W tym pojedynku wszyscy spodziewali się nokautu. Zresztą nie bez kozery całą galę nazwano Knockout Chaos. Zarówno Anthony Joshua, jak i Francis Ngannou dysponowali w rękawicach solidnymi argumentami, by uśpić swojego oponenta. Tak też się stało, ale wciąż sam przebieg tego starcia jest niemałym zaskoczeniem. Po walce Kameruńczyka z Tysonem Furym można było bowiem zakładać, że Ngannou napsuje AJ-owi trochę krwi. Tymczasem Joshua go zjadł. Boksersko przeżuł i wypluł byłego czempiona UFC, nokautując go w drugiej rundzie.
BOKSIE, WEŹ PRZYKŁAD Z UFC
Zanim o samej walce, słówko należy poświęcić organizacji gali. Owszem, widać było w niej przepych. Tak, karta walk była naprawdę dobra. Promocja tego wydarzenia nie zawiodła. Ale na litość boską, jak te wydarzenia są okropnie rozwlekane. Każdy pojedynek z karty głównej był przedzielony niemiłosiernie długimi przerwami. A starcie wieczoru, które pierwotnie miało wystartować 20 minut po północy polskiego czasu, rozpoczęło się z ponad godzinnym opóźnieniem.
Doprawdy to trochę tak, jakbyście poszli do restauracji, w której serwowali by wam bardzo smaczne dania, ale na każdą następną potrawę musielibyście czekać i czekać. Przystawka i później godzina przerwy. Zupa? No to następne 40 minut oczekiwania po jej zjedzeniu. Danie główne – prędzej człowiek zgłodnieje ponownie, zanim go spróbuje.
Pod tym względem największe gale boksu w Arabii Saudyjskiej odstają chociażby od gal UFC, które stanowią dla nich konkurencję. Tam przerwy pomiędzy kolejnymi starciami są ograniczone do minimum. Może to czas, aby promotorzy gal bokserskich wzięli przykład z organizacji Dany White’a?
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
ZWIEŃCZENIEM WALKI BYŁA MINA FURY’EGO
Ponarzekaliśmy, ale przejdźmy do wydarzenia wieczoru gali w Rijadzie. Kiedy bowiem Ngannou i Joshua wreszcie pojawili się pomiędzy linami ringu, praktycznie od razu zrobiło się gorąco. Już w pierwszej rundzie, przeznaczonej zwykle na wybadanie rywala, Ngannou chciał dokonać kilku ofensywnych wypadów… ale to Joshua skarcił go świetnym prawym prostym, zapoznając Kameruńczyka z deskami! Francis wstał, ale nie zdziwilibyśmy się, gdyby wtedy pomyślał sobie, że może wcale nie jest tak dobry, jak wskazywałaby na to jego walka z Tysonem Furym? Że może Król Cyganów po prostu zlekceważył go w październiku, dając przy okazji fałszywe poczucie własnej bokserskiej wartości?
W drugim starciu plan taktyczny Joshuy wciąż działał. AJ nie rzucał się na rywala, spokojnie trzymał go na dystans i czekał na swoją szansę. Kiedy taka nadeszła, Joshua w połowie rundy ponownie zapoznał Ngannou z deskami. Jednak i wtedy Francis zdołał powstać.
Na swoje nieszczęście, ponieważ po tej akcji Joshua zorientował się, że obrona Ngannou istnieje tylko teoretycznie. Kiedy były mistrz UFC tylko wysunął lewą rękę, Anthony idealnie wycelował prawym sierpem w powstałą lukę i położył do go spania. To był popis boksu w wykonaniu Brytyjczyka. Popis zwieńczony zbliżeniem na wyraz twarzy Tysona Fury’ego, który wyszedł na głupka.
A truly destructive performance from @anthonyjoshua 💣@autozone | #JoshuaNgannou | #KnockoutChaos | #RiyadhSeason pic.twitter.com/2RvhUB8kwn
— DAZN Boxing (@DAZNBoxing) March 9, 2024
Okazało się bowiem, że w październiku ubiegłego roku aktualny mistrz świata federacji WBC był blisko porażki z bardzo solidnym, ale jednak pięściarskim świeżakiem…
Fot. Newspix
Czytaj więcej o sportach walki: