Reklama

Hej mała, jestem Francois

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

28 lutego 2024, 11:58 • 9 min czytania 16 komentarzy

— Handluję używanymi samochodami. Może dasz się zaprosić na jakąś krótką przejażdżkę? Wiesz — ty, ja, miękkie kanapy i konie mechaniczne… Zobaczysz, będzie fajnie — puszcza oczko i szczerzy zęby w śnieżnobiałym uśmiechu. Wierzcie lub nie — ów Francois zdobył jej serce momentalnie, poszłaby za nim na koniec świata i skoczyła w ogień. Dała mu swój numer. Mimo że nie nazywał się Francois, nie sprzedawał aut, miał narzeczoną, dwójkę dzieci. I najwidoczniej wstydził się przyznać, że jest znanym piłkarzem.

Hej mała, jestem Francois

Mówi się, że kłamstwo ma krótkie nogi. Trudno uwierzyć, że grający w jednej z najlepszych drużyn w kraju piłkarz będzie w stanie ukrywać swoją tożsamość przed kochanką przez dwa lata. Tak jest. Dwa lata Kessel Kasuisyo była przekonana, że umawia się z gościem, który handluje używanymi autami i nazywa się Francois. Miał studiować w Manchesterze, pochodzić z Ghany, wysyłać pieniądze mieszkającej tam mamie i czasem robić jeszcze jakieś biznesy na Czarnym Lądzie. Przyznać trzeba, że wymyślony na poczekaniu wizerunek poparty został kilkoma szczegółami. Na tyle zwyczajnymi, że nie budzącymi żadnych podejrzeń.

Strzała Amora

Dramat, bo takim mianem trzeba określać to, co przytrafiło się niedomyślnej Kessel, rozpoczął się już wraz z pierwszym spotkaniem aspirującej 22-letniej modelki i studentki z czarującym handlarzem. Był wrzesień, pogoda jeszcze całkiem niezła, temperatura jeszcze całkiem wysoka. Ostatnie podrygi lata sprzyjały matrymonialnym przygodom, więc tego wieczoru Kessel nie podejrzewała, że przed jednym z większych nocnych klubów w Manchesterze spotka blagiera, który złamie jej serce. Wychodząc z Bijou, najzwyczajniej w świecie, dała się zaczepić:

— Po prostu do mnie zagadał i po chwili zaproponował podwózkę do domu.

Wszystko działo się bardzo szybko. Kessel niemal od razu dała mu swój numer, z czego amant skorzystał już następnego dnia rano.

Reklama

— Umówiliśmy się w hotelu — w wiadomym celu, co Kessel taktownie przemilczała. — Wydawało mi się, że skądś go znam i gdzieś go już widziałam. Gdy mu o tym powiedziałam, zaśmiał się tylko i zażartował, że musi być podobny do kogoś bardzo przystojnego.

Później, niby mimochodem, dorzucił jeszcze zmiękczającą każde serce informację, że udziela się charytatywnie, wspierając biednych i chorych. No i dzieci.

Żenująco kiepska maskarada

Kolejny raz spotkali się niecałe dwa tygodnie później, a Francois przyniósł w prezencie kilka seksownych fatałaszków. Znów czarował uśmiechem i doskonałą gadką, którą szybko zaciągnął Kessel do łóżka. To nie było platoniczne uczucie — przez trzy miesiące spotykali się tylko wtedy, kiedy Francois zadzwonił z propozycją, której Kessel nie potrafiła odrzucić. I nie dziwiło jej nawet, że na ekranie telefonu zawsze wyświetla się numer prywatny:

— Nie mogłam do niego zadzwonić, nie znałam jego numeru. Początkowo byłam trochę podejrzliwa, ale zapewnił mnie, że po prostu nie chce mnie narażać na koszty, nie chce, żebym do niego oddzwaniała.

Jeden z tańszych blefów sympatycznego sprzedawcy używanych samochodów, a ona i tak to łyknęła. Nie dziwiło jej, że potrafił zapaść się pod ziemię na tydzień, a potem zadzwonić jakby nigdy nic i zaproponować kolejną randkę. Nigdy na mieście, zawsze w hotelu lub jej mieszkaniu. Nigdy nie poszli do niego, ale Kessel nie miała z tym najmniejszego problemu. Normalna sprawa, nie?

— Spytałam go któregoś razu, czy ma kogoś oprócz mnie. Byłam trochę podejrzliwa, czasem byłam nawet trochę zazdrosna, ale zapewniał, że w jego życiu nie ma żadnej kobiety poza mną.

Reklama

Francois przepychający się z jednym z południowoafrykańskich handlarzy na giełdzie samochodowej w Ghanie.

Te tygodnie bez znaku życia tłumaczył biznesem. Miał wyjeżdżać do rodzinnej Ghany i tam działać na rynku motoryzacyjnym. W międzyczasie nie opuszczał nawet Manchesteru — dni spędzał z rodziną i kolegami z drużyny. A potem wracał do Kessel z kosztownymi prezentami.

Złotym zegarkiem za kilkadziesiąt tysięcy. Kolczykami z osiemnastokaratowymi diamentami. Pierścionkiem z brylantem.

Gotówką.

— Któregoś razu dał mi pięćset funtów, które wysłałam mojej mamie z Zimbabwe. Kilka dni później zauważył, że mam pustą lodówkę i dał mi dwie stówki na jej uzupełnienie. Szastał pieniędzmi, kupował mi drogie prezenty, więc podpytywałam, co tak naprawdę robi.

A on tylko te auta i auta. Na wszystko miał jedno wytłumaczenie:

— Kochanie, prowadzę poważny biznes. Sprzedaję używane auta.

A ona jak Ewelina Flinta. Wierzyła mu we wszystko.

Zostań moją dziewczyną

Podejrzliwość Kessel uleciała całkowicie, gdy Francois zapewnił, że chciałby się z nią związać na stałe. Że traktuje tę relację bardzo poważnie i naprawdę się zakochał. Usłyszała to po trzech miesiącach ich regularnych schadzek i nogi zmiękły jej tak, jak tego jednego wrześniowego wieczoru pod Bijou. Była gotowa płakać z radości, czuła się jak prawdziwa księżniczka, która znalazła swojego księcia. A książę kilka tygodni później zniknął na całe cztery miesiące.

To taka normalna przerwa w związku. Bez słowa znikasz na cztery miesiące i potem pojawiasz się znowu, jak gdyby nigdy nic, zapewniasz, że jesteś pewny swoich uczuć jak nigdy wcześniej, przywozisz ze sobą kolejny pierścionek, tym razem taki z ogromnym rubinem. Gdzie byłeś?

— Wiesz księżniczko, branża samochodowa nie zna pojęcia przestoju. Auta w Ghanie sprzedają się jak świeże bułeczki, musiałem wyjechać w interesach. Zobacz, jaki piękny ten pierścionek!

Oj jaki piękny! Pytań brak, sprzedaż samochodów to uniwersalna odpowiedź na wszystko.

— To nie był pierścionek zaręczynowy, ale powiedział, że symbolizuje jego uczucia. Upadł na kolana i wyznał, że traktuje mnie naprawdę poważnie.

Francois miał jednak jasno określoną hierarchię:

  1. Sprzedaż samochodów w Anglii
  2. Sprzedaż samochodów w Ghanie
  3. Sprzedaż samochodów na końcu świata

A potem długo, długo nic i gdzieś pod sprzedażą samochodów na Antarktydzie i Wyspach Cooka — miłość do Kessel. Kessel, którą traktował przecież naprawdę poważnie.

Francois i jego koledzy po fachu poszukujący klientów chętnych na ich samochody.

Francois boi się aparatu

A że miał wady? Każdy ma jakieś wady. I fobie. Francois na ten przykład bał się aparatu fotograficznego. Za każdym razem, gdy jego ukochana chciała mu zrobić zdjęcie, umykał. Jedni boją się pająków, inni wysokości, jeszcze inni małych przestrzeni — największym wrogiem czarującego handlarza był po prostu aparat:

— Opowiadałam o nim znajomym, ale za każdym razem, gdy pytali, jak wygląda, nie mogłam im go pokazać. Ilekroć prosiłam go, żeby zapozował mi do zdjęcia — odmawiał. Akceptowałam to, nie nalegałam, ufałam mu.

Tymczasem Francois za każdym razem przyjeżdżał do niej ukryty za przeciwsłonecznymi okularami i czapką z daszkiem. Czujnie rozglądał się dookoła, pewnie w obawie przed jakimś przyczajonym za rogiem paparazzo, który mógłby sprawnie rozmontować misternie budowaną intrygę. Albo — co gorsza — po prostu zrobić mu zdjęcie. Nic takiego się jednak nie stało, a jedyna niechciana fotografia naszego tajemniczego bohatera została wykonana w momencie, w którym Francois był najbardziej bezbronny.

Kessel w końcu go upolowała. Zakradła się do łazienki, kiedy brał prysznic, zawołała go, a gdy wychylił się zza kotary… cyk! No i już miała jakiś dowód na to, że jej ukochany naprawdę istnieje. Koleżanki wreszcie miały przestać truć i szydzić z wymyślonego Francois.

Gościa, który w dziewiątym miesiącu ich związku stanął nawet na ślubnym kobiercu. Z inną kobietą oczywiście. Matką jego dwójki dzieci. Wtedy fobia zniknęła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. On w pięknym, białym garniturze. Jego świeżo upieczona żona w śnieżnobiałej sukni. Tłum weselnych gości, płaczący rodzice… Wszystko uwiecznione na zdjęciach i nagraniach.

Poznaj moich rodziców

Kessel owych materiałów nie zobaczyła, a przynajmniej nie zobaczyła ich od razu. Gdy jej ukochany wpadł na kolejny dziwny pomysł i znów zachowywał się bardzo tajemniczo, próbowała postawić mu ultimatum. Cała sytuacja znów była jedną z tych naprawdę kuriozalnych — Francois przyszedł do niej i próbował ją przekonać, by za kilka dni poleciała do Paryża, a on będzie tam już na nią czekał. Wrócić też mieli oddzielnie.

— Powiedziałam mu, że mogę to zrobić, ale najpierw ma mnie poznać ze swoimi rodzicami.

Francois na pewno niebiorący ślubu ze swoją wieloletnią narzeczoną i matką jego dwójki dzieci.

Na takie postawienie sprawy Francois też znalazł sposób. W końcu wytrawny handlarz, taki co i łysemu sprzeda grzebień… Opowiedział jej o swojej rodzinie, o ortodoksyjnym islamie, który królował w jego domu, o rodzicach, którzy mogą nie zaakceptować wybranki niebędącej muzułmanką. Dorzucił do tego smutną minę i zbolały ton, a ona znów mu uwierzyła. Czuła co prawda, że coś tu nie gra — powoli zaczynała mieć dosyć tej tajemniczej aury otaczającej jej wybranka. Aż w końcu, jak sama stwierdziła, przestała mieć cierpliwość do kolejnych historii o samochodach, biznesie i pieniądzach wysyłanych mamie. Tak po prostu.

W tym miejscu historia opowiedziana przez Kessel angielskim brukowcom nie jest zbyt wiarygodna. W dodatku sama kochanka przekazywała jej dwie całkiem różne wersje. W pierwszej z nich dziewczyna nie była w stanie wytłumaczyć, dlaczego nagle przestała wierzyć w zapewnienia ukochanego. Dlaczego przez dwa lata łykała jak indor ciepłe kluchy wszystko, co tylko jej powiedział, a tu nagle, bez wyraźnej przyczyny stwierdziła, że wciska jej kit i nie ma zamiaru z nim rozmawiać.

— Zadzwonił, rozmawialiśmy, a ja po prostu się rozłączyłam. Miałam dosyć kłamstw.

W drugim wariancie, chyba nieco bardziej prawdopodobnym, Francois pokłócił się z Kessel podczas jednej z rozmów telefonicznych i już więcej miał się do niej nie odezwać. Kobieta miała bardzo mocno to przeżyć i tęsknić nawet za tajemniczym, ale, jak wierzyła dalej, szczerze jej oddanym mężczyzną.

Wpisz to w Google

Finisz tej opowieści jest już tylko jeden. Około dwóch tygodni od ostatniego kontaktu między kochankami Kessel spotkała się z jedną z koleżanek, której opowiedziała o swoim pełnym niedopowiedzeń związku. Gdy pokazała przyjaciółce zdjęcie handlarza używanymi samochodami o afrykańskich korzeniach, tamta zdębiała.

— Powiedziała mi, że powinnam sprawdzić pewne nazwisko w wyszukiwarce Google. Były tam jego zdjęcia z boiska, nawet z jakimś pucharem. Były też jego fotografie ślubne — dwa tygodnie po weselu dzwonił do mnie i chwalił się sprzedaniem dwóch samochodów Od razu zrozumiałam, po co nosił okulary przeciwsłoneczne, czapkę z daszkiem, dlaczego korzystał z prywatnego numeru telefonu. Nagle to wszystko do mnie dotarło. Może chciał, żebym została jego drugą żoną, nie wiem… Fakt jest taki, że bardzo mnie zranił.

Jedynym dowodem, który Kessel miała na potwierdzenie swojej niesamowitej historii było to zrobione z zaskoczenia zdjęcie, na którym widać złapanego pod prysznicem i ewidentnie zdziwionego ówczesnego piłkarza Manchesteru City. Otoczenie zawodnika zapewnia jednak, że ten nigdy nie był związany z kobietą, nie zna jej, nie wie, kim ona w ogóle jest.

I nie nazywa się Francois, tylko Kolo. Kolo Toure.

CZYTAJ WIĘCEJ PODOBNYCH HISTORII W WESZŁO:

Fot. Kessel Kasuisyo / Newspix /

Cytaty z Kessel Kasuisyo za wywiadem dla Mirror

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

16 komentarzy

Loading...