W Nowym Sączu nie ma dobrej atmosfery dla futbolu. A przynajmniej może się tak wydawać wobec regularnego spadku miejscowej Sandecji w piłkarskiej hierarchii Polski. W rozmowie z Przeglądem Sportowym prezes małopolskiego klubu, Tomasz Bałdys, deklaruje, że nawet kiepska sportowa dyspozycja nie zagraża istnieniu biało-czarnych.
Nawet mimo widma kolejnego spadku. Sandecja zajmuje na ten moment ostatnie miejsce w tabeli II ligi i niewiele wskazuje na to, by miała się utrzymać. Wiedząc, jak wygląda sytuacja, prezes Bałdys i tak zdecydował się objąć klub w grudniu ubiegłego roku: – Sytuacja nie była łatwa, a przecież ponad połowa sezonu była już rozegrana. Przede wszystkim liczy się dla mnie jednak projekt, a w Nowym Sączu są naprawdę duże perspektywy. Jeszcze większe marki przechodziły kryzysy i zawsze trzeba było trochę odwagi, aby odbudować klub. W naszym przypadku jeszcze nic nie jest przesądzone, będziemy walczyć do końca o pozostanie w drugiej lidze – deklaruje Bałdys w rozmowie z Mariuszem Rajkiem.
Prezes Sandecji tłumaczy też sytuację ze stadionem ekipy z Nowego Sącza. Stadionem, na którym nadal nie można grać: – Zagramy na swoim obiekcie w przyszłym sezonie. Tym razem już się nic nie odwlecze, ponieważ zwyczajnie musimy wrócić na swój stadion. Obiekt będzie oddawany etapami, pewne rzeczy będą jeszcze wykańczane, ale my będziemy mogli już grać w Nowym Sączu – przekonuje Tomasz Bałdys.
Na razie drużyna gra na chwilowo porzuconym przez Puszczę stadionie w Niepołomicach. Wcześniej Sandecja podnajmowała też obiekty należące do Garbarni Kraków.
WIĘCEJ O SANDECJI NOWY SĄCZ:
- Trumna pod stadionem i lalka z wizerunkiem prezydenta – protest kibiców Sandecji
- Sandecja. Spalarnia pieniędzy z Nowego Sącza [REPORTAŻ]
Fot. 400mm.pl