Reklama

„Jestem najlepszy na świecie”. Wszystkie wybryki Hakana Calhanoglu

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

10 czerwca 2024, 12:34 • 13 min czytania 6 komentarzy

Kiedyś bał się przyjeżdżać na zgrupowania reprezentacji Turcji, bo grożono mu pistoletem przystawionym do skroni. Bez sentymentów porzucił HSV na rzecz Bayeru Leverkusen, a później Milan dla Interu Mediolan. Twierdzi, że na pozycji cofniętego pomocnika nikt na świecie nie może się z nim dziś równać, nawet Rodri z Manchesteru City. Jak dotąd nie udało mu się jednak ani razu zademonstrować pełni potencjału podczas wielkich turniejów. Czy zbliżające się wielkimi krokami mistrzostwa Europy okażą się zatem przełomowe dla Hakana Calhanoglu? 30-latek ma za sobą być może najlepszy sezon w całej karierze, a Turcy jak zawsze wybierają się na EURO z apetytem na sprawienie sensacji.

„Jestem najlepszy na świecie”. Wszystkie wybryki Hakana Calhanoglu

Z drugiej jednak strony, gigantyczne aspiracje reprezentacji Turcji często były przekreślane przez problemy wewnętrzne. Tymczasem Calhanoglu – kapitan drużyny narodowej – wielokrotnie już udowodnił, że generowanie kłopotów przychodzi mu z równą łatwością, co kreowanie partnerom dogodnych sytuacji strzeleckich.

Hakan Calhanoglu – ten piłkarz to kłopoty

Hakan Calhanoglu trafił do Mediolanu w 2017 roku, kiedy to podpisał kontrakt… nie, nie z Interem, ale rzecz jasna z Milanem. „Rossoneri” zapłacili za niego wówczas Bayerowi Leverkusen około 20 milionów euro. Urodzony w Mannheim pomocnik wyrobił sobie w Niemczech bardzo solidną markę, przede wszystkim z uwagi na doskonale wykonywane stałe fragmenty gry, ale dał się również poznać jako zawodnik kapryśny i – ujmijmy to – nieco problematyczny w swoich zachciankach.

Od hat-tricka Erdogana po mistrzostwo Turcji. Jak Basaksehir przełamał triumwirat

Gdy wiosną 2014 roku Turek starał się wymusić na działaczach Hamburgera SV zielone światło dla jego przeprowadzki do Leverkusen, zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Calhanoglu wdał się bowiem w głośny spór z dyrektorem sportowym HSV, Oliverem Kreuzerem. Publicznie oskarżał przełożonego o to, że łamie dane mu wcześniej słowo i usiłuje blokować mu karierę. – Kiedy przedłużałem kontrakt i mówiłem o lojalności względem HSV, robiłem to na wyraźną prośbę pana Kreuzera. W rzeczywistości ustalenia były takie, że jeśli pojawi się korzystna oferta, to będę mógł odejść do lepszego klubu. Tylko że pan Kreuzer zaczął nagle udawać, że wcale się na to nie umawialiśmy. Ja wyszedłem na głupka, a kibice nie rozumieli, o co chodzi w całym tym sporze – żalił się Calhanoglu.

Reklama

I faktycznie, fani nie okazali pomocnikowi zrozumienia. Nie skończyło się zresztą wyłącznie na potoku wyzwisk w Internecie, bo Turkowi zdewastowano również samochód. W reakcji na ten skandaliczny incydent, Calhanoglu poszedł na L4. Stwierdził, że stres nie pozwala mu normalnie grać, ani nawet trenować. – W Hamburgu nie mogłem nawet normalnie wyjść na ulicę, wszędzie mnie obrażano. Zniszczono mi auto. Potrzebowałem lekarskiego wsparcia – mówił piłkarz.

Stało się jasne, że dalszy pobyt Calhanoglu w HSV nie ma najmniejszego sensu.

Cieszynka tureckiej kadry po golu z Albanią w 2019 roku

Dopięcie wymarzonej transakcji nie spowodowało jednak, że się uspokoił. Wręcz przeciwnie, kontrowersyjne zachowania i wypowiedzi stały się jego znakiem rozpoznawczym, podobnie jak kapitalne uderzenia i dośrodkowania ze stojącej piłki. Na przykład w 2015 roku Turek skrytykował swojego kolegę z Bayeru, Heung-min Sona, za transfer do Tottenhamu Hotspur. – To dobry chłopak, ale ktoś mu bardzo, ale to bardzo źle doradził. Jako drużyna, jesteśmy rozczarowani tą decyzją – stwierdził Calhanoglu. Co było z jego strony niezłą hipokryzją, a przy okazji kolejnym dowodem na to, że Turek ma za długi jęzor.

Z kolei cztery lata później wokół Hakana zawrzało po jednym ze zgrupowań reprezentacji Turcji. Po zdobyciu gola w starciu z Albanią, pomocnik zasalutował, wyrażając w ten sposób poparcie dla Operacji Źródło Pokoju, czyli tureckiej inwazji na Rożawę, zamieszkałą głównie przez Kurdów. Nie był w tym jednak odosobniony, a UEFA ostatecznie postanowiła nie upominać piłkarzy za ich wymowny gest. Inna sprawa, że Calhanoglu już wcześniej deklarował się jako gorący zwolennik Recepa Erdogana. W swoich mediach społecznościowych publikował między innymi posty wspierające reformy ustrojowe, zainicjowane przez prezydenta w 2017 roku. Ostatecznie obywatele Turcji  – niewątpliwie ku wielkiej radości Hakana – opowiedzieli się wtedy w referendum za przyjęciem poprawek do konstytucji, radykalnie wzmacniających pozycję Erdogana. Działaczom Bayeru Leverkusen nie przypadły jednak do gustu wyczyny Çalhanoglu w social mediach. Turek został wezwany na rozmowę wychowawczą i surowo pouczony, by nie obnosił się w taki sposób ze swoimi politycznymi zapatrywaniami.

Reklama

Pan życia i śmierci tureckiego futbolu

Na niewiele się to jednak zdało i Calhanoglu pozostaje jednym z pupilków Erdogana w środowisku piłkarskim.

Zresztą wyliczankę kontrowersyjnych zdarzeń z udziałem Hakana można prowadzić dłużej. Swego czasu piłkarz wylądował przed obliczem Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie, gdzie próbował wymigać się od kary nałożonej na niego przez FIFA za oszukanie przedstawicieli Trabzonsporu. O co w tym wszystkim chodziło? Ano o to, że w 2011 roku skauci tureckiego klubu wypatrzyli nastoletniego Calhanoglu w Karlsruher SC i zapłacili jego ojcu 100 tysięcy euro, co miało im zagwarantować prawa do karty piłkarza w przyszłości. Tylko że później całe to porozumienie najzwyczajniej w świecie zignorowano. Calhanoglu najpierw przedłużył umowę z Karlsruher, a następnie kontynuował karierę w HSV i Bayerze, niezmiennie ignorując napływające z Trabzonsporu głosy oburzenia. Sprawa wylądowała więc przed piłkarskimi sądami i zakończyła się w 2017 roku, gdy Hakanowi wlepiono czteromiesięczne zawieszenie oraz grzywnę w wysokości 100 tysięcy euro.

Dowiedziałem się od przyjaciela, że mój ojciec spotkał się z dyrektorem Trabzonsporu w restauracji w Darmstadt. Zorganizował to agent Bektas Demirtas, który miał mi pomóc w karierze – opowiadał Calhanoglu, cytowany przez „Eurosport”. – Po powrocie do domu ojciec poprosił mnie o podpisanie kontraktu z Trabzonsporem. Miałem dopiero 17 lat i nie mogłem sprzeciwić się ojcu, w naszej kulturze coś takiego byłoby  nie do pomyślenia. Zresztą nie do końca rozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi. Myślałem tylko o futbolu, a ojcu ufałem. Oczywiście był to wielki błąd. Mój ojciec również dziś rozumie, że zachował się źle. Nadal jest moim ojcem, ale dałem mu wyraźnie do zrozumienia, że nigdy nie więcej nie dopuszczę, by ingerował w moją karierę.

A skoro pojawiło się już w tej opowieści nazwisko Bektasa Demirtasa, to warto z kronikarskiego obowiązku nadmienić, że z nim również Calhanoglu pożarł się później o forsę. W 2020 roku piłkarz zdecydował się na zmianę agenta, a Demirtas natychmiast przypomniał sobie, że Hakan wisi mu trzy miliony euro. Początkowo zanosiło się na sądową wojenkę, ale ostatecznie panowie doszli do wniosku, że będzie z korzyścią dla obu stron, jeśli zakończą cały spór ugodą.

Z pistoletem przy głowie

Jako wisienkę na torcie można jeszcze przytoczyć anegdotkę z 2013 roku, choć akurat w tym przypadku Calhanoglu naprawdę mógł się czuć ofiarą. Zresztą nie on jeden, bo ucierpiał wtedy również Omer Toprak, inny wieloletni gracz Bayeru Leverkusen i reprezentacji Turcji.

Ponoć poszło o kobietę. Gokhan Tore, wówczas uchodzący jeszcze za wielką nadzieję tureckiego futbolu, rzekomo kipiał z wściekłości na wieść o tym, że jego była partnerka romansuje z przyjacielem Topraka i z trudnych do zrozumienia przyczyn postanowił dokonać zemsty właśnie na koledze z kadry. Zaprosił więc na zgrupowanie drużyny narodowej grupę kumpli-gangsterów i wparował znienacka w ich towarzystwie do pokoju hotelowego Topraka, w którym siedział również Calhanoglu. Hakan i Omer zostali sterroryzowani przy użyciu broni palnej. – Oberwałem w głowę i skuliłem się w kącie pokoju, a jeden z kolegów Gokhana podszedł do mnie z wyciągniętym pistoletem i powiedział: „nie ruszaj się, albo cię zabiję”. Byłem śmiertelnie przerażony – wspominał Calhanoglu w wywiadzie dla ZDF.

Tureckiej federacji udało się wyciszyć ten skandal, a Tore został odsunięty od reprezentacji, ale po niedługim czasie selekcjoner Fatih Terim ponownie powołał go do kadry. Zaproszenie na zgrupowanie otrzymali także Calhanoglu oraz Toprak, lecz obaj dziwnym trafem w tym samym czasie zgłosili kontuzję. Wtedy prawda wyszła wreszcie na jaw. – Dopóki Gokhan Tore jest w reprezentacji, mój syn i Omer Toprak nie zamierzają w niej grać. Chciałbym zapytać Fatiha Terima, co by zrobił, gdyby to jego synowi przystawiono pistolet do głowy. Też jest ojcem, podobnie jak ja, więc czekam na odpowiedź – grzmiał Huseyin Calhanoglu.

Fatih Terim w świecie calcio, czyli półtora roku szaleństwa

Jeżeli zbrodnią jest stanięcie w obronie 21-latka, który zrobił coś głupiego, to tak, jestem winny – ripostował Terim.

Ostatecznie CalhanogluTore podali sobie rękę na zgodę, a zaskakujący zwrot akcji jest taki, że w kwietniu 2014 roku Gokhan został… postrzelony podczas imprezy w jednym z nocnych klubów w Stambule. Nie był jednak celem ataku, tylko przypadkową ofiarą napastnika, który strzelał gdzie popadnie i ranił w sumie pięć osób. – Nie miałem z tym nic wspólnego, po prostu sobie stałem. Wydaje mi się, że ten człowiek chciał zastrzelić stojącą za mną dziewczynę – tłumaczył Tore.

Hakan Calhanoglu w barwach tureckiej młodzieżówki w 2013 roku

Biorąc to wszystko pod uwagę, Milan w 2017 roku sięgnął nie tylko po błyskotliwego pomocnika, ale i potencjalny generator problemów. Co się zresztą szybko potwierdziło, ponieważ Calhanoglu kompletnie nie potrafił się odnaleźć po przeprowadzce do Serie A. Początkowo dawano mu jeszcze taryfę ulgową – w sezonie 2017/18 krytyka za rozczarowujące rezultaty „Rossonerich” spadała przede wszystkim na trenera Vincenzo Montellę i dramatycznie nieskutecznego Nikolę Kalinicia. Ale fani Milanu spodziewali się, że w kolejnej kampanii Turek weźmie wreszcie na swoje barki odpowiedzialność za grę zespołu. Tymczasem Calhanoglu nadal przeplatał pojedyncze znakomite występy z całymi seriami niezbyt udanych meczów. Na jedną piękną asystę lub efektowną bramkę w jego wykonaniu przypadały trzy lub cztery spotkania, gdy zupełnie nie było go widać na boisku. W efekcie Turek stał się jednym z symboli przeciętności „Rossonerich”.

Próbowano go nawet sprzedać z powrotem do Niemiec, ale oferty klubów z Bundesligi nie były satysfakcjonujące. A poza tym, kolejni trenerzy mediolańskiej ekipy – przede wszystkim Gennaro Gattuso i Stefano Pioli – przekonywali działaczy, że warto dać Calhanoglu jeszcze jedną szansę. I kolejną. I następną.

Hakan odrodzony – żołnierz Calhanoglu powraca do formy

Aż w końcu reprezentant Turcji stanął na wysokości zadania.

W sezonie 2020/21 zaczął wreszcie regularnie trafiać do siatki i notować ostatnie podania, a Milan pod wodzą wspomnianego Stefano Piolego zakończył ligowe zmagania na drugim miejscu w tabeli. I właśnie wtedy Calhanoglu pożegnał się z „Rossonerimi”, po raz kolejny dowodząc, że sentymenty nie znaczą dla niego zbyt wiele. Podpisał bowiem trzyletni kontrakt z Interem Mediolan. Chciałoby się rzec: cały Hakan. Kiedy kibice Milanu domagali się jego odejścia, zapewniał nieustannie, że nigdzie się nie rusza. A gdy zaczęto go przekonywać do pozostania w klubie, to spakował manatki i przeniósł się do rywali zza miedzy na zasadzie wolnego transferu.

Życiowa forma

Mogło się wydawać, że Calhanoglu popełnił w 2021 roku fatalny błąd, bo przecież Milan w sezonie 2021/22 sięgnął po upragnione scudetto, wyprzedzając w ligowej tabeli Inter o dwa punkty. Kolejne lata pokazały jednak, że na dłuższą metę Turek naprawdę dobrze wyszedł na zmianie stron barykady w Derby della Madonnina. W sezonie 2022/23 podopieczni Simone Inzaghiego dotarli wszak do finału Ligi Mistrzów, a w minionej kampanii powrócili na najwyższy stopień podium w Serie A i to w naprawdę doskonałym stylu. Dość powiedzieć, że „Nerazzurri” zdobyli w lidze aż 94 punkty i zapisali na swoim koncie 89 bramek.

Calhanoglu  przed przenosinami do Interu nie mógł się pochwalić ani jednym trofeum. W tej chwili ma w dorobku mistrzostwo Włoch, dwa krajowe puchary oraz trzy superpuchary. A do tego kilka prestiżowych nagród indywidualnych, w tym tytuł pomocnika sezonu 2023/24 we włoskiej ekstraklasie.

Çalhanoğlu: Jestem obecnie najlepszym rozgrywającym na świecie

I faktycznie, minione rozgrywki były w jego wykonaniu nadzwyczaj imponujące. Turek doskonale się bowiem sprawdza w nowej dla siebie roli cofniętego pomocnika. – Choć początkowo wszyscy się z tego śmiali, to ja zawsze w to wierzyłem i zdołałem udowodnić, że należę do grona najlepszych registów na świecie – powiedział niedawno Calhanoglu na antenie DAZN. – Znam swoją wartość, wiem jakie są moje atuty i nikogo się nie boję. Dziś stawiam siebie na pierwszym miejscu – przed Rodrim, Kroosem, Kimmichem czy Enzo Fernandezem. Czuję się mocniejszy od nich wszystkich. Zdobywam bramki, jakich oni nie potrafią strzelać. Gdy spojrzycie na moje gole, to zobaczycie, że trafiam do siatki nie tylko z pięciu metrów, ale również z trzydziestu. Pokonuję bramkarzy ze stałych fragmentów gry. To są naprawdę trudne bramki i nie widzę, by inni cofnięci pomocnicy potrafili robić coś takiego. Podawanie piłki na pięć metrów mnie nie satysfakcjonuje. Ja szukam dograń, które otwierają zespołowi drogę do zdobycia gola. Choć zdaję sobie sprawę, że teraz rywale grają przeciwko mnie ostrzej. Rozwijam się w grze defensywnej, ale wciąż mam tu nad czym pracować. Oglądamy ze sztabem szkoleniowym dużo nagrań, które pozwalają mi na ciągły rozwój w tych aspektach.

„Moim idolem był Juan Sebastian Veron. Ceniłem go za wyrachowanie i świetną technikę. Sergio Busquetsa cenię znacznie mniej. Dla mnie zawsze był zbyt powolnym piłkarzem, a takich mniej lubię oglądać w akcji”

Hakan Calhanoglu w wywiadzie dla DAZN

Calhanoglu nie ukrywa, że niechęć kibiców Milanu nie robi na nim najmniejszego wrażenia. Nie ma też w jego przypadku mowy o, dajmy na to, tłumieniu radości po golach w derbach Mediolanu. Turek ukąsił już „Rossonerich” dwukrotnie, w tym raz w meczu wygranym przez Inter aż 5:1. Oba trafienia celebrował wręcz ostentacyjnie. – Inter znaczy dla mnie wszystk0 – zapewniał. Choć trzeba w tym momencie przypomnieć, że herb Milanu także zdarzało mu się niegdyś całować.

Na łamach „Il Giornale” turecki pomocnik wyznał parę tygodni temu, że przypieczętowanie mistrzostwa Italii zwycięstwem nad Milanem smakowało wyjątkowo słodko. – Pracowałem zawsze w ciszy i cierpiałem również w ciszy – zaznaczył, cytowany przez InterMediolan.com. – Kiedy przybyłem do Interu, miałem tylko jeden cel: dać z siebie wszystko i wygrać wszystko z tym niezwykłym zespołem. Pokonanie Milanu było więc dla mnie wielką zemstą. […] Zemstą za cierpienie, którego doświadczyłem po odejściu z Milanu, kiedy przegraliśmy w pierwszym sezonie rywalizację o mistrzostwo kraju. Nie zapomnę tego wszystkiego, co kibice Milanu zrobili wtedy przeciwko mnie i mojej rodzinie. Ale w głębi serca zawsze wiedziałem, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie. Wierzyłem, że otrzymam zadośćuczynienie, a zapewnienie Interowi scudetto podczas derbów dostarczyło mi tej satysfakcji. Tak miało być.

Bóg tego chciał, bo wie, że nie zasłużyłem na to, jak mnie potraktowano – dodał Turek.

Hakan Çalhanoğlu po wygranej nad Milanem, która zapewniła Interowi scudetto

Jedyne, czego żałuje, jeśli chodzi o jego pobyt w Interze, to porażka w finale Champions League. Starcie „Nerazzurrich” z Manchesterem City odbyło się bowiem w Stambule, a tureckie media promowały wydarzenie głównie w oparciu o osobę Hakana. – Ja rozgrywam finał u siebie – mówił z dumą Calhanoglu. Na boisku mu to jednak nie pomogło, a „Obywatele” zatriumfowali po golu Rodriego. – Będziemy walczyć o kolejne tytuły, w każdym sezonie pragniemy wygrywać – odgraża się Turek. – W Interze się odrodziłem. Po odejściu z Milanu przeżywałem trudne chwile, ale wszyscy tutaj otoczyli mnie opieką. Jako piłkarz i jego człowiek jestem za to wdzięczny, a dzięki temu jeszcze bardziej zmotywowany. Kibice swoimi przyśpiewkami dodają mi energii, jakiej nigdy nie miałem w Milanie. To są emocje, których nie da się ująć słowami. W Interze wszystko jest inne, to absolutnie wyjątkowy klub.

Obecny kontrakt Hakana z Interem wygasa w 2017 roku. 30-letni Calhanoglu na razie konsekwentnie odrzuca oferty napływające z Arabii Saudyjskiej. Największa z nich opiewała – według doniesień włoskich dziennikarzy – na osiemnaście milionów euro rocznie.

Czas błysnąć w kadrze?

40 meczów, 15 bramek, trzy asysty – to bilans Hakana Calhanoglu na arenie klubowej w sezonie 2023/24. Ale czy pomocnikowi uda się przełożyć tę znakomitą dyspozycję również na występy w drużynie narodowej? Jak dotąd Turek miał z tym spore kłopoty. Wprawdzie rozegrał on w kadrze już 85 meczów, ale jego bilans na imprezach rangi mistrzowskiej jest nawet nie tyle słaby, co wręcz katastrofalny. Podsumujmy:

  • (ME 2016) Turcja 0:1 Chorwacja (90 minut)
  • (ME 2016) Turcja 0:3 Hiszpania (45 minut)
  • (ME 2020) Turcja 0:3 Włochy (90 minut)
  • (ME 2020) Turcja 0:2 Walia (90 minut)
  • (ME 2020) Turcja 1:3 Szwajcaria (86 minut + asysta)

Dwa turnieje, pięć meczów, pięć oklepów. Naprawdę nie ma się czym chwalić. Zresztą Turcy od lat marzą o nawiązaniu do sukcesów z 2002 czy 2008 roku, ale na ogół te wielkie ambicje szlag trafia już na etapie eliminacji do mistrzostw świata czy Europy. A w najlepszym przypadku plany biorą w łeb w fazie pucharowej turnieju. Teraz ma być jednak inaczej. – Grze w reprezentacji zawsze towarzyszą olbrzymie emocje. To trochę inny rodzaj przeżyć, ponieważ zawsze masz to poczucie, że musisz dać z siebie nawet więcej niż możesz, skoro reprezentujesz swój kraj. Ale to bardzo piękne doświadczenie. Jestem dumny z roli kapitana. Całe życie ciężko pracowałem na tę pozycję i czuję, że na to zasłużyłem, ale jest to też pewien obowiązek do wypełnienia – mówił Calhanoglu w Sky Sports.

Ostatni sprawdzian przed Euro 2024. W co będzie chciał grać Michał Probierz?

Cóż, jedno jest pewne – podczas mistrzostw Europy podstawowym zadaniem każdego przeciwnika reprezentacji Turcji będzie okiełznanie Hakana Calhanoglu. W Serie A niewielu potrafi dziś tego dokonać, ale w drużynie narodowej samozwańczy najlepszy regista świata nie będzie otoczony równie znakomitymi partnerami.

Przekonamy się, czy mimo to zdoła potwierdzić swoje przechwałki na murawie.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl / FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
0
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?
Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
2
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
9
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

EURO 2024

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
0
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?
Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
2
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
9
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Komentarze

6 komentarzy

Loading...