Wolff, Sićko, Gębala, D. Dujszebajew i Tournat – między innymi bez tych zawodników musiała sobie dziś radzić Industria Kielce w ligowym starciu na szczycie z odwiecznym rywalem z Płocka. Talant Dujszebajew przywiózł do Orlen Areny zaledwie dwunastu graczy, w tym dwóch bramkarzy. Mimo takich ubytków, kielczanie pokonali Nafciarzy pięcioma bramkami. Po zawodach było już właściwie w 47. minucie, kiedy to goście prowadzili 26:18. Dzięki tej wygranej mistrzowie Polski będą rozstawieni w fazie play off Superligi. Co to oznacza? Jeśli w finałowej rywalizacji z ekipą z Płocka będziemy mieć remis 1:1, to trzeci, decydujący mecz odbędzie się w Hali Legionów.
Plan Wisły na ten mecz był prosty: wykorzystać osłabienie Industrii i wygrać z nią drugi ligowy mecz w tych rozgrywkach. Podopieczni Xaviego Sabate naprawdę mogli wierzyć, że uda im się go zrealizować – skoro 20 grudnia pokonali odwiecznych rywali w Kielcach, a zespół Dujszebajewa miał wówczas o wiele szerszą kadrę, to dlaczego miałoby się to nie udać przed własną publicznością, prawda? Otóż nie!
Industria może i przyjechała do Płocka potężnie osłabiona, ale w żaden sposób nie zamierzała w związku z tym odpuszczać. Trener kielczan naprawdę musiał dziś kombinować – wystarczy powiedzieć, że w obronie środek defensywy stanowili… Nahi i Olejniczak, a Francuz, nominalny skrzydłowy, zaczął ten mecz w ataku na kole. Obaj radzili sobie bardzo dobrze, podobnie jak dwaj profesorowie szczypiorniaka – Karacić i Alex Dujszebajew. Kielczanie nie stracili ducha walki nawet wtedy, gdy czerwoną kartkę w 23. minucie zobaczył Kounkoud, a Olejniczak musiał zejść z parkietu na dłuższy czas, bo jeden z rywali… rozorał mu paznokciem szyję. Zamiast niego pojawił się rekonwalescent Karalek, który może i nie był w swojej optymalnej dyspozycji, ale i tak dawał radę.
– Plotki o mojej sportowej śmierci są mocno przesadzone! – Karacić spokojnie mógłby wypowiedzieć przed telewizyjnymi kamerami takie zdanie. W 2023 roku wielu uważało, że Igor najlepszy czas ma już za sobą. Tymczasem 36-latek podszedł do sprawy z założeniem: nowy rok, nowy ja! A że miał wspaniałe wsparcie w postaci Dujszebajewa, Wisła w zasadzie od początku tego spotkania goniła wynik.
Oglądając grudniowy mecz w Hali Legionów można było odnieść wrażenie, że Wisła przyjechała po swoje i kontroluje mityczny przebieg wydarzeń na parkiecie. Uważny obserwator meczu w Płocku dostrzegał natomiast dziś dominację mistrzów Polski właściwie od samego początku. Ok, do przerwy kielczanie prowadzili tylko bramką, kibice Nafciarzy mogli mieć nadzieję, że w drugiej połowie, w związku z krótką kołderką, opadną z sił i będzie po zabawie. Nic bardziej mylnego! Industria grała swoje, a płocczanom w ogóle nie szło.
Słynący z gry jeden na jeden Zarabec i Fazekas zaprezentowali się po prostu kiepsko, pojedyncze zrywy w TAKIM meczu, to zdecydowanie za mało. Panowie nie współpracowali też z kołem, skutkiem czego pierwszy rzut obrotowego Wisły Serdio, zresztą niecelny, widzieliśmy w… 44. minucie. Jeden mający momenty w ataku Lucin to zdecydowanie za mało, nawet jeśli rywal gra tak bardzo zniszczony kontuzjami.
Żeby jeszcze Wisła grała w obronie, to może dałoby się nią przykryć kiepską postawę z przodu (9 strat w ataku na kwadrans przed końcem!). Ale nic tego, słynący z waleczności Lucin czy Serdio zagrali zdecydowanie poniżej oczekiwań. Sprawiali wrażenie gości, którzy nie dowierzają, że tak bardzo osłabione Kielce mogą stawiać tak zaciekły opór.
Efekt? Industria po tej wygranej została liderem tabeli (u siebie przegrała z Wisłą bramką) i ma świetną pozycję wyjściową, by obronić tytuł. Żeby go stracić, ekipa Dujszebajewa znowu musiałaby przegrać przynajmniej raz w Hali Legionów. Dziś oczywiście ciężko w to uwierzyć, ale też pamiętajmy, że w tym sezonie w spotkaniach tych drużyn akurat faworyci nie wygrywają…
Orlen Wisła Płock – Industria Kielce 29:34 (14:15)
Fot. Newspix.pl