Kiedy naprzeciwko siebie stają dwaj najlepsi napastnicy trwającego sezonu Ekstraklasy, wiedz, że zdarzy się coś niesamowitego. Taaak, ten mecz był przez długi czas naprawdę niesamowity – niesamowicie nudny, niesamowicie bezbarwny i… chyba już napisaliśmy, że był nudny, nie? Na szczęście taki stan rzeczy utrzymywał się tylko do przerwy. Po zmianie stron oglądaliśmy już niezbyt zgrabną pogoń Śląska za sprytną i nieustępliwą Stalą.
Pierwsza połowa z tych, które mogą sprawić, że w piątkowy wieczór poczujecie się jak w poniedziałek rano. Ospali, wygnieceni. Zawiedzeni. Jeśli to ma być ten Superpiątek, to strach myśleć jak wygląda Okejpiątek albo, o zgrozo, Średnipiątek!? Takie połowy się zdarzają, ale wszyscy chcielibyśmy, by zdarzały się jak najrzadziej. A jeśli już muszą, to niech chociaż, tak jak dziś, będą zapowiedzią solidnej porcji emocji po zmianie stron.
Mecz jednej bramki, ale nie do jednej bramki
Stal była dziś nastawiona na brzydkie granie i nawet nie próbowała tego kryć. Śląsk to zresztą ostatnia drużyna w Ekstraklasie, która mogłaby mieć pretensje do swoich rywali za ich do przesadnie pragmatyczną grę. Mielczanie oddali piłkę gospodarzom, a ci nie do końca wiedzieli, jak zrobić z niej użytek. Albo nie chcieli zrobić z niej użytku? Cholera wie, pierwsza połowa była w wykonaniu podopiecznych Jacka Magiery po prostu słaba.
Z marazmu wyrwał gospodarzy dopiero zaskakujący gol Ilii Szkurina, który wespół z Krystianem Getingerem wprawił w osłupienie całą drużynę Śląska po ciekawie rozegranym rzucie wolnym. Kamil Kiereś ćwiczy ze swoją drużyną kilka wariantów rozegrania stałych fragmentów i dziś praca na treningach przełożyła się na komplet punktów.
Najlepsza obrona w Ekstraklasie dała się dziś nieźle wymanewrować:
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1758589053383876813
Krystian Getinger: – Jeden dzień w tygodniu poświęcamy na stałe fragmenty w ofensywie. To było ćwiczone. Fajnie, że to się udało. Wyszło dokładnie tak, jak na treningu.
Kochalski jak ściana, a bramka jak zaczarowana
Żeby nie było, Śląsk po przerwie naprawdę przejął inicjatywę. Naciskał, napierał, próbował trafić do bramki… ale na drodze w większości akcji stawał gospodarzom grający dziś doskonale Mateusz Kochalski. Exposito z rzutu wolnego? Dla Kochalskiego to żaden problem. Wyłapane kilka czy nawet kilkanaście dośrodkowań? Dla Kochalskiego to łatwizna. Uderzenie Schwarza z szesnastego metra? Dla Kochalskiego to bułka z masłem. Nawet w jedynej sensownej akcji Śląska z pierwszej połowy bramkarz Stali popisał się dwiema fantastycznymi interwencjami zatrzymując strzały z bliskiej odległości. Nie ma wielkiej przesady w tym, że dzisiejszy mecz po prostu należał do bramkarza gości.
Oczywiście – pomagali mu koledzy i dobrze dobrana na ten mecz taktyka. Oprócz Kochalskiego triumfowali dziś wszyscy pozostali piłkarze ekipy gości i przede wszystkim trener Kamil Kiereś, który przygotował swoją drużynę do wykorzystania tej jednej, jedynej okazji. Uśmiech szkoleniowca mielczan był wart tych męczarni w pierwszej połowie i jest jak najbardziej adekwatny do podziwu, który się za nim kryje. Ów podziw musi w nas budzić konsekwencja, z jaką Stal wytrącała dziś wszystkie atuty z rąk Jacka Magiery. Kawał solidnego występu, którym goście zasłużyli na komplet punktów.
Kryzys Śląska? Chyba za wcześnie, by ferować tak jednoznaczne wyroki, ale wrocławianie i tak mają nad czym myśleć.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Duży progres Radomiaka – 30 minut dłużej grał w jedenastu i przegrał 0:4, a nie 0:6
- Radomiak sprawdzał, czy warto cały mecz grać w dziesięciu. Rezultat badań: nie, nie warto
- Oshima: Pracowałem jako barman. Myślałem, że z piłki nic już nie będzie
Fot. Newspix