Reklama

Matki, które rządzą francuskim futbolem

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

10 czerwca 2024, 10:31 • 20 min czytania 15 komentarzy

Mieliśmy już w historii futbolu żony-agentki niemieckich piłkarzy, zabraniające im grania w kadrze narodowej. Mieliśmy brytyjskie WAGs, śmiało grzejące się w blasku sławy znanych i bogatych piłkarzy Premier League, świecące golizną na gościnnych łamach tabloidów, a potem portali społecznościowych. Francuzi wprowadzili jednak całkiem nowy trend, wynosząc amerykańskie określenie “Soccer Mom” na zupełnie inny poziom. Obecnie w kraju wicemistrzów świata rządzą… matki topowych piłkarzy. 

Matki, które rządzą francuskim futbolem

Na przełomie lat 80. i 90. niemiecką piłką, która była wtedy na szczycie światowego futbolu, trzęsły żony piłkarzy. Bodo Illgner, Bernd Schuster, Stefan Effenberg albo Thomas Hassler nie podejmowali żadnych decyzji dotyczących własnych karier bez konsultacji z małżonkami. Ba, to one często ich reprezentowały podczas negocjacji z klubami, albo mówiły “nie”, kiedy pozycja męża w reprezentacyjnej hierarchii nie odpowiadała ich ambicjom. Historia niemieckiego futbolu mogła potoczyć się zupełnie inaczej, ale kto by pomyślał, że na przełomie drugiej i trzeciej dekady XXI wieku, także w kraju, który jest piłkarskim potentatem w Europie i na świecie, nieoczekiwanie rządy przejmą… mamy.

Może nie są tak rozpoznawalne, jak ich synowie. Ale na pewno znają je aż za dobrze klubowi i związkowi pracownicy i działacze. Od kierowców, aż po prezesów tychże instytucji. Choć owe mamy próbują działać w cieniu, to walcząc o dobro swoich synów (często bardzo osobliwie interpretowane), stawały się już bohaterkami wielu skandali.

Pierwsza to Fayza Lamari, o której mówi się, że jest najpotężniejszą kobietą w świecie futbolu. To pewna siebie negocjatorka, twarda i nieprzejednana w prowadzeniu biznesów, a prywatnie matka kapitana reprezentacji Francji, Kyliana Mbappe. Mało znana szerokiej publiczności jest jednak w centrum kariery jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Niektórym wydaje się, że jest tylko matką. W rzeczywistości jest jednak kimś więcej, odgrywając kluczową rolę w karierze syna zarówno na boisku, jak i poza nim. Historia Fayzy Lamari to także historia awansu społecznego, od brudnych podparyskich przedmieść do pałaców prezydenckich i szklanych gabinetów prezesów największych klubów. 

Reklama

„Była zbyt twarda dla swoich przeciwniczek”

Matka Kyliana ma 49 lat i jest jedną z najważniejszych kobiet we współczesnej piłce. Urodziła się w Bondy, biednej dzielnicy na obrzeżach Paryża. Jej rodzina pochodzi z algierskiej Kabylii, historycznego regionu na północy tego afrykańskiego kraju, w którym żyli Berberowie. To, jak mówią we Francji, wyjaśnia jej charakter. Lamari również była związana ze sportem. Grała w piłkę ręczną dla AS Bondy, które w czasie gdy w nim występowała, było handballowym potentatem. – Była pomnikową postacią dla klubu. Wojowniczką, czasami nawet zbyt twardą dla swoich przeciwniczek. Wiele z nich pamięta grę przeciwko Fayzie – wspominał wiele lat później w “Le Parisien” jeden z jej trenerów.

Bondy jest zresztą nierozerwalnie związane z rodziną Mbappe. Ojciec piłkarza, Wilfried, był trenerem piłki nożnej w lokalnym klubie przez dwie dekady, podczas gdy ich dwaj synowie Kylian i Ethan rodzili się i dorastali w tym podparyskim miasteczku. Gdy ojciec trenował juniorów i przy nim pierwsze kroki stawiał młody Kylian, opiekuńcza matka śledziła postępy swojego dziecka od najmłodszych lat, zawsze stawiając poprzeczkę bardzo wysoko. Trzymała go z dala od podejrzanych kolegów, prowadziła na lekcje gry na flecie w szkole muzycznej i wychowywała w szacunku do pracy i pieniędzy. 

W filmie dokumentalnym wyemitowanym przez L’Equipe w listopadzie 2018 roku, była nauczycielka francuskiej gwiazdy ujawniła, że „Kylian był jedynym uczniem, który z inicjatywy swojej mamy miał formularz do wypełnienia przez nauczyciela, aby zobaczyć, jak zachowywał się w klasie”. Fayza Lamari sprawdzała wszystko, co dotyczy jej syna, będąc jego oczami i uszami. Nic, co działo się lub mówiło o jej synu, nie umykało jej uwadze.

„Szybko zrozumiałem, że to od niej wszystko zależy”

Była szczypiornistka jest przy tym bardzo temperamentną osobą. Walczy o swojego syna i pieniądze swojej rodziny, jakby liczyło się tylko to. Kiedy 12-letni przyszły król strzelców mundialu trafił na testy do akademii Chelsea, ona już wtedy stawiała twarde warunki, opierając się jedynie na przeczuciu o wielkości jego talentu. Daniel Boga, jeden ze skautów londyńskiego klubu, opowiadał kilka lat temu w wywiadzie dla The Athletic: Na początku rozmawiałem tylko z jego ojcem, ale szybko zrozumiałem, że to matka wszystko kontroluje. Tata tak naprawdę nic nie mówił. Był bardzo spokojny i zrelaksowany, a ona była jak ogień. 

Jim Fraser, ówczesny szef londyńskiej akademii, przekazał rodzicom Kyliana, że choć trenerzy są pod wrażeniem jego talentu, chcieliby zobaczyć więcej poświęcenia w jego pracy bez piłki i zapraszają ponownie za jakiś czas. Wtedy do gry wkroczyła Fayza.

Nie, nie przyjedziemy ponownie. Jeśli chcecie go zakontraktować, zakontraktujcie go teraz, albo za pięć lat wrócicie po niego z 50 milionami funtów – oznajmiła zirytowana matka młodego piłkarza. – Kiedy odpowiedziałem, że nie przetłumaczę tego, bo to zbyt aroganckie, wycedziła tylko: “Przetłumacz to”. Była naprawdę pewna siebie. Nie wiedziała, jak wielki będzie. Ale na pewno wiedziała, że mu się uda – wspominał Boga. 

Reklama

Już wtedy zaczęła pełnić rolę jego nieformalnego agenta. W przeciwieństwie do innych agentów wiedziała, że jako matka go nie straci. W kwestiach, których nie opanowała, polegała na zaufanej prawniczce. Rola Fayzy stawała się zresztą coraz ważniejsza gdy jej syn dorastał, jego piłkarska przygoda nabierała tempa, a niezwykły potencjał coraz częściej był widoczny na boisku. Dwoje rodziców Kyliana poświęciło się wyłącznie karierze swojego dziecka od czasu jego przejścia do Monaco. Zamieszkali z nim w księstwie i podzielili się zadaniami. Ojciec odpowiadał za stronę sportową, a matka za finanse i marketing.

Wraz z rozwojem Kyliana, rozrastał się też biznes jaki był generowany wokół jego nazwiska i marki. Pani Lamari prowadzi obecnie osiem firm. Kieruje m.in. stowarzyszeniem Inspired by Kylian Mbappe (IBKM), które pomaga i finansuje około stu młodym ludziom z niższych sfer edukację, i wspiera ich talenty. Kiedy w 2020 roku matka i syn postanowili je założyć, Fayza była nadzwyczaj stanowcza w temacie udziału, jaki jej syn musi wpłacać na rzecz stowarzyszenia, aby zapewnić jego sprawne funkcjonowanie: – Powiedziałam mu: “Jeśli dasz mniej niż 30%, nie zrobię tego! Przejdę na emeryturę i będę robić to, co wszyscy: pojadę na wakacje na Malediwy, ale nie będę dla ciebie pracować!” – wyjaśniała później w Le Parisien. 

Zarządza też spółką KEWJF, której nazwa pochodzi od pierwszych liter imion członków rodziny. Kylian i Ethan to synowie, którzy jeszcze do niedawna grali w PSG. Ethan to rocznik 2006. Zdążył już zadebiutować w pierwszym zespole paryskiego klubu, ale niewykluczone że podąży za bratem do Madrytu. Oprócz Wilfrieda i Fayzy, piąte imię należy do Jiresa, adoptowanego syna pary, również byłego piłkarza, choć nie o tej skali talentu, co tamci dwaj. I choć literka F jest w nazwie firmy ostatnia, to właśnie matka w tej spółce jest najważniejsza. Dba o wizerunek, komunikację i kontrakty synów.

„Ona nie zostawia ci nawet centymetra”

A jeśli mowa o kontraktach, tu też 49-latka nie boi się siać zamętu. Latem 2022 roku w imieniu syna pozwoliła, by jego umowa z PSG wygasał, prowadząc wcześniej rozmowy z Realem i rozgrywając oba kluby przeciwko sobie. – Była nieprzejednana – mówił Relevo jeden z ówczesnych negocjatorów ze strony Królewskich. – Mówi ci “nie” i nie zostawia ani centymetra.

Ostatecznie aktualny wicemistrz świata podpisał nową umowę w Paryżu, wartą 40 milionów euro rocznie. Gdyby jeden z superagentów, jak Jorge Mendes, czy Pini Zahavi, zawarł taki kontrakt, zostałoby to uznane za mistrzowskie posunięcie. Lamari tymczasem jest postrzegana jako trudna negocjatorka. Kiedy jednak w grę wchodzą interesy jej rodziny, nie bierze jeńców, niezależnie od tego czy rozmawia z Florentino Perezem czy Nasserem Al-Khelaifim. 

25-letni piłkarz mówi o niej wprost: – Nie ma Kyliana Mbappe bez mojej matki. Ona tymczasem świetnie czuje się za kulisami, a ludzie w klubach czy federacji odnoszą się do niej z szacunkiem. Piłkarze kadry serdecznie się z nią witają, dziennikarze wymieniają uprzejmości. Wszyscy wiedzą, że jest kimś więcej niż tylko matką ich kapitana, a niechęć z jej strony może mieć dużo dalej idące konsekwencje.

Lamari z kolei mówi: – W sytuacji, gdy go atakują, jestem jak wilk. Nie boi się wprost zaatakować tych, którzy źle mówią o Kylianie. Dziennikarzy, fanów, kolegów z drużyny, a nawet matek jego kolegów z zespołu. A jest taka jedna, która jeśli chodzi o hardość i nieprzejednanie, może się z nią spokojnie równać. Ba, obie panie już raz się spięły. 

Veronique Rabiot, po niewykorzystanym przez Mbappe karnym przeciwko Szwajcarii na EURO 2020, krzyknęła jeszcze na trybunach do ojca napastnika: – Mam nadzieję, że go za to zbesztasz. A potem oznajmiła, że Kylian to “dzieciak, który myśli, że jest wielkim graczem”. Następnie pokłóciła się z rodziną Paula Pogby, wytykając mu błąd, który doprowadził do wyrównania przez Szwajcarów, i z dziennikarzami francuskiej telewizji, którzy mieli być za mało krytyczni wobec Mbappe. Na koniec spięła się z Fayzą. Scysja obu pań trwała ponad kwadrans, a liczni świadkowie tego incydentu nie kryli zdziwienia. 

Zaskoczeni za to nie byli ci, którzy znali ją już wcześniej. Pani Rabiot, czyli matka Adriena, 44-krotnego reprezentanta Francji i byłego gracza PSG, a obecnie (jeszcze) Juventusu, już nie raz dała się poznać jako furiatka, ślepo brnąca do celu, jakim jest dobro jej syna, choć czasem dziwnie przez nią pojmowane.

Reputacja Veronique Rabiot w zakresie konfrontacyjnych zachowań ma zresztą długą i niezbyt chlubną historię. W 2014 roku Paris Saint-Germain musiało wezwać ochronę, gdy czekała na Laurenta Blanca na parkingu, by skarcić go za zdegradowanie jej syna do drużyny rezerw. Jako agentka swojego syna, zagroziła podjęciem kroków prawnych przeciwko PSG w tej sprawie, a później z powodzeniem zakwestionowała niewypłacenie premii kontraktowej po jego transferze do Juventusu na zasadzie wolnego transferu. Wciąż też domagała się prywatnych audiencji u prezesa Al-Khelaifiego.

„Mój syn jest zakładnikiem”

Kiedy po raz drugi Adrien został zesłany do rezerw paryskiego klubu, tuż przed jego odejściem do Turynu, rozpaczała w L’Equipe: – Mój syn jest zakładnikiem klubu. Za chwilę będzie żył w lochu o chlebie i wodzie. Potrafiła pojawić się zgrupowaniu PSG w Doha, pomimo zakazu wstępu dla członków rodziny. W klubie ze stolicy Francji mieli jej serdecznie dosyć, a Veronique tylko się rozkręcała. Kiedy Didier Deschamps śmiał umieścić jej syna poza kadrą na liście rezerwowej przed mundialem w 2018 roku, nazwała go dyletantem i poleciła synowi zbojkotować ewentualne powołanie. W efekcie, przez ponad dwa lata Rabiot nie pojawiał się na zgrupowaniach kadry.

Jej twarde negocjacje zniweczyły transfery jej syna do Romy i do Barcelony. Ostatecznie w 2019 roku pomocnik trafił do Starej Damy. Kiedy lądując z Adrienem w stolicy Piemontu zobaczyła na płycie lotniska dziennikarzy, zażądała ich usunięcia, nie pozwalając nikomu przez kilkanaście minut opuścić pokładu samolotu. Była też oczywiście na czele protestu, kiedy zaproponowano piłkarzom Bianconerich zamrożenie części wypłat na początku koronawirusowej zawieruchy.

Rok temu z kolei jako matka-agentka zażądała dziesięciu milionów euro za podpis pod kontraktem z Manchesterem United, nie godząc się na osiem. Klub uznał jej żądania finansowe za zbyt wygórowane i ostatecznie zdecydował się na Casemiro. Juventus z kolei nie zarobił wtedy dwudziestu milionów euro, a teraz po upływie jego kontraktu nie zarobi już nic, a piłkarz tego lata sam (to znaczy razem z matką) wybierze nowego pracodawcę.

Osiągnięcia Veronique Rabiot w nazywaniu rzeczy po imieniu i trzymaniu się swojej pokrętnej logiki sięgają daleko wstecz. Kiedy Adrien miał 15 lat, wycofała go z akademii Manchesteru City zaledwie po pół roku. Wszystko szło dobrze, ale po sześciu miesiącach klub nie respektował pewnych umów, więc moja mama powiedziała „stop” i wróciliśmy do domu – mówił po latach Rabiot. Jak się potem okazało, “pewne umowy” oznaczały żądanie przez zaciekłą rodzicielkę profesjonalnego kontraktu dla chłopca, który według standardów FIFA nie osiągnął jeszcze wieku, w którym mógł go otrzymać, co tłumaczyli później działacze akademii The Citizens.

„Tak, jestem zaborcza”

Choć jej syn i ona są milionerami, pani Rabiot liczy każdy grosz, a dla syna jest gotowa do największych poświęceń. Veronique zawsze obsesyjnie dbała o jego karierę, starając się trzymać go z dala od trudnej sytuacji rodzinnej. Samodzielnie wychowywała Adriena po tym jak jego ojciec, który uczył go grać w piłkę (znów podobieństwa do Kyliana) doznał całkowitego paraliżu ciała w wypadku samochodowym, kiedy chłopak miał 12 lat. Tak, jestem zaborcza i mam osobowość autorytarną. Nie potrafię oddzielić roli matki i doradcy. Mamy jednak do siebie z Adrienem całkowite zaufanie. Nie tłumaczę mu jak kopać piłkę, bo robi to świetnie. Kiedy był młodszy, na mojej głowie było dużo więcej obowiązków, ale wciąż czuwam nad jego wygodą, podróżami, czy codzienną logistyką – mówiła kilka lat temu w wywiadzie dla jednego z francuskich magazynów.

Choć jej wybuchowa natura i wybujałe oczekiwania finansowe często szokowały opinię publiczną i utrudniały osiągnięcie porozumienia z tymi realnymi i potencjalnymi pracodawcami piłkarza, to kolejni trenerzy Juventusu, jak i sam Didier Deschamps, konsekwentnie na niego stawiają, tylko upewniając matkę piłkarza o słuszności jej działań.

Choć obie kobiety jak lwice walczą o swoje pociechy i z jednej strony chronią ich przed wieloma zagrożeniami, to z drugiej ograniczają ich samodzielność, nie potrafiąc odciąć ostatecznie rodzicielskiej pępowiny. Nie wypuszczając ich spod klosza, próbują kierować karierą swoich dorosłych synów. Obie matki przejęły pełną kontrolę nad życiem chłopców, ale nie do końca im ją oddały, kiedy ci stali się mężczyznami. Choć w obu przypadkach mamy wiele podobieństw, występuje pewna rozbieżność. O ile w rodzinie Mbappe to piłkarz jest niekwestionowaną gwiazdą, o tyle u Rabiotów często to matka wywołuje większe zainteresowanie.

Rodzinnych koligacji oplatających supergwiazdy francuskiej piłki jest zresztą więcej. Kiedy dodamy, że siostra Antoine’a Griezmanna, Maud, prowadzi agencję By & For Sport Management, której największym ambasadorem jest oczywiście król strzelców europejskiego czempionatu z 2016 roku, wtedy możemy być już pewni, że hasło “rodzina to jest siła”, nigdzie nie wybrzmiewa tak mocno, jak właśnie we Francji.

***

Najgłupsza historia wokół kadry

O kuriozalnej kłótni matek już było. Aferek i afer we francuskim futbolu w ostatnich latach jednak nie brakowało. Można wspomnieć inbę, jaką odwalili reprezentanci skłóceni z całym światem na mundialu w 2010 roku, można aferę z prostytutkami, która zdmuchnęła Karima Benzemę na długie lata z francuskiej kadry, można o klubowych włodarzach i kibicach, którzy kultywują co jakiś czas niechlubne polskie wzorce rodem z lat 90.

Warto jednak przede wszystkim wspomnieć o nieprawdopodobnym i głupim (?) zjeździe, jaki zaliczył jeden z filarów złotej drużyny z 2018 roku, czyli Paul Pogba. Chłopak, który jest przykładem na to jak brak odpowiedniego mentalu i toksyczne najbliższe otoczenie mogą zmarnować talent nawet z rodzaju tych najczystszych.

Głupi, głupszy i Pogba

Zidane mówił o nim, jako o swoim następcy, a Pirlo, czy Allegri rozpływali się nad poziomem jego talentu. Wychowany na szemranych paryskich przedmieściach całe życie toczył wojnę z samym sobą i jednocześnie z całym światem. Do pewnego momentu ją wygrywał. Wszystko rozsypało się po tak udanych dla niego i Les Bleus mistrzostwach świata w 2018 roku. Od tamtego czasu jego pozaboiskowe ekscesy oraz piętrzące się kontuzje tylko pogłębiały (a może właśnie były ich wyrazem?) kryzysy i coraz bardziej nadwyrężały kruchą konstrukcję psychiczną genialnego pomocnika.

Informacje, jakie wtedy przedostawały się do mediów, mroziły często krew w żyłach. Był porywany prze gangsterów, bo nie chciał przelać pieniędzy których zażądał jego brat, cierpiał na depresję, memami stawały się jego kuriozalne wpisy na Instagramie, lub medialne wypowiedzi. Na boisku zaś momenty geniuszu przeplatał seriami kompletnie niewidocznych występów. W pamiętnym spotkaniu że Szwajcarią na Euro 2020 najpierw strzelił absolutnie przepięknego gola na 3:1, żeby kilkanaście minut później dawać się ogrywać jak junior i pośrednio napędzić skuteczną pogoń dzielnych Helwetów.

Kiedy wrócił do Turynu, żeby się odbudować, jego ciało ostatecznie odmówiło posłuszeństwa. Przez dwa sezony wystąpił ledwie w dwunastu meczach i to łącznie przez nieco ponad dwieście minut. Kropką nad i stała się czteroletnia dyskwalifikacja za doping, która rozpoczęła swój bieg we wrześniu ubiegłego roku. Roztrwonienie tego rodzaju talentu generacyjnego z jednej strony to zbrodnia, a z drugiej świadectwo siły francuskiego futbolu, który mimo utraty Paula Pogby wciąż nic nie stracił ze swojego potencjału.

Potencjał na ulubieńca kibiców

Bradley Barcola

Cały piłkarski świat poznał jego nazwisko kiedy Ronald Araujo z Barcelony staranował skrzydłowego PSG podczas ćwierćfinałowego rewanżu w Lidze Mistrzów, zarabiając za to czerwoną kartkę, będącą punktem zwrotnym tamtej rywalizacji. To był zresztą jeden z jego najlepszych występów Barcoli w barwach paryskiego zespołu. Wreszcie potrafił pokazać pełnię swego talentu, co chwila zamęczając na skrzydle bezradnych defensorów Barcy.

Jednak ci, którzy śledzą pilnie rozgrywki Ligue 1, znali go dobrze już wcześniej, kiedy błyszczał w Lyonie. W swoim pierwszym pełnym sezonie (2022/23) zanotował siedem goli i dziesięć asyst w 31 spotkaniach. PSG nie czekało długo i ubiegłego lata wykupiło go za 45 milionów euro. Po przeprowadzce przez jakiś czas wydawało się, że to za wysokie progi dla 21-latka, ale znów rozkręcał się z miesiąca na miesiąc, żeby pod koniec sezonu być już podstawowym zawodnikiem u Luisa Enrique, znów notując podobne liczby jak w Lyonie.

Francja ma taką pakę, że Barcola może nawet na turnieju nie powąchać murawy. Ale jeśli w momencie kryzysu Didier Deschamps będzie chciał zaskoczyć przeciwnika i zagrać nieszablonowo, to gdy spojrzy za siebie na ławkę rezerwowych, to właśnie młody skrzydłowy może być jego wyborem.

Kryć na plaster

Kylian Mbappe

Krycie na plaster? Nie da się. Ale próbować trzeba.

Strzelecko to maszyna nie do powstrzymania. Z sezonu na sezon jest coraz doskonalszy. Do tego szybki i mocno trzymający się na nogach. W 308 spotkaniach PSG strzelił 256 goli i dostarczył kolegom 108 asyst. W swoim pierwszym sezonie Ligue 1 w Paryżu strzelił 13 goli w 27 meczach, w ostatnim – 27 bramek w 29 spotkaniach. Sześciokrotny król strzelców we Francji, minionej edycji Ligi Mistrzów, ostatnich mistrzostw świata i dwóch edycji Pucharu Francji.

Od czasu przełamania duopolu Messi-Cristiano, przez wielu uznawany za najlepszego piłkarza globu. Ba, krążą już nawet opinie, że „Mekambe vel Mambeppe jest już najlepszym piłkarzem na całym świecie”. Nasi obrońcy wyjątkowo nie muszą się wstydzić tego jak ograł ich półtora roku temu w Katarze, skoro był też prawie nie do uchwycenia w finale dla mistrzów świata, strzelając im w sumie cztery gole, łącznie z dodatkowym karnym w konkursie jedenastek.

Żeby stać się największym potrzebuje jednak, oprócz sukcesów z reprezentacją, spektakularnych zdobyczy z klubem, bo w Europie jego największym osiągnięciem jest ledwie jeden przegrany finał Ligi Mistrzów w pandemicznym 2020 roku. Po to właśnie zdecydował się tego lata dołączyć do Realu Madryt, aby zdobyć w końcu upragniony „uszaty” puchar.  Królewscy w meczach o najwyższą stawkę, na które patrzy cały świat, jest nieuchwytny. Czyli tak jak on, tylko w wersji drużynowej.

Kylian to fenomen, a o jego formę podczas Euro nie ma się co martwić. On kocha być na świeczniku, dzięki nieprawdopodobnej odporności na stres. Do tego chłopak ma poukładane w głowie, dzięki warunkom, jakie stworzyła mu rodzina, z naciskiem na matkę, Fayzę Lamari (patrz wyżej). Może skupić się tylko na piłce i jeśli tylko jego koledzy będą „dowozić” na podobnym poziomie, może być ciężko pokonać Francuzów i pozbawić Mbappe kolejnej korony króla strzelców.

Leśny dziadek

Michel Platini

Jako piłkarz – absolutny ulubieniec kibiców. Dwa razy w strefie medalowej mundialu, a na mistrzostwach Europy złoto w 1984 roku. Była to zresztą jego impreza. Do dziś mówi się, że żaden turniej rangi mistrzowskiej (nawet Meksyk’86 z Maradoną), nie był tak bardzo zdominowany przez jednego gracza. Był królem strzelców, reżyserem gry ofensywnej, najlepszym graczem turnieju i w końcu mistrzem Europy. Na niwie klubowej też wygrał wszystko z Juventusem Turyn, a plebiscyt Złotej Piłki wygrywał trzykrotnie.

Zakończył karierę już w wieku 32 lat, podobnie jak jego serdeczny przyjaciel ze stolicy Piemontu, Zbigniew Boniek. I podobnie jak Polak, zaraz po zawieszeniu butów na kołku został trenerem. Tych podobieństw zresztą jest więcej, bo tak samo były to nieudane przygody. Platini z reprezentacją swojego kraju odpadł w eliminacjach do mistrzostw świata w 1990 roku, a na Euro’92 pojechał do domu już po fazie grupowej, nie wygrywając meczu. Potem jednak poszedł w „dyrektory”. Najpierw był prominentnym działaczem w europejskich strukturach UEFA, a potem szefem komitetu organizacyjnego mistrzostw świata w 1998 roku. Piął się coraz wyżej w korporacyjnej hierarchii, aż w 2007 roku został wybrany na prezydenta tej instytucji, a potem także wiceprezydentem FIFA.

Nam, mimo wszystko, kojarzy się dobrze. To on wyjmował z koperty kartkę z napisem „POLAND UKRAINE”, kiedy ogłaszał gospodarza Euro 2012. To on też wprowadził tzw. „reformę Platiniego”, która w Lidze Mistrzów zakładała rozdzielenie ścieżki mistrzowskiej od niemistrzowskiej. Miało to umożliwić m.in. polskim klubom otwarcie wrót niedostępnego przez wiele lat sezamu. Od tej pory mogliśmy trafić na mistrza Słowacji, czy Szwajcarii, zamiast na wicemistrza Hiszpanii. Oczywiście nie było winą Francuza, że z tego ułatwienia skorzystała tylko raz w 2016 roku warszawska Legia. Dla polskich drużyn Reale i Barcelony są wciąż równie niedościgłe, co Steauy i Levadie.

Kiedy jednak Platini szykował się do skoku na fotel prezydenta światowej federacji, został oskarżony o przyjmowanie korzyści majątkowych. Razem ze swoim protektorem, szefem FIFA Seppem Blatterem, byli podejrzani o malwersacje i branie łapówek przy wyborach gospodarzy mistrzostw świata w 2018 i 2022 roku oraz przy wyborach władz obu największych futbolowych federacji. Szwajcar i Francuz razem rośli i razem upadali, a w 2015 roku obaj zostali wypluci przez wielki futbol poza granice systemu.

Platini „wychowywał się” jako działacz przy Blatterze. Długo uczył się od niego zakulisowych zagrywek. Wydawało się, że tworzą nierozerwalny alians. Potem jednak pogubili się we wzajemnych kwitach, hakach i podejrzeniach, multiplikując lewe faktury, ściemniane doradztwa i podejrzane spotkania. Pogubili się na tyle, że zostali wypchnięci na margines światowej piłki. Wydawało się przez lata, że są teflonowi, ale kiedy gówno już się do nich przykleiło, nie dało się go oderwać. Na całej aferze najwięcej zaś zyskał Gianni Infantino, zostając nowym prezydentem FIFA i będąc nim do dziś. Jego rola w skompromitowaniu obu szefów największych piłkarskich federacji do dziś zresztą pozostaje niejednoznaczna.

Platini został oczyszczony po latach z zarzutów albo raczej nie zgromadzono twardych dowodów na jego oszustwa. Dziś rzuca co jakiś czas w wywiadach oskarżenia w stronę byłych organizacji, których był twarzą. Nazywa ich mafią, albo gangsterami w garniturach. Żadne słowa jednak nie przywrócą mu już ani reputacji, ani władzy. Miejsca dla Francuza w wielkim futbolu po prostu już nie ma.

Zazdrościmy im…

… chyba wszystkiego

Od systemu szkolenia młodzieży przez medale juniorskich kadr po wyniki dorosłej reprezentacji. Tego, że mogą wystawić trzy jedenastki i każda może nas z łatwością ograć. Tego, że ogłaszając kadrę na sierpniowe igrzyska olimpijskie w Paryżu, mogliby spokojnie przywieźć ją na Euro i powalczyć o medal. Tradycji piłkarskich, legendarnych klubów, trenerów, piłkarzy, dwóch wygranych mundiali i dwóch tytułów najlepszej drużyny w Europie.

To ewidentnie nie jest drużyna z naszej ligi, o czym boleśnie przekonaliśmy się w Katarze. Kiedy my do dziś wspominamy, co by było gdyby Zieliński uderzył w pierwszej połowie kilkanaście centymetrów wyżej albo niżej, Francuzi już dawno zapomnieli o tym meczu. Ich Zielińskim jest Randal Kolo Muani, który kilkanaście dni później w 120. minucie finału z Argentyną miał meczbola na nodze, będąc sam na sam z Martinezem.

I takich problemów im chyba zazdrościmy najbardziej. Że mogą rozpamiętywać niestrzelone bramki w finale mundialu, a nie tylko takie, które być może przedłużyłyby nam o kilkanaście minut nadzieję na piłkarski cud w pojedynczym meczu z potentatem. Czy ktoś we Francji nazywa jakiegoś bramkarza „księciem Warszawy, Berlina, albo Londynu”? Tymczasem my do dziś tytułujemy „księciem Paryża” Andrzeja Woźniaka, który w 1995 roku „prawie” nie dał się pokonać Francuzom w eliminacjach Euro’96.

Więcej niż tysiąc słów

„Pas ca Zinedine, Oh non pas ca. Pas aujourd’hui. Pas maintenant. Pas apres tout ce que tu as fait” („Tylko nie Zinedine. Nie, tylko nie on. Nie dziś. Nie teraz. Nie po tym wszystkim co zrobiłeś.”)

Ten kultowy tekst, będący nawet po latach internetowym hitem, wypowiedział były komentator francuskiej telewizji TF1, Thierry Gilardi, komentujący na żywo finał mundialu Francja – Włochy w 2006 roku. Zinedine Zidane w ostatnim oficjalnym meczu w karierze, dopuścił się niesławnego faulu, uderzając głową w korpus Marco Materazziego, po tym jak Włoch obrażał jego rodzinę. Spotkanie zakończyło się porażką Trójkolorowych w konkursie rzutów karnych. We Francji to coś jak „O Jezus Maria” Dariusza Szpakowskiego po pudłach Marka Leśniaka z Anglią. Tylko, że u nas to były to eliminacje Euro, a we Francji to finał mundialu (to tak jeszcze a propos czego im zazdrościmy…).

Co trzeba wiedzieć?

5 najważniejszych faktów z ostatnich lat

  1. Francuzi z łatwością wygrali swoją grupę eliminacyjną do Euro 2024. Wygrali siedem kolejnych spotkań, strzelając w nich 27 goli. W ostatniej kolejce zremisowali na wyjeździe z Grecją 2:2, tracąc aż dwa z wszystkich trzech goli, jakie rywale wbili im w całych kwalifikacjach. Rywalizowali z Holandią, Grecją, Irlandią i Gibraltarem.
  2. W jednym ze spotkań kwalifikacji pobili rekord strzelonych goli w jednym meczu. Nieszczęsnych Gibraltarczyków odprawili w Nicei z bagażem czternastu goli, które strzeliło aż dziewięciu graczy (plus bramka samobójcza).
  3. Trzech z czterech najlepszych najlepszych strzelców w historii to aktualni kadrowicze tworzący pierwszą linię reprezentacji Francji. Rekordzistą jest aktualnie Olivier Giroud (57 goli), dalej są Kylian Mbappe (46 goli) i Antoine Griezmann (44 gole). Rozdziela ich tylko legendarny Thierry Henry z 51 trafieniami.
  4. Francuzi są w finale Euro co szesnaście lat. Wygrali w 1984 i 2000 roku, a przegrali na swoim Stade de France z Portugalią w finale w 2016 roku. Oznacza to, że następny raz powinien przypaść na 2032 rok…
  5. 8 kwietnia ma urodziny cała trójka dzieciaków Antoine Griezmanna. Co ciekawe, nie są to ani trojaczki, ani bliźniaki. Każde z nich urodziło się w innym roku (2016, 2018, 2021)

Wyjściowa jedenastka

Didier Deschamps ma taki komfort pracy, że spokojnie może rotować swoim składem. Zresztą w bardzo udany sposób to robi, a prognozowanie pierwszego składu jest karkołomnym wyzwaniem. Pewniaków jest tylko trzech (Maignan, Griezmann, Mbappe). Resztę wyborów selekcjonera ostatecznie poznamy 17 czerwca w Dusseldorfie.

SKARB KIBICA EURO 2024:

fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Idzie nowe w Podbeskidziu. Spadkowicz z I ligi zmienił trenera i odświeża kadrę

Paweł Wojciechowski
26
Idzie nowe w Podbeskidziu. Spadkowicz z I ligi zmienił trenera i odświeża kadrę
EURO 2024

„Samobój” idzie na króla strzelców Euro 2024. Pechowcem Calafiori… [WIDEO]

Bartosz Lodko
2
„Samobój” idzie na króla strzelców Euro 2024. Pechowcem Calafiori… [WIDEO]

EURO 2024

1 liga

Idzie nowe w Podbeskidziu. Spadkowicz z I ligi zmienił trenera i odświeża kadrę

Paweł Wojciechowski
26
Idzie nowe w Podbeskidziu. Spadkowicz z I ligi zmienił trenera i odświeża kadrę
EURO 2024

„Samobój” idzie na króla strzelców Euro 2024. Pechowcem Calafiori… [WIDEO]

Bartosz Lodko
2
„Samobój” idzie na króla strzelców Euro 2024. Pechowcem Calafiori… [WIDEO]

Komentarze

15 komentarzy

Loading...