Reklama

Nie taki Francuz straszny, jak go malują

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

17 czerwca 2024, 23:03 • 5 min czytania 135 komentarzy

Że możemy ugryźć Austriaków, to było wiadomo już przed turniejem. Podopieczni Ralfa Rangnicka potencjał mają porównywalny do tego, którym dysponuje podczas Euro Michał Probierz i pod żadnym pozorem nie powinniśmy się ich bać. Dziś okazało się jednak, że Francuzom też można napsuć krwi i oni wcale nie muszą występować w tym turnieju w roli absolutnie nieosiągalnych dla Polaków futbolowych półbogów. Długimi fragmentami męczyli bułę w ataku, nie mogli znaleźć odpowiedniego rytmu w rozegraniu, a w obronie popełniali drobne i mniej drobne błędy. Austriacy pokazali nam, że z piłkarzami Didiera Deschampsa da się walczyć i trzeba walczyć. Przy okazji dowodząc, że z Austriakami też będzie w piątek bardzo trudno o punkty. 

Nie taki Francuz straszny, jak go malują

Austriaccy kibice z dziką satysfakcją łamiący na oczach fanów reprezentacji Francji bagietkę. Francuscy piłkarze z dziką satysfakcją łamiący morale reprezentantów Austrii. Oko za oko. Ząb za ząb. Hammurabi wiedział to samo, co Newton – każda akcja wymaga reakcji i Trójkolorowi po prostu nie mogli swoim rywalom popuścić. Ta wielka wręcz zniewaga na niemieckich ulicach, wymagała wielkiego bólu zadanego przeciwnikom na boisku w Düsseldorfie. Ostatecznie nie było aż tak źle, bo zawodnicy Rangnicka stawili przeciwnikom spory opór. Dużo większy niż pszenny wypiek rękom jednego z fanów reprezentacji Austrii.

Austria – Francja 0:1. Powodów do zazdrości brak

Nie ma co jednak zazdrościć wejścia w turniej meczem z Francją. Nawet najgorszemu wrogowi nikt nie mógłby życzyć starcia z Mbappe, Griezmannem i spółką już na samym początku i tak cholernie trudnej rywalizacji o mistrzostwo Europy. Udało się Austriakom przejść przez to spotkanie z podniesioną głową, ale trudno powiedzieć, czy ten w sumie nudny wieczór wyglądał tak sobie przez och solidną pracę przez pełne dziewięćdziesiąt minut, czy po prostu ci straszliwi Francuzi postanowili sobie zrobić spacerek i liczyli, że trzy punkty zdobędą się same.

Reklama

Momentami Trójkolorowi zachowywali się, jakby piłka sama miała wpaść do bramki strzeżonej przez Patricka Pentza. Ot – my sobie coś tam pogramy, wy sobie strzelcie samobója i już wam odpuścimy. W sumie tak właśnie ten mecz wyglądał. Całe pięć celnych strzałów, przedziwne pudło Mbappe i gol samobójczy, który złamał serce Maximilianowi Woberowi. Tyle. O reszcie warto zapomnieć, nawet jeśli wkrótce mamy grać i z jednymi, i z drugimi.

Wober – cień obrońcy

Chwilę poświęćmy złamanemu jak ta nieszczęsna bagietka Woberowi. Do 38. minuty to był całkiem inny piłkarz – bronił nieźle, twardo stał na nogach, starał się narzucić ostre warunki atakującym Francuzom. Wystarczyła jednak jedna chwila, jedno dziwne zagranie austriackiego obrońcy, by wszystko się zawaliło. Wszystko.

Po mocnym dośrodkowaniu Mbappe defensor z sobie tylko znanych powodów postanowił nagle ukłonić się w kierunku piłki i – całkiem przypadkowo – także w kierunku bramki nie podejrzewającego niczego Pentza. Ten jeden fałszywy ruch pociągnął za sobą całą furę nieprzyjemnych konsekwencji. Futbolówka odbiła się od głowy Wobera i wpadła do siatki.

Później Wober zaczął popełniać coraz więcej błędów, coraz częściej nie mógł nadążyć za rywalami. Po przerwie, chyba jednak przypadkowo, wrzucił Griezmanna w bandę reklamową. Z każdą kolejną chwilą słabł. Biegał jakby mu ktoś przywiązał do nóg spore kamienie. Wreszcie zszedł z boiska po godzinie gry zmieniony z litości przez trenera Rangnicka.

Reklama

Przykry to był widok, ale i ukazujący nam bardzo wyraźnie, jak wiele znaczą występy w reprezentacji narodowej. I jak wiele ważą błędy na takich wielkich imprezach. Po Woberze było widać to dosłownie – los wrzucił mu na barki dodatkowe sto kilo i kazał z tym ciężarem biegać po murawie w Düsseldorfie.

Nuda, która robi krzywdę

Generalnie, chyba się zresztą powtórzymy, gdyby nie fakt, że to wszystko ma wielki wpływ na sytuację reprezentacji Polski, tego meczu nikt by w naszym kraju nie oglądał w wielkim zaciekawieniu. To jedno z tych spotkań, w czasie których prasujesz koszule, odkurzasz dywan albo wyjadasz to, co akurat masz w lodówce. Trzeba być prawdziwym koneserem, żeby z nieudawaną pasją oglądać takie zawody.

Bo wszystko, co działo się w tym meczu, działo się w ukryciu. Dobrze zorganizowana gra Austrii. Całkiem sporo fauli i niemało żółtych kartek. Kilka niebezpiecznych sytuacji. Coś się dziać musiało. Świat nie znosi próżni, ale nie do końca o to chodziło. Bo zamiast goli i pięknych akcji oglądaliśmy oprócz pękniętej skóry na głowie Griezmanna po jego starciu z bandą, jeszcze debilne wejście Christopha Baumgartnera o centymetry mijające głowę Mike’a Maignana i rozbity nos Kyliana Mbappe.

Potem jeszcze jakieś przedziwne sceny przy linii bocznej, kiedy Didier Deschamps wściekł się, że nie może zrobić zmiany i kazał bez pozwolenia od sędziego wejść na plac gry temu biednemu Mbappe z krwawiącym kinolem. Chwilę później jakieś latające zza francuskiej bramki w kierunku Maignana przedmioty. Zamieszanie, kolejne żółte kartki.

Pora na morał

Austriacy zagrali tak, jak mogliśmy się tego spodziewać. Byli waleczni, starali się, uparli się, by walczyć do końca, czasem nawet trochę za ostro. Nie chcieli się poddać i z nami tym bardziej nie ustąpią. Postawa piłkarzy Rangnicka i ten wszechobecny bałagan pokazały nam też coś więcej – nie taki straszny Francuz, jak go malują. Nie tylko dlatego, że dziś liderzy Trójkolorowych kończyli mecz usmarowani na czerwono własną krwią.

Austria – Francja 0:1

Wober (sam.) 38′

Austria: Pentz (5) – Posch (4), Danso (5), Wober (2), Mwene (3) – Seiwald (5), Grillitsch (4) – Baumgartner (5), Laimer (5), Sabitzer (4) – Gregoritsch (4)

Rezerwowi: Trauner (5), Arnautović (3), Wimmer (5), Prass (-), Schmid (-)

Francja: Maignan (6) – Kounde (5), Upamecano (3), Saliba (5), T. Hernandez (6) – Kante (6), Rabiot (5) – Thuram (4), Griezmann (5), Dembele (4) – Mbappe (6)

Rezerwowi: Kolo Muani (-), Camavinga (-), Giroud (-), Fofana (-)

WIĘCEJ O EURO 2024:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
53
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

EURO 2024

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
53
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

135 komentarzy

Loading...