W środowisku plotkuje się, że Paweł Wojtala jest jednym z głównych kandydatów do stanięcia w szranki z Cezarym Kuleszą w nadchodzących wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jest działaczem młodszej generacji, opozycyjnej wobec pokolenia betonowych stołków i twardej głowy, ale cieszy się przy tym zaskakującym szacunkiem baronów innych wojewódzkich ZPN. W Interii zdradził, że życie zatruwa mu stalker.
Wyznanie Wojtali w Interii jest odważne. Prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej zdradza, że prześladuje go mężczyzna, z którym od siedmiu lat rozwieść próbuje się jego partnerka. 51-letni działacz i były piłkarz wylicza, że stalker:
- wnioskował o przesłuchanie osiemnastoosobowego zarządu PZPN-u i zarządu WZPN-u w sprawie rozwodowej, która nie dotyczyła bezpośrednio Wojtali,
- rozesłał szkalujące Wojtalę materiały o charakterze prywatnym do ponad stu podmiotów piłkarskiej Polski, w tym Zbigniewa Bońka, Cezarego Kuleszy, Legii Warszawa czy Lecha Poznań,
- podsłuchiwał nielegalnie Wojtalę przez kilka lat, a fragmenty stenogramów trafiły do prezydenta Andrzeja Dudy, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, CBA, NIK-u, FIFA i UEFA,
- donosił, że Wojtala ma niby udziały w firmach bukmacherskich – Unibecie, Betssonie czy MyBet, co stałoby w oczywistej sprzeczności z pracą prezesa WZPN-u,
- zgłaszał w sądach i na policji, że Wojtala np. ukradł mu auto, podwędził dokumenty, przejechał samochodem, podrobił podpis na wekslach, pobił wraz z partnerką, a nawet że jest członkiem mafii VAT-owskiej,
- rozrzucił oczerniające Wojtalę ulotki przed kościołem podczas ślubu jego córki.
Pewnie można się śmiać, bo przecież ani Gianni Infantino, ani Boniek, ani Kulesza, ani prezydent Duda nie pogrzebią kariery Wojtali z powodu dyskredytujących go anonimowych lub wyssanych z palca donosów. Prezes WZPN-u mówi jednak w Interii, że to dla niego i jego rodziny niezwykle uciążliwe. Policja i sądy mogą odrzucać kolejne absurdalne zarzuty stalkera, ale w międzyczasie Wojtala ciągle musi się tłumaczyć. Prywatnie i w pracy. Powstają plotki i anegdotki. To tortura.
Tak, stalking to tortura.
Kodeks karny reguluje to w artykule 190a:
§ 1. Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istonie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto, podszywając się pod inna osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej.
§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 następuje na wniosek pokrzywdzonego.
W 2022 roku za stalking skazano łącznie prawie dwa tysiące osób. Onet ustalił niedawno, że na policję sprawy dotyczące uporczywego nękania dwa lata temu złożyło blisko siedem tysięcy osób. Za uporczywe nękanie, którego skutkiem było targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, do więzienia trafiły dwie osoby. Najczęściej to bardzo trudne sprawy. Pełne upokarzających przesłuchań. Ciągnące się latami. Umarzane, wycofane, powtarzające się.
Najlepszym tego przykładem historia stalkerki Roberta Janowskiego. Pewna kobieta przedstawiała się jako fanka prezentera znanego z „Jaka to melodia?”. Wysyłała mu listy miłosne, jeździła na wszystkie jego koncerty i wystawała pod jego domem. Stalkerką stała się, gdy dowiedziała się o istnieniu Moniki Janowskiej, żony Roberta. Dwanaście kolejnych lat życia pary zamieniło się w koszmar. Dziesiątki tysięcy wiadomości, telefonów, domofonów. Nachodzenie, podglądanie, napaści, groźby, włamania. Noże. Rozbite butelki. Oglądanie się za siebie. Strach przed „tym” spojrzeniem. Nie pomagała policja. Ręce rozkładali prawnicy i prokuratorzy. Zawodziły sądy. Zadziałało opublikowanie wizerunku stalkerki na Facebooku. Kobieta, prywatnie matka dwójki dzieci, w końcu została zatrzymana.
Wcale nie tak dawno mieszkańcy bloku we Wrześni zaczęli nagrywać człowieka, który permanentnie stawał przed ich drzwiami w masce Jasona Voorheesa z „Piątku trzynastego”. Krótkie filmiki, na których facet ma przy sobie młotek albo pałkę, wrzucali na Youtube. Daniel P. nie miał żadnego motywu i nie przyznawał się do winy.
Nie ma reguły.
W 2023 roku Janusz Schwertner opisywał w tekście „Odór” na Onecie, jak w socjopatycznego stalkera przemienił się Paweł Siennicki, wieloletni redaktor naczelny dziennika „Polska the Times”, a następnie zastępca prezesa zarządu Polskich Portów Lotniczych S.A. Wydawałoby się, że poważny człowiek, a zachowywał się jak zwykłe bydlę – matkę własnego dziecka szantażował jej nagimi zdjęciami, nękał wyzwiskami, próbował skompromitować w oczach rodziny, przyjaciół, znajomych, współpracowników, sąsiadów, obcych. Doszło nawet do tego, że Siennicki chciał… zabić aktora i przyjaciela kobiety, Andrzeja Chyrę.
W 2017 roku Fabio Quagliarella rozkleił się przed kamerami. Przez lata włodarze klubów Serie A, w których grał, otrzymywali donosy, że ich piłkarz to pedofil, kokainista i człowiek powiązani mafią. Sam Włoch codziennie dostawał pogróżki. Zdjęcie własnej twarzy umieszczone w trumnie. Albo ostrzeżenie: w twoim domu jest bomba. Sprawą zajął się policjant Raffaele Piccolo. Przekonywał Quagliarellę, że prowadzi śledztwo. Zbliżył się do ojca piłkarza Vittorio. Pojawiał się na meczach. Nazywali go „przyjacielem rodziny”. Piccolo mówił, że zbliża się do rozwikłania tajemnicy i odkrycia tożsamości stalkera. Quagliarella usłyszał, ze policjant sam stał się ofiarą tego samego prześladowcy. Poprosił „przyjaciela” o możliwość porównania SMS-ów. Piccolo wymówił się, SMS-y skasował. Quagliarella wynajął prywatnego detektywa. Ten zaś przyłapał Piccolo na… byciu stalkerem piłkarza. Okazało się, że była to paskudna intryga. Były policjant pozorował prowadzenia śledztwa, żeby kasować dowody na własne przestępstwo.
Stalkera ma też olimpijka Ewa Swoboda. To Sebastian Urbaniak, młody polski lekkoatleta, który w Wirtualnej Polsce publicznie przyznawał się do obsesji na punkcie biegaczki. Ostatnio podczas Halowych Mistrzostw Polski w lekkoatletyce w Toruniu został nareszcie zatrzymany przez służby, ponieważ utrudniał Swobodzie start w zawodach. Wdał się w bójkę z ochroną. To nie pierwszy jego numer, grozi mu kilka lat pozbawienia wolności.
W sporcie to zresztą częste. W dalszej lub bliższej przeszłości o problemach z prześladowcami opowiadali piłkarz i trener Jon Dahl Tomasson, tenisistka Emma Raducanu, gimnastyczka Shannon Miller czy Justyna Kowalczyk. Ta ostatnia w „Gazecie Wyborczej” chyba najlepiej opisywała torturę stalkingu: – Wyobraź sobie, że ktoś za tobą wszędzie jeździ. Nie, nie robi ci nic złego. Nie grozi. Po prostu jest. Widzisz go w hotelach, w których się meldujesz. Widzisz go, gdy jesteś w pracy. Zaczepia twoich współpracowników. Karmi twojego psa. Twoim rodzicom tłumaczy, jak dobrym jest materiałem na męża…
Dlatego współczujemy Pawłowi Wojtali. I gratulujemy odwagi. Na szczęście, tak to często działa, że publiczne wyznanie o problemach ze stalkerem przyspiesza proces rozwiązania sprawy. Oby tak było i tym razem.
Czytaj więcej na Weszło:
- Jest wyrok dla Daniego Alvesa! Brazylijczyk skazany za gwałt
- Stadion obiecany [REPORTAŻ]
- Trela: Spłycona dyskusja. Czy środek ataku to główny problem ofensywy Rakowa?
- Zieliński trafi do topowego klubu. Mało jest tak zorganizowanych ekip jak Inter
- Dyrektor sportowy Sturmu: Raków pytał, jak ściągać dobrych napastników [WYWIAD]
- Legia Warszawa skazana na Kacpra Tobiasza
Fot. Newspix