Reklama

A nie łatwiej byłoby z obroną i bramkarzem?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

15 lutego 2024, 21:21 • 4 min czytania 65 komentarzy

Legia mimo katastrofalnej pierwszej połowy wciąż jest w grze o kolejną rundę Ligi Konferencji, bo jednobramkowa wygrana daje dogrywkę, a dwubramkowa już awans. Ekipa Runjaicia po raz kolejny pokazała, że w strzelaniu goli jest biegła, potrafi dać show i po prostu jej mecze – szczególnie w Europie – ogląda się z dużym zainteresowaniem. Niestety znów można zadać pytanie: a nie łatwiej byłoby z obroną i bramkarzem?

A nie łatwiej byłoby z obroną i bramkarzem?

W lidze jeszcze jakoś to wygląda, ale wciąż mniej bramek przyjęły ekipy Śląska (to niedziwne), Piasta, Korony czy Górnika (to dziwne). W Europie cztery bramki załadowały Ordabasy, Midtjylland, Aston Villa, pięć Austria Wiedeń. Jakkolwiek spojrzeć – defensywa Legii nie jest monolitem, delikatnie mówiąc, o czym trąbiono od zeszłorocznego lata.

Dziś patrzyło się na takiego Kapuadiego i można się było zastanawiać – skąd ten facet wziął się w ogóle na tym na boisku. Dlaczego IKEA wypuściła go do sąsiadów z Norwegii, przecież powinien robić u nich za wielką szafę. Ale bez kółek. Z taką gracją się poruszał – przy pierwszym golu spóźniony, przy trzecim tak minięty, że naprawdę widziano meble, które reagują sensowniej.

Molde przed przerwą mogło się czuć jak w Disneylandzie, kiedy rodzice mówią: dzieci, macie nieograniczony czas i budżet. Gospodarze mogli zrobić wszystko. Przejechać się kolejką, zjeść watę cukrową, zamówić popcorn. No i walnąć trzy sztuki. To z pewnością nie było wymagające przy tak biernej postawie obrony Legii – prawdę mówiąc, gdyby wystawić na Wojskowych taką Stal Mielec, wynik mógłby być podobny. Zresztą jesienią przecież był, bo zespół Kieresia przyjechał na Łazienkowską i również się zabawił, strzelając trzy gole.

Jeszcze bywa tak, że masz fatalną obronę, ale ratuje cię bramkarz. My, kibice polskiej piłki, znamy ten temat, choćby z dużych turniejów Artura Boruca, który wyglądał jak opiekun grupy wyrównawczej. Niestety Tobiasz to nie Boruc, tylko gość, który sam potrzebuje opiekuna.

Reklama

Stoi w tej bramce głównie dlatego, bo Legia chciałaby go drogo sprzedać, ale na razie drogo ją kosztuje jego obecność na boisku. Jeśli broni dobrze, to głównie przy okazji serii jedenastek – czy to z Rakowem w finale Pucharu Polski, czy to z Midtjylland. Niestety konkursy rzutów karnych nie odbywają się co mecz, dzisiaj one były wykluczone, zatem sensowność obecności Tobiasza między słupkami ograniczona jest właściwie do zera.

Gdyby to była inna dyscyplina sportu, gdzie zmiany są lotne i przy okazji karnego Tobiasz może wejść… Ale cóż, nie jest. Trzeba bronić przeważnie całe spotkanie.

A Tobiasz nie broni. Bramkę na 0:2 zawalił kompletnie, bo jak już musiał wypluwać piłkę, to miał masę miejsca po lewej stronie, tymczasem złośliwie sparował ją na prawą, gdzie czekał rywal. Ponadto prawdę mówiąc, łatwo sobie wyobrazić, że bramkę na 0:3 lepszy golkiper też broni – rzucać się na kanapę może ktoś zmęczony po kilku godzinach pracy, a nie zawodowy sportowiec. 0:1? Też nie pomógł, ot, stał i patrzył, pachołek byłby równie pomocny, ale dobra, odpuśćmy mu akurat ten temat.

Niemniej Tobiasz żadną ostoją, gwarancją w bramce Legii nie jest. Co ma obronić, to przeważnie obroni, ale czasem zdarzy mu się mecz, że jednak i to go przerośnie, a coś ekstra – rzadko, oj rzadko. Nawet najlepsze drużyny potrzebują w klatce gościa, który potrafi pomóc w cholernie trudnym momencie. Taki Real bez Courtois miałby z jedną Ligę Mistrzów mniej, więc co dopiero mówić o Legii z jej obroną? Oczywiste, że potrzebuje fachowca. A ma młodego, dopiero przyuczającego się do zawodu zawodnika, jeszcze takiego, który nie przejawia jakiegoś wielkiego talentu.

Może się rozwinie, może się nie rozwinie, jakie to ma teraz znaczenie? Legia strzela dwa gole na wyjeździe, a i tak przegrywa. Z poważnym bramkarzem mogłaby w Norwegii wygrać 2:1. Tymczasem musi się martwić, by straty odrabiać.

A Tobiasz prosić Josue czy innego Kapustkę: proszę, panowie, wymyślcie coś, żebyśmy poszli dalej. Jak ten najgorszy student w pracy grupowej, który tylko podpisuje się pod pracą, a i tak upieprza ją ketchupem.

Reklama

Czytaj więcej o Norwegii:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Liga Konferencji

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

65 komentarzy

Loading...