Można odpaść z pucharów, polskie kluby są w tym przecież biegłe, ale rany boskie… Łapiąc w cymbał sześć bramek w dwumeczu, w tym pięć w pierwszych połowach? I to nie od kogoś z lig TOP5, nie TOP10, tylko od Molde z Norwegii? Znajcie umiar, ludzie, przecież to jest absolutny wstyd.
Pytaliśmy tydzień temu, czy nie łatwiej byłoby z bramkarzem i obroną. Trudno udzielić tutaj innej odpowiedzi niż twierdząca, a jednak z uporem maniaka Legia ładuje do składu Tobiasza. Nie za bardzo potrafił bronić tydzień temu, miesiąc temu, pół roku temu, to nie objawił się Buffonem i dzisiaj.
Naprawdę – żadna to sensacja.
Natomiast już nie ma co znęcać się nad tym chłopakiem, gdyż sam się do bramki nie wstawia. Tylko w klubie wymyślono, że na nim zarobią. Niech więc gra, promuje się i do Legii, w końcu znanej z wypuszczaniem dobrych i niezłych bramkarzy, wpłynie porządna oferta.
Niestety: po takich popisach Tobiasz nie jest wart kilka milionów euro, tylko kilka milionów złotych. Starych złotych.
Chytry traci dwa razy. Mogły być pieniądze za dalszą grę w pucharach, choć niekoniecznie za promocję golkipera, bo Hładun ma 28 lat, a tak nie będzie pieniędzy ani za kolejne fazy Ligi Konferencji, ani za bramkarza. Chyba że faktycznie Tobiasz się odbuduje, ale na razie nie może się nawet zbudować.
Ktoś powie – nawet z lepszym bramkarzem nic by z tego nie było. Może i by nie było, ale chyba lepiej spróbować niż wiedzieć, że nie będzie.
Niemniej faktycznie trudno uwierzyć, jaką bandę zmontował Jacek Zieliński w tyłach. Co jeden to gorszy i bardziej elektryczny. Ta obrona nie potrafi się ustawić, nie potrafi zaasekurować, zablokować jakiegoś strzału, generalnie: jakkolwiek pomóc bramkarzowi, który pomocy potrzebuje. Dzisiaj leci pierwsza piłka, całkiem prosta, ale Pankov zamiast ją wybić, to właściwie podaje przeciwnikowi i mecz nabiera zupełnie innego charakteru.
Obok ma Kapuadiego, który zawalił pierwsze spotkanie. Na ławce siedzi Burch, na którego za mocna jest Puszcza Niepołomice. 36-letni Jędrzejczyk. Ribeiro, który w poważnym zespole byłby co najwyżej uzupełnieniem.
Nie wysłalibyśmy ich na obronę młodszego brata, któremu dokuczają w przedszkolu. A Legia wysłała ich do Europy.
Wcześniej tej rozrywkowej ekipie ratowała dupę ofensywa, ale niestety: i ona od dłuższego czasu nie dojeżdża. Dziś Pekhart nie jest w stanie strzelić gola z trzech metrów na pustą bramkę, więc jak nie strzela już Czech, to naprawdę trudno powiedzieć kto miałby, bo chyba nie Rosołek.
Zresztą więcej o napastnikach pisaliśmy dziś rano, nie ma co się powtarzać.
Na końcu mamy trenera, który – zdaje się – nie przygotował żadnego sensownego planu na ten dwumecz. Molde rzuca się na Legię w pierwszym meczu – Legia zdziwiona. Rzuca w drugim – Legia zdziwiona. Ile potrzeba spotkań, by zrozumieć, że Norwegowie tak grają, zdając sobie sprawę, że w obliczu braku rytmu meczowego, im dalej w las, tym w ich przypadku będzie gorzej?
Przecież trzeba to na spokojnie mądrze przeczekać i potem zaatakować. Coś jak Lech rok temu (czyli nawet van den Brom od grilla to ogarnął).
Jedno się Runjaiciowi udało – przyznał, że drużyna nie trenowała rzutów karnych, bo ich nie będzie. Faktycznie: nie było.
Wielka lekcja dla Legii, choć na poziomie abecadła. Przyda się bramkarz, przyda się obrona, a jak sprzedajesz zawodników z pierwszego składu, to musisz ich zastąpić, w przeciwnym razie będziesz słabszy.
Rachunek za tę szkołę to 2:6 w dwumeczu, 0:3 u siebie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Stadion obiecany [REPORTAŻ]
- Trela: Spłycona dyskusja. Czy środek ataku to główny problem ofensywy Rakowa?
- Zieliński trafi do topowego klubu. Mało jest tak zorganizowanych ekip jak Inter
- Dyrektor sportowy Sturmu: Raków pytał, jak ściągać dobrych napastników [WYWIAD]
- Legia Warszawa skazana na Kacpra Tobiasza
Fot. FotoPyk