Rafał Gikiewicz rozwiązał kontrakt z Ankaragucu. Jeszcze pół roku temu przychodził do Turcji z myślą o regularnej grze, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. 36-latek rozegrał tylko 7 na 26 możliwych spotkań. Wiemy dlaczego.
Jak usłyszeliśmy z otoczenia zawodnika, jednym z problemów okazał się limit obcokrajowców. W meczach Ankaragucu dochodziło do dziwnych sytuacji, gdy np. turecki bramkarz łapał kontuzję, ale nie miał zastępować go Gikiewicz, drugi w hierarchi, a początkowo pierwszy golkiper, tylko trzeci, nieopierzony Turek. Co ciekawe, w takich sytuacjach premię za występ i tak dostawał Gikiewicz, natomiast jego kolega z ławki rezerwowych mógł liczyć na mniejszą, nawet jeśli to on wszedł na boisko.
Limit obcokrajowców, duży kontrakt, operacja… Rafał Gikiewicz odchodzi z Ankaragucu
Gikiewicz dostał w Ankaragucu bardzo atrakcyjny kontrakt, a samą Turcję bardzo polubił. Klub ściągał go z myślą o obstawieniu bramki na cały sezon, w końcu ściągał fachowca z Bundesligi, ale z każdym kolejnym miesiącem było coraz więcej sygnałów, że Turkom ta umowa ciąży, nawet jeśli do Polaka nie można było mieć żadnego zarzutu.
Inna sprawa jest taka, że – jak usłyszeliśmy – Gikiewicz tuż po transferze do Turcji miał pecha. Dwa dni po podpisaniu kontraktu okazało się, że ma kamień w nerce i musiał przejść operację. Ale zamiast leżeć w szpitalu przez kilka dni, przedwcześnie wrócił do treningów, będąc w średniej dyspozycji zdrowotnej.
36-latek jeszcze z nikim się nie dogadał, a kierunek polski…
Kontrakt Polaka miał przedłużyć się po rozegraniu 23 meczów, ale w styczniu było już wiadomo, że do tego nie dojdzie. Najprawdopodobniej Turcy powzięli się na inwestycję, której nie chcieli na dłuższą metę utrzymywać. Tym bardziej że umowa Rafała Gikiewicza po automatycznym przedłużeniu w drugim sezonie miała być wyższa. A że runda wiosenna w takim wypadku zapowiadała się na ostatnią dla 36-latka w Ankarze, dla obu stron najlepsze okazało się rozstanie.
Były już bramkarz Ankaragucu trenuje, nie ma urazu i będzie szukał nowego klubu. Jak usłyszeliśmy, nie ma jeszcze dogadanego nowego miejsca pracy, a powrót do Polski na pewno by rozważył.
WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:
- “Twoje nazwisko brzmi znajomo!”, czyli polskie ślady na zimowym obozie w Turcji
- Sztylka: Moje zwolnienie ze Śląska? Zero klasy i profesjonalizmu [WYWIAD]
- Kapuadi: Chcieli mnie złamać, ale nie złamali. Profesjonalizm mam w DNA [WYWIAD]
- Hofmayster: Mój pradziadek zbudował moje miasto, a dziadek przeżył Holokaust [WYWIAD]
- Miłość do Szymańskiego i barwy Stambułu. Z wizytą na Basaksehir – Fenerbahce [REPORTAŻ]
- Durmisi: Na boisku modliłeś się, żeby Messi cię nie zabił [WYWIAD]
Fot. Newspix