Trzeciego dnia mistrzostw Europy w Rzymie jestem przekonany, że zobaczyłem jedną z najbardziej popieprzonych rywalizacji o mistrzowski tytuł, jakie odbędą się w trakcie całej tej imprezy. Co tam się działo w tym kole – najpierw Nowicki ustawiający stawkę. Później Niemiec Hummel, który postanowił przebić mistrza. Rzecz w tym, że wkurzył go na tyle, że 35-latek w następnej kolejce posłał młot na aż 80,14 m! Jednak jego rywale – Bence Halasz i Mychajło Kochan – byli po chwili jeszcze lepsi. Węgier rzucił 80,49, a Ukrainiec 80,18… Myślicie, że to koniec? A gdzie tam. W ostatniej kolejce Nowicki pokazał klasę mistrza i rzucił aż 80,95!
FAWORYT NOWICKI, OUTSIDER FAJDEK
Wczorajsze eliminacje w wykonaniu najlepszych polskich młociarzy odbyły się zgodnie z planem, bowiem obaj awansowali do finału. Jednak przed konkursem Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek znajdowali się w zupełnie innym położeniu.
Nowicki wszedł, zakręcił się od niechcenia w kole i jak gdyby nigdy nic posłał młot na równe 79 metrów. To ostatecznie był najlepszy wynik kwalifikacji. Tym sposobem po pierwszym rzucie mistrz olimpijski z Tokio mógł się spakować i wrócić do hotelu, albo na normalny trening.
Czy to oznaczało, że dzisiejszy konkurs był formalnością, a podopiecznemu trener Joanny Fiodorow już w ciemno należało zawiesić złoty krążek na szyi? Nie do końca. W ubiegłych sezonach Polak miał groźną konkurencję głównie w osobie Fajdka, a także zawodników zza Oceanu. Tych ostatnich siłą rzeczy nie uświadczymy w zmaganiach o prym na Starym Kontynencie. O sytuacji Pawła napiszę słówko za parę chwil.
Na razie zmierzam do tego, że obecny poziom w męskim rzucie młotem w Europie bardzo się wyrównał. O ile wcześniej Nowicki mógł uchodzić za najlepszego w stawce, tak w tym sezonie na światowych listach wyprzedzało go czterech Europejczyków. Owszem, ze względu na haniebną napaść Rosji i Białorusi na Ukrainę, do Rzymu nie przyjechali Walerij Pronkin oraz Aleksander Szymanowicz (i bardzo dobrze). Jednak wciąż białostoczanin musiał stoczyć trudną walkę o obronę tytułu z Monachium z Mychajło Kochanem czy Yannem Chaussinandem. Ukrainiec i Francuz rzucali w tym roku dalej od naszego reprezentanta, więc pomimo pokazu siły Wojtka w kwalifikacjach, wcale nie stali na straconej pozycji.
Fajdkowi poszło nieco gorzej. Owszem, on też awansował, ale dopiero z jedenastym wynikiem (75,17 m) na dwanaście miejsc. 35-latek nigdy specjalnie nie przepadał za porannymi sesjami kwalifikacyjnymi. Tym sposobem najbardziej w sobotę zabłysnął… wytypowaniem idealnie wyniku żeńskiego finału French Open.
– Iga na kortach Rolanda Garossa jest bezkonkurencyjna. To jest jej ulubiona nawierzchnia i to właśnie tutaj Iga zdobędzie złoto igrzysk w sierpniu, a teraz dla kibiców na rozgrzewkę gładko wygra w finale 6:2, 6:1 – powiedział Fajdek o spotkaniu Igi Świątek z Jasmine Paolini.
Inną kwestią jest, że w 2024 roku Fajdek w niczym nie przypomina gościa, z którym w ubiegłych latach rywalizować mogła wąska grupa zawodników (w tym Nowicki). Paweł przed dzisiejszym konkursem zajmował zaledwie 15. miejsce na światowych listach. Ponadto w maju pięciokrotnego mistrza świata dotknęła rodzinna tragedia, gdyż zmarł jego ojciec, Waldemar.
Wyświetl ten post na Instagramie
KONKURS MARZEŃ
Cały konkurs zaczął się od komplikacji. Ledwo bowiem wszyscy bohaterowie finału zameldowali się na murawie Stadio Olimpico, a nad obiektem rozpadał się deszcz. W rzucie młotem może on diametralnie wpłynąć na wyniki. W końcu ci goście obracają się wytwarzając ogromną siłę odśrodkową. Przy kolejnych kroplach spadających z nieba, koło coraz bardziej nasiąkające wodą mogło uniemożliwić dalekie rzuty.
Na szczęście do tego nie doszło, ale co w takim wypadku zrobił Wojtek? Ano to, co w eliminacjach. Wyszedł, zakręcił się i wystrzelił młot na odległość 78,61 m. To był naprawdę niezły start i pokazanie całej stawce: panowie, ja tu chcę zgarnąć złoto.
Ale przyznać trzeba, że reszta ekipy nie przestraszyła się wyczynu naszego czempiona. Ba, wszyscy w kole poruszali się z ogromnym animuszem, a deszcz był im niestraszny. Najpierw polskiego mistrza podgryźć starał się Merlin Hummel. 22-letni Niemiec rzucił bowiem 78,85! Odpowiedź Polaka przyszła natychmiastowo. W drugiej próbie Wojciech pierwszy raz w tym sezonie przekroczył barierę 80 metrów – 80,14, bo tyle dokładnie uzyskał, ponownie uplasowało go na pierwszym miejscu. Na to odpowiedział Kochan, który posłał młot ledwie 4 centymetry bliżej.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
O ludzie kochani… przecież gdyby to był wyścig, to z kategorii tych, w których mamy kilka mijanek na każdym kółku. Gdyby to był mecz piłki nożnej, to z gatunku „akcja, strzał i jedziemy w drugą stronę”. A w stronę mistrzowskiego tytułu w serii czwartej zawędrował młot Bence Halasza, który rzucił aż 80,49.
Ten konkurs stał na niebotycznym poziomie. Wybaczcie, że ani słowa nie poświęcam Pawłowi Fajdkowi. Drugi z naszych reprezentantów osiągnął dziś 77,50 – najlepszy rezultat sezonu. Ale to wystarczyło tylko na szóste miejsce. Do medali trzeba było rzucać ponad osiem dych.
Tak też zrobił Kochan, który również przerzucił Nowickiego, tym samym stawiając go pod ścianą. Co z tego, że Polak długo prowadził? Przed ostatnią serią był na trzecim miejscu. Musiał zaryzykować, rzucić o wszystko. Kolejny raz – nomen omen – rzutem na taśmę odebrać tytuł Halaszowi, tak jak zdarzyło się to między innymi dwa lata temu w Monachium.
I faktycznie ponownie to zrobił. W wielkim stylu huknął aż 80,95 m i zapewnił sobie trzeci tytuł mistrza Europy w karierze!
– Może nie bierzcie tego dosłownie, ale ja to się śmieję, że mnie Ben znienawidzi. Kolejny raz wita się z wygraną, ale zawsze muszę mu trochę podkopać plany. Jego trener to już tylko pokiwał głową, jak to zobaczył… Ale fajnie, że się zebrałem na ostatni rzut – powiedział uradowany Nowicki.
𝐖𝐎𝐉𝐂𝐈𝐄𝐂𝐇 𝐍𝐎𝐖𝐈𝐂𝐊𝐈 𝐰 𝐨𝐬𝐭𝐚𝐭𝐧𝐢𝐦 𝐫𝐳𝐮𝐜𝐢𝐞❗
𝐌𝐈𝐒𝐓𝐑𝐙❗ 𝐌𝐈𝐒𝐓𝐑𝐙❗ 𝐌𝐈𝐒𝐓𝐑𝐙❗ pic.twitter.com/it1hAuoaQb
— TVP SPORT (@sport_tvppl) June 9, 2024
– Konkurs był świetny. Uwielbiam takie rzeczy, że właśnie do końca walczyliśmy. Przyznam bez bicia, że naprawdę mnie to zmobilizowało, że rywale mnie poprzerzucali nawet o 4 centymetry. Tak się śmiałem do Miszy Kochana, gratulowałem, bo to naprawdę mobilizuje, żeby jeszcze próbować. W trzeciej kolejce się poślizgnąłem, więc trochę się już usztywniłem, ale ten ostatni rzut był całkiem spoko.
Prawie 81 metrów. Rzut na wagę mistrzostwa w ostatniej kolejce. I Nowicki określa go jako „całkiem spoko”. To pokazuje, jak wielkie pokłady ambicji posiada ten człowiek. Oraz jak ogromne możliwości w nim jeszcze drzemią. Bo przecież w tym roku cel numer 1 to igrzyska. Nowicki rzucał w Rzymie ledwo wyrwany z ostrego reżimu treningowego. A mimo to osiągnął taki rezultat.
W rzucie młotem utarło się przekonanie, że mistrzostwa świata to zawody Pawła Fajdka. W końcu Polak zostawał czempionem globu aż pięciokrotnie. Idąc tym tokiem rozumowania, mistrzostwa Europy to zawody Wojciecha Nowickiego. Białostoczanin wcześniej zwyciężał w nich dwa razy – w 2018 i 2022 roku. W Rzymie Nowicki ugrał mistrzowskiego hat-tricka i zapewnił sobie kolejne złoto.
Proszę państwa, nie bójmy się użyć tego słowa. Mówimy o zawodniku wybitnym.
Czytaj więcej o lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Rzymie: