Reklama

Skąd wzięła się solidność i powtarzalność osiąganych wyników u Szwajcarów?

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

04 czerwca 2024, 11:26 • 17 min czytania 34 komentarzy

Szwajcaria nigdy nie wychowała piłkarza wybitnego w skali światowej. Owszem, wielu zawodników z tego kraju robiło i dalej robi interesujące kariery w skali Europy, ale żaden w historii nie był chociażby w top5 Złotej Piłki. Zresztą trudno mówić o takich zawodnikach jak Stephane Chapuisat, Xherdan Shaqiri czy Tranquillo Barnetta w kategoriach legend futbolu, choć w rodzimych stronach za takich są uważani. To bardzo dobrzy piłkarze, którzy przede wszystkim odznaczali się cechami przywódczymi. Do tego dokładasz solidnych zawodników, trenera motywatora, który jest dobrze poukładany taktycznie, i masz solidną reprezentację, która jeździ regularnie na duże turnieje i często na nich wychodzi z grupy. Skąd wzięła się u nich ta solidność?

Skąd wzięła się solidność i powtarzalność osiąganych wyników u Szwajcarów?

Aby poznać odpowiedź na to pytanie, należy przenieść się w czasie kilkadziesiąt lat do tyłu i zapoznać się z historią Karla Rappana. Człowieka, który zrewolucjonizował futbol pod względem taktyki – m.in. to on był pomysłodawcą słynnego “catenaccio” – to za jego rządów Szwajcaria zaczęła osiągać pierwsze mniejsze bądź większe sukcesy na arenie międzynarodowej, mimo że pod swoim skrzydłami nigdy nie miał świetnych zawodników. Rappan to postać ikoniczna dla Helwetów, ale nie jest też bez skazy – np. zarzuca się mu, że był… nazistą.

Nie wiemy, czy Karl Rappan znał przysłowie “tak krawiec kraje jak mu materii staje”, ale idealnie do niego pasuje. Wychodził on z założenia, że w Szwajcarii nie ma i nie będzie (za jego czasów) wybitnie technicznie wyszkolonych zawodników. Dlatego postanowił, że uwydatni u swoich podopiecznych najbardziej pozytywną cechę – pracowitość. Do tego ułoży konkretny plan i takim sposobem będzie wygrywał mecze. Typowy helwecki piłkarz według Rappana to wyrobnik, trzeźwo podchodzący do rzeczywistości, którego trzeba nauczyć na boisku kalkulować. I mimo że ta ikoniczna dla szwajcarskiego futbolu postać nie żyje od blisko 30 lat, to Szwajcarzy dalej podążają szlakiem wytyczonym przez wybitnego austriackiego szkoleniowca. I, jak widać, wychodzi im to na dobre.

Karl Rappan – apodyktyczny pracoholik z fiołem na punkcie taktyki

Historia Rappana zaczyna się na wiedeńskich podwórkach. To w dzisiejszej stolicy Austrii się wychował i stawiał pierwsze kroki związane z piłką nożną. Mówimy tu o okresie po I wojnie światowej. Był prawym obrońcą, grał w czterech różnych klubach z Wiednia – SV Donau, SC Wacker, Austrii i Rapidzie. Z tym ostatnim zdobył mistrzostwo kraju. W reprezentacji Austrii zagrał w dwóch spotkaniach i zdobył bramkę.

W 1931 roku przeniósł się do Szwajcarii. Tam znalazł zatrudnienie w… firmie ochroniarskiej i dołączył jako zawodnik do genewskiego Servette FC, gdzie już po roku piastował funkcję prezesa klubu i do tego był grającym trenerem. Pracoholik w pełnej krasie. Był zafiksowany na punkcie wygrywania. I zawsze szukał różnych sposobów, kombinował czym może zaskoczyć rywala, żeby osiągnąć cel. Rappan nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby z Servette FC wejść na szczyt. W 1933 roku zdobył pierwsze mistrzostwo Szwajcarii, a rok później obronił tytuł.

Reklama

Chciał cały czas się rozwijać i pogłębiać wiedzę taktyczną. Już w trakcie kariery piłkarskiej najbardziej ciekawiło go opracowywanie planu na konkretny mecz. Później studiował na AWF-ie w Berlinie pod okiem dr. Otto Nertza, który w latach 1926-36 był selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Niemiec. Miał świadomość, że taktyka może zdziałać cuda, że nie musisz mieć najlepszych piłkarzy, żeby wygrywać. Karl Rappan największe sukcesy w karierze trenerskiej, jeśli chodzi o kluby, święcił w Grasshopper. Zdobył tam pięć tytuł mistrzowskich i siedem krajowych pucharów. Na szwajcarskim podwórku nie miał sobie równych, dlatego też federacja chciała, żeby objął narodową kadrę.

Rappan wszedł z drzwiami i futryną, szokując tym razem rywali na arenie międzynarodowej. Na mistrzostwach świata w 1938 roku doszedł aż do ćwierćfinału, gdzie uległ Węgrom 0:2. A we wcześniejszej fazie ograł reprezentację III Rzeszy 4:2, mimo że przegrywał 0:2. W tamtym okresie Rappan stawiał na “szwajcarski zamek”. We współczesnym futbolu już tego terminu się nie używa, ale pewnie starsi kibice jeszcze pamiętają, że w wielu zespołach był jeden zawodnik, którego ustawiono na pozycji “libero”- ostatniego obrońcy. To właśnie Rappan wprowadził ten termin do piłki nożnej. I na tym opierał swoją taktykę – na zwartej defensywie. Każdy bronił. Wszystko zaczynało się od środkowego napastnika, który był u niego pierwszym defensorem. I efekt był taki, że jego ekipy zawsze traciły mało bramek.

“Szwajcarzy uważają mnie za nazistę, Niemcy za wroga”

Skoro już jesteśmy przy okresie II wojny światowej: zatrzymajmy się przy tym wątku, bo w przypadku Karla Rappana budzi on spore kontrowersje. Szwajcarzy raczej chcieliby myśleć o trenerze w samych superlatywach, ale jest na pewno jedna rzecz, która budzi wielkie kontrowersje – Rappan a nazizm. Szwajcarski dziennikarz Beat Jung w książce “Die Nati” wykazuje, że cała jego rodzina była zaangażowana w różne organizacje nazistowskie w Zurychu: syn Manfred jako 16-latek zwyciężył w biegu członków Hitlerjugend na 100 metrów, a później był dowódcą szwadronu w Hitlerjugend, córka Ilse należała do Związku Dziewcząt Niemieckich, a żona Ernestine do Organizacji Kobiet Stowarzyszenie Kolonii Niemieckiej, które w Zurychu słynęło z fanatyzmu.

Z akt Archiwum Federalnego wynika, że Rappan był członkiem NSDAP. Znaleziono nawet dowód wpłaty składki członkowskiej.

On sam utrzymywał w listach, że był jedynie członkiem “Opferrings”, organizacji która wspomagała finansowo NSDAP, oraz osoby, które z różnych prywatnych powodów nie mogły do organizacji należeć. To wszystko sprawia jednak wrażenie, jakby Rappan chciał być w cieniu i pozostać niezauważony – pisze Jung.

Reklama

Gdy Rappan był selekcjonerem reprezentacji Szwajcarii w czasie trwania II wojny światowej, to gazeta “Freie Innerschweiz” w 1945 roku wręcz domagała się tego, żeby ktoś w rodzimym związku przyjrzał mu się bliżej, bo jeśli ten ma pakt z nazistami i działa “po cichu” na rzecz III Rzeszy, to powinien zostać od razu zwolniony. Związek po roku odroczył tę sprawę i zakomunikował, że nie ma bezsprzecznych dowodów na to, że Karl Rappan był członkiem NSDAP, bowiem nie jest wpisany do akt członkowskich, a ponadto sam zainteresowany wypiera się tego na każdym kroku, więc uznano, że nie ma tematu. – Szwajcarzy uważają mnie za nazistę, Niemcy za wroga – tłumaczył się w prasie legendarny szkoleniowiec. Aczkolwiek do dziś te wszystkie związki Rappana z III Rzeszą budzą podejrzenia.

Taktyka, taktyka i jeszcze raz taktyka

Jak już wspominaliśmy – Rappan miał fioła na punkcie taktyki. W różnych źródłach historycznych możemy przeczytać, że Austriak był z jednej strony bardzo wymagającym i surowym trenerem, ale z drugiej też wyrozumiałym i łagodnym. Teoretycznie te cechy powinny się wykluczać. A on potrafił racjonalnie podchodzić do pewnych spraw, mimo że miał swoje zasady. Jeśli ich się trzymałeś jako piłkarz, to miałeś łatwiej. Wielu piłkarzy określało go mianem “surowego ojca”. Jeśli ktoś nie trzymał się zasad taktycznych, trener wyrzucał go ze składu. Nie miał skrupułów. Każdy sprzeciw zawodnika w kwestii taktyki też kończył się w taki sam sposób. Prosta piłka – “nie chcesz tak grać? Wyjazd!”. Ale jeśli ktoś miał jakieś problemy fizyczne czy psychiczne, to zawsze pomagał w tym zakresie. I dawał zawodnikowi czas na pozałatwianie spraw, uporządkowania głowy. Rappan był już jednym z tych szkoleniowców, który wiedział, jak ważna w życiu jest równowaga psychiczna.

O “catenaccio” słyszał pewnie każdy fan naszego ukochanego sportu, ale może nie każdy wie, że gdyby nie Rappan to o tej taktyce być może nikt by nie wiedział. Za największego propagatora takiego rozwiązania taktycznego uznaje się oczywiście Helenio Herrera, który podpatrzył ten pomysł i wprowadził do niego małą zmianę. Bo Rappan ustawiał libero za trójką obrońców, a Herrera stwierdził, że lepiej za czwórką. Catenaccio to nigdy nie był i nie będzie porywający styl, ale bywa piekielnie skuteczny. To było najważniejsze dla tych szkoleniowców.

Trener, który zaczął mieć znaczenie – Helenio Herrera

– Wiedeński trener Rappan, przejmując drużynę narodową Szwajcarii, zdał sobie sprawę, że mając dostępny materiał do gry, nie odniesie sukcesu. Bo w małej Szwajcarii wybór nie był zbyt duży. Wzmocnił więc tymczasowo obronę, stosując „system ofensywny”, ponieważ jako Austriak grał tylko w systemie ofensywnym. Kluczowym zawodnikiem w jego taktyce był środkowy ofensywny pomocnik, który był mediatorem między atakiem a obroną. Szybko transportował piłkę do przodu – opisywał taktykę Rappana Hennes Weisweiler.

Posłuszeństwo taktyczne było dla Rappana najważniejsze. Jeśli z tego się wywiązałeś, mogłeś liczyć na skład – nawet jak w tygodniu byłeś na jednym treningu, to w meczu grałeś. Bo w tym okresie, kiedy Rappan był trenerem, a pracował w zawodzie do 1968 roku, szwajcarscy zawodnicy łączyli pracę z piłką. Często trener podnosił ten temat w mediach, że Szwajcaria nigdy nie odniesie większego sukcesu na arenie międzynarodowej, dopóki tego nie zmieni.

– Nasi piłkarze nie są profesjonalistami i nie mogą przetrwać profesjonalnego obozu i gry co trzy dni. Większość zawodników pracuje. Nie da się być pełnoprawnym profesjonalistą i pełnoprawnym sportowcem, jeśli nie poświęcasz się temu w pełni – mówił Rappan na łamach “Sportu” po mistrzostwach świata w 1962 roku, które skończyły się klęską dla Szwajcarii – zaliczyła trzy porażki w grupie.

Co do zasad – alkohol i papierosy to były tematy tabu w szatni piłkarskiej Rappana. Stawiał on na zdrowy tryb życia i tego też wymagał od swoich zawodników. – Był inteligentniejszy od najinteligentniejszego zawodnika. Dżentelmen całkowicie zajęty sobą, monsieur, który zawsze zachowywał dystans, poprawność od A do Z, trener, który nigdy nie krzyczał, zawsze wiedział, czego chce, największy i najlepszy trener w całej mojej karierze – takimi słowami opisywali Rappana bramkarz Eugen Palier, obrońca Riegel Willi Steffen , obrońca Riegel i kapitan Heinz Schneite.

Karl Rappan selekcjonerem reprezentacji Szwajcarii był cztery razy (1937-1938; 1942-49; 1953-54; 1960-63). Trzy razy poprowadził drużynę na mistrzostwach świata (1938, 1954, 1962) i dwa razy doszedł do ćwierćfinału. Zasiadał na ławce trenerskiej pierwszej kadry aż 77 razy, co do 2 lipca 2021 r. było rekordem. Tego dnia pobił go Vladimir Petković. Rappan zrobił wielkie rzeczy dla szwajcarskiej piłki. W pewnym momencie tak rozbudził apetyty fanów, że trzy porażki na mundialu czy przegrana 1:8 z Anglią w meczu towarzyskim wiązały się z ogromną krytyką. Później Szwajcarzy przekonali się brutalnie o tym, że Rappan dał im coś ponad stan. Fakt, “szwajcarski zamek” już był oklepany i rozczytany przez inne kadry, które poszły mocno do przodu. Inne rozwiązania taktyczne austriackiego szkoleniowca nie dawały już takich rezultatów.

A Rappana zaczęto określać jako gościa, który wiecznie narzeka, że mu coś nie pasuje, a sam już pewnie po prostu nie daje rady. W tym jego końcowym okresie media pisały, że jest on nieustępliwy i nie szuka kompromisów. – Jeśli nie zreorganizujemy naszej najwyższej klasy rozgrywkowej piłki nożnej – i to natychmiast – to przy odrobinie szczęścia wygramy tu i tam jeden lub dwa mecze międzynarodowe i w pewnym stopniu będzie to cud szwajcarskiego futbolu, ale w dłuższej perspektywie nie będziemy już mieli absolutnie nic do powiedzenia na arenie międzynarodowej – grzmiał Rappan w 1962 roku.

I wyszło, że miał rację. Bo nastał ogromny kryzys w szwajcarskim futbolu. Do Anglii na mistrzostwa świata w 1966 roku Helweci jeszcze pojechali, ale na kolejny duży turniej musieli czekać aż do… 1994 roku. Rappan na początku lat 70. został prezesem Szwajcarskiego Związku Piłki Nożnej. Przeprowadził szereg reform dot. szkolenia, a kluczowe okazało się wprowadzenie przez niego tzw. „kursów szybkiego gotowania” dla nauczycieli wychowania fizycznego w całym kraju. Rok po roku ponad 1000 nauczycieli zapoznawało się z abecadłem piłki nożnej. W taki sposób przemycił piłkę nożną do szkół. A efekt jego zmian oglądamy dziś. Szwajcarzy mają wielu zdolnych, utalentowanych, profesjonalnych piłkarzy, a gdy do tego dołożysz fundamenty, o których wcześniej rozprawialiśmy, mamy odpowiedź na to, dlaczego w ostatnich latach są aż tak solidni.

***

Najgłupsza historia wokół kadry

… nie ma takiej, choć nie wszyscy mogą tak uważać

Jeśli liczyliście na jakąś absurdalną, bardzo głupią sytuację związaną z reprezentacją Szwajcarii, to takiej na próżno szukać. Pod tym względem to raczej zwyczajna kadra. Bo co? Jako najbardziej szaloną historię ciężko uznać to, że w 2021 roku selekcjoner kadry Szwajcarii Murat Yakin obiecał, że jeśli Irlandia Północna nie przegra z Włochami w eliminacjach, a tym samym da to Helwetom awans na mistrzostwa świata w Katarze, to prześle im czekoladę i to zrobił? Co prawda, jest to niecodzienna sytuacja i bardzo sympatyczna akcja z tego wyszła – Irlandia Północna otrzymała 9,5 kilograma szwajcarskiej czekolady – ale nazywać to głupotą to przesada.

Jednak jeśli już mamy być skrupulatni, to na pewno są takie osoby, które uważają, że głupim pomysłem było wykonanie przez Shaqiriego i Xhaki cieszynki po golu na 1:1 ze Serbią w fazie grupowej mistrzostw świata w 2018 roku. Obaj piłkarze mają kosowskie korzenie, wykonali gesty symbolicznie nawiązujące do flagi Albanii, a Embolo, który pochodzi z Kamerunu również dołączył się do tej celebracji. Ta cieszynka wywołała wiele kontrowersji ze względu na historyczne konflikty między Szwajcarią a Serbią, a także na tle trwającego konfliktu między Serbią a Kosowem. UEFA później ukarała Shaqiriego i Xhakę grzywną za to zachowanie. Uznano to za celową prowokację.

Potencjał na ulubieńca kibiców

Yann Sommer

W tym przypadku to nawet nie mówimy o potencjale na ulubieńca kibiców, tylko on jest ulubieńcem szwajcarskich fanów. Statusu nieśmiertelności dorobił się oczywiście na Euro 2020, kiedy to obronił decydującego karnego wykonywanego przez Kyliana Mbappe i tym samym wprowadził Szwajcarię do ćwierćfinału tej imprezy. I mimo że w przeszłości, jak i też teraz, Helweci mieli wielu świetnych bramkarzy, to Sommer uważany jest za najwybitniejszego w historii. Niespełna 36-letni golkiper, który rozegrał w narodowych barwach już 88 spotkań, dalej jest w kapitalnej formie. Przed momentem mierzący zaledwie 183 cm bramkarz sięgnął po mistrzostwo Włoch z Interem Mediolan, zachowując 19 czystych kont w 34 meczach i tylko 19 razy wyciągał piłkę z siatki. Sommer jak wino im starszy tym lepszy.

Szwajcar cieszy się dużym uznaniem nie tylko za to co robi na boisku, ale też poza nim. To człowiek orkiestra – i to dosłownie – który dzieli się swoimi pasjami w mediach społecznościowych, a ma ich wiele. Śpiewa, gra na gitarze i komponuje własne piosenki. Interesuje się gotowaniem (ma swojego bloga kulinarnego), ale też fotografią. Jest też modelem w firmie zajmującej się pielęgnacją skóry. – Potrzebuję różnych zajęć z dala od piłki nożnej, one pomagają mi się wyłączyć. Zdystansowanie się od niej jest trudne. Jest tak duża presja, a kiedy wracasz do domu, musisz mieć coś, w czym możesz się zatracić  – powiedział Sommer w wywiadzie dla CNN Sport.

Kryć na plaster

Zeki Amdouni

Wielka nadzieja szwajcarskiego futbolu, która świetnie odnalazła się w reprezentacji. Zeki Amdouni zadebiutował w kadrze we wrześniu 2022 roku. Od tego czasu rozegrał trzynaście spotkań i zdobył 6 bramek – wszystkie w eliminacjach do mistrzostw Europy. Amdouni to twarz przemiany pokoleniowej, którą obecnie przechodzi reprezentacja Szwajcarii. Owszem, w tym przypadku nie mówimy o nastolatku, a zawodniku, który skończy w grudniu 24 lata, ale wciąż przed nimi wiele lat grania, a już pokazał w eliminacjach, że może być gwiazdą tej drużyny. Godnie zastąpił kontuzjowanego Breela Embolo.

Amdouni jest wychowankiem małej akademii Meyrin FC. Pierwsze kroki w piłce seniorskiej stawiał, gdy miał 16 lat, grał wtedy w trzecioligowym Etoile Courage. Spędził tam dwa lata, strzelając 20 goli w 45 meczach. To już sugerowało, że mamy do czynienia ze sporym talentem, co tym bardziej uwydatnia kolejny transfer. FC Lausanne-Sport, czyli klub grający wtedy w drugiej lidze szwajcarskiej, zapłacił za niego aż 2,5 miliona euro w 2021 roku. W Polsce nie do pomyślenia. A tam takie sytuacje są na porządku dziennym, Mało tego, taki FC Lausanne-Sport był prawie pewny tego, że jeszcze na tym chłopaku zarobi, co się sprawdziło, bowiem dwa lata później za 4 miliony oddał go do FC Basel.

Tam w sezonie 2022/23 Zeki Amdouni błyszczał już nie tylko w lidze – strzelił 12 goli i zaliczył 5 asyst – ale również w Europie. Szwajcarski snajper został królem strzelców Ligi Konferencji z siedmioma trafieniami, tym samym przyczynił się do awansu FC Basel do półfinału tych rozgrywek, gdzie dopiero po dogrywce odpadli z Fiorentiną.

Klub z Bazylei długo się nie nacieszył Amdounim, ale za to na nim godnie zarobił. Bo w letnim okienku transferowym FC Burnley, które awansowało do Premier League, szukało napastnika i postanowiło zainwestować blisko 19 milionów euro w Szwajcara. – Był na naszym radarze już od dłuższego czasu. Sposób, w jaki potrafi wykonać ostatnie podanie, wypracowuje wiele asyst, a dzięki  pracy, jaką wkłada na boisku, sam zdobywa wiele bramek. To bardzo inteligentny piłkarz, utalentowany technicznie i ze świetną etyką pracy. To wielki talent – mówił tuż po ogłoszeniu tego transferu Vincent Kompany, ówczesny szkoleniowiec The Clarets.

Jednak do Premier League Amdouni już nie zdołał wejść “z buta” i nie pomógł Burnley w utrzymaniu. Strzelił ledwie 5 goli i zaliczył asystę. Spodziewano się po nim więcej się, ale to wciąż perspektywiczny zawodnik. Nie tacy jak on zderzali się przecież brutalnie z angielską ligą, a później odnajdywali się w innym środowisku lub dopiero po czasie podbijali PL.

Leśny dziadek

Sepp Blatter

Do nikogo bardziej nie pasuje określenie “leśny dziadek” niż do Seppa Blattera. Jeśli Szwajcaria ma się za kogoś ma wstydzić, to właśnie za niego. W ostatnim czasie słuch delikatnie o nim zaginął, ale w sumie gdy spojrzymy na jego metrykę – 88 lat, to nic dziwnego. Przeżywa spokojną starość, choć zdaniem wielu osób powinien siedzieć w więźeniu za wszystkie przekręty, których narobił w trakcie rządzenia światową organizacją piłki nożnej – FIFA, a mówimy tu o sporym odcinku czasowym, od 1998 do 2015 roku, a już od 1975 roku funkcjonował w strukturach federacji.

Człowiek kontrowersja, a wokół prawie każdej afery z nim związanej w tle są pieniądze. I nie są to małe sumy. Zerkając na jego kartotekę już w 1998 roku podejrzewano go o to, że kupił sobie głosy i dlatego został wybrany na sekretarza generalnego FIFA. I niewykluczone, że pracowałby w niej do dziś, ale wokół niego zrobiło się w pewnym momencie tak gorąco, że sam w 2015 roku – mimo że cztery dni wcześniej wygrał wybory na kolejną kadencję – podał się do dymisji. To był czas, kiedy FIFA dorobiła się łatki korupcyjnej organizacji, a Blatter był jej twarzą. Do teraz są niejasności m.in. dot. przyznania Katarowi mundialu – oskarżano członków Komitetu Wykonawczego FIFA o przyjmowanie łapówek w zamian za głosy na Katar. Te oskarżenia skłoniły do wszczęcia śledztwa, które jednak nie doprowadziło do unieważnienia przyznania turnieju Katarowi.

Powyższe zdjęcie nawiązuje do sytuacji  z 20 lipca 2015 roku, kiedy to angielski komik, Simon Brodkin (znany też jako Lee Nelson), odwiedził specjalną konferencję FIFA, na której głos, między innymi w sprawie wyborów na nowego prezydenta federacji, miał zabrać Sepp Blatter. Gdy tylko Szwajcar usiadł przy stole konferencyjnym, Brodkin wstał, przedstawił się jako przedstawiciel Korei Północnej i… obsypał Blattera banknotami.

Zazdrościmy im…

…solidności i cierpliwości do selekcjonerów

W XXI wieku reprezentację Szwajcarii prowadziło tylko pięciu trenerów: Enzo Trosserro (2000-01), Jakob Kuhn (2001-08), Ottmar Hitzfeld (2008-14), Vladimir Petković (2014-21) i Murat Yakin (od 2021). Tymczasem my przez ostatnie trzy lata mieliśmy tylu selekcjonerów (Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa, Czesław Michniewicz, Fernando Santos i Michał Probierz), a biorąc pod uwagę ten sam okres co u Szwajcarów – 14!

Helweci od 2014 roku nie dość, że regularnie jeżdżą na duże imprezy, to zawsze wychodzą z grupy. Zazwyczaj ich przygoda kończy się na 1/8 finału, ale choćby na EURO 2020 doszli do ćwierćfinału, eliminując wcześniej Francję po rzutach karnych (w podstawowym czasie gry było 3:3). A w 1/4 finału odpadli dopiero po serii jedenastek z Hiszpanią. Szwajcarzy nie mają w swoich szeregach wielkich gwiazd, a i tak są groźnymi rywalami dla każdego, nieważne, z kim im się przyjdzie mierzyć. I może nie zawsze prezentują atrakcyjny futbol dla oka i przemawiają przez nich korzenie do gry defensywnej, ale i tak dają wiele radości kibicom. A u nas poza EURO 2016, do którego wracamy myślami z łezką w oku, nie ma więcej takich momentów, a Szwajcarzy je mnożą i przede wszystkim mają drużynę, z którą łatwo się utożsamić. A my częściej czujemy wstyd niż dumę z postawy naszych “orłów”.

Więcej niż tysiąc słów

W Szwajcarii obowiązują aż cztery języki urzędowe – retoromański, włoski, francuski i niemiecki. Nie każdy szwajcarski piłkarz jest poliglotą i problem komunikacji w zespole często pojawia się w przestrzeni medialnej. Aczkolwiek patrząc na ostanie lata Helwetom to nie przeszkadza, żeby zbudować zgraną drużynę, która pójdzie za sobą w ogień, co też podkreślają te wypowiedzi:

Szwajcaria to kraj wielu języków, ale na boisku mówimy jednym głosem –  podkreślał Xherdan Shaqiri. – Nieważne, kim jesteśmy, ani skąd pochodzimy. Jesteśmy zespołem i walczymy razem – zaznaczał z kolei Ricardo Rodriguez.

Co trzeba wiedzieć?

5 najważniejszych faktów z ostatnich dwóch lat

  1. Szwajcaria podobnie jak Polska na papierze miała bardzo przyjemną grupę eliminacyjną do tych mistrzostw Europy – Białoruś, Andora, Kosowo, Rumunia i Izrael. Nie awansować z takiej grupy na EURO to wstyd. Wstydu nie było, choć w teorii Helweci powinni wygrać ją w cuglach, a zajęli 2. miejsce, tracąc aż pięć punktów do Rumunii.
  2. W tych eliminacjach Szwajcaria przegrała tylko jeden mecz, i to w ostatniej kolejce właśnie z Rumunią (0:1), ale też zremisowała aż 5 spotkań, z czego dwa z Kosowem – 2:2 i 1:1.
  3. Mimo nienajlepszych wyników i kiepskiego stylu, Murat Yakin wciąż cieszy się zaufaniem Szwajcarskiego Związku Piłki Nożnej, choć poważnie rozważano jego zwolnienie. Kontrakt ma ważny do końca EURO 2024. Szwajcarzy nie wyobrażają sobie takiego scenariusza, którym nie wychodzą z grupy A. Są w niej ze Szkocją, Węgrami i Niemcami.
  4. Na mundialu w Katarze wyszli z grupy, gdzie rywalizowali z Kamerunem (1:0), Brazylią (0:1) i Serbią (3:2), ale i tak nie uznają tego występu za udany. Z uwagi na porażkę 1:6 z Portugalią w 1/8 finału.
  5. Kolejne podobieństwo do Polski, ale tak jak zwykle coś lepiej wychodzi im niż nam – Szwajcarzy szykują zmianę pokoleniową i do tego wykorzystali te eliminacje. Zeki Amdouni, który zadebiutował w kadrze we wrześniu 2022 roku, był najlepszym strzelcem Helwetów w tych eliminacjach – 6 goli. Do tego też grali tacy zawodnicy jak Noah Okafor, Dan Ndoye, Ardon Jashari, Fabian Rieder. W skrócie – idzie młodość!

Wyjściowa jedenastka

WIĘCEJ TEKSTÓW ZE SKARBU KIBICA NA EURO 2024:

Fot. Newspix i Toby Cudworth

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

EURO 2024

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

34 komentarzy

Loading...