Reklama

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

23 kwietnia 2024, 12:58 • 8 min czytania 12 komentarzy

Czy Jan Urban jest najlepszym polskim trenerem? Dlaczego u Marka Papszuna nie działała szatniowa przyśpiewka o „dwóch dniach wolnego!”? W jakich aspektach niedocenianym piłkarzem jest Boris Sekulić? Na czym polega fenomen Lukasa Podolskiego? Dlaczego jest talizmanem Górnika Zabrze, który punktuje najlepiej spośród wszystkich drużyn Ekstraklasy w 2024 roku? Na te i na inne pytania w rozmowie z Weszłopolskimi odpowiedział Sebastian Musiolik. Zapraszamy. 

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Urban jest najlepszym polskim trenerem?

Ojej, nie pracowałem z większością polskich trenerów, nawet trudno mi go porównać z Markiem Papszunem, z którym spędziłem pięć lat i mam szerszą perspektywę, w Górniku Zabrze jestem dopiero niecały sezon. Obaj są bardzo dobrzy, choć mają inny warsztat i inne podejście.

W jakich aspektach rozwinąłeś się u Urbana?

Przed przejściem do Górnika podpytywałem kilku zawodników, którzy już pracowali z trenerem Urbanem. Słyszałem, że zmieni się specyfika treningu, że poczuję więcej luzu. Brzmi to śmiesznie, ale nie jest tak, że rzadziej trenujemy, mniej jest odpraw i mniejsze nasze zaangażowanie. Kto zetknął się z trenerem Urbanem, ten tę różnicę zrozumie.

Reklama

W czym mnie rozwinął? Jestem w miarę inteligentnym piłkarzem, potrafią wyciągać wnioski i się uczyć, ale gdybym miał wyróżnić jedną rzecz, wskazałbym cierpliwość, utrzymywanie się w gotowości. Na początku sezonu prawie nie występowałem, dostałem szansę z Jagiellonią, strzeliłem gola, zagrałem dobrze i od tego czasu grałem już regularnie. Teraz z Rakowem też wszedłem z ławki i w doliczonym czasie gry trafiłem na 1:0.

Luz u Urbana polega przede wszystkim na atmosferze w szatni? Tym, że nie ma w klubie nieustannej napinki?

W Górniku po wygranym meczu możemy zaśpiewać w szatni „dwa dni wolnego!” i to się dzieje. W Rakowie by się to nie wydarzyło, nawet jak naprawdę głośno byśmy śpiewali!

Sztab Rakowa mocno stawiał na analizy indywidualne. Jak to wygląda w Górniku?

W Rakowie stoi to na bardzo wysokim poziomie, zwraca się uwagę na każdy szczegół. W Górniku jest inaczej, choć nie mówię, że za mało. Po prostu widzę różnicę, bo przyzwyczaiłem się do standardów z Częstochowy, gdzie odpraw, również tych indywidualnych, było mnóstwo. Tu jest po prostu… normalnie.

Piłkarze lepiej odnajdują się w reżimie Rakowa czy luzie Urbana?

Reklama

Coś w tym może być, że niewielu piłkarzy zostaje w Rakowie na dłużej, jak niegdyś ja, Tomek Petrasek czy Patryk Kun. Mimo wszystko to jednak kwestia indywidualna. Najlepiej byłoby znaleźć złoty środek. Na przykład ja jestem na tyle elastyczny, że potrafię dostosować się zarówno do hiszpańskiego luzu, jak i częstochowskiego reżimu pracy. Ostatni jestem do narzekania, rozmawiam jednak z chłopakami i często wychodzi tak, że komuś coś nie pasuje w jednym miejscu, zdecyduje się na transfer i tam też mu nie odpowiada.

Urban w ogóle narzeka? Są tacy trenerzy, którzy przychodzą do klubów z długaśną listą organizacyjnych żali i pretensji. On zaś zupełnie nie skupia się na tym, czego w Górniku nie ma, choć gdyby tylko chciał, mógłby wymienić pewnie milion rzeczy. 

Jan Urban też jest człowiekiem. Bywa, że ma gorszy humor. Fakt jednak, że nie narzeka. Stara się sprawiać, żeby uśmiechy nie znikały z naszych twarzy. Tak też podchodzi do naszej pracy. Cała Polska wie, z jakimi problemami na początku tego roku czy sezonu borykał się Górnik. Nie zatracaliśmy się w tym, nie rozkminialiśmy jakoś przesadnie, skupialiśmy się na robocie, żeby przynosiła ona przyjemność. Ostatnio nawet trener Urban podkreślał przed jakimś meczem, że w piłce nożnej szanuje sobie spokój. Że nie ma jakiejś większej presji. Że można skupić się na pracy. I z tym uśmiechem na twarzy, w dobrym humorze podchodzić do następnego spotkania. Pewnie jest w tym jakaś metoda, słuszny sposób, bo często pokazuje się teraz tę tabelę za 2024 rok, gdzie punktujemy najlepiej w Ekstraklasie.

Czytamy, że w dawnych czasach Jan Urban lubił w dobrej wierze opieprzać piłkarzy. Zmienił się w tym względzie? Czy wciąż bywa czepialski?

Nie jest nad wyraz czepialski, ale ma kilku zawodników, którym wytyka błędy. Myślę sobie wtedy zawsze, że gorzej by było, gdyby w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Potrafi się przyczepić, ale w słusznej sprawie.

W jakich aspektach poprawiliście się względem jesieni?

W wielu aspektów, nawet w czymś tak błahym, jak w piłkarskim szczęściu. Było w tym sezonie kilka takich spotkań, że choć w pierwszych minutach nie graliśmy jakiegoś oszałamiającego futbolu, to w ostatecznym rozrachunku wygrywaliśmy. Tak było z Wartą, kiedy u siebie wygraliśmy 3:0. Do momentu, kiedy ktoś popełnił komiczny błąd i Daisuke Yokota trafił na 1:0, nie prezentowaliśmy się szczególnie wybitnie. Tak samo z ŁKS-em. Do centrostrzału Siplaka nic nie wskazywało, że wygramy 5:0. Na każdego przeciwnika mamy dobry plan, z Rakowem ustawiliśmy się na przykład głębiej, w niskiej obronie wyglądaliśmy dobrze, przejście do ataku też stoi u nas na wysokim poziomie.

Odczułeś, że zmieniła się taktyka i bardziej opieracie się na kontrataku?

Trener Urban lubi, gdy zespół gra w piłkę. Podkreśla to na każdym treningu i przed każdym spotkaniem. Zdaje sobie jednak sprawę, jakimi piłkarzami dysponuje. Czy Adrian Kapralik, czy Lawrence Ennali, czy wcześniej Yokota dysponują niesamowitą szybkością i grzechem byłoby z tego nie korzystać. Im trzeba dać przestrzeń. Widzimy nawet po ostatnich tygodniach, że Ennalego nie da się zatrzymać, a na typowym ataku pozycyjnym trochę by pewnie tracił.

Jakbyś miał wśród swoich kolegów z Górnik wybrać, kto jest niedoceniany, to kogo byś zarekomendował? 

Nasza kadra jest bardzo wąska, jest nas bodajże dwudziestu. Po grach treningowych widać, że każdy zawodnik da radę w warunkach meczowych. Ogromne wrażenie robi na mnie Boris Sekulić. I to w każdym elemencie – piłkarskim, motorycznym, także pod względem wiedzy i doświadczenia. Jest bardzo dobrym zawodnikiem, a nie słyszałem, żeby jakoś dużo się o nim mówiłem. Równie wysoko cenię Szymona Czyża. Wybiorę też kogoś jeszcze bardziej nieoczywistego, konkretnie Pawła Olkowskiego. Gra bardzo mało, ale to piłkarz umiejętnościami przewyższający ekstraklasową średnią.

Nastawiacie się powoli na europejskie puchary? Terminarz sprzyja – ŁKS, Cracovia, Stal, Puszcza i Pogoń.

Będzie nam się teraz grało trudniej. Fajnie obserwować sytuację z tylnego siedzenia, atakować z drugiego szeregu, mieć takie poczucie, że bez większej napinki możemy doskoczyć do czołówki. Do tej pory Górnik tylko mógł. Teraz nikt nie spodziewa się, że ŁKS wywiezie z Zabrza jakikolwiek punkt. Presja jest inna, zabawa się rozpoczyna, do końca sezonu tylko z Pogonią nie będziemy faworytem. Jestem ciekawy, czy to udźwigniemy. Widzimy, jakie są realia Ekstraklasy. Cały ten sezon jest zwariowany. Nie wiem więc, jak będzie, ale jeśli nie zwariujemy i będziemy grać tak jak w ostatnich tygodniach, to jesteśmy w stanie nabić dużo punktów.

Jak bardzo żyliście wynikiem wyborów prezydenckich w Zabrzu?

Zbytnio tego nie przeżywałem. Sprawdziłem na Twitterze wyniki. Zobaczymy, czy będzie lepiej, czy gorzej. Jestem człowiekiem, który stara się nie wierzyć ślepo w obietnice polityków. Nieważne, czy to obóz ustępującej pani prezydent, czy nowej pani prezydent, wszystko przyjdzie z czasem. Miejmy nadzieję, że sprawy pójdą w lepszym kierunku. Ostatni miesiąc był okej, muszę przyznać. Ale wiemy, jak bywało wcześniej, coś takiego jest nieakceptowalne.

Nie śpiewałbyś jak Vladislavs Gutkovskis na płocie?

Po sytuacji z Gutkiem nigdy bym się na takie coś nie zdecydował!

Jako były piłkarz Rakowa wyobrażasz sobie sezon bez europejskich pucharów w tym klubie?

Śmiało można mówić o kryzysie w Rakowie. Właściwie przez wszystkie lata, kiedy grałem w Częstochowie, klub dynamicznie się rozwijał, chyba tylko ten pierwszy sezon w Ekstraklasie nie był jakiś imponujący, poza tym: z sezonu na sezon wyniki się poprawiały, pojawiły się trofea. Chłopaki muszą wziąć się w garść. Rywalizujemy, ale patrzę na ich smutne twarze, rozczarowanie działaczy czy całej społeczności, i trzymam za nich kciuki. To silne charaktery, dadzą radę z tego wyjść.

Łączyłbyś swoje odejście z Rakowa z gorszymi wynikami tego klubu?

Wybitna diagnoza!

Prawda?

Coś w tym musi być. Słuchajcie, jak przyszedłem do Piasta, to był wicemistrz Polski. Jak odszedłem, to walczyli o utrzymanie w Ekstraklasie. Poszedłem do Pordenone, to bili się o Serie A. Jak odszedłem z Włoch, to klubu nie ma.

Górnik musi trzymać cię do końca kariery. 

Tak, kontraktem ze mną podpisujesz wyrok.

Lukas Podolski jest bardziej piłkarzem czy działaczem?

Imponujące, że robi to wszystko bezinteresownie. Pomaga temu klubowi na boisku i poza nim. W meczach daje z siebie wszystko, dalej można na niego liczyć, ma jakość, dokłada liczby. Na co dzień zaś robi… wszystko. O wielu rzeczach nawet nie mówi publicznie, nikt o tym nie wie, a on i tak działa. Piłkarz czy działacz? I tu, i tu jego funkcja w Górniku jest bezcenna.

Jesteś zszokowany, że człowiek tego formatu angażuje się w sprawy pozaboiskowe?

Nie ma za wielu takich postaci w polskiej piłce, nawet szerzej: w światowej piłce. Podkreślam cały czas bezinteresowność jego intencji i działań. Gdyby skończył grać, miałby co robić, mnóstwo ma swoich biznesów. Podejrzewam też, że cały czas spływają do niego oferty z takich miejsc, gdzie pożyłby o wiele lepiej niż w Zabrzu. I, oczywiście, lepiej by zarobił. Ale on tu jest, od kilku lat, to tylko pokazuje, jakim jest człowiekiem. Od pierwszego dnia było to już jednak widać, jak on się angażuje, jak on tym żyje, chapeau bas. Czuję się zaszczycony, że na ścieżce swojego życia czy kariery spotkałem kogoś takiego formatu.

ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY

Czytaj więcej o Górniku Zabrze:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

12 komentarzy

Loading...