Pod wodzą Stefano Lavariniego polskie siatkarki poczyniły spory postęp. Wczoraj wygrały swój czwarty i tym samym ostatni mecz w pierwszym turnieju tegorocznej edycji Ligi Narodów, pokonując Japonię 3:0. Takim samym wynikiem skończyły się też ich poprzednie spotkania – z Holenderkami, Francuzkami i wysoko notowanymi Włoszkami. Czy pokaz siły oznacza, że Biało-Czerwone będą na nadchodzących igrzyskach w Paryżu faworytkami do medalu?
Nowa era z Lavarinim
Po legendarnych „Złotkach”, czyli erze Andrzeja Niemczyka jako trenera polskiej reprezentacji siatkarek, oprócz Jerzego Matlaka żaden z kolejnych szkoleniowców nie był w stanie poprowadzić już kadry do wielkich sukcesów. Pojawiło się co prawda srebro na IE w 2015 roku, drużyna znalazła się także bezpośrednio za podium na mistrzostwach Europy, ale wciąż brakowało triumfu na wielką skalę, a przede wszystkim wyjazdów na igrzyska. Po dymisji Jacka Nawrockiego w 2021 roku PZPS stanął przed trudnym zadaniem, by właściwie obsadzić pozycję selekcjonera.
I, jak się dziś okazuje, wybrano bardzo dobrze.
Choć początek pracy Stefano Lavariniego przyniósł katastrofalną postawę siatkarek w Lidze Narodów 2022, to już pod koniec tego samego roku zawodniczki pod batutą Włocha świętowały niebagatelny sukces – pierwszy raz od lat 60. osiągając miejsce w czołowej ósemce mundialu. Coraz lepiej grająca drużyna zajęła też 5. miejsce na ME 2023 i wreszcie awansowała również na igrzyska w Paryżu. Siatkarska reprezentacja Polski kobiet zagra tym samym o medale olimpijskie pierwszy raz od szesnastu lat, co wiele mówi o stanie, a raczej zapaści żeńskiej kadry.
No właśnie, o medale. Czy to jednak odpowiedni czas, by już ustawiać Biało-Czerwone na podium nadchodzącego turnieju?
Pierwszy test przed IO zdany celująco
Dla najlepszych reprezentacji tegoroczna edycja Ligi Narodów to przetarcie przed igrzyskami olimpijskimi. I śmiało można powiedzieć, że do takiego grona należy właśnie zespół Lavariniego. Premierowy tydzień zmagań przyniósł szereg wniosków, na które warto zwrócić uwagę przed pochopnym zakładaniem na szyje Polek medali w Paryżu.
Optymizmem może na pewno napawać atmosfera panująca w drużynie. Siatkarki są zdeterminowane, nie odpuszczają w żadnej akcji i przede wszystkim poprawiły komunikację. Wygląda też na to, że po prostu dobrze czują się w swoim towarzystwie, co przecież w sportach zespołowych jest kluczowe. Turniej LN w Antalyi zapamiętamy głównie jako zero z tyłu – we wszystkich czterech spotkaniach Polki zwyciężyły bez straty seta. Jest to wyczyn z pewnością godny uwagi, biorąc pod uwagę klasę Włoszek, ale i niezłomność Japonek.
Należy jednak pamiętać, że Biało-Czerwone tak naprawdę zmierzyły się tylko z jedną reprezentacją będącą w pierwszej piątce rankingu. Mowa o kadrze Włoch, na którą Stefano Lavarini znalazł także patent w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich, kiedy to polskie siatkarki wygrały z Italią 3:1. W dalszym ciągu na horyzoncie pozostają bardzo mocne drużyny, w tym przede wszystkim Brazylijki, ale i Turczynki, Serbki, Amerykanki, a nawet Chinki.
Większość z tych zespołów ma przodujące postacie, które nawet w gorszych momentach są w stanie zapewnić punkty niezależnie od gry pozostałej piątki zawodniczek znajdujących się na parkiecie. Dobrym przykładem jest Melissa Vargas z kadry Turcji. W czterech spotkaniach zdobyła łącznie 90 punktów. Gwiazda naszej drużyny, Magdalena Stysiak, ma ich 58 i zajmuje 11. miejsce w ogólnej klasyfikacji rozgrywek. Polki co prawda tworzą monolit, który do tej pory w tegorocznej LN pełni funkcję walca rozjeżdżającego kolejne przeciwniczki, ale w trudnych momentach kluczowych meczów może zabraknąć podniesienia reszty zespołu i otrzeźwiającego szarpnięcia przez jedną, będącą na wyraźnie wyższym poziomie zawodniczkę.
Odpowiednia mentalność
Kadra Jacka Nawrockiego pozostawiła po sobie fatalne wrażenie. Zła gra szła w parze z niezbyt dobrą atmosferą w zespole, niechęcią zawodniczek do szkoleniowca i wieloma problemami pozasportowymi. Stefano Lavarini pokazał swoim podopiecznym, że choć jest stanowczym trenerem z konkretną koncepcją, to zawsze będzie w stanie znaleźć czas na indywidualne rozmowy. Zaszczepił w siatkarkach odwagę, spryt, ale i radość z gry.
Było to widać we wszystkich czterech spotkaniach pierwszego turnieju LN 2024. Polki borykały się bowiem z trudnymi momentami, kiedy to rywalki wychodziły nawet na wysokie przewagi, ale podopieczne Lavariniego w żadnym z dwunastu rozegranych setów nie odpuściły. Szybko adaptowały się do stylu przeciwniczek, z minuty na minutę częściej rozczytując ich zamiary przy siatce. Tego entuzjazmu połączonego z chłodną głową w najważniejszych momentach od dawna brakowało w kobiecej reprezentacji.
Stefano Lavarini. Fot. Newspix
Drużyna wie, co ma robić, umie się podnieść, mając przed sobą widmo przegranego seta, za co z pewnością trzeba chwalić zespół Stefano Lavariniego. Trener nie ma też problemu ze zmianami, rotuje składem, a same siatkarki wypowiadają się o nim w superlatywach – i to niezależnie od tego, czy właśnie je powołał, czy pominął przy ustalaniu składu na konkretny mecz. Takiej właśnie zbiorowej siły mentalnej będzie potrzeba, by osiągnąć olimpijski sukces.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę brak doświadczenia na igrzyskach, na których przecież polskie siatkarki gościły ostatnio w 2008 roku.
Formacja blok-obrona siłą reprezentacji
Wspomniane czytanie gry wynika przede wszystkim z dobrej pracy na treningach. Lavarini duży nacisk kładzie na formację blok-obrona, która w tegorocznych meczach LN funkcjonowała w zasadzie bez zarzutu. Selekcjoner prawidłowo dostrzegł w tym aspekcie potencjał siatkarek i ich sprzyjające warunki fizyczne. Będącą w gazie gwiazdę Włoszek Jekaterinę Antropową nękała choćby Agnieszka Korneluk blokiem, a defensywa wyciągała piłki po kiwkach atakującej zespołu Italii.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Determinacja w zbieraniu piłek czasem wręcz niemożliwych do przechwycenia jest kolejnym z rzucających się w oczy atutów kadry Stefano Lavariniego. Sam trener mocno pracuje przy linii, przekazuje wskazówki taktyczne, ale i motywuje podopieczne. Czego jednak z pewnością brakuje, to większego spustoszenia po serwisach Polek. Punkty bezpośrednio z zagrywki najczęściej zdobywa właśnie nasza środkowa, Agnieszka Korneluk. Oprócz technicznego uderzenia Biało-Czerwone mogłyby dołożyć silne i jednocześnie celne wprowadzenie piłki do gry, o co obecnie w kadrze Lavariniego dość trudno.
A przeciwniczki nie pozostają w tym elemencie gry bierne. Dla przykładu, w meczu z Koreą Południową Brazylijka Ana Cristina de Souza zaserwowała z prędkością 118 km/h.
Kolejne tygodnie, kolejne odpowiedzi
Zaledwie tydzień odpoczynku będą miały podopieczne Lavariniego, zanim zaczną zmagania w następnym etapie rozgrywek. W Arlington już na starcie zmierzą się z reprezentacją Serbii, której nie należy lekceważyć, ale trzeba mieć na uwadze obecne problemy utytułowanej kadry. W niełatwej grupie odniosła ona aż trzy porażki na cztery pierwsze mecze LN 2024.
Polki natomiast przed znacznie trudniejszymi wyzwaniami staną dopiero końcowej fazie tegorocznych rozgrywek. Drugi turniej zamykać będą bowiem spotkaniem z USA, a w trzecim przejdą ostateczny test przed igrzyskami, który da najwięcej odpowiedzi na pytanie, jak daleko Biało-Czerwone mogą zajść w Paryżu. Kolejno rywalkami naszych siatkarek będą: Brazylijki, Dominikanki, Tajki i Chinki.
Kluczowe z pewnością okaże się ponadto przygotowanie fizyczne. Intensywność Ligi Narodów jest wysoka, co zresztą odczuwała m.in. Magdalena Stysiak po pierwszym tygodniu rozgrywek. Problemy zgłaszała również Agnieszka Korneluk, która ostatecznie nie wystąpiła z Japonkami. I choć rotacja składu jest mocnym punktem kadry Lavariniego, to sztab będzie musiał zadbać, by jej filary nie przystępowały podniszczone do walki na igrzyskach.
Na ten moment sytuacja w kontekście sukcesu olimpijskiego jest dobra, dająca nadzieję na znalezienie się Polek w gronie medalistek. Obecnie są one zresztą w pierwszej trójce najlepszych reprezentacji świata w oficjalnym rankingu FIVB. Warto natomiast pamiętać o problemach trapiących Biało-Czerwone, które w ostatnich czterech spotkaniach dawały rywalkom możliwość zyskiwania kilkupunktowych przewag w setach.
Taka niefrasobliwość może zostać znacznie mocniej ukarana przez Turczynki czy Brazylijki niż przez niżej notowane reprezentacje Japonii bądź Holandii.
BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O SIATKÓWCE: