Reklama

Narodziny gwiazdy! Conor Bradley poprowadził Liverpool do triumfu nad Chelsea

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

31 stycznia 2024, 23:26 • 4 min czytania 5 komentarzy

Choć Darwin Nunez próbował przyćmić wszystkich i wszystko, to głównie ze względu na swoją nieskuteczność musiał zejść z piedestału w starciu z Chelsea na rzecz Conora Bradleya. Ten 20-letni prawy obrońca zaliczył kolejne świetne spotkanie w Liverpoolu, który pokonał The Blues 4:1.

Narodziny gwiazdy! Conor Bradley poprowadził Liverpool do triumfu nad Chelsea

Mija już tydzień, odkąd Juergen Klopp ogłosił, że po zakończeniu sezonu odchodzi z Liverpoolu. Podjęcie tej decyzji kosztowało Niemca wiele, ale jak na razie ma same powody do radości. W pierwszym spotkaniu po tej informacji The Reds zwyciężyli 5:2 nad Norwich, awansując do 1/8 finału Pucharu Anglii. W drugim starciu zaprezentowali się równie efektownie. Show w meczu z Chelsea próbował skraść Darwin Nunez.

Przeładowany Nunez

Urugwajczyk, z którego szydzono, że to przez jego słabą postawę Klopp zdecydował się opuścić Liverpool, był niebywale naładowany pozytywną energią na Anfield. Szukał sobie miejsca w ataku, na skrzydłach, schodził po piłkę do środka, ale przede wszystkim oddawał strzały z każdej pozycji. W samej pierwszej połowie wykonał siedem uderzeń, w całym meczu jedenaście. Dwa razy obił słupek, tyle samo poprzeczkę. Próbował trafić do siatki The Blues z woleja, zmarnował również karnego. Było w jego grze widać dużo energii i chęci, ale niewiele efektywności. Tę zagwarantował natomiast Diogo Jota.

Reklama

Portugalczyk przebił się szalonym rajdem przez linię obrony Chelsea, a akcję zakończył pewnym płaskim strzałem obok interweniującego Djordje Petrovicia. Jota potwierdził tym samym swoją wysoką skuteczność. I nie chodzi tu jedynie o bramki, których zdobył już trzynaście w tym sezonie, ale również o konwersję strzałów do trafień. Średnio co czwarte uderzenie w Premier League kończy się golem 27-latka. Nunez mógłby się od niego tylko uczyć, bo nie dość, że Portugalczyk jest już skuteczniejszy, jeśli chodzi o liczbę trafień, to nie potrzebuje również dziesięciu prób, by pokonać golkipera rywali.

Bohaterem Liverpoolu nie był jednak ani Nunez, ani Jota, tylko Conor Bradley, który asystował przy trafieniu Portugalczyka.

Rozwiązania, nie problemy

Nawet dla fanów angielskiego futbolu Bradley to wciąż anonimowe nazwisko. Irlandczyk z Północy wskoczył niespodziewanie do składu Liverpoolu z powodu problemów kadrowych na bokach obrony. Do zdrowia wracają dopiero Trent Alexander-Arnold i Andy Robertson. Z urazami zmagają się natomiast Konstantinos Tsimikas i Stefan Bajcetic. Przy takim wysypie kontuzji Klopp został zmuszony do stawiania na lewej stronie defensywy na Joe Gomeza, a po prawej na wspomnianego Bradleya. Niemiec wyszedł z założenia, że nie ma problemów, są tylko szanse i rozwiązania – niczym w korporacyjnej nowomowie – i okazało się, że obaj świetnie sobie radzą. A 20-latek wyrasta na kolejny wielki talent szkółki The Reds.

Wliczając mecz z Chelsea, Bradley zaliczył już pięć asyst w dziewięciu meczach. Oprócz tego grał bardzo odpowiedzialnie w defensywie. Zamknął prawą stronę przed starymi ligowymi wygami Raheemem Sterlingiem i Benem Chilwellem. Radził sobie na tyle dobrze, że ten drugi usiadł na ławce już w przerwie, podobnie jak Noni Madueke, który również nieskutecznie szukał sobie miejsca na skrzydle, zmieniając się stronami ze Sterlingiem. Bradley napędzał również wiele ataków, a jego akcja bramkowa to już prawdziwy popis i pełna prezencja umiejętności motorycznych 20-latka.

Zauważając, że Luis Diaz przechwycił piłkę na środku boiska, pognał do kontrataku. Miał przed sobą dobre 50 metrów wolnej przestrzeni. W tempo pokazał się Kolumbijczykowi, otrzymał prostopadłe podanie, wpadł w pole karne i precyzyjnym uderzeniem w długi róg bramki pokonał Petrovicia. Ale to nie był koniec popisu Bradleya. Po przerwie dośrodkował precyzyjnie na głowę Dominika Szoboszlaia, który strzelił trzeciego gola. Bramka i dwie asysty jak na zawodnika, który po raz drugi wystąpił w Premier League. Kozak!

Uwaga, talent!

Widząc to, Juergen Klopp mógł tylko uśmiechać się od ucha i pomyśleć: Szlag! Że też nie będę prowadził za chwilę takiego talenciaka. I nie zmąciła nawet tego bramka Christophera Nkunku czy kolejne pudła Nuneza. Bo i trafienie Francuza na nic się zdało, a i Urugwajczyk w końcu dał sobie spokój ze strzałami i wrócił do podawania, co przyniosło asystę przy golu Diaza.

Reklama

Nie wiemy jednak, co tak naprawdę pomyślał sobie Klopp, dlatego po prostu przytoczymy jego wypowiedź po innym świetnym meczu w wykonaniu 20-latka. Niemiec wystawił bowiem laurkę Bradleyowi. – Wyjątkowy. Co za chłopak! Wspaniały charakter, prawdziwy talent, ogromny potencjał i jest w odpowiednim klubie, ponieważ wszyscy go tu kochają i szanują. Każdy chce, żeby mu się udało – powiedział menedżer The Reds, cytowany przez “Sky Sports”.

Wygląda na to, że Klopp będzie miał jeszcze więcej okazji do chwalenia Bradleya, który zagrał kolejne fenomenalne spotkanie. 20-latek poprowadził Liverpool do triumfu nad Chelsea. A że to ligowe spotkanie to tylko przedsmak przed finałem EFL Cup, który odbędzie się 25 lutego między tymi zespołami, można śmiało wskazać jego faworyta. Z taką grą The Blues nie mają podjazdu do maszyny niemieckiego menedżera, która w Premier League jest nie tylko liderem, ale także posiada najlepszą ofensywę i defensywę. A londyńczycy? Po trzech zwycięstwa z rzędu ponieśli bolesną porażkę i dalej plasują się na dziesiątym miejscu.

Liverpool – Chelsea 4:1 (2:0)

Bramki: Jota 23′, Bradley 39′, Szoboszlai 65′, Diaz 79′ – Nkunku 71′

WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Anglia

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...