Nie rozpieścił nas pierwszy mecz 22. kolejki Ekstraklasy. Emocji jak na lekarstwo, składnych akcji też jak na lekarstwo, nie mówiąc już o jakichś efektownych popisach zawodników Piasta i Cracovii. Niby można się było tego spodziewać, w końcu na tradycyjnie fatalnym boisku w Gliwicach spotkały się drużyny będące bliżej dna niż szczytu tabeli, ale mimo wszystko aż taka nędza jest pewnym zaskoczeniem.
Oba zespoły, które spotkały się w piątkowy wieczór na stadionie w Gliwicach, są bardzo blisko siebie w tabeli, ale początek rundy wiosennej miały zupełnie inny. Piast zaczął od bolesnej porażki w derbach z Górnikiem 1:3, a następnie jeszcze bardziej bolesnej porażki z Rakowem Częstochowa. Tam również było 1:3, ale decydujące bramki Medaliki zdobyły dopiero w doliczonym czasie gry drugiej połowy, kiedy wydawało się, że podopieczni Aleksandara Vukovicia wywiozą punkt z bardzo trudnego terenu.
Z kolei Cracovia przystępowała do piątkowego spotkania w całkowicie odmiennym nastroju. W końcu Pasy na starcie rundy wiosennej zaliczyły jedną z najbardziej efektownych wygranych w tym sezonie, pokonując aż 6:0 Radomiaka Radom. Tydzień później nie było już tak kolorowo, ale mogło być gorzej. Krakowianie udali się do Lubina i zupełnie nie potrafili pokazać tego, co w starciu z drużyną Macieja Kędziorka. Wyjątkowo słaby mecz rozegrał Paweł Jaroszyński, który był głównym winowajcą przy bramce Chodyny w końcówce pierwszej połowy. Na szczęście dla Pasów Jani Atanasov wyrównał w drugiej połowie z rzutu karnego.
Piast – Cracovia 0:0. W Gliwicach wciąż czekają na wiosenne zwycięstwo
Reprezentant Macedonii Północnej był też wyróżniającą się postacią meczu w Gliwicach, a o to nie było łatwo. Tym razem bramki nie zdobył, ale był zdecydowanie najbardziej swobodnie poczynającym sobie z piłką zawodnikiem na boisku. To głównie dzięki niemu gra Cracovii była względnie poukładana, choć niewiele z tego wynikało. Pierwsze 20 minut piątkowego spotkania musiało się podobać Jackowi Zielińskiemu, ponieważ jego podopieczni trzymali się planu. Ustawiali się dość dobrze, pozwalali przeciwnikom na bezproduktywne rozgrywanie piłki, jednocześnie blokując wszystkie korytarze, którymi mogliby się oni przedostać w pole karne Madejskiego.
Piast miał ogromny problem, ponieważ całkowicie wyłączone z gry były skrzydła. Ameyaw, jak i Kądzior nie mieli łatwo, bo zostali całkowicie odcięci od podać, nie mieli nawet miejsca na to, żeby wchodzić w pojedynki. Dlatego też gliwiczanie starali się za wszelką cenę pchać środkiem boiska, gdzie Piasecki zawsze był otoczony wianuszkiem zawodników w pasiastych koszulkach. Po raz kolejny już w tym sezonie zupełnie niewidoczny był Jorge Felix. Hiszpan w zasadzie przeszedł obok meczu, miał problemy nawet z porządnym przyjęciem piłki, nie mówiąc już o jakimkolwiek rozegraniu. Kiedy już miał szansę na wyprowadzenie kontrataku, to w kluczowym momencie podawał do przeciwnika lub za linię boczną, byle nie do kolegów z drużyny.
Tak niestety wyglądał cały mecz, ale również po stronie Cracovii. Patrząc na całe spotkanie, Pasy były znacznie konkretniejsze, choć to nie oznacza, że goście potrafili stworzyć jakieś nadmierne zagrożenie pod bramką Szymańskiego.
U nich również szwankowała precyzja, radzili sobie nieźle, ale tylko do tego kluczowego momentu, kiedy trzeba było dokładnie zagrać. Przez to też niewiele okazji do pokazania się mieli Makuch czy Kallman. Ten pierwszy oddał nawet celny strzał, ale całkowicie beznadziejny. Drugi bardzo się starał, jak w każdym meczu wygrywał pojedynki, rozciągał linię obrony przeciwnika, ale na tym kończyły się jego dokonania.
Oprócz Atanasova wyróżniał się jeszcze Kakabadze i to właśnie on miał chyba najlepszą okazję do zdobycia bramki w tym meczu. W 70. minucie dostał dobrą piłkę w pole karne i oddał atomowy strzał w kierunku. Niestety dla swojej drużyny Gruzin uderzył wprost w Szymańskiego, który może i z problemami, ale obronił. Oprócz tego przez całe 90 minut nie mieliśmy stuprocentowych okazji do zdobycia bramki po żadnej ze stron. Wyglądało to naprawdę fatalnie.
Obrazu tego meczu nie odmienili też rezerwowi. Kolejny bezbarwny występ zaliczył Maigaard, o którym przecież było ostatnio głośno. Duńczyk musi jednak jeszcze się przyzwyczaić do polskich realiów, które zdecydowanie nie są kolorowe.
Tak więc byliśmy dziś świadkami tak bezbarwnego meczu, jak tylko się da. Piast i Cracovia po raz drugi w tym sezonie podzieliły się punktami, więc ich sytuacja w tabeli niewiele się zmieni. Mimo wszystko więcej powodów do optymizmu mają Pasy, bo w końcu wciąż pozostają niepokonane w rundzie wiosennej. Z kolei podopieczni Aleksandara Vukovicia wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo. Kontynuują za to piękną tradycję kolekcjonowania remisów.
Czytaj więcej na Weszło:
- Kwekweskiri: Zawiodłem jako ojciec. Incydent alkoholowy zmienił moje życie [WYWIAD]
- „Daj mamie buzi, ostatni raz”. Historia Błaszczykowskiego mocna jak zawsze, dokument „Kuba” – średni
- Testowała go Legia, trafił do Puszczy. Lee Jin-hyun z Korei Południowej spełnia marzenie o Europie
- Widmo straconego sezonu zagląda Legii w oczy
- Testowała go Legia, trafił do Puszczy. Lee Jin-hyun z Korei Południowej spełnia marzenie o Europie
- Flis: Sytuacja jest beznadziejna, ale każdy jeszcze wierzy w utrzymanie
- Janża: Strajkujemy, bo w Górniku źle się dzieje
Fot. Newspix