Jedni podpisują wysokie kontrakty, mają swój ładny stadion, lecą do Turcji, by jak najlepiej przygotować się do rundy wiosennej, uciekając od polskiej zimy. Drudzy podpisują niskie umowy, nie mogą grać na swoim obiekcie, bo nie spełnia ekstraklasowych norm, o zagranicznym obozie można zapomnieć, gdyż nie ma na niego kasy, trzeba pykać w Skierniewicach. A potem jedni z drugimi grają mecz i jest remis.
Co więcej, jest to drugi podział punktów, przecież Legia nie potrafiła też pokonać Puszczy w Krakowie. Zatem dwumecz między europejską drużyną a beniaminkiem pozostaje bez rozstrzygnięcia – nie wiadomo, kto jest lepszy. Bliższa sukcesu była ekipa Tułacza, ponieważ gospodarze wyrównali w samej końcówce, ale trudno, musi obejść się smakiem…
Jest tylko na równi z Legią.
Legia Warszawa – Puszcza Niepołomice 1:1. Faworyt znów się wykłada
Nie no, ludzie. Przecież to jest kompromitacja. Legia na Puszczy robi dwa punkty. To z kim ona chce wygrywać?
Patrzy się w tabelę meczów wyjazdowych (beniaminek zawsze jest w delegacji, ale już trzymajmy się standardowej nomenklatury). Na dziesięć wyjazdów siedem razy dostaje w pędzel, wygrywa tylko z Wartą (która też nie gra u siebie), remisuje z Radomiakiem i Legią właśnie. Radzi sobie Stal, Korona wrzuca piątkę, Jagiellonia czwórkę, a Wojskowi do końca drżą o to, czy w ogóle zremisują.
Nie ma żadnych usprawiedliwień, absolutnie. Nikogo w Warszawie nie powinien interesować wcześniejszy czy późniejszy mecz z Molde, dobra dyspozycja Zycha albo cokolwiek innego. Legia ma obowiązek wygrać spotkanie z Puszczą u siebie i tyle. Remis to całkowity wstyd.
Ktoś powie, że stołeczni cisnęli i bywa, zdarzają się takie wpadki, ale nie, bez przesady – owszem, Zych bronił dobrze, jak wtedy, gdy wyjął sam na sam Wszołkowi lub próbę Augustyniaka, natomiast czy naprawdę mówimy o jakiejś kanonadzie? Oczywiście, że nie. Jedyna kanonada, jaka miała miejsce, to rzutów rożnych, gdyż Legia wykonała ich dziewiętnaście. Ale niewiele z nich wynikało, ba, raz kontra Puszczy, takie to były misternie tkane zagadki logiczne dla przeciwnika.
Puszcza zaimponowała
Beniaminek bronił się czasem szczęśliwie, ale też w dużej mierze mądrze. Nie pozwalał Legii na patelnię za patelnią. Ona wrzucała jak opętana, zamykała Puszczę we własnym polu karnym, natomiast na tym się kończyło. Potem było albo wybicie któregoś z obrońców, albo chwyt Zycha. Gdyby ekipa Runjaicia była podrywaczem na dyskotece, to cały wieczór obtańcowywałaby dziewczynę, ale na końcu wracałaby do domu nawet bez numeru.
Przecież nie będziemy fetować tego, że w końcu wcisnął Rosołek i uratował gospodarzy od hańby. Zmęczona Puszcza nie dała rady, udało się, brawo. Ale to powinien być gol na 3:0, przecież taka jest skala różnicy w budżetach i – podobno – umiejętnościach. Podobno, bo my do swojej drużyny bierzemy pracowitego, kumatego, wygrywającego główki Zapolnika, a nie Kramera, który w polu karnym wyglądał dziś tak, jakby pierwszy raz grał w piłkę nożną.
„I teraz ja mam kopnąć gdzie, do tego prostokąta? A mogę rzucać, czy nogami tylko?”.
Podkreślamy, że dla Legii to jest wstyd, ale należy też chwalić Puszczę, który po raz kolejny pokazała, że nawet jeśli masz skromne możliwości, to przy odpowiednim planie, taktyce, wysokim poziomie rzetelności, możesz w tej lidze dużo. Na przykład tak rozklepać wielokrotnego mistrza Polski, że ładujesz bramkę właściwie na pustaka.
Ha, ile takich akcji zrobiła Legia? Żadnej. To Puszcza wypracowała sobie sytuację, kiedy wystarczyło tylko dołożyć szuflę, a gospodarze cisnęli typowo na chaos i standardowe „no weź, Josue, wymyśl coś”.
Niestety – Kramera nie obsłużyłby Pirlo, Portugalczyk nie wszystko zrobi sam, wsparcie Morishity to też trochę mało (bo ich jest dwóch, a tamtych jedenastu). Legia bardzo dzisiaj chciała wygrać samą swoją marką, oczekując, że skoro jest Legią, to Puszcza odda trzy punkty i nie będzie protestować.
Cóż, tak to nie działa. Śląsk przegrywa, Jagiellonia przegrywa, a Legia remisuje z Puszczą u siebie. Jeśli w ten sposób chce gonić mistrzostwo, to na Starówce można spokojnie zorganizować jakiś koncert w maju, gdyż żadnej fety nie będzie.
Więcej o Ekstraklasie: