ŁKS Łódź i Piast Gliwice – tylko tych dwóch przeciwników pokonał w tym sezonie beniaminek z Chorzowa. Co więcej, jedno zwycięstwo od drugiego dzieli… siedem miesięcy.
W piątek “Niebiescy” ograli 3:0 drużynę prowadzoną przez Aleksandara Vukovicia. Na listę strzelców w tym spotkaniu wpisali się: Robert Dadok, Daniel Szczepan (mógł mieć dublet, ale nie wykorzystał pierwszego rzutu karnego) oraz Patryk Sikora.
– Doceniamy ten wynik. Piast nie jest przeciwnikiem łatwym. Pokazał to, ogrywając przekonująco mistrza Polski. Byłem na tym meczu na żywo. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudny bój. Zespół spisał się dobrze. Duże słowa uznania za to, czego dokonał – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Janusz Niedźwiedź.
Aktualnie Ruch traci cztery punkty do pierwszej lokaty gwarantującej utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, ale jednocześnie ma rozegrane dwa mecze więcej niż zajmująca ją Korona Kielce.
– Jest radość, ale wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji. Chcemy kontynuować naszą pracę, stawać się lepsi. Dziś zrobiliśmy kolejny krok, nie wypuściliśmy zwycięstwa, zdobyliśmy drugą i trzecią bramkę. Brawa za chłodną głowę, dojrzałą grę i trzy punkty. Potrzebowaliśmy trochę czasu, by wejść na odpowiednie tory, ale z każdym meczem rozkręcaliśmy się – tłumaczy szkoleniowiec chorzowian.
– Choć nie punktowaliśmy tak, jak sobie tego życzyliśmy, to widać było, że z każdym kolejnym dniem, tygodniem, ta drużyna rośnie. Cenię w moich piłkarzach to, że naprawdę wierzą; bardzo dobrze pracują i dzisiaj ta praca przyniosła nam nagrodę w postaci trzech punktów – dodał Niedźwiedź.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- GŁUPI, GŁUPSZY I POGBA
- RUCH CHORZÓW WYGRAŁ PO RAZ PIERWSZY OD SIEDMIU MIESIĘCY
- DLACZEGO WARCIE NIE UDAŁO SIĘ SPRZEDAĆ SZMYTA?
Fot. Newspix