Reklama

World Relays. Trzy polskie sztafety już na igrzyskach

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

05 maja 2024, 04:10 • 4 min czytania 2 komentarze

Pierwszego dnia World Athletics Relays – nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet – cel był jeden: wejść do finału, a tym samym zapewnić sobie kwalifikację olimpijską. Udało się to trzem z pięciu polskich sztafet. Dwie pozostałe kolejną szansę dostanę jutro – w repasażach.

World Relays. Trzy polskie sztafety już na igrzyskach

Zasady imprezy rozgrywanej w tym roku na Bahamach? Proste: do finału – który odbędzie się jutro – awansują po dwie najlepsze ekipy z każdego biegu eliminacyjnego. Automatycznie otrzymają też w ten sposób awans na igrzyska. Pozostałe 24 ekipy, którym awansu wywalczyć się nie uda, będą biegły w jutrzejszych repasażach. I tam znowu – po dwie najlepsze sztafety z każdego biegu dostaną się do Paryża (a skład olimpijskich sztafet uzupełnią do tego dwie z rankingu). Z kolei te, które weszły do finału, pobiegną o tytuł, całkiem niezłe nagrody pieniężne i… rozstawienie torów na igrzyskach.

Innymi słowy: było po co biegać. Liczyliśmy, że Polacy się na to wszystko skuszą.

Choć wiadomo, niektóre nasze sztafety miały swoje problemy. Szerzej pisaliśmy o tym w tym miejscu, a w wielkim skrócie: tu brakowało zawodniczki (lub zawodniczek), tam lidera sztafety 4×100 metrów, gdzie indziej mocny punkt czterystumetrowców doznał urazu. Innymi słowy: głównie problemy. Wiadomo było, że na powtórki czasów z igrzysk w Tokio – gdzie nasze sztafety 4×400 radziły sobie fantastycznie – nie było co liczyć. Ale właściwie to nie czasy były istotne – istotne było tylko to, by dobiec do mety na jednym z pierwszych dwóch miejsc.

Reklama

A to naszym ekipom wyszło naprawdę nieźle. Po pierwszym dniu wiemy już bowiem, że trzy z nich są na igrzyskach.

Zaczynał nasz mikst, który absolutnie nie zawiódł. Świetnie otworzył Maksymilian Szwed, znakomicie taktycznie swoją zmianę rozegrała Iga Baumgart-Witan, potem poziom utrzymał Kajetan Duszyński, a jak zamykała Natalia Kaczmarek, to wiadomo – wystarczyło dać jej pałeczkę na dobrej pozycji i awans był pewien, zresztą z pierwszego miejsca. Kaczmarek pod koniec nawet zwalniała, bo w głowie miała, że pobiegnie dziś jeszcze raz.

Potem? Sztafety 4×100 metrów. Ta kobiet spisała się bardzo dobrze. Czasem 42.81 s Biało-Czerwone wygrały swoją serię. Nie zawiodły Kriscina Cimanouska, Monika Romaszko i Magdalena Stefanowicz, a na ostatniej zmianie – jak Kaczmarek na czterysetce – swoje zrobiła Ewa Swoboda. Problemem były właściwie tylko średniej jakości zmiany, ale skoro w niczym nie przeszkodziły, no to ostatecznie nie ma co narzekać, a przed igrzyskami po prostu nad nimi popracować. Szans z rywalami nie mieli za to koledzy Polek po fachu – nasza męska sztafeta 4×100 metrów skończyła swój bieg na szóstym miejscu. Też zawodziły zmiany, ale poza tym po prostu brakowało jej tempa, szczególnie bez Dominika Kopcia, najlepszego z Polaków, którego na Bahamach zabrakło.

Po niepowodzeniu naszych stumetrowców otrzymaliśmy jednak pocieszenie – bo sztafeta 4×400 metrów kobiet zrobiła swoje, mimo że nie biegła w najlepszym składzie. Bardzo dobrze otworzyła bieg Marika Popowicz-Drapała – do niedawna biegająca przecież krótsze dystanse – potem znakomicie (międzyczas 51.32 s!) pociągnęła to wszystko Kinga Gacka, która wysforowała się do przodu. Dobrze taktycznie, choć wolniej, pobiegła Alicja Wrona-Kutrzepa, która najpierw dopuściła do siebie rywalki, a potem na końcówce na powrót im uciekła. No i znów: na ostatniej zmianie wszystko do szczęśliwego końca spokojnie doprowadziła Natalia Kaczmarek.

Zrobiło się więc 3/5 na igrzyskach.

Na cztery jednak szans nie było – męska sztafeta 4×400 (osłabiona brakiem Karola Zalewskiego) z rywalami właściwie nawet nie powalczyła. Polacy przybiegli na ostatnim miejscu, można wręcz było odnieść wrażenie, że wobec sytuacji na bieżni – bo już właściwie po pierwszej zmianie było widać, że szans na awans nie ma – nieco się oszczędzali. I może słusznie, w repasażach szansa na awans zawsze jest, a sił było po prostu szkoda. Niemniej – po pierwszym dniu pewni jesteśmy tego, że każda sztafeta, która miała wejść na igrzyska, już tam jest.

Reklama

Opcjonalny awans pozostałych dwóch będzie bonusem. A o rzeczony awans stumetrowcy powalczą o 2:06 polskiego czasu, z kolei ich koledzy z cztery razy dłuższego dystansu późniejszą nocą.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletyce:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Korona walczy i daje sobie nadzieję. Jeszcze może zostać w tej lidze

Paweł Paczul
0
Korona walczy i daje sobie nadzieję. Jeszcze może zostać w tej lidze

Lekkoatletyka

Komentarze

2 komentarze

Loading...