Reklama

Kopciuszek, który wyrasta na damę. Jak Słowenia wdarła się do siatkarskiego topu?

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

30 maja 2024, 14:39 • 13 min czytania 5 komentarzy

Kiedy w 2015 roku Słowenia przegrywała finał mistrzostw Europy z Francją, nikt nie mówił o zaskoczeniu. Wielką niespodzianką był sam fakt, że reprezentacja do tej pory niezbyt znana i pomijana jako zespół mogący odnieść jakikolwiek sukces, dotarła aż tak daleko w prestiżowym turnieju. Dziś siatkarze małego państwa, często rywalizującego z Polską, są już drużyną goszczącą na salonach. Mają też zdecydowanie sposób na Biało-Czerwonych, których niedawno znów pokonali – tym razem w ramach Ligi Narodów. Co stoi za tak szybkim rozwojem słoweńskiej kadry?

Kopciuszek, który wyrasta na damę. Jak Słowenia wdarła się do siatkarskiego topu?

Słowenia. Jak tamtejsi siatkarze weszli na salony?

Kraj niewielki, ale waleczny

Leżąca nad Adriatykiem Słowenia to nieduża republika, która niepodległość uzyskała w 1991 roku. Formalnie należała wcześniej do Jugosławii, ale rdzenni mieszkańcy niemal w komplecie opowiedzieli się w referendum za uznaniem niezależności państwa. I faktycznie, suwerenność tę udało im się osiągnąć, co jednak okupili trwającą 10 dni wojną. Była ona nie tylko krótka, ale i mało inwazyjna, choć pochłonęła życie 19 żołnierzy po stronie słoweńskiej. Po ustanowieniu konstytucji i przeprowadzeniu wolnych wyborów parlamentarnych, mały kraj oderwany od Jugosławii zaczął swój marsz po status prężnie działającego, zamożnego i nowoczesnego państwa.

Determinacja i waleczność, które pomogły w ogłoszeniu niepodległości, to cechy do dziś widoczne w charakterze Słoweńców. Obecnie w ojczyźnie mieszka ich nieco ponad 2 miliony. To niewiele, ale – jak się okazuje – w zupełności wystarczająco, by wyszkolić sportowców na najwyższym światowym poziomie. Świętujący kolejne sukcesy w kolarstwie Tadej Pogacar czy mający tam już status legendy Luka Doncić, gwiazda NBA, to zaledwie szczyt długiej listy nazwisk kojarzonych przez kibiców na całym globie. Coraz większą rozpoznawalnością cieszy się również słoweńska reprezentacja siatkarzy.

Przez długi czas była ona jednak dość anonimowa, sprowadzając swój udział w rozmaitych turniejach do roli uczestnika, który najczęściej służy jako partner sparingowy dla dużo lepszych zespołów. Lata 90. to czas, kiedy siatkówka w Słowenii była praktycznie w powijakach. Brak udziału w większych imprezach przełamywały sporadyczne występy na mistrzostwach Europy, które zresztą ostatecznie okazały się turniejem przynoszącym jej największe sukcesy. Zanim te dobre momenty nadeszły, siatkarska kadra Słoweńców zamknęła grupę ME 2001 z kompletem porażek, podobnie zresztą kończąc uczestnictwo w tych rozgrywkach w latach 2007 i 2009.

Reklama

Prawdziwa rewolucja powoli nabierała rozpędu w 2015, ale wówczas nadal Słowenia uznawana była raczej za siatkarskiego odludka. Rozmawialiśmy o tym z Michałem Kozłowskim, obecnie zawodnikiem Aluronu CMC Warty Zawiercie, który w końcówce 2014 roku dołączył do zespołu ACH Volley Lublana.

Był to wtedy najbardziej utytułowany i najpopularniejszy słoweński klub, dlatego zdecydowałem się na ten transfer. Większość drużyn w najwyższej klasie rozgrywkowej była mniej profesjonalna i wyglądało to inaczej niż w Polsce. Zawodnicy mieli swoje życie zawodowe, byli zatrudnieni jako etatowi pracownicy w różnych branżach, a wieczorem udawali się na treningi, by w weekendy grać mecze ligowe. W Lublanie mieliśmy do dyspozycji halę z trybunami, które wypełniały się przeważnie tylko na pojedynkach derbowych, ale reszta zespołów korzystała najczęściej z dość skromnych, małych sal szkolnych. Pod względem infrastruktury wyglądało to wtedy średnio – opowiada o swojej przygodzie z ACH Volley Kozłowski.

Inwestycja w słoweńską siatkówkę

Mimo niewielkiej popularności siatkówki w Słowenii, postawiono jednak na jej rozwój. Podjęto kroki, by nieco poprawić komfort gry zawodników i zwiększyć profesjonalizm ligi. Obraz nieco odmienił się po kilku latach, o czym wspomniał nam Mark Lebedew, utytułowany i dobrze znany polskim kibicom australijski trener, który w 2022 roku prowadził kadrę Słowenii. – Jeśli chodzi o ośrodki szkoleniowe, nie widziałem niczego zaskakującego w porównaniu z innymi europejskimi zespołami. Kraj jest mały, więc zawodnicy mogą łatwo i często trenować razem. Z pewnością nie mają jednak do dyspozycji takiego centrum, jakim jest na przykład Spała – podkreślił.

Choć to inne sporty dominowały w Słowenii, męską siatkówkę zdecydowano się odmienić stopniowo, ale jednocześnie kompleksowo. Priorytetem stała się pierwsza reprezentacja. Związek wreszcie postawił na zagranicznego trenera z mocnym nazwiskiem w siatkarskim świecie, którym był Andrea Giani. Nowy selekcjoner miał do dyspozycji grupę coraz silniejszych i świetnie rokujących zawodników, co pomogło mu w osiągnięciu pierwszego dużego sukcesu ze słoweńską kadrą, czyli sensacyjnego srebrnego medalu na ME 2015. Zespół wygrał też Ligę Europejską.

Kolejne lata miały przynieść odpowiedź na pytanie, czy inwestycja w reprezentację zacznie przynosić owoce, czy drużyna była jedynie rewelacją sezonu, by na następnych wielkich imprezach zgasnąć i wrócić do roli chłopca do bicia. Andrea Giani podjął decyzję o odejściu ze Słowenii, a związek musiał szukać nowego szkoleniowca. I znów postawił na nazwisko uznane w siatkarskim środowisku – stanowisko powierzono Slobodanowi Kovacowi. To właśnie on stał się pierwszym trenerem słoweńskiej kadry, który doprowadził ją do fazy grupowej mistrzostw świata. Co najważniejsze, ostatecznie drużyna kierowana przez Serba zajęła miejsce w górnej połowie stawki, zamiast tradycyjnie ją zamykać.

Rozwiązany za porozumieniem stron kontrakt przyniósł konieczność zatrudnienia kolejnego selekcjonera. Dobre wrażenie, jakie pozostawił Giani, sprawiło, że znów sięgnięto po Włocha, Alberto Giulianiego. Za jego kadencji reprezentacja Słowenii udowadniała, że nie jest wyłącznie niespodzianką jednego turnieju, ale czołowym europejskim zespołem, z którym każdy powinien się już liczyć. Rezultatem były dwa finały ME – w 2019 i 2021 roku. Choć podopieczni Giulianiego schodzili z nich przegrani, to jednak dołożenie do niewielkiego dorobku dwóch srebrnych krążków z tak istotnych imprez sprawiło niemałą radość słoweńskim kibicom. Włoch, który trenował jednocześnie Asseco Resovię Rzeszów, zrezygnował z funkcji szkoleniowca pod koniec 2021.

Reklama

Kadrę objął wspomniany Mark Lebedew. Australijczyk od początku przyznawał, że priorytetem będzie dobry występ przed własną publicznością na mistrzostwach świata organizowanych przez Słowenię oraz Polskę. Wypełnianie nowego kontraktu zaczął jednak od udziału w Lidze Narodów. Zaledwie dziesiąte miejsce przyniosło rozgoryczenie, co w połączeniu z brakiem cierpliwości doprowadziło do przedwczesnego pożegnania Lebedewa. Na wspomnianych rozgrywkach światowego czempionatu (udało się zająć czwarte miejsce) zespołem dyrygował już Gheorghe Cretu, czyli obecny szkoleniowiec reprezentacji Słowenii, który zdołał doprowadzić podopiecznych do brązu na ME 2023.

Rumuńskiego trenera doskonale zna Michał Kozłowski. – Cretu jest znakomitym fachowcem, może ich poprowadzić do dużych sukcesów. Miałem okazję pracować z nim w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle i wspominam to bardzo dobrze. To trener o charakterze prawdziwego lidera, człowiek ze świetnym podejściem, którego obecność w sztabie daje zawodnikom dodatkową motywację i pozwala zdobyć więcej punktów. Uważam, że to doskonały wybór słoweńskiego związku – chwali selekcjonera siatkarz Aluronu CMC Warty Zawiercie.

I to właśnie wspomnianej federacji warto przyjrzeć się bliżej w kontekście zaskakującego rozwoju męskiej reprezentacji Słowenii, a konkretniej jej prezesowi – Metodowi Ropretowi.

Metod(a) na sukces

Pod wodzą poprzedniego prezesa, Matjaza Kovacicia, trudno było mówić o wzroście popularności siatkówki czy wielkich sukcesach zarówno kadry, jak i klubów. Nie dziwił zatem fakt powołania nowego zarządcy związku, którym został w 2012 roku wspomniany Ropret. Zaradny przedsiębiorca i jednocześnie burmistrz gminy Brezovica otrzymał większość głosów delegatów (51 na 62 obecnych), tym samym obejmując kluczowe przede wszystkim dla słoweńskiej reprezentacji stanowisko. To właśnie prezesa wiele osób wskazuje jako jednego z ojców sukcesów na ME.

Siatkówka od lat zajmuje w sercu Metoda Ropreta jedno z najważniejszych miejsc. Kocha on zresztą wszelkie dyscypliny sportowe, które są dla Słoweńców istotne, w tym koszykówkę czy piłkę nożną. Udowadniał to jako polityk, otwierając kolejne obiekty treningowe dla dzieci i młodzieży. Również dorosłym zawodnikom stara się zapewnić jak najlepsze warunki do pracy, czego dowodem są właśnie siatkarze. Są nimi zresztą jego dzieci – córka Petra i syn Gregor, który od wielu lat jest rozgrywającym w reprezentacji, a od nowego sezonu ma zostać filarem Asseco Resovii Rzeszów.

Metod Ropret

Metod Ropret. Fot. Newspix

Za czasów Ropreta znacząco wzrosło zaufanie do zagranicznych szkoleniowców. Oprócz sprowadzenia Gianiego, Kovaca, Giulianiego i Lebedewa, prezes może też przypisać sobie zasługi, jeśli chodzi o zatrudnienie obecnego trenera Słowenii, wspomnianego już Gheorghe Cretu. Uratował także sytuację, gdy nieścisłości w budowie nowego kontraktu doprowadziły nawet do tego, że związek ogłosił odejście Rumuna, dziękując mu za dotychczasową pracę. Architekt historycznego sukcesu słoweńskich siatkarzy na mistrzostwach świata pozostał jednak na stanowisku, w czym duży udział miał właśnie Ropret. Jak sam przyznał, przez długi czas namawiał Cretu na dalsze rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu, co finalnie się powiodło.

Prezes Słoweńskiej Federacji Siatkarskiej słynie z bezkompromisowego podejścia i nie gryzie się w język, gdy coś mu nie odpowiada. Tak było w przypadku półfinałowego meczu mistrzostw świata odbywającego się w katowickim Spodku w 2022 roku. Według Ropreta Słoweńcy zostali potraktowani niewłaściwie, otrzymując zbyt mało biletów na spotkanie, zarzucał też organizatorom zbyt radykalne podejście w kwestii rozmieszczania fanów na trybunach przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo podczas spotkania z Włochami.

Jednym z głównych argumentów podawanych przez szefa związku była też… chęć zemsty Polaków za wcześniejsze porażki naszej kadry z reprezentacją Słowenii. I choć jest to zdecydowanie niedorzeczne twierdzenie, to wspomnianym przegranym Biało-Czerwonych warto się przyjrzeć, bo nie dość, że było ich stosunkowo dużo, to jeszcze następowały również w kluczowych momentach dużych turniejów.

Polska – siatkarski talizman Słowenii

Niespodziewane triumfy niżej notowanych drużyn nad tymi uważanymi za najmocniejsze, to w sportach zespołowych wydarzenia zawsze budzące spore zainteresowanie. Tak też jest w siatkówce, w której do najlepszych zespołów narodowych zalicza się reprezentacja Polski. Pokonanie naszych zawodników jest zawsze bardzo trudne, ale to właśnie zwycięstwa w meczach przeciwko Biało-Czerwonym dały duży rozgłos kadrze Słowenii, budującej przez ostatnie lata renomę w siatkarskim środowisku. Nierzadko właśnie kosztem Polaków.

Do najbardziej dotkliwych porażek należy z pewnością półfinał ME w 2021 roku, kiedy to Słowenia wygrała 3:1. Starcie miało dramatyczny przebieg, o czym świadczą zresztą wyniki dwóch przegranych przez polskich siatkarzy setów: 30:32 i 35:37. Waleczni rywale dawali się już we znaki naszej kadrze na poprzednich turniejach o miano najlepszej ekipy Starego Kontynentu. W 2015 roku, choć Biało-Czerwoni zwyciężyli 3:1 w fazie grupowej, to odpadli w ćwierćfinale imprezy, gdzie Słoweńcy zrewanżowali się za przegraną. Wygrali też z naszą reprezentacją 3:0 na ME 2017 i 3:1 na ME 2019, a nawet dorzucili triumf w debiutanckim dla nich Memoriale Huberta Wagnera.

I nie należy tutaj zrzucać całkowicie winy na polskich siatkarzy. Nie grali oni już bowiem z anonimową kadrą, którą powinni rozgromić bez straty seta, ale z coraz mocniejszym zespołem wypełnionym zawodnikami dobrze radzącymi sobie w klubach. Mały, ale uważany za zamożny kraj postawił na wielokierunkowy rozwój sportowy, co przełożyło się właśnie na wyniki męskiej drużyny w siatkówce. Swoistym talizmanem w kontekście osiąganych rezultatów stała się dla niej tymczasem Polska.

Na trzech mistrzostwach Europy (2015, 2019 i 2021), na których Biało-Czerwoni zostali przez Słoweńców odprawieni, ci zdobywali srebrne medale. Byli też blisko podium na mistrzostwach świata w 2022 roku. Turnieju dla nich wyjątkowym, bo mogli zaprezentować się przed własną publicznością m.in. w Lublanie, będąc współgospodarzem imprezy wraz z Polską. Ostatecznie jednak ulegli Brazylii w meczu o 3. miejsce, wcześniej przegrywając z późniejszymi triumfatorami, Włochami. Ci natomiast pokonali w wielkim finale… Biało-Czerwonych.

CZYTAJ TEŻ: PIĘKNA SERIA KADRY GRBICIA ZAKOŃCZONA PRZEZ SŁOWENIĘ

Słoweńcy do bilansu rywalizacji z Polską dołożyli wygraną na zakończenie pierwszego turnieju tegorocznej Ligi Narodów. Mimo niewielkiego znaczenia wyniku tego pojedynku dla naszych siatkarzy, porażka znowu okazała się bolesna. Tym razem ze względu na zakończenie wyjątkowej serii bez przegranej – kadra Nikoli Grbicia miała już na koncie 26 występów z rzędu, w których schodziła z parkietu jako triumfator. Kluczowe role w meczu kolejny raz odgrywali zawodnicy z trzonu słoweńskiej reprezentacji: Toncek Stern, Klemen Cebulj, Tine Urnaut czy Alen Pajenk. To właśnie oni od lat walnie przyczyniają się do sukcesów odnoszonych przez swój zespół narodowy.

Nadchodzące igrzyska olimpijskie w Paryżu mogą być dla kilku filarów drużyny Gheorghe Cretu ostatnią szansą na zdobycie medalu na takiej imprezie. Tym samym będzie to czas powolnej zmiany pokoleniowej, która może okazać się dla Słoweńców niespecjalnie udana.

Gwiazdy coraz starsze, ale wciąż głodne

Męska reprezentacja Słowenii w siatkówce to od wielu lat zwarta i dobrze naoliwiona maszyna. Wpływ na to ma charakterystyka trenowania w małym państwie, ale przede wszystkim złote pokolenie, które wypchnęło kadrę na wysokie miejsca w najważniejszych turniejach oraz rankingach. Zwraca na to uwagę trener Mark Lebedew, opiekun drużyny w 2022 roku. Jako szkoleniowiec Sterna, Cebulja czy Urnauta, mógł doskonale przyjrzeć się każdemu z zawodników i przeanalizować łączącą ich relację.

Od kilku lat trzymają wysoki poziom, zwłaszcza na mistrzostwach Europy, dotarli też przecież do półfinału Ligi Narodów 2021. Ich wyniki nie są tak naprawdę wielkim zaskoczeniem. Na pewno sukces został zbudowany na grupie zawodników, która tak naprawdę nie zmieniła się od czasu pierwszego europejskiego medalu. Czasem grał Ropret, czasem Vincić. Mozić gra teraz więcej, ale w trzonie składu nie wprowadzono żadnych zmian. To ich bardzo duża zaleta. Nie wydaje mi się, by w ciągu ostatnich 15 lat w siatkówce na światowym poziomie była podobna grupa 7-10 zawodników, która grałaby więcej razem. Znają się naprawdę dobrze, a to pomaga w ważnych momentach – wyjaśnia Lebedew.

Siatkarzom Gheorghe Cretu trzeba jednak zajrzeć w metrykę. Dejan Vincić skończy w tym roku 38 lat, tyle ma już Alen Pajenk, coraz starsi robią się też: Tine Urnaut (36 lat we wrześniu), Jani Kovacić (32 w czerwcu), Klemen Cebulj (32) czy Toncek Stern (29 w listopadzie). Na horyzoncie następców, jeśli nawet widać, to jak przez mgłę, z której wyłania się przede wszystkim Rok Mrozić.

To bardzo utalentowany zawodnik, już ukształtowany, przypomina mi trochę Bartka Kurka pod względem umiejętności, choć oczywiście to nadal jeszcze nie ten poziom. Poza tym jednak kadra zaczęła się starzeć, ale zostali też świetni zawodnicy z rocznika 95’, w tym Toncek Stern czy Janek Kozamernik, z którym miałem przyjemność grać przez dwa sezony w Lublanie. W połączeniu z bardzo doświadczonymi filarami kadry będą oni na pewno mocno zdeterminowani, by odnieść sukces na igrzyskach. Dla Vincicia, Pajenka czy Urnauta może to być zresztą ostatnia szansa na zdobycie olimpijskiego medalu – mówi Michał Kozłowski.

Słowenia. Siatkówka

Od lewej: Jan Kozamernik, Tine Urnaut, Alen Pajenk, Klemen Cebulj i Dejan Vincić. Fot. Newspix

Wspomniany turniej, który odbędzie się w tym roku w Paryżu, to wyjątkowa impreza w kalendarzu słoweńskich siatkarzy. Mimo rosnącej w siłę reprezentacji, która pod wodzą zagranicznych trenerów odnosiła sukcesy przede wszystkim na arenie europejskiej, to właśnie Słowenii regularnie brakowało na igrzyskach. Jeśli uda im się dołączyć do zespołów, które zdobyły już kwalifikację olimpijską do stolicy Francji, w tym Polski, będą mieli status debiutantów. Nie oznacza to jednak, że trzeba ich z tego powodu lekceważyć – wręcz przeciwnie, będzie to mocny kandydat do sprawienia kłopotów największym faworytom.

Przez 10 lat pokazali, że potrafią grać na bardzo wysokim poziomie i są naprawdę dobrzy przede wszystkim w meczach pucharowych na turniejach. Nie sądzę, że są faworytem do medalu, ale nikt nie będzie szczęśliwy, mając ich za przeciwników w play-offach turnieju olimpijskiego – ocenia potencjalny występ Słoweńców na igrzyskach ich były szkoleniowiec, Mark Lebedew.

Są nieprzewidywalni, mają świetnego trenera. Z pewnością będą bardzo groźnym zespołem. Mogą mieć problem ze stresem związanym z występem na igrzyskach, ale niezależnie od tego, to obecnie jedna z silniejszych europejskich reprezentacji. Miejmy nadzieję, że nie spotkamy się z nimi w fazie pucharowej, bo – jak zawsze zresztą – będzie to niezwykle ciężka przeprawa dla Polski – dodaje Michał Kozłowski.

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI

Fot. Newspix

Czytaj więcej o siatkówce:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

1/8

10 milionów dla reprezentantów Gruzji. Willy Sagnol: To jeszcze nie koniec

Paweł Marszałkowski
0
10 milionów dla reprezentantów Gruzji. Willy Sagnol: To jeszcze nie koniec
Polecane

Siatkarze rozbili Brazylię, ale najwięcej mówi się o igrzyskach. Bołądź wywalczył bilet do Paryża?

Jakub Radomski
3
Siatkarze rozbili Brazylię, ale najwięcej mówi się o igrzyskach. Bołądź wywalczył bilet do Paryża?

Polecane

Polecane

Siatkarze rozbili Brazylię, ale najwięcej mówi się o igrzyskach. Bołądź wywalczył bilet do Paryża?

Jakub Radomski
3
Siatkarze rozbili Brazylię, ale najwięcej mówi się o igrzyskach. Bołądź wywalczył bilet do Paryża?
Piłka nożna

Amerykanie ich wyzwolili, a potem najechali. Trudna historia „Los Canaleros”

Patryk Stec
7
Amerykanie ich wyzwolili, a potem najechali. Trudna historia „Los Canaleros”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...