Przed rundą wiosenną Wisła Kraków do miejsca, które gwarantowało bezpośredni awans, traciła trzy punkty. Na pozycji lidera przezimował Motor, dalej była Arka i GKS Tychy. Lechia znajdowała się tuż za podium. W Krakowie oczekiwano zmian i przede wszystkim regularnego punktowania. Przyszedł Albert Rude, który podkreślał, że zależy mu na celu długoterminowym. Wydaje się jednak, że uciekło to co najważniejsze: walka o to, co tu i teraz. Bo Wisła Kraków na kolejkę przed końcem nie dość, że nie jest pewna, czy w ogóle załapie się do baraży, to gra najgorszy futbol w tym sezonie. I to w kluczowym momencie rozgrywek. Nie wygląda to optymistycznie.
Wisła Kraków ma ogromne możliwości. To marka. To firma. To klub, na który kibice przychodzą, który skupia gigantyczne zainteresowanie nie tylko śledzących wydarzenia z pierwszej ligi. W ostatnich tygodniach jednak wyłącznie rozczarowuje. I nie pomaga tutaj niesamowita historia w krajowym pucharze.
3 maja na krakowskim rynku oglądaliśmy piękne sceny: piłkarze “Białej Gwiazdy” zostali przywitani z największymi honorami, tłum kibiców podziękował za wygrany Puchar Polski. Śpiewano hymn, były race. Radość ze wzniesionego pucharu jednak nie przykrywała głównego celu na ten sezon, zawodnicy w przypływie euforii twardo stąpili po ziemi. – Jest fajnie, ale za kilka dni gramy ligowy mecz. Najważniejszy jest awans – takie i inne hasła co rusz wybrzmiewały.
Okazuje się, że albo były to czcze słowa (scenariusz mało realny) albo deklaracje nie znalazły pokrycia w rzeczywistości, bo Wisła zwyczajnie nie była w stanie wejść na swój najwyższy poziom i wygrać żadnego meczu po finale na Narodowym (scenariusz prawdopodobny).
Wisła Kraków. Katastrofalna wiosna, gra w barażach się oddala
Kilka dni po spotkaniu z Pogonią Szczecin ekipa z Krakowa tylko zremisowała ze zdegradowanym Zagłębiem Sosnowiec. Mówiło się o niewykorzystanym rzucie karnym w końcówce przez Szymona Sobczaka, powtarzało się jak mantrę, że sędzia nie pomógł. Że kilka decyzji było co najmniej kontrowersyjnych. Ale panowie – apel do piłkarzy Wisły – nie potrafiliście wygrać z najsłabszym zespołem w lidze! Nie ma wytłumaczenia. Każdy inny wynik, niż wygrana, to kompromitacja i blamaż.
Później przydarzyło się spotkanie z Lechią. Z drużyną, która tę ligę zjadła w rundzie wiosennej. Podopieczni Szymona Grabowskiego pokazali futbol lepszy, dojrzalszy. Wisła nie miała podjazdu. I nawet mimo wyjścia na prowadzenie i kilku niezłych ataków, to od początku było widać, że do Krakowa przyjechał zespół, który potrafi grać w piłkę, czym wypunktował “Białą Gwiazdę”.
Na koniec spotkanie z GKS-em Katowice. Drużyna trenera Rafała Góraka to objawienie wiosny: najwięcej zdobytych punktów (35), najwięcej strzelonych bramek (43). Jeśli ktoś w tej lidze przedefiniował swoje granie po jesieni i maksymalnie skoncentrował się na wywalczeniu awansu, to właśnie katowiczanie. A nie Wisła Kraków, która z powtarzalnością i regularnym punktowaniem nie ma nic wspólnego.
Drużyna Rude gra w kratę. Tutaj wygra w końcówce (Stal Rzeszów), tam przegra w słabym stylu (GKS Tychy). Przegra z Chrobrym Głogów, pokona słabego Piasta w Pucharze, da się ograć Motorowi, by za tydzień wyrwać remis z Wisłą Płock. Jedynie na przełomie lutego i marca (cztery mecze, jedno w PP) Wiśle Kraków udało się zanotować w miarę przyzwoitą serię spotkań bez porażki. Po tym okresie to wieczna sinusoida.
I tutaj dochodzimy do fundamentalnego wniosku: czy trener Rude panuje nad tą drużyną czy jednak nie potrafi wdrożyć swojego pomysłu? Hiszpan w rozmowie z nami podczas okresu przygotowawczego w lutym powiedział: – Nie zakładam więc, że za cztery miesiące ten zespół będzie grał dokładnie tak, jak sobie wyobrażam. To się nie wydarzy. Wierzę jednak, że w krótkim czasie jestem w stanie pomóc drużynie na tyle, żeby była w stanie walczyć o nasze cele.
Trener Rude po meczu z GKS-em Katowice: – Jeśli nie gra się w 11 z takim rywalem, w tak ważnych meczach, to jest jeszcze trudniej. Dzisiaj też tak było i nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy. Muszę jednak powiedzieć, że jestem bardzo dumny z mojej szatni, tego co zrobili – pomimo niedogodności szli do przodu.
Rude: Nie mogłem odmówić Wiśle Kraków. Mam tu wszystko, czego szukałem
Trudno nie odnieść wrażenia, że szkoleniowiec Wisły szuka wymówek w postaci szybko zebranej czerwonej kartki przeciwko “Gieksie” i na tym buduje narrację. Panowie – drugi apel do piłkarzy – oni by was ograli, nawet gdybyście grali w dwunastu! To drużyna zdeterminowana, biegająca, walcząca, grająca często prostymi środkami, ale diabelnie skutecznymi.
Jedyna broń dzisiejszej Wisły Kraków to Angel Rodado. I tyle. Na tym pomysły się kończą. Nie pomaga człapający Marc Carbo, notujący przerażającą liczbę nieudanych dryblingów Jesus Alfaro, Angel Baena czy Miki Villar. Przeciwko Lechii cała ta trójka wykonała dziesięć prób, z czego pięć było udanych.
Nie ma szefa na ławce
I nie pomaga też zarządzanie meczem przez trenera Rude. No bo nie można dokonać zmiany w 12. minucie i zdjąć Mikiego Villara i wpuścić 20-letniego Mariusza Kutwę, który przed tym spotkaniem z GKS-em Katowice miał rozegranych łącznie… 43 minuty. Piłkarz bez doświadczenia, który jest (?) przyszłością, ale nie może być wartością dodaną w tak trudnej sytuacji, kiedy jego zespół gra zawodnika mniej (zmiana podyktowana czerwoną kartką Eneko) i na tak wymagającego rywala.
Co zrobił trener Rude po tym, jak kontuzję złapał Igor Łasicki? Wprowadził Igora Sapałę… I duet obrońców tworzyli do końca meczu Alan Uryga oraz Marc Carbo, który z uwagi na brak odpowiednich zachowań jako stoper (w końcu mówimy o ósemce) wbił sobie bramkę samobójczą i generalnie nie przekonywał.
Co zrobił trener Rude w drugiej połowie? Wpuścił Szymona Sobczaka, może Michała Żyro? Nieeee. Po co? Gdzie tam? Lepiej dać szansę Dejviemu Bregu, który regularnie zawodzi (jeden gol i jedna asysta na koncie) i Romanowi Goku.
Czy Wisła Kraków przesunęła akcenty na przód, czy próbowała atakować i gonić wynik? Owszem. Ale brakowało wykonawców, dokładności, odpowiedniej intensywności. Goście byli bezradni, liczyli tylko na przebłysk Angela Rodado, który jakimś cudem zdołał jeszcze trafić drugą bramkę i przez krótki moment wydawało się, że jeszcze w końcówce goście z Krakowa odwrócą wynik.
Patrząc obiektywnie na mecze po finale Pucharu Polski: zebrany jeden punkt na dziewięć możliwych to koszmar i wypisanie się na własną prośbę z baraży. Oczywiście Wisła miała wymagających rywali, ale nie można wciąć chować się za takimi hasłami, bo przecież w barażach (jeżeli oczywiście “Biała Gwiazda” tam doczłapie) będą ją czekać ci sami, wymagający rywale. Swoją drogą istnieje szansa, że jako szósty zespół po sezonie zasadniczym Wisła zmierzy się z “Gieksą” w Katowicach…
Tak czy siak: pomysł Jarosława Królewskiego nie wypalił. Możemy to napisać wprost przed ostatnią ligową kolejką. Trener Rude nie wykrzesał z zawodników maksa, wszystko jest oparte na Rodado, który jako jedyny z zawodników Wisły realnie zasłużył na grę w Ekstraklasie. “Biała Gwiazda” jest chimeryczna, sama siebie nokautuje (w ostatnich ośmiu ligowych meczach piłkarze Wisły obejrzeli cztery czerwone kartki). Tak nie gra się o awans, to właściwie gotowa reklama, jak przegrać baraże, które przed rundą wiosenną nie tyle co były w zasięgu, ale były najgorszą możliwą opcją. Wisła miała walczyć o pierwsze dwa miejsca. Na grę w barażach kręcono nosem.
I niestety romantyczna historia związana z wywalczeniem Pucharu Polski, możliwą grą w Europie, tutaj nie pomoże. Alberta Rude rozliczy wynik z rywalizacji w pierwszej lidze. Pachnie zmianą trenera, całkowitą przebudową kadry. Kolejnym “przejściowym” sezonem na zapleczu. Chociaż naiwni będą jeszcze wierzyć, rozpisywać możliwe scenariusze.
Dziś scenariusz najbardziej realny brzmi: Wisła Kraków wiosną zrobiła bardzo dużo, by nie awansować do Ekstraklasy. Sportowo tej drużynie promocja się nie należy.
WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW:
- Szymon Sobczak: Całą krytykę biorę na siebie
- Wisła Kraków zależna od… Atalanty i Borussii Dortmund. Chodzi o grę w el. Ligi Europy
- Dyrektor sportowy Wisły: Będziemy pamiętać o klubach, które nie wpuściły naszych kibiców