im słupek. Sędzia doliczył sześć minut. W Bratysławie przygotowywano spiż pod pomniki Lobotki i Calzony. Przecież nigdy w historii Słowacy nie dotarli na wielkiej imprezie do ćwierćfinału. A później zabrzmiał gong. Bezradny przez większość meczu Bellingham z przewrotki walnął gola na 1:1. Football, bloody hell!
𝐀𝐍𝐆𝐋𝐈𝐀❗ 𝐀𝐍𝐆𝐋𝐈𝐀❗ 𝐀𝐍𝐆𝐋𝐈𝐀❗
Co za gol Jude Bellinghama minutę przed końcem meczu! 🔥Będzie dogrywka w Słowacja 🆚 Anglia!
📲 Oglądaj #ENGSVK ▶️ https://t.co/635COh9W9Z pic.twitter.com/Cpkr2duhKH
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 30, 2024
Dogrywka. Trybuny nie skończyły jeszcze śpiewać Hey Jude, a już było 2:1. Kane zamienił peleryny i założył tę należącą do bohaterów. Wreszcie zrobił to, czego oczekuje od niego naród.
𝐇𝐀𝐑𝐑𝐘 𝐊𝐀𝐍𝐄❗ Co za początek Anglików w dogrywce! Synowie Albionu prowadzą ze Słowakami 2:1!
📲 Oglądaj #ENGSVK ▶️ https://t.co/635COh9W9Z pic.twitter.com/7lw9cHUOXo
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 30, 2024
Na boisku nie było już Schranza, Dudy czy Haraslina. Ze Słowaków zeszło powietrze i balona nie miał kto ponownie nadmuchać. Zabrakło szczęścia i sił. Za dużo było czasu. O kilkadziesiąt sekund za dużo. Po gongu, w który uderzył latający Jude, Słowacy już nie wstali z kolan.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Narkotyki, morderstwo i łapówki. Jak krew na butach splamiła karierę niedoszłego reprezentanta Chile
- Największe pudła, odwaga Polaków, pech Chorwatów. EURO w pigułce
- Lekcja historii od Bredy. Chwała polskim bohaterom!
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
Fot. Newspix