Czy czuje się wypalony po mundialu w Katarze? Czy jest skonfliktowany z Robertem Lewandowskim? Czy uważa się za pokrzywdzonego przez brak możliwości oficjalnego pożegnania z reprezentacją Polski? Czy chciałby pójść drogą Łukasza Piszczka w LKS-ie Goczałkowice-Zdrój czy Lukasa Podolskiego w Górniku Zabrze i zaangażować się w GKS Jastrzębie-Zdrój? Jak to możliwe, że przez większość kariery czuł się skreślany i krytykowany przez środowisko w Polsce? Na stadionie Cracovii złapaliśmy na rozmówkę Kamila Glika. Zapraszamy.
Czujesz się wypalony?
Wypalony?
Tak.
Zupełnie nie, mam w sobie ogień.
Po mundialu w Katarze nie zaczęło trochę brakować ambicji?
Gdyby zaczęło mi brakować ambicji, na pewno nie wróciłbym do Polski i nie podpisał kontraktu z Cracovią.
Robert Lewandowski mówił ostatnio w FootTrucku, że w 2023 roku stracił żar.
Musicie zrozumieć, że gdybym tylko poczuł, że nie chce mi się grać w piłkę, to w piłkę po prostu bym nie grał. Ambicji nigdy mi nie brakowało, wciąż mi nie brakuje i nie zabraknie.
A nie myślałeś, żeby pójść drogą Łukasza Piszczka, który poświęcił się budowie LKS-u Goczałkowice-Zdrój? Kiedyś mówiłeś, że karierę skończysz w GKS-ie Jastrzębie-Zdrój, na którego meczach bywasz.
To jeszcze nie ten czas, czuję się na siłach, żeby grać w piłkę na wysokim poziomie w Ekstraklasie. GKS Jastrzębie-Zdrój to jednak wciąż aktualny temat. Tam będę chciał zakończyć karierę, nic się nie zmieniło.
Nawet jak GKS nadal będzie w II czy III lidze?
Bez różnicy, GKS Jastrzębie Zdrój może być nawet w C-klasie. Za dużo zawdzięczam temu miastu, żeby wybrzydzać. Wcześniej czy później tam wyląduję.
Kręciłoby cię zaangażowanie na skalę Lukasa Podolskiego w Górniku Zabrze? Budowanie struktur i akademii, załatwianie sponsorów i transferów, robota przyszłego właściciela…
Nie wiem, czy by mnie to kręciło, zobaczymy. Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby na ten temat szerzej rozmawiać. Na razie jestem czynnym piłkarzem w Cracovii. I jeszcze przez jakiś czas nim będę. A co przyniesie przyszłość? Przekonamy się.
W lecie plotkowało się, że możesz wylądować w Legii albo Pogoni, ostatecznie stanęło na Cracovii. Nie kusiło, żeby jeszcze pobujać się poza Polską?
Wiele lat spędziłem w zagranicznych ligach. Długo pograłem we Włoszech i Francji, potrzebowałem tego powrotu do Polski. Przede wszystkim ze względów prywatnych, głównie nimi się kierowałem. Do Cracovii przyszedłem dość późno, w pierwszym meczu z Pogonią wystąpiłem dopiero po dziewięciu kolejkach, w międzyczasie wypadły trzy przerwy na kadrę – wrześniowa, październikowa i listopadowa. Jest okej, nie przyszedłem tu odcinać kuponów. Cały czas udowadniam, że mam w sobie ambicję.
Komu udowadniasz?
Przede wszystkim sobie.
171 meczów dla Torino, 167 spotkań dla Monaco, transfer do Ligue 1 za 11 milionów euro po świetnym Euro 2016, półfinał Ligi Mistrzów, występy z Fabinho, Fabregasem, Bernardo Silvą, Falcao czy Mbappe. Wycisnąłeś z kariery maksimum?
Jestem ze swojej kariery dumny. Żadnej podjętej przez siebie decyzji nijak bym nie zmienił. Wydaje mi się, że bardzo dużo zrobiłem dla Torino, dla Monaco, dla reprezentacji Polski, w ogóle dla naszej piłki.
Potrafisz się odcinać czy dochodzą do ciebie negatywne głosy po pierwszej rundzie w barwach Cracovii? Mówiłeś jakiś czas temu, że jesteś na tyle dużą postacią, że krytyka pojawiać się będzie zawsze. I faktycznie się pojawia.
Przez trzy czwarte kariery mnie krytykowaliście. Za występy, za decyzje, za wszystko. Głównie w klubach, w reprezentacji może trochę mniej, ale… nie, w reprezentacji też nierzadko zdarzało mi się od was dostawać.
Przyzwyczaiłem się, tak jest od młodego. Mało kto we mnie wierzył. Na dziesięciu kibiców czy dziennikarzy, może jedna czy dwie osoby dawały mi szansę zaistnienia w dużym futbolu. Uodporniłem się. Czy ktoś mnie chwali, czy gani, obojętne. Nie mam z tym problemu. Niech każdy mówi, co chce. Dla mnie liczy się opinia kolegów z drużyny, trenerów, dyrektorów sportowych czy prezesów, a nie jakieś tam wypowiedzi randomowych ludzi z Twittera. Ważne, że zawsze szedłem swoją drogą.
Masz żal do środowiska?
Nie.
Mówisz, że nie wierzyliśmy.
Bo nie wierzyliście. Cofnęlibyśmy się o osiem czy dziesięć lat, a zobaczylibyście, że większość ludzi twierdziła, że zniknę po wyjeździe z Polski, że Europa mnie wypluje. Wiecie, nie doszacowałem, wtedy to nawet jedenastu na dziesięciu mnie skreślało, a nie ośmiu. Tak było przez całą karierę, ale nie zwątpiłem. Mam w sobie dużo pewności siebie. Znam swoją wartość.
W reprezentacji Polski zagrałeś 103 razy. Ostatni raz z Francją na mundialu w Katarze. Po tym turnieju atmosfera wokół kadry się zepsuła.
W 2023 roku nie było mnie w reprezentacji…
Tak, ale kryzys wizerunkowy zaczął się już w Katarze. Pisaliśmy i mówiliśmy: „Glik się zestarzał i nie dojeżdża”.
Miałem 25 lat i wszyscy mówili, że nie powinienem dostawać powołań do reprezentacji, bo w klubie gram 3-5-2, a w kadrze ustawienie jest 4-4-2. Dużo takich opinii było. Naprawdę, w oczach ludzi nie dojeżdżałem przez trzy czwarte kariery. W Monaco, w Torino nie dojeżdżałem. I co ja mam z tym zrobić? Robię swoje.
Tylko członkowie tej reprezentacji, ci, którzy w niej są i ci, których już nie ma, wiedzą, ile dla tej drużyny zrobiłem. Wiedzą chociażby magazynierzy, z którymi zawsze miałem świetny kontakt. Widzieli, ile zrobiłem dla nich, dla reszty, tego z zewnątrz nie widać. Albo Kuba Kwiatkowski, były rzecznik reprezentacji. Spytajcie go, jak to wyglądało od środka, co dla tego zespołu robiłem, to jest dla mnie wartość. A rzeczy, o których dziennikarze nie wiedzą, nie mają dla mnie aż takiego znaczenia.
Istotne jest, co mówi się o mnie wewnątrz grupy. Wszędzie miałem kapitalne relacje. Z każdym zawodnikiem, z każdym trenerem, z każdym dyrektorem. Nie przez przypadek zostawałem kapitanem we Włoszech czy Francji, a naprawdę nie jest łatwo zostać kapitanem w klubie Serie A czy Ligue 1. To jest dla mnie wyznacznik, czy moja kariera była udana, czy nieudana.
Odnosisz wrażenie, że w reprezentacji Polski skreślono cię bez pożegnania?
To są decyzje prezesa Kuleszy i trenera Probierza. Nigdy z nimi o tym nie rozmawiałem. To nie pytania do mnie.
Chciałbyś pożegnania z kadrą?
Zawsze gram w otwarte karty, ale to kwestia dla władz PZPN-u. Na pewno dużo dla tej reprezentacji zrobiłem, poświęciłem dużo zdrowia, często przyjeżdżałem jako pierwszy i wyjeżdżałem jako ostatni. Nie odpuszczałem treningów, meczów, zgrupowań, byłem na każde wezwanie. Najważniejsze jest, co siedzi w środku mnie. A czyjeś opinie, prezesa czy kogokolwiek, ich decyzja, czy będą chcieli do mnie zadzwonić. Mają do mnie numer telefonu.
PZPN nie zorganizował ci pożegnania z reprezentacją Polski, bo jesteś skonfliktowany z Robertem Lewandowskim?
Nie.
Nie wiem, przecież nie wysyłam powołań. Jeszcze rok temu byłem powoływany, pojechałem na mundial. Nie sądzę, żeby to miało jakikolwiek wpływ.
Ale jest ten spór z Lewandowskim czy tego sporu z Lewandowskim nie ma?
Nic nie mówię. Komentuję tylko, dlaczego nie jestem powoływany, decyzję podejmuje selekcjoner Probierz.
ROZMAWIALI JAN MAZUREK I PIOTR RZEPECKI
Czytaj więcej o Cracovii:
- Budziński: Otaczała mnie zła aura. Robiłem liczby, a nie miałem ofert
- Kallman: Gdybym nie hamował się na siłowni, byłbym wielki jak szafa
- Portret piłkarza świadomego. Patryk Sokołowski o Legii, rozwoju i inwestycjach
Fot. Newspix