Był skazany na futbol, bo w rodzinie grał prawie każdy. „To ten Kapralik, który w jednym meczu strzelił cztery gole Slovanowi” – mówi się o nim na Słowacji po jego niezwykłym wyczynie. Choć obserwują go kluby z Włoch, Belgii i Holandii, zdecydował się na wypożyczenie do Górnika Zabrze i od kilku miesięcy błyszczy w Ekstraklasie. Znany szkoleniowiec przekonuje nas, że Adrian Kapralik niebawem może być wart kilkanaście milionów euro. Na Weszło opisujemy drogę słowackiego skrzydłowego z Dolnego Kubina do Zabrza.
***
Jest rok 2020, trwa trening pierwszego zespołu MŠK Žiliny. Prowadzący zajęcia Pavol Staňo, obecnie trener Górnika Łęczna, mówi do jednego z młodych szkoleniowców, których ma na stażu: „Widzisz tego chłopaka? On za kilka lat będzie wart 10 milionów euro”.
Chodziło mu o Adriana Kapralika.
Dziś Staňo, gdy pytamy go o skrzydłowego, który świetnie spisuje się w Górniku Zabrze, stwierdza: – Być może myliłem się wtedy. Myślę, że on w przyszłości może kosztować więcej.
Cztery gole wbite mistrzowi
Osoby ze Słowacji, z którymi rozmawiamy o Kapraliku, mówią nam, że w jego piłkarskiej drodze powtarzał się pewien schemat. Kilka razy po tym, jak rozegrał świetne spotkanie przeciwko mocnemu rywalowi, niedługo później przedstawiciele tamtej drużyny pytali o możliwość pozyskania go.
Był 6 listopada 2022 roku, gdy Žilina mierzyła się u siebie z liderem ligi słowackiej, Slovanem Bratysława. Mało kto dawał jej szanse, tymczasem gospodarze od początku ruszyli do zmasowanych ataków. Efekt? Wygrana 4:1, a 20-letni wówczas Kapralik strzelił wszystkie cztery gole. Warto zobaczyć te bramki, bo one pokazują jego wszechstronność. Najpierw trafił z lewej nogi, piłka odbiła się jeszcze od słupka. Później prawą nogą, idealnie, w długi róg. Trzeci gol to znów uderzenie lewą nogą, a czwarty to precyzyjny strzał po indywidualnej akcji. Każdy z goli poprzedzony był krótszym lub dłuższym dryblingiem. Przy każdym Kapralik jak juniora ośmieszał znanego z gry w Lechu Poznań Vernona De Marco.
– To był na razie najlepszy mecz w mojej karierze. My wtedy ograliśmy w świetnym stylu najlepszy słowacki zespół, to było niesamowite. Zauważyłem, że po tym spotkaniu wszyscy kibice mnie kojarzyli. Ono mi bardzo pomogło w karierze – wspomina Kapralik. – To nie jest tak, że nagle błysnął gość znikąd, którego nikt nie kojarzył. Przed meczem ze Slovanem Adrian uchodził już za jednego z najlepszych piłkarzy w lidze. O jego wyczynie mówili jednak wszyscy, to była dość głośna historia. Później był już kojarzony przez wszystkich kibiców, jako ten Kapralik, który wbił cztery gole Slovanowi – dodaje słowacki dziennikarz, Lukaš Vrablik, współpracujący m.in. z BBC i ESPN.
Klub młodych ludzi
Žilina jest w tej części Europy fenomenem. Od lat stawia się tam na młodzież, jest świetnie działająca akademia, a zespół ma swój charakterystyczny styl gry. To piłka techniczna, oparta na odwadze, dominacji i, czasami, szybkich kontratakach. Na ofensywie, w której Žilina jest znacząco lepsza niż w grze obronnej. Można powiedzieć, że to styl trochę podobny do Górnika Zabrze Jana Urbana i pewnie dlatego Kapralik w obu zespołach dobrze się odnalazł.
Zresztą – spójrzmy, jak wyglądał pierwszy skład Žiliny, która rozbiła wtedy Slovana:
Lubomir Belko (20 lat) – Andrej Stojcevski (19), Patrik Leitner (20), Tomaš Nemčik (21) – Matuš Rusnak (22), Patrik Myslovic (21), Patrik Ilko (21), Kristian Bari (21) – Adrian Kapralik (20), David Ďuriš (23), Timotej Jambor (19)
Niesamowite, prawda?
Adrian Kapralik (z prawej) w barwach Žiliny
Ledwo skończył się tamten mecz, a działacze Slovana, który w latach 2019-2023 zawsze sięgał po mistrzostwo Słowacji, podjęli próbę ściągnięcia skrzydłowego do siebie.
Kapralik: – Chcieli mnie w Slovanie, to prawda. Ale Žilina ma niepisaną zasadę, że nie sprzedaje czołowego piłkarza do największych ligowych rywali.
Vrablik: – W przypadku Kapralika kilka lat temu mówiło się o możliwości przejścia do Włoch. Co do Slovana, według mnie nie chodziło tylko o weto ze strony Žiliny, ale również o kwestie finansowe. Slovan, mimo osiąganych sukcesów, pozyskiwał zawodników jak najtaniej się da. Myślę, że nie byłoby ich wtedy po prostu stać na Kapralika, a działacze Žiliny wiedzieli, że inny klub zapłaci za niego więcej.
Wujek grał w Holandii
Kapralik był skazany na futbol, który zaczął trenować już w wieku czterech lat. Nie uprawiał poważnie żadnych innych sportów. Piłkarzem był jego dziadek, ojciec, a także wujkowie. Jeden z nich, Zdenko Kapralik, grał nawet za granicą. Był kapitanem Banika Ostrawa, występował też w holenderskich klubach: Cambuur i Zwolle. Adrian miał sześć lat, gdy zaczęli go obserwować skauci Žiliny. Trafił do tego klubu jako 13-latek. – Musiałem zmienić szkołę, wyprowadzić się z Dolnego Kubina, z którego pochodzę. Pierwsze tygodnie były bardzo trudne, źle znosiłem rozłąkę z rodziną. Później zacząłem jednak poznawać kolegów, a najważniejsza stała się piłka – mówi nam piłkarz Górnika.
Staňo pracę w Žilinie rozpoczął w 2018 roku. Najpierw był asystentem w drugiej drużynie, po dwóch latach objął pierwszy zespół. Dość szybko zwrócił uwagę na Kapralika. – Gdy miał 17 lat, wyróżniał się na tle innych i chciałem, by rozwijał się obok lepszych zawodników. Kiedy objąłem pierwszą drużynę, zabraliśmy go na zimowy obóz, gdzie nam zaimponował. Niesamowita była jego szybkość i agresywność. Pracowaliśmy nad tym, żeby dłużej potrafił grać na dużej intensywności i on robił w tej kwestii postępy. Po kilku miesiącach zacząłem nawet wystawiać go w pierwszym składzie. Nigdy nie zapomnę półfinału Pucharu Słowacji. Graliśmy w Koszycach i Adrian był kapitalny. Strzelił dwa gole, miał jeszcze asystę. Grał w swoim stylu, pokazując olbrzymi potencjał – wspomina Staňo.
Kapralik w meczu ze Śląskiem Wrocław (2:0)
Szybsza i bardziej fizyczna gra
Žilina od sezonu 2020/2021 zajmowała w lidze kolejno: czwarte, szóste i znów szóste miejsce. Ciekawa jest lista najlepszych strzelców zespołu z kolejnych rozgrywek. Najpierw – Dawid Kurminowski, dziś napastnik Zagłębia Lubin, w sezonie 2021/2022 – Wahan Biczachczjan, obecnie pomocnik Pogoni Szczecin. A w ubiegłym sezonie Kapralik, z 11 golami we wszystkich rozgrywkach. Gdy na początku obecnych rozgrywek Žilina przegrała aż 3:10 dwumecz z Gentem w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy, ludzie z belgijskiego klubu mieli zanotować sobie jego nazwisko. Kapralik postanowił jednak budować swoją karierę spokojnie, krok po kroku i został na rok wypożyczony do Górnika.
Słowackie media pisały o zainteresowaniu holenderskiego Heerenveen, ale sam piłkarz nie słyszał o konkretnej ofercie. – Miałem inną opcję, ale nie powiem skąd. Zdecydowałem się na przejście do Górnika, bo liga polska jest silniejsza od słowackiej. To był dobry wybór, bo czuję, że się tutaj rozwijam – mówi nam Kapralik.
Vrablik: – Jego przenosiny do Górnika nie były wielkim zaskoczeniem. Mówiło się w mediach o możliwym transferze do lepszej ligi, niż polska, ale ten ruch się broni. Kapralik promuje się w Zabrzu i po grze w Górniku będzie mu łatwiej o ciekawy transfer.
– Kapralik został do Górnika wypożyczony na rok. To mądra, strategiczna decyzja. Chodzi o to, żeby ograł się w bardziej fizycznej lidze. Mało jest lig w Europie tak opartych na bieganiu, jak polska, naprawdę. Adrianowi to doświadczenie pomoże pod kątem kolejnych ruchów w karierze – dodaje Staňo.
Pierwszy występ Kapralika w Ekstraklasie, w domowym meczu z Widzewem Łódź (1:1), i od razu gol. Słowak trafił do siatki po podaniu Lukasa Podolskiego. – Ten człowiek jest legendą piłki. Tyle osiągnął, a bardzo pomaga mi podczas każdego meczu i treningu. Jego strzały, wizja gry i podania są kapitalne. Widać w tym wszystkim wielkie doświadczenie – chwali Słowak Podolskiego. Jednak po tamtym meczu przez 13 kolejnych ligowych spotkań Kapralik nie potrafił trafić do siatki. Bywało, że siadał na ławce rezerwowych. Trener Górnika, Jan Urban, zrozumiał, że Słowak najlepiej spisuje się, gdy jest ustawiony na swojej ulubionej pozycji, czyli prawym skrzydle. – Wtedy daje najwięcej drużynie. Jako napastnik albo „dziesiątka” nie jest tak efektywny – komentuje Vrablik.
Kapralik: – Chodziło o pozycję, ale też musiałem przyzwyczaić się do nieco innego stylu gry i potrzebowałem czasu. Podstawową różnicą jest tempo gry w polskiej lidze. Na Słowacji miałem więcej czasu i miejsca na boisku. W Polsce gra jest szybsza i bardziej fizyczna. Umiejętności zawodników uważam za podobne.
Kapralik w meczu Górnika z Widzewem Łódź (1:1)
W tym roku Słowak to jeden z najlepszych ofensywnych piłkarzy ligi. Strzelił cztery gole, zanotował dwie asysty, a Górnik, również dzięki jego znakomitej grze, zbliżył się do czołówki. Jest co prawda siódmy w tabeli, ale ma siedem punktów straty do prowadzącej Jagiellonii Białystok i tylko trzy do trzeciego Lecha Poznań.
Kapralik: – Szczerze mówiąc, w tej chwili realne jest nawet mistrzostwo Polski. Ale nie będzie łatwo, a my musimy być realistami. Sporo pokaże nasz najbliższy mecz w Częstochowie z Rakowem.
Z Rakowem, którego działacze, według naszych informacji, mniej więcej dwa lata temu interesowali się Kapralikiem. Ówczesny trener, Marek Papszun, nie zdecydował się jednak na pozyskanie Słowaka.
Piekielnie szybki
Wielkie Derby Śląska, rozgrywane 16 marca na Stadionie Śląskim. Na trybunach ponad 38 tys. widzów. Ruch Chorzów gra o życie i od początku rusza do przodu. Górnika w pierwszej połowie w zasadzie nie ma na boisku, jest tłem dla „Niebieskich”. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy to właśnie Kapralik decyduje się na szaloną akcję: Słowak przejmuje piłkę blisko środka boiska i rusza do przodu. Mija jednego, drugiego, trzeciego przeciwnika i strzela na bramkę. Dante Stipica, bramkarz Ruchu, odbija piłkę przed siebie, a Kapralik dobija ją do bramki. Górnik prowadzi do przerwy i ostatecznie wygra ten ważny i prestiżowy mecz 2:1, mimo bardzo przeciętnej gry.
Cały Kapralik, chciałoby się powiedzieć. Zaprezentował to, czego przez lata uczono go w Žilinie.
– On pokazuje w Górniku swoją szybkość i dynamikę. To też zawodnik, który świetnie potrafi wbiec za linię obrony rywala – analizuje Staňo. – Oglądam mecze Adriana od czasów, gdy był nastolatkiem. Niezwykłe jest jego przyspieszenie na kilku metrach, do tego bardzo dobrze drybluje. W Górniku widzę, że nieźle wygląda w grze kombinacyjnej, krótkimi podaniami, poprawia się też w pressingu i grze obronnej. Uważam, że jego styl gry pasuje do Bundesligi i nie zdziwię się, jak wkrótce wyląduje w tej lidze. Ewentualnie w jakimś silnym zespole z Holandii – dodaje Vrablik.
Kapralik w meczu z Ruchem Chorzów (2:1)
Marzenie o reprezentacji
Wystarczy wejść na konto Kapralika na Instagramie, by przekonać się, jak ważne jest dla niego granie dla reprezentacji swojego kraju. Wystarczy też posłuchać, jak Słowak opowiada o meczach młodzieżówki i to też stanie się jasne. We wrześniu 2022 roku reprezentacja do lat 21 w barażach, których stawką był awans na młodzieżowe EURO, trafiła na Ukrainę. Kapralik był czołową postacią tej drużyny. U siebie młodzi Słowacy wygrali 3:2, ale w rewanżu polegli 0:3, po trzech golach Danyło Sikana z Szachtara Donieck. – Mecz rewanżowy wyglądał tak, że w pierwszej połowie nie padły gole, a my mieliśmy kilka dobrych okazji. Później straciliśmy bramkę i wszystko się posypało. To był bardzo smutny moment. Nie mogłem się z tym pogodzić, bo byliśmy ledwie 45 minut od awansu na EURO – opowiada i widać, że siedzą w nim emocje.
W dorosłej reprezentacji Słowacki Kapralik rozegrał … minutę. Pojawił się na boisku w końcówce towarzyskiego meczu z Chile (0:0) w listopadzie 2022 roku. Ta chwila była szczególna, nie tylko ze względu na sam fakt debiutu. Kiedy Kapralik wchodził na murawę, opuszczał ją, grając po raz ostatni w narodowych barwach, Marek Hamšík. – To był wyjątkowy moment. Nie dość, że gram, nawet chwilę, ale gram, dla narodowej drużyny, to jeszcze widzę z bliska, jak przygodę z nią kończy Marek. Na Słowacji Hamšík to największy piłkarz, legenda. Ktoś taki, jak Robert Lewandowski w Polsce – mówi skrzydłowy Górnika.
Słowacja wystąpi na tegorocznym EURO i nie będzie bez szans na awans do fazy pucharowej turnieju. Miała dużo więcej szczęścia w losowaniu niż Polska, bo w grupie zmierzy się z Belgią, Ukrainą i Rumunią. A czy na turnieju w Niemczech możemy zobaczyć Kapralika? Sam piłkarz nie jest optymistą. – Selekcjoner, Francesco Calzona, ma już chyba grupę około 25 piłkarzy. Nie mam z nim regularnego kontaktu. Walczę o to, by zagrać na EURO, ale na ten moment to nie jest jakieś bardzo realne – mówi nam Kapralik.
– Trener Calzona nie dał mu jak dotąd prawdziwej szansy. Być może Kapralik zostanie powołany na czerwcowe mecze towarzyskie, ale nie postawiłbym na to dużych pieniędzy. Na jego pozycji są inni piłkarze, jak Ivan Schranz, Lukaš Haraslin czy Robert Mak, który jakiś czas temu miał co prawda spięcie z trenerem, ale wciąż powinien być powoływany. Na tę chwilę Adrian nie jest nawet blisko kadry, choć ja osobiście bardzo chętnie bym go w niej zobaczył. Uważam, że już teraz ma odpowiednią jakość – dodaje Vrablik.
Na koniec Staňo: – Pytanie, w jaki sposób trener Calzona chce grać w piłkę. Ja na jego miejscu nie zastanawiałbym się długo i spróbował Kapralika w kadrze. Przecież ten chłopak potrafi rozpędzić się do 36 km/h, jest jak sprinter, a na EURO na pewno zdarzą się fragmenty, w których Słowacja będzie w niskiej obronie i bardzo przyda się ktoś do kontrataku. A wtedy Kapralik przyda się jak mało kto.
WIĘCEJ O GÓRNIKU NA WESZŁO:
- Ennali: Gdy doświadczyłem rasizmu, jeszcze na boisku zacząłem płakać [WYWIAD]
- Dani Pacheco: Inni trafili na Guardiolę. Ja za szybko i za wcześnie poszedłem w górę [WYWIAD]
- Podolski: Nigdy nie usłyszałem “dziękuję” od władz Górnika
fot. NewsPix.pl