Taras Romanczuk rozgrywa jeden z najlepszych sezonów w swojej karierze. Zauważył to sam Michał Probierz, który ostatnio postanowił nawet powołać pomocnika Jagiellonii na zgrupowanie reprezentacji Polski. Sam Taras nie ukrywa, że zalicza dobry okres, który najprawdopodobniej zostanie zwieńczony mistrzostwem Ekstraklasy. Na stronie klubowej przyznał, że chce wreszcie zdobyć z klubem jakieś trofeum, ale tez odniósł się m.in. do pytania, czy czuje się klubową legendą.
To pytanie wzięło się z faktu, że w zeszłą sobotę Romanczukowi wybiło 300 meczów w barwach Jagiellonii. – Szczerze powiedziawszy, do niedawna nawet o tym nie wiedziałem. Dopiero niedawno uświadomiłeś mnie [zwrot do Emila Kamińskiego pracującego dla klubowych mediów], mówiąc, że za chwilę rozegram 300. mecz w Ekstraklasie. No cóż, fajna sprawa. A czy czuję się legendą? Ciężko powiedzieć. W moim odczuciu legenda to jest ktoś, kto zakończył już granie, zawiesił buty na kołku i coś osiągnął w danym klubie. Ja ciągle mam jeszcze swoje ambicje, przed każdym sezonem stawiam sobie wyzwania. Przede wszystkim chcę być zdrowy, abym mógł trenować. Nie wyobrażam sobie życia bez piłki.
Na to, jak zmienił się przez ostatnie 10 lat, Romanczuk odpowiedział: – Bardzo. Wydaje mi się, że stałem się bardziej odpowiedzialny za zespół, szczególnie w momencie, w którym Rafał Grzyb zakończył karierę i ja stałem się kapitanem drużyny. Przychodząc do Białegostoku w 2014 roku, byłem młodym chłopakiem i to prawda, ambicje zawsze miałem, nawet trafiając do Jagiellonii z Legionovii, to się we mnie nie zmieniło. Dorosłem, na pewne rzeczy patrzę z innej perspektywy. Inaczej przeżywam mecze. Jeszcze kilka lat temu każdą porażkę potrafiłem długo rozpamiętywać, potrafiłem nawet nie przespać nocy analizując, czy przy danej bramce dla rywala mogłem zachować się lepiej, czy też nie. Dzisiaj wiem, że porażka to przeszłość, stało się.
Kapitan „Jagi” wyróżnił też trzech trenerów: – Z nimi współpracę wspominam najlepiej. Pierwszy z nich to Michał Probierz, który ściągnął mnie do Jagiellonii, dał mi szansę w Ekstraklasie, chociaż przychodząc do Białegostoku miałem tylko doświadczenie gry w II lidze. Mimo tego coś we mnie dostrzegł i pomógł się rozwinąć. Drugim trenerem, którego chciałbym wyróżnić jest Ireneusz Mamrot. Za jego kadencji fajnie graliśmy w piłkę. Niezapomniane mecze na wyjeździe z Legią, kiedy gładko ograliśmy gospodarzy, czy wyjazdowy remis z Rio Ave, w którym to meczu graliśmy otwartą piłkę przeciwko drużynie z Portugalii. To także za jego kadencji otrzymałem debiutanckie powołanie do reprezentacji Polski. Trzecim szkoleniowcem jest obecny trener Adrian Siemieniec, ponieważ udowodnił, że możemy grać fajnie w piłkę i ta gra może nam przynosić radość.
A kwestię spełnienia w roli zawodnika skwitował krótko: – Nie czuję się spełniony, ponieważ jeszcze niczego nie wygrałem z Jagiellonią. Bardzo chciałbym wywalczyć z nią jakieś trofeum i to jest mój cel. Kilka razy byłem drugi, czy to w lidze, czy w Pucharze Polski. Wiem, że drugie miejsce mnie nie zadowala
Cały wywiad przeczytacie tutaj.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
- Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry
- Juventus zwycięża w półfinale Pucharu Włoch! Milik bohaterem [WIDEO]
- Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
- Pazdan: Peszko fajnie rządzi w Wieczystej. Wielu trenerów tego nie umie
Fot. Newspix